Szur, szur, szur, to idą umarli… – aż chciałoby się zaśpiewać, otwierając pudełko z nową grą karcianą – a także planszową i erpegową – Wydawnictwa Portal, noszącą mroczny, złowieszczy i ociekający trupią zgnilizna tytuł Zombiaki. Grą karcianą – gdyż używa się w niej kart, planszową – bo planszy nie ma, a erpegową – ponieważ należy sobie ową planszę wyobrazić. Fajnie, nie?
Tekst pierwotnie opublikowanow serwisie Poltergeist.
Autor jest stałym recenzentem i felietonistą vortalu Poltergeist, oraz redaktorem naczelnym fanzinu Arkham Courier poświęconego grze fabularnej Zew Cthulhu.
Idea gry jest prosta, niczym wykopanie grobu. Mamy dwie strony konfliktu: zombie, które chcą móóóóóóóózguuuuuuu (jak w każdym porządnym horrorze) oraz ludzi, którzy mają móóóóóóóózgiiiiiiii (jak w każdym porządnym horrorze), ale łatwo ich nie oddadzą (jak w każdym porządnym horrorze).
Każdą ze stron reprezentuje czterdziestokartowa talia (w sumie w pudełku jest osiemdziesiąt kart plus pięć „budujących” planszę i oznaczających przecznice ulic). Talia zombich składa się w głównej mierze z…. zombich (zaskakujące, nieprawdaż?). Do tego dochodzą pieski (też zombie, jak w każdym…) oraz kilka efektów, takich jak łączenie zombich w jednego o dużej sile, usuwanie przeszkód terenowych i tym podobne. Po stronie ludzi mamy zaś cały arsenał środków obronnych, od broni palnej, poprzez samochód pułapkę, na napalmie i rozlewanej płonącej ropie (jak w każdej porządnej wojnie w Iraku) kończąc. Jest więc w czym wybierać, tym bardziej, że dodatkowo możemy na ulicy (czyli wyobrażonej planszy) zbudować barykadę (jak w każdych porządnych walkach w mieście) lub wymurować śliczną ścianę (jak na każdej porządnej budowie) odgradzającą część przestrzeni zombich od naszej. Oczywiście zombie mogą na mur wleźć, ale czyż nie tego się po nich spodziewamy?
Sama rozgrywka jest banalnie prosta. Poruszamy wystawione zombie o jedno pole do przodu, ciągniemy do czterech kart, odrzucamy jedną, zagrywamy karty z ręki. Potem ludzie poruszają swoje karty (to znaczy może się poturlać beczka, bo nic innego u ludzi się nie porusza), dociągają do czterech kart, odrzucają jedną, zagrywają karty z ręki (zwykle kasując nam przy tym od zera do kilku zombich) i już. Potem następuje tura zombich, potem ludzi. I tak na zmianę do momentu, gdy albo zombie przejdą przez pięć przecznic i wejdą na stanowiska ludzi (by pożreć ich móóóóóóóózgiiiiiii, jak w każdym…), albo gdy zombie przewiną cała talię, na końcu której jest karta Świt. Wtedy powstałe z martwych stwory padają jak – Państwo wybaczą określenie – nieżywe na ulicę, a ludzie mogą je spokojnie dobić, poćwiartować i spalić (jak w każdym…).
Tyle o samej rozgrywce. Jeśli chodzi o wykonanie, gra zrobiona jest doskonale. Kolorowe rysunki, sztywne karty – brać i grać. Zgrzyt występuje w instrukcji, gdzie nie pomyślano o alfabetycznym posortowaniu nazw kart, choć już po kilku rozgrywkach zna się je na pamięć. Można też było narysować zombie mniej karykaturalnie, a nieco bardziej realistycznie – ale to już takie moje marudzenie.
