W 1587 roku Abbas I zwany Wielkim obejmuje tytuł szacha Persji. W czasie swoich rządów prowadzi liczne wyprawy wojenne. Bije Uzbeków, Turków, Tatarów, gromi krwawo powstanie w Gruzji. Jednak nie tylko wojną Persja stoi. W 1592 roku Abbas I przenosi swój dwór do Isfahanu. Od tej pory nadchodzi dla młodej stolicy złoty wiek. W krótkim czasie miasto osiąga około miliona mieszkańców, a jak grzyby po deszczu powstają dziesiątki, jeżeli nie setki parków, pałaców, bibliotek, sklepów, meczetów, szkół i łaźni. Dumni Persowie zaczynają nazywać swoje miasto Nesf-e-Jahan, czyli połowa świata. Bo jak odwiedzisz Isfahan to tak jakbyś zobaczył połowę świata.
W roku 2006 znana francuska firma Ystari Games wypuszcza na rynek grę pod tytułem Yspahan. Nazwa jest jednak trochę myląca, bo każdy kto chciałby obejrzeć cuda Isfahanu, nie będzie niestety miał tej przyjemności. Choć planszówka przenosi nas w odpowiedni okres i w odpowiedni region, do samego miasta nie zawitamy. W czasie rozgrywki wcielamy się w kupców, których zamiarem jest wykorzystanie handlowej koniunktury. Zapełniając towarami liczne sklepy leżące dookoła Isfahanu będziemy liczyć, że odwiedzi je wysłannik szacha. Te towary, które wpadną mu w oko umieści na karawanach idących w stronę stolicy.
Autorem gry jest wchodząca gwiazda rynku planszówkowego szwajcar Sebastien Pauchon. Swój debiut postanowił związać z wydawnictwem posiadającym już sporą renomę. Ystari Games tradycyjnie wypuszcza gry bardzo dobre, a ja staram się nie ominąć żadnej z nich. Tym razem też się nie zawiodłem. Co prawda powinniśmy być przygotowani na zupełnie inne doznania niż zwykle. Pierwsze dwie gry: Ys i Caylus były to pozycje znacznie cięższe i bardziej wymagające. Wypuszczony w 2005 Mykerinos różnił się o nich prostszą i szybszą mechaniką, choć główkowania nie zabrakło. Yspahan natomiast jest jeszcze lżejszy. Pojawiła się też do tej pory prawie nieznana w produkcjach Ystari Games losowość.
Cuda Isfahanu
Pudełko Yspahana jest tej samej wielkości co do Caylusa lub Ys. Z okładki patrzy na nas kupiec na wielbłądzie, a w tle majaczy niczym fatamorgana miasto Isfahan. W środku klasyczna dla Ystari instrukcja. Jak zwykle dobra, z licznymi rysunkami i przykładami. Dalej mamy średniej wielkości planszę. Przedstawia cztery sąsiadujące ze sobą osady oraz główną aleje po której będzie poruszał się wysłannik szacha. Jest kolorowa, ładnie wykonana, sprawia pozytywne wrażenie. To jeszcze nie koniec. Planszy w Yspahanie jest ci dostatek. Niewielką kartonową kartę otrzymuje każdy z graczy. Przedstawia ona budynki jakie można zbudować. Do tego jeszcze dochodzi plansza z karawaną i powierzchnia do umieszczania kostek oraz wykonywania akcji.
Zaglądamy dalej w głąb pudełka. Dużo drewnianych elementów. Po pierwsze kostki do oznaczania towarów oraz postawionych budynków. Po drugie okrągłe elementy symbolizujące pieniądze. Najfajniej jednak wyglądają malutkie figurki wielbłądów. Aż za fajnie w stosunku do tego do czego służą. Bo głównie leżą na stole i ważna jest tylko ich liczba. Zawartość zamyka 12 kostek sześciościennych.
Podsumowując estetyczna i dobrze wykonana gra. Czapek z głów nie zrzuca, ale zadanie schludnej, nowoczesnej planszówki spełnia.
