Piramida Cheopsa, Świątynia Artemidy w Efezie, Kolos Rodyjski w Rodos, Latarnia morska w Faros, Wiszące ogrody Semiramidy w Babilonie, Posąg Zeusa w Olimpii, Mauzoleum w Halikarnasie – siedem cudów świata. Jest też ósmy – tytułowa wieża Babel.
Gracze wspólnie starają się je wybudować, za pracę otrzymując punkty. Ten, który zrobi to najefektywniej, wygra. Niestety mimo starań graczy, nigdy nie powstanie 8 cudów, jeden zostanie niedokończony.
W świat antycznych budowli zabiera nas Reiner Knizia, niejednokrotnie wspominany na naszym portalu jako jeden z najbardziej płodnych twórców gier. Knizia jest nie tylko bardzo płodnym, ale również bardzo dobrym twórcą. Jego gry charakteryzuje elegancja, prostota zasad i… oderwanie od tematu.
Wieża Babel to gra bardzo elegancka. Może być przykładem niemieckiego stylu gry zarówno pod względem mechaniki jak i wykonania. Mechaniką zajmę się później, teraz jak to zwykle w recenzjach bywa przyjrzymy się zawartości pudełka.
Co siedzi w środku…
Gra została wydana przez Hans im Gluck. W przypadku tego wydawnictwa nie ma potrzeby opisywania jakości wykonania, to zawsze jest światowa czołówka. Plansza, żetony są wytrzymałe, świetnie wydrukowane. Karty (budowy, akcji i wymiany) mniejsze od klasycznych, dobrej jakości. W grze znajduje się sporo elementów drewnianych (domki w dwu wielkościach, znacznik punktacji, wieże graczy) i instrukcja – kolorowa, jasno tłumacząca zasady, taka, jaka powinna być instrukcja.
Grafika na planszy i na kartach jest bardzo stonowana, szczerze mówiąc średnio mi się podoba. Same karty są w porządku, ale plansza nie przypadła mi do gustu. Większa jej część przedstawia cuda świata antycznego – osiem obszarów wpływów. Dookoła znajduje się listwa punktacji, a z prawej strony tabele wartości punktów, bonusów oraz miejsce na wieże graczy – kolejność wykonywania ruchów.
Plansza może nie jest zbyt piękna, ale bardzo wygodna.
Czas na budowę…
Na czym polega zabawa? Gracze w swojej turze deklarują, który z cudów będą próbować budować. Następnie współgracze proponują pomoc, zagrywając kartami budowy. Budowniczy może przyjąć ich pomoc, lub odrzucić. W pierwszym przypadku, na obszarze danego cudu stawia piony wpływów (małe domki o wartościach 1 lub większe o wartości 3) równoważne liczbie kart, jakie zużył na budowę cudu w swoim kolorze i tyle pionków współgraczy, którzy pomogli mu w budowie, ile dali kart. Jeśli zrezygnuje z pomocy, sam musi wyłożyć odpowiednią liczbę kart i tyleż pionków wykłada na obszar budowli danego cudu, a współgracze otrzymują punkty w liczbie równej liczbie kart, jaka została zaproponowana. Karty zużyte zostają odrzucone, a te, które zaproponowali współgracze a nie zostały wykorzystane, wracają na ich rękę.
Dodatkowo gracz budujący otrzymuje żeton budowy. Gracze mogą w trakcie pomocy zagrać również kartą wymiany, która pozwala na wzięcie żetonu budowy, ale zrezygnowanie z pionów wpływu. Po ruchu gracza, każdy otrzymuje jedną kartę budowy.
Budowa cudu składa się z trzech etapów – oznaczonych żetonami budowy. Gdy zostaną zdjęte z planszy, dany cud zostaje wybudowany, następuje przeliczanie punktów według tabelki przeliczania.
