Dzięki uprzejmości bazika wreszcie udało mi się wypróbować tą ciekawą grę. Już od dłuższego czasu miałem ją na radarze, więc nie mogłem się doczekać kiedy będę mógł sprawdzić co jest warta. Z Zachodu przychodziły pozytywne opinie. Wysoka ocena na BGG i dobre recenzje. Czas było wreszcie na własne wnioski. Poniżej trochę uwag o tej mało znanej w Polsce grze, po rozegraniu jednej partii.
Gra powstała w roku 2002, tak więc nie jest to już jakaś nowość. Twórcę, Richarda Breese’a , znam z dość słynnego ostatnimi czasy Reef Encountera. Pierwsze wrażenie jest takie, że mamy do czynienia z jakimś klonem Osadników. Wystarczy jednak przeprowadzić co najmniej jedną partię, aby stwierdzić, jak bardzo jest to mylna teza. Keythedral przypomina Osadników głównie w dwóch kwestiach: dzieje się w wyimaginowanym uniwersum autora (Settlersi w Catanie, Keythedral w Keydom) i że zbiera się z pól różne zasoby. Poza tym są już same różnice i porównywanie obu gry zaczyna być dość trudne.
Ale wróćmy do samej gry. Wszystko rozpoczyna się od budowania planszy. Tu już pierwsza różnica w stosunku do Osadników, ponieważ budują ją wszyscy gracze na zmianę, płytka po płytce. Przy okazji każdy uczestnik stawia swój domek. Tak, więc nie mamy tutaj losowej planszy, ale coś co powstaje na skutek decyzji poszczególnych osób. Warto zwrócić uwagę, że już tutaj musimy postępować rozsądnie, bo nasze decyzje będą miały wpływ na całą rozgrywkę.
Następnie rozpoczynając od startującego gracza wybieramy jeden z numerków (od jednego do pięciu). Każdy odpowiada jakiemuś domkowi każdego z graczy. Czyli nie mamy tutaj losowego rzucenia kostką (jak w Osadnikach), ale zdecydowane podejmowanie decyzji na jakie pole chce wysyłać naszego pracownika. Ważną rzeczą jest to, że możemy wysyłać pracownika na pola tylko sąsiadujące z naszym domkiem o odpowiednim numerze. I do tego na pojedynczym polu może stać tylko JEDEN pracownik. Tak więc kto pierwszy ten lepszy. Dużo zależy więc jak sobie rozplanujemy rozstawianie naszej siły roboczej. Aby jednocześnie jak najwięcej wziąć zasobów w ilości, wziąć surowce na których nam najbardziej zależy i do tego jeszcze zablokować innych, żeby wzięli jak najmniej się da.
Następnie bierzemy surowce z pól (wino, wodę, kamień i drewno). Teraz na przemian gracze mogą wydawać zarobione surowce na mnóstwo rzeczy. Nie ma tutaj żadnej wymiany między graczami, a więc znowu Keythedral nie posiada bardzo charakterystycznej cechy dla Osadników. Podejmujemy decyzje czy zabudować płotkiem domek przeciwnika (nie będzie mógł wychodzić na dane pole), czy sięgnąć po kartę specjalną (sporo najróżniejszych możliwości) czy wymienić towary z bankiem, czy kupić fragment katedry (punkty zwycięstwa) czy zostawić sobie surowce na licytację czy rozbudować domek na większy, aby mieć możliwość na wyższe dochody itd. Po tym wszystkim odbywa się jeszcze licytacja o pozycje startującego gracz (surowce są środkiem płatniczym) i kolejka odbywa się od nowa.
Jakie są niezaprzeczalne zalety gry? Gra ma znacznie mniejszy element losowy niż Osadnicy. Wymaga więcej dalekosiężnego myślenia, daje dużą gamę decyzji do podjęcia w każdym kroku. Mechanika jest elegancka i na swój sposób oryginalna.
Nie jest jednak idealnie. Keythedral ma parę zauważalnych wad. Pierwszy najbardziej irytujący to niekonsekwencja w rysowaniu kolorów poszczególnych surowców. Na przykład na planszy płytka wydobywająca kamień jest narysowana na biało, ale już część świątyni która wymaga kamienia tym razem oznacza ten budulec na czarno. Zresztą cała oprawa graficzna nie przypadła mi do gustu. Co prawda jest sporo szczegółów (co lubię), ale kreska jest dość amatorska. Rysowana nie przez wykształconego w swym fachu grafika profesjonalistę, a bardziej rysownika z zamiłowania. Druga wada to długość rozgrywki. Pojedyncza partia wymaga jednak od półtora do nawet ponad dwóch godzin (w zależności od przyjętego trybu gry, czy krótszy czy dłuższy).
Reasumując Keythedral to ciekawa gra, która może się wielu osobom spodobać (mnie się podobała). Solidna pozycja, o nietuzinkowej mechanice. Jeżeli nie będą przeszkadzać powyżej wymienione wady to można się pokusić o zakup. Ciekaw jestem tylko jak się jeszcze skaluje (limit graczy od 2 do 5) i czy po paru rozgrywkach nie zaczyna się nudzić.
Warto jeszcze nadmienić, że w roku 2004 Keythedral doczekał się rozszerzenia. Niestety jest to bardzo mały dodatek, niewiele wnoszący. Dodaje on jedynie 8 nowych części katedry, co pozwala trochę zróżnicować poszczególne partie między sobą.
Ciekaw jestem tylko jak się jeszcze skaluje (limit graczy od 2 do 5) i czy po paru rozgrywkach nie przestaje się nudzić.
Hehe jestem przekonany, że Keythedral przestaje się nudzić już po kilku rozgrywkach.