Nie ma wody na pustyni…
…ale o dziwo w Yspahanie są kostki! W nowoczesnych Eurograch sześciościennych generatorów liczb losowych unika się jak ognia. Kojarzą się z przestarzałymi produkcjami i brakiem pomysłu na mechanikę. Panuje pogląd, że współczesny projektant powinien omijać je z daleka. O tyle więc jest zaskakujące, że za pośrednictwem kostek udało się Sebastienowi Pauchon opracować szybkie i dość ciekawe mechanizmy gry.
Mianowicie tura zaczyna się od rzucenia dziewięcioma kostkami. Za opłatą można skorzystać jeszcze od jednej do trzech dodatkowych. Następnie grupujemy K6 względem wyrzuconych oczek i umieszczamy na planszy akcji. Tak, że najniższe wartości zostają umieszczone na najniższej grupie akcji, najwyższe na najwyższej, a wszystkie pośrednie po kolei, od samego dołu do góry. Brzmi dość abstrakcyjnie, ale dostarcza następującego efektu – część akcji w sposób losowy staje się mniej lub bardziej atrakcyjna. Co więcej suma kostek i rozkład prawdopodobieństwa jest na tyle fajnie opracowany, że akcje dające więcej punktów zwycięstwa są trudniejsze w osiągnięciu.
Teraz zaczynając od gracza startującego uczestnicy wybierają daną grupę akcji (związaną z danymi oczkami jakie wypadły na kostkach). Może to być zdobywanie wielbłądów, pieniędzy oraz umieszczenie towaru na sklepie w jednej z osad. Ewentualnie można skorzystać z kroków dostępnych dla każdej grupy akcji, czyli poruszanie wysłannika szacha lub wzięcie karty specjalnej. Po tym wszystkim gracze mają możliwość na ostatni ruch – postawienie jednej z budowli. Poszczególne konstrukcje różnią się ceną i zdolnością. Jedne potrafią wygenerować nadmiarowe wielbłądy lub pieniądze, inne dostarczają dodatkowych punktów zwycięstwa. Jak wszyscy wykonają swoje czynności zmienia się gracz rozpoczynający i następuje kolejny rzut kostkami. Wracając jeszcze do jednej akcji – poruszania szacha, bo to ważny moment. Dzięki niemu można umieścić dany towar na karawanach kierujących się do Isfahanu. A to dodatkowe punkty zwycięstwa.
W czasie całej rozgrywki są trzy momenty punktowania. Gdy nadejdzie któreś z nich, po pierwsze sprawdza się osady. Za każdą grupę sklepów, w której umieściliśmy kostki otrzymujemy odpowiednią liczbę punktów. Następnie zgarnia się towary z planszy i przechodzi do karawan. Sumuje się wszystkie nasze kostki i mnoży przez tą umieszczoną na najwyższym piętrze pochodu wielbłądów. Tych towarów się przez całą grę już nie zdejmuje.
Spostrzeżenia
Najważniejszą zaletą Yspahana jest to, że mamy naprawdę sporo metod na zwycięstwo. Punkty możemy zarobić na różne sposoby, a wszystkiego nie da się realizować. Trzeba skupić się na konkretnej taktyce i być jej wiernym. Nie zauważyłem, żeby była jedyna wygrywająca, choć są takie do których mam większe zaufanie niż do innych. Co może zaliczać się do strategii? Na przykład zajmowanie najbardziej intratnych sklepów, dających za jednym razem najwięcej punktów. Albo inaczej. Zdobywanie tych mniej atrakcyjnych, ale za to posiadanie budynku generującego dodatkowe punkty zwycięstwa za każdą grupę sklepów. Wtedy ważniejsza jest bardziej ich ilość niż jakość. Posłanie towarów na karawany to następna metoda na podbudowanie naszego wyniku, ale nie ostatnia. Znaczące punkty zwycięstwa można zdobyć też na stawianiu budynków. Od drugiej konstrukcji wszystkie kolejne przesuwają nas na torze punktacji. Warto też wziąć pod uwagę niektóre karty specjalne. Jedne potrafią kupować punkty zwycięstwa za wielbłądy, inne za pieniądze. Metod jak widać jest bez liku i każdy będzie mógł znaleźć taką, która mu w danej sytuacji najbardziej odpowiada.
