Dla jednych będzie to prawdziwa gratka – gra, którą koniecznie muszą kupić, bo przecież to prawie to samo, co ich ukochana Carcassonne. Dla innych będzie to wyrzucanie pieniędzy – po co mi kolejna gra o tym samym. W dodatku ograniczona do jedynie dwóch graczy. Mam nadzieję, że ta recenzja wyprowadzi z błędu i jednych i drugich. Bowiem Carcassonne – The Castle (dalej zwana CtC) nie jest jedynie wariacją na temat starszej siostry.
Tę grę można trafniej opisać przez pryzmat jej współautora (Reiner Knizia). Autorzy (Klaus-Jürgen Wrede i Reiner Knizia) wykorzystali – przyznajmy genialny – pomysł serii Carcassonne i zrobili na jego motywach grę zaprojektowaną perfekcyjnie, tak jak to Knizia właśnie potrafi. Wykorzystali najlepsze cechy Carcassonne i dodali nowe pomysły, być może wynikające również z doświadczenia Knizii, doświadczenia z którym żaden inny autor gier planszowych nie może się równać.
Rozgrywka
Grę należy rozpocząć od ułożenia murów zamku. Z pudełka wyjmujemy fragmenty murów i składamy z nich obrys planszy. Po tych murach będą kroczyć nasze pionki (bardzo podobne do pionków z oryginalnej Carcassonne) i odliczać zdobyte przez nas punkty.
Ponadto na basztach tych murów rozkładamy żetony premiowe – każdy z nich daje nam jakiś drobny bonus do wykorzystania w trakcie gry lub przy końcowym liczeniu punktów. Jeśli nasz pionek zliczający punkty stanie na takiej baszcie, żeton jest nasz. Jeżeli basztę przeskoczy – trudno, żeton przepada.
W murach są też wnęki, w których widać fragmenty zabudowań zamku, fragmenty drogi lub dziedzińca. To od tych miejsc zaczniemy budować zamek.
Każdy gracz wybiera swój kolor, otrzymuje siedem pionków (jeden z nich będzie liczył punkty) i losuje jeden żeton mapy. Żetony te są oczywiście kwadratowe i zawierają fragmenty wież, budynków, dziedzińców i dróg. Podobnie jak w Carcassonne, gracze na zmianę dokładają żetony do mapy. Podobnie jak tam, gracze na dołożonym żetonie mogą postawić swój pionek. Mogą go postawić na wieży (rycerz), na domu (kmieć), na drodze (herold) lub położyć na dziedzińcu (kupiec). Podobnie jak w Carcassonne, gdy dany budynek lub droga zostanie ukończona (czyli budynek w całości otoczony obiektami innego typu, droga zakończona ze wszystkich końców placem lub budynkami), można pionek zdjąć i wykorzystać gdzie indziej, uprzednio inkasując punkty za ten obiekt. Punkty za dziedziniec otrzymujemy na końcu gry – tak jak w oryginalnej grze. Również podobnie jak w oryginalnej grze może wyglądać wzajemne przejmowanie swoich obiektów i przeszkadzanie przeciwnikowi.
Różnice
Jednak kilka drobnych wydawałoby się elementów czyni tę grę inną. Po pierwsze – ograniczona przestrzeń.
Ten element rzuca się w oczy od razu. Wpływa na planowanie rozwoju naszych posiadłości, jednak poza tym nie zmienia tej gry tak bardzo. Główną i najważniejszą różnicą jest to, że dokładane żetony nie muszą tak rygorystycznie do siebie pasować. Dom z jednego żetonu może przylegać do wieży z sąsiedniego. Pasować muszą jedynie drogi – ich ciągłość musi być zachowana. Kolejną różnicą jest „zawartość” żetonów mapy – w przeciwieństwie do oryginalnej gry, żetony są bardziej różnorodne i więcej jest ich kombinacji. Zapamiętanie wszystkich rodzajów żetonów jest bardzo trudne i niespecjalnie przydaje się w trakcie gry. Te dwa elementy sprawiają, że w CtC jest więcej chaosu i emocji niż w Carcassonne.
Jest też kilka pomniejszych różnic. Wspomniałem już o bonusach na ścieżce punktów. Kolejną jest budowa pałacu – właściciel największego zbudowanego w grze domu dostaje punkty za największy niezabudowany obszar, jaki pozostanie po grze w obrębie murów (żetonów mapy jest trochę mniej niż miejsca w zamku). Być może będziesz chciał, drogi Czytelniku przeczytać poprzednie zdanie jeszcze raz. Następna różnica – drogi mogą się rozchodzić w wielu kierunkach (nie każde skrzyżowanie kończy drogę) i jeśli zawierają choć jedną studnię, są cenniejsze. Dziedzińce są punktowane w zależności od liczby obecnych na nich kramów – punktowanie dziedzińców jest łatwiejsze niż w Carcassonne.
Wady
Można wymienić kilka wad CtC. Nie są to na szczęście wady wielkie. Pierwsza wada to kolory pionków – lakier bezbarwny i lakier ciemnobrązowy (pionki są drewniane). Fajniej było by mieć je w jakiś wesołych kolorach. Drugą wadą jest podobieństwo pionka służącego do oznaczania największego domu do pozostałych pionków gracza – mogą się mylić. Trzecią wadą są żetony premiowe – symbole na nich wymagają sprawdzania ich znaczenia w instrukcji (patrz sekcja Linki).
Zalety
Zaletą jest niewątpliwie ciekawsza i mniej frustrująca rozgrywka niż w dwuosobowym Carcassonne. Dzięki większej różnorodności elementów mapy i ich konstrukcji trudniejsze jest złośliwe atakowanie przeciwnika. Bonusy na ścieżce punktowej są ciekawym elementem i pozwalają planować nasze obiekty tak, aby zebrać bonusy zamiast je przeskakiwać.
Wrażenia
Fani Carcassonne znajdą w CtC kilka wspólnych elementów, które pozwolą im łatwo załapać zasady i zaadaptować niektóre elementy taktyczne. No i do gry na motywach Carcassonne nie trzeba ich chyba namawiać. Osoby, które za Carcassonne tak bardzo nie przepadają (sam do nich należę) mają szansę znaleźć w CtC właśnie to, czego brakowało im w sztandarowej grze serii. CtC nie jest kolejnym sposobem wyciskania pieniędzy z fanów Carcassonne. CtC jest właśnie tym, czym być powinno – grą niesłychanie solidną, pozbawioną słabych punktów i opartą na popularnym motywie. Polecam.
Ten artykuł został pierwotnie opublikowany w serwisie Gry-Planszowe.pl.
Przygladam sie mapie i troche szkoda, ze autorzy gry nie zostawli roznych mozliwosci ustawiania murow.
Chyba ze zle widze ;-)
Nie ma różnych opcji w ustawianiu murów. Mury zawsze wyglądają tak samo. Też mi się to nie podobało na początku, ale po kilku grach stwierdziłem, że to wcale nie przeszkadza.