Ja się gra w Zombiaki? Fajnie. Trzeba myśleć, kombinować, planować ruchy na kilka do przodu. Tekst o strategii umieszczony na pudełku sprawdza się w stu procentach. Gorzej jest jednak z dynamiką rozgrywki. Zombiaki to wbrew reklamom gra statyczna. Akcje wykonuje się tylko w swojej turze. Brakuje tu kart typu instant z MTG, które można by zagrać w dowolnym momencie (jest co prawda karta Klik, anulująca działanie strzałów, jednak w talii są jej tylko dwie sztuki, co nie ma w zasadzie wpływu na rozgrywkę). Masz swoją turę i tylko w niej możesz coś robić. Bardziej przypomina to więc szachy, niż dynamiczną karciankę. Owszem, zdarzają się zwroty akcji, ale wynikają one zwykle ze szczęśliwie dociągniętej karty lub przegapienia ruchu przeciwnika (zwłaszcza psem, który jest bardzo mobilny i może popsuć niejeden plan obrony). O wiele fajniej by było, gdyby istniały karty, które można by zagrać w każdej chwili.
Drugim mankamentem jest schematyczność. Co prawda niewielka, lecz występująca w czasie gry. Choć wiele w Zombiakach zależy od wylosowanych w danej turze kart, to pewne kombinacje po kilku grach wchodzą na stałe do repertuaru. Trudno więc jest zaskoczyć czymś nowym, zwłaszcza, że wzorów kart jest niewiele. Nie, nie uważam, że gra szybko się znudzi, lecz właśnie zbytnia statyczność oraz ograniczony wachlarz zagrań sprawiają, że traci ona nieco ze swego uroku przy bliższym poznaniu.
Podsumowując, Zombiaki warto kupić. Warto w nie zagrać. Gwarantuję, że do gry będzie się powracać często. Tym bardziej, że jest ona idealnym wypełniaczem czasu. Przerwa w szkole czy między wykładami, nudna lekcja (nie, nie zachęcam do olewania lekcji, ale tak powinny zaczynać się przygody z zombimi w każdym… sami wiecie, w czym) czy inna dowolnie wybrana chwila trwająca około kwadransa lub dłużej jest idealna, by grać.
Zombiaki to gra dla dwóch osób, choć można też bawić się w nią samemu i testować różne zagrania. Oczywiście, jeśli gra się ze sobą uczciwie. W ostateczności można spróbować postawić pasjansa – nie mam jeszcze pojęcia jak, ale myślę, że znajdę to w jakimś porządnym horrorze.
Końcowa ocena w skali 1-6: 5. Ze sporym minusem za brak prawdziwej dynamiki i lekki schematyzm. Ale poza tym jest to produkt wart każdego grosza. Marsz więc do sklepów po móóóóóóóózgiiiiiiiii, to znaczy Zombiaki.
Ten artykuł został pierwotnie opublikowany w serwisie Gry-Planszowe.pl.
Jedynym minusem Zombiaków jest dla mnie to, że najfajniej gra się właśnie Zombimi. Ludzie mają dosyć ograniczone pole manewru – właściwie rzucają wszystko co im przyjdzie na rękę. Za to kierujący umarlakami musi kombinować cały czas – jak tu na kilka kolejek przed końcem rzucić kombo Głód + Boss, jak rozwalić beczkę psem, itp. Gra Zombiakami jest rewelacyjna, Ludźmi trochę mniej.
ludzmi tez fajnie mozna pogać.
Trzeba pomyslec gdzie dać mur i dzure zeby opóźnić zombie jak przesunąć zomboiaka za taki mur (możan przeciez mur postawic na pierwszym polu zombich :) ).
I jak doprowadzic do jaknajszybszego świtu :)
Dla mnie wadą jest brrak opisów na kartach i co jakiś czas trzeba zerkac do opisu :/
Brak opisów nie byłby może tak dokuczliwy, gdyby ktoś te opisy poukładał alfabetycznie a nie losowo :>
Dokładnie! Wybaczam brak opisów, ale tego błędu w instrukcji – nigdy! :)
Mur to dziwna karta. Najczęściej muszę ją wyrzucać, bo nigdzie nie da się go ustawić. Tylko wyciągnięta na początku albo po porządnej rzeźni wśród zombich działa.
Też wolę grać zombiami, przy ludziach wieje nudą, ale ogólnie gra bardzo udana.