Gra przenosi nas do Włoch przełomu XV i XVI wieku. W tym okresie florenckim handlem rządziły dwa wpływowe rody – Medyceusze i Strozzi. Jako, że nigdy nie darzyli się specjalną estymą, zajadle konkurowali ze sobą w zdobyciu monopolu na towary z zamorskich krajów. Najnowsza pozycja Reinera Knizii oddaje w ręce graczy rozstrzygnięcie tego kto okaże się lepszym kupcem. Jeden z uczestników bierze w swoje ręce sterowanie domem Medyceuszy, drugi natomiast przejmuje kontrolę nad rodziną Strozzi.
Planszówka Medici vs Strozzi wymaga krótkiego wprowadzenia historycznego. Mianowicie wywodzi się ona z już klasycznej pozycji Reinera Knizii o nazwie Medici (powstałej w roku 1995, a która zresztą ma wkrótce doczekać się reedycji). Oba tytuły różni wygląd oraz kilka szczegółów w zasadach, niemniej główna część mechaniki jest podobna. Najważniejszą różnicą jest jednak to, że Medici vs Strozzi jest specjalnie przystosowane do granie dwuosobowego, a Medici to tytuł przeznaczony od trzech do sześciu graczy. Tak sobie autor to obmyślił.
Wracając jednak do samego Medici vs Strozzi. Jeżeli chodzi o „ciężkość”, gra zalicza się do lekkich i szybkich pozycji, można ją spokojnie ustawić w szeregu z Schotten Totten czy Zaginionymi Miastami. Rozgrywka zwykle zajmuje około 20 – 30 minut. Pomimo, że powoływałem się na podobieństwa do Zaginionych Miast, w Medici vs Strozzi jest dużo mniej losowości, a o wiele więcej taktyki tylko i wyłącznie zależnej od nas samych. Przejdźmy do szczegółów.
Zasady są bardzo proste i ich wyłożenie zajmuje nie więcej niż 10 minut. Na początku rozkładamy przed graczami trzy porty. Różnią się one między sobą ilością towarów jakie przyjmują oraz ich typem. Każda z przystani ma inną konfigurację. Gracze otrzymują następnie 300 monet na rozkręcenie interesu oraz trzy statki o różnych wielkościach. Jeden okręt może przewozić 5 towarów, drugi 4, trzeci 3.
Teraz gracz rozpoczynający sięga do woreczka, w którym znajdują się żetony towarów. Każdy z nich ma wartość od 0 do 4. Wyciąga jeden egzemplarz. Może zakończyć wyciąganie i przejść do licytacji albo sięgnąć po kolejny towar. Jeżeli zdecyduje się na drugą opcje i jeszcze będzie mu mało to może pokazać też trzeci żeton. Na tym koniec. Przechodzimy do licytacji. Licytacji – mocno powiedziane, ponieważ jest banalna do szpiku kości. Po prostu gracz, który wyciągnął produkty ustala jakąś cenę za nie. Teraz drugi gracz może kupić wyjęte żetony za właśnie orzeczoną sumę. Jeżeli jednak zrezygnuje to uczestnik, który ustalał ich wartość sam musi je zakupić.
Zdobyte towary od razu musimy umieścić na którymś okręcie w jakimś porcie (albo wyrzucić na śmietnik). Czyli wybieramy sobie jeden ze statków i umieszczamy go w konkretnej przystani. W wolnych polach ładowni umieszczamy towary. Gracz, który wygrał licytacje przechodzi do wyciągania następnych żetonów. Tak się wszystko toczy aż do momentu gdy wyczerpią się żetony albo jeden z graczy zapełni wszystkie ładownie. Wtedy kończy się runda i przechodzimy do punktowania.
Obliczanie wyniku odbywa się oddzielnie dla każdego portu. Po pierwsze każdy z graczy sumuje wartości na wszystkich towarach po swojej stronie. Kto ma więcej ten otrzymuje 20 monet nagrody. Następnie sprawdza się dany rodzaj towaru i każdy z graczy liczy ile ma jego egzemplarzy. Następnie Strozzi i Medyceusze odejmują swoje wyniki. Kto ma więcej ten przesuwa odpowiedni znacznik (związany z danym towarem) w swoją stronę. Jednym słowem oznacza się teraz, kto ma monopol na dany surowiec (i jak silny). Za każde pole, przez które przesunęliśmy znacznik w naszą stronę od punktu zero otrzymujemy 10 monet. Dodatkowo jeżeli przenieśliśmy go naprawdę daleko możemy zarobić następne bonusowe 10, a nawet 20 monet. Po tym wszystkim przechodzimy do następnej rundy. Są trzy rundy i na koniec gry liczymy kto ma więcej pieniędzy. Bardziej zamożny wygrywa.
Wstyd i zakłopotanie, ale znów dorosły człowiek jak ja musi schować się w kąciku i chylić czoła przed mistrzem. Jak można zrobić grę, których reguły spisane są na trzech malutkich stronach, wyjaśnia się je w 10 minut, rozgrywka zajmuje góra pół godziny, a liczba decyzji jakie możemy podejmować oraz ilość strategii jakie możemy przyjąć jest zatrważająco wysoka?
Każdy element gry można rozstrzygać na mnóstwo sposobów. Choćby takie sięganie po żetony: jeden, dwa czy trzy. Wszystko zależy. Może chcemy jeden, żeby zasugerować graczowi możliwość przejęcia kolejki. A może będziemy specjalnie wybierać aż trzy, żeby mu się nie mieściło w zapełnionych ładowniach i miał trudną do podjęcia decyzję. Jaką ustalać cenę? Niską żebyśmy mniej wydali pieniędzy, ale wtedy jest ona też bardziej łakoma dla przeciwnika czy może jednak wysoka? Żeby zmusić go przepłacenia za towar? Kupować potrzebne przeciwnikowi żetony jak nie mamy już miejsca w ładowaniach? Stracimy kasę, ale będziemy mogli towar wyrzucić i przeciwnik ich nie zgarnie. Inwestować w duża liczbę żetonów jednego towaru czy w wysokie wartości różnych? Jaki okręt wysłać do jakiego portu? W które surowce inwestować? Gdzie agresywnie zdobywać monopol, a gdzie bronić się przed sukcesami przeciwnika? Liczba możliwości jest gigantyczna, stąd przy pierwszych partiach nie ma się dobrego pomysłu na strategię dającą perspektywy na zwycięstwo.
Bardzo lubię „dwuosobówki” Reinera Knizii. Nigdy się jeszcze na nich nie zawiodłem. Szukałem ostatnio gry, w którą z żoną będziemy mogli sobie sami pograć i trafiłem w dziesiątkę. Mamy tu