Jako premia gracz, który ukończył budowę cudu, otrzymuje kartę akcji o specjalnych możliwościach. Na koniec gry zostają przeliczane niedokończone cuda, a gracze otrzymują punkty za żetony.
Kto zrobi to lepiej…
Jak widać z powyższego skrótowego opisu, gra ma sporo możliwości zdobywania punktów. Zasady na pierwszy rzut oka wydają się skomplikowane, ale już po kilku turach wszystko jest jasne. Gra się około godziny, mechanika jak wspomniałem, to dobry przykład niemieckiego stylu.
Gra jest bardzo interesująca. Gracze muszą zachować balans pomiędzy budową, pomocą innym a zdobywaniem żetonów. Podążenie tylko jedną z tych ścieżek prowadzi do przegranej. Strategia gry opiera się na równowadze. Zauważyłem, że dla niektórych graczy jest to problematyczne. Poprzez odpowiednie „proponowanie” swoich kart pozostałym graczom, możemy stopniowo powiększać swoją pulę punktów. Z drugiej strony, przyjmowanie pomocy jest równie ważne.
Z powyższego wynika, że interakcja w grze jest bardzo ważnym elementem. Bez współpracy z innymi graczami, zwycięstwo jest niemożliwe.
Dobór kart budowy to oczywiście element losowy, według mnie jednak nie wpływa on na wynik gry. Problemem mogą być za to karty akcji, które nie są do końca dobrze zbalansowane. Przykładem mogą być karty: dobranie i wymiany – dość słabe, oraz karty: potrójny bonus i podwójne dobieranie, które w dużym stopniu mogą zmienić punktację.
Jak to u Knizi bywa, gra jest abstrakcyjna, przez co niektórym osobom może nie przypaść do gustu.
Wieża Babel jest bardzo miodna. Właściwie wszystkie osoby, z którymi w nią grałem, oceniły ją bardzo dobrze.
Gra się dość szybko bez większych przestojów. Po kilkunastu partiach, jak w większości gier, dochodzi do małego przesycenia tytułem, ale przy dobrej grupie współgraczy wraca się do niej z przyjemnością.
Gra pozwala na zabawę 3-5 graczom. Najprzyjemniej według mnie gra się w maksymalnym składzie, ale w 3-4 osoby jest również miło.
Za czy przeciw…
Wieża Babel to dobra, przyjemna i lekka gra, o charakterze bardziej rodzinnym. Nie jest to tytuł wybitny, ale w pełni zasługuje na 7.1, jakie ma obecnie w serwisie BoardGameGeek.
W mojej kolekcji gier Wieża Babel zajmuje dość wysokie miejsce. Nie zachwyciła mnie tak jak ElGrande, Tikal, San Marco czy Samurai, wracam do niej jednak z dużą przyjemnością.
Gra pozwala z jednej strony na miłą zabawę, z drugiej ciekawa mechanika zmusza do ciągłej uwagi i zmiany strategii. Zwolennikom niemieckiego stylu gry, polecam.
Zalety
dobra mechanika
duża miodność
wykonanie
gra jest niezależna językowo
Wady
nie do końca zbalansowane karty akcji
oderwanie mechaniki od klimatu gry
nieciekawa plansza
Ten artykuł został pierwotnie opublikowany w serwisie Gry-Planszowe.pl.
Folko, chłopie!!
Patrząc na zdjęcia przez Ciebie zrobione widać, że Ty źle grasz w babela. Masz odwrócone do góry nogami wszystkie wieże ;-)
Żetony na odwróconych lepiej leżą ;-)
to był najgłubszy tekst jaki czytałam
fuj pisać nie potrafisz,już małpa lepiej o wirzy babel pisaćpotrafi niż ty babelarzu. głupolińska izabela
Czy to są ,,strangery from Babilonia”?
Bo chyba żywi ludzi takich pierdół nie piszą.
Że co? Ja? Ja jestem (ro)botem
(a będę legendą;)