Dużą zaletą nowego dzieła Ystari Games jest lekkość i szybkość rozgrywki. Partie trwają przeważnie od trzydziestu minut do około godziny. Rozgrywka bywa bardzo relaksująca. Pomimo, że możliwości jest całkiem sporo to decyzje nie są obarczone jakiś wielkim wysiłkiem umysłowym. Podejmujemy jest z werwą i bez wątpliwości. Wszystko to sprawia, że gra się świetnie sprawdza gdy mamy towarzystwo stroniące od ciężkich, długich tytułów.
Yspahan przeznaczony jest od trzech do czterech graczy. Jest to najgorsza z możliwych dla mnie konfiguracji i nie przepadam za tak wąskim przedziałem. Albo mamy od 2 do 4 i wtedy możemy bawić się nawet w dwójkę, albo od 3 do 5 i wtedy w partii może brać naprawdę sporo osób. A tak ubogi system jak tu zawsze sprawia problemy. Wracając jednak do samej planszówki. W trzy i w cztery osoby gra się dobrze i nie ma większych różnić podczas rozgrywki.
Jak już wspominałem w Yspahanie całkiem często rzuca się kostkami. Pomimo, że mechanika wymyślona jest nietrywialnie, losowości w ogóle tutaj nie unikniemy. Jest jej na pewno dużo więcej niż w poprzednich pozycjach Ystari Games. Stąd gracze, którzy nie preferują większego niż zwykle czynnika nieprzewidywalności mogą czuć dyskomfort. Co by jednak w tej materii nie mówić, zwycięzcą zostaje ten, kto najrozsądniej będzie zarządzał posiadanymi zasobami i najlepiej dostosuje się do aktualnej sytuacji na planszy. Dzikim fartem nikt nie wygra.
Warto też poruszyć temat klimatu. Yspahan przenosi nas w egzotyczny region i w interesujący okres historyczny, ale pozycja jest przede wszystkim Eurogrą. I tak jak w klasycznych produkcjach niemieckich, tak i tu największym blaskiem świeci oryginalność i nowatorstwo mechaniki. Sama fabuła jest tylko tłem, o którym dość szybko się zapomina, a skupia się na rywalizacji z przeciwnikami.
Podsumowanie
Tak jak wielokrotnie powtarzałem w powyżej recenzji – Yspahan jest leciutki. Zupełnie nie przystaje do swoich starszych kolegów pojawiających się pod sztandarem Ystari Games. Co nie oznacza, że jest zły. Wprost przeciwnie. Oryginalna mechanika, sporo możliwości taktycznych jednoznacznie wskazują, że mamy do czynienia z tytułem dobrym.
Część osób porównuje Yspahana do Thurn und Taxis (nie w mechanice, bo ta jest zupełnie inna, ale we wrażeniach z rozgrywki). Coś w tym jest. Tu i tam mamy dość proste zasady w stosunku do dużej ilości pomysłów na zwycięstwo. W obu występuje znaczący element losowy. Co prawda zdobywca Spiel des Jahres 2006 moim zdaniem ma większą grywalność, ale obok Yspahana nie można też przejść obojętnie. Polecam więc szczególnie osobom, które lubią się relaksować przy grach. Dla których chęć miłego spędzenia czasu ze znajomymi (o różnym stopniu zaawansowania w planszówki) przeważa nad chęcią bezlitosnej, mózgożernej rozgrywki.
Zalety:
oryginalna mechanika.
szybka i lekka rozgrywka.
duża liczba możliwości taktycznych.
w miarę proste zasady.
schludność wykonania.
Wady:
większa niż zwykle losowość.
wąski przedział graczy, można grać tylko w 3 lub 4 osoby.
proste zasady, ale za pierwszy razem ciężko je się tłumaczy, bo są na tyle oryginalne (szczególnie system wyboru akcji po rzuceniu kostkami).
Dystrybutor w Polsce: Hobbit (www.hobbit.net.pl)
Ten artykuł został pierwotnie opublikowany w serwisie Gry-Planszowe.pl.
Wydawca gry zapowiedział, że już wkrótce będą dostępne do ściągnięcia zasady dla 2 graczy, które na razie są w trakcie testowania.
Dobra wiadomość :) Oby były grywalne.
Jak dla mnie zdecydowanie najlepsza gra Ystari. Gra się równie fajnie jak w Mykerinosa, a oprawa graficzna jakoś przyjemniejsza. Rzeczywiście lekka i przyjemna gra, do której zawsze chętnie usiądę.
Potwierdzam słowa J_ana. Gra jest świetna. Dobrze na BGG odznaczyli ją tytułem „Gamers version of Thurn und Taxis” ;) Rozgrywka ma taki TuTkowy posmak, ale mechanika jest oryginalna i diablo zabawna. Gra która z pewnością będzie dumą każdej kolekcji.
Yspahan bardzo często gości na naszym stole odkąd tylko pojawił się w naszym domu :P jednak Caylusa nie zdetronizował. Jedno jest jednak pewne, Ystari staje się moim ulubionym wydawnictwem.
Co do samego Yspahana, to losowości nie zapisywałbym tej grze na minus. Moim zdaniem zastosowanie kostek w taki właśnie sposób jak w Yspahanie jest niezwykle interesujące i dodaje grze sporo emocji (np. moja żona szczególnie celebruje moment rzutu kośćmi i rzuca każdą z osobna :D). Poza tym święte słowa padły w powyższej recenzji: „Co by jednak w tej materii nie mówić, zwycięzcą zostaje ten, kto najrozsądniej będzie zarządzał posiadanymi zasobami i najlepiej dostosuje się do aktualnej sytuacji na planszy. Dzikim fartem nikt nie wygra.” Amen.
Brak wariantu 2 osobowego? Jak na razie testy nad takowym (oficjalnym) trwają, ale mamy za sobą wiele gier w dwójkę (każdy gra dwoma kolorami i ruchy wykonujemy na zmianę) i gra się naprawdę bardzo przyjemnie.
Dla mnie gra jest świetna, zastanawiać może jedynie cena (ok. 139 zł). Trochę wysoka zważywszy na zawartość pudełka (wystarczy porównać z Caylusem, czy np. grami DoW), ale i tak nie żałuję żadnej złotówki jaką wydałem na Yspahana.
Jestem zaszokowany opinia ja_na.
Dla mnie Yspahan jest najslabsza gra z Ystari.
Co do 'dzikim fartem nie wygra nikt’ to niestety smutna prawda jest taka ze gdy gracze ida rowno konsekwentnie realizujac swoje strategie rzut kostka + odpowiednie miejsce w kolejnosci wykonywania akcji moga dac takiego (zupelnie nie wynikajacego ze strategii) boosta ze takiego farciarza nie dogoni juz nikt. Na moj gust poziom losowosci jest za duzy.
Jax, mam tylko pytanko, czy graliście wg właściwych zasad tj. gracz rozpoczynający w danej turze może wykorzystać żółte kostki a poza tym każdy może odrzucić kartę, żeby „dostać” dodatkową kostkę?
Jak grałem z jaxem to wtedy jeszcze graliśmy źle jeżeli chodzi o dodawanie żółtych kostek. Z wyrzucaniem karty zawsze dobrze graliśmy.
A ja zupełnie nie zgadzam się z opinią jax’a.
Losowość nie determinuje rozgrywki, a już na pewno nie tak, że ktoś „odjeżdża” w punktacji tylko dlatego, że miał farta i może położyć np. trzy kostki w obszarze dzbana. Rozgrywka podzielona jest na trzy tygodnie po 7 dni każdy (trudno żeby było inaczej :P), a więc przy 4 osobach każdy gracz jest tzw. „pierwszym graczem” przynajmniej 5 razy. Dodatkowo ostatni dzień ostatniego tygodnia rozgrywany jest w kolejności odwrotnej do ilości posiadanych punktów, a więc zaczyna gracz z najmniejszą ilością punktów. Do tego szczęściu można pomagać (dodatkowe żółte kostki), a i jakiś towar konkurencji można odesłać do karawany. I co z tego, że zarobi 3, 4 czy tam 5 punktów, ale nie dostanie np. 12 za skończone targowisko (souk) w obszarze dzbana :D Dla mnie taka losowość to tylko + tej gry. W końcu nie zawsze i nie z każdym ma się ochotę grać w Caylusa :P
Mam małą uwagę, co do punktowania. Z recenzji nie wynika, że ważne jest wysyłanie towarów do karawany, ponieważ po zapełnieniu się karawany liczy się punkty za umieszczone na niej towary i karawana znów jest pusta. Z kolei przy liczeniu punktów na koniec tygodnia karawana jest punktowana, ale nie opróżniana. Nie bardzo rozumiem zapis, że kostki pozostają na karawanie do końca gry….
Pozostają po podliczaniu punktów na koniec tygodnia. W tym sensie.
Ten zapis mnie zmylił: „Tych towarów się przez całą grę już nie zdejmuje. ” Nie zdejmuje się do czasu, kiedy karawana się zapełni i wtedy mamy punkowanie karawany i zdjęcie kostek towarów.
Nie grałem, ale gra wydaje mi się interesująca.
Mam jadną poważną uwagę do recenzji. Słowo kostka występuje w dwóch znaczeniach, bo bardzo myli czytelnika nie znajacego gry. Przydałaby się jakaś zmiana, ale na razie nie mam pomysłu.
I jeszcze uwaga dla tłumacza. Arabski targ to suk. W jednym z komentarzy podana jest pisownia francuska.
Zgadza się „suk”. Jednak „souk” występuje także w j. angielskim i znaczy tyle co targowisko pod gołym niebem w arabskim mieście.
Na BGG pojawiła się informacja od Ystari, że zasady dwuosobowe już są i pozostaje je tylko przetłumaczyć i wrzucić na stronę, co ma być zrobione na dniach.
Na stronie producenta są już zasady dla dwóch graczy. Dość dużo zmieniają. Zobaczymy jak chodzą w praktyce.
Co do słówka „suk” ( سوق ) – skoro mam rzadką okazję się powymądrzać, to podaję – w j. arabskim oznacza ono targ, rynek. Składa się z trzech liter – „s”, długiego u (w j. arab. są samogłoski krótkie i długie) oraz literki ق, która nie występuje w j. polskim, a czyta się ją jak gardłowe „q„. Mój ulubiony słownik Daneckiego podaje transkrypcję „sūq”.
Sprawdziłem Yspahana w 2 osoby (rozegrałem dwie partie). Gra się fajnie, wcale nie czuć, że to wariant dodatkowy, opracowany dopiero po wypuszczeniu gry. System akcja startującego gracza – akcja drugiego gracza – znowu akcja startującego gracza funkcjonuje bez zgrzytów. Jedyne co mogę zarzucić to ciężko odrabia się straty. Jeżeli jeden gracz po pierwszym punktowaniu daleko ucieknie to drugiemu uczestnikowi będzie już go ciężko dogonić. W trybie czteroosobowym mamy większą szansę na nadrobienie do czołówki. Ale poza tym wariant dwuosobowy sprawdza się i powinien znaleźć się od razu w podstawowej wersji.
Wydawnictwo pisało na BGG, że po prostu nie zdążyli dać wariantu dwuosobowego w czasie, gdy wypuszczali grę (a pewnie się spieszyli, ze względu na targi w Essen). Wariant ten podobno już był mniej więcej opracowany, brakowało tylko testów. Dlatego postanowili go jeszcze potestować i umieścić na stronie przed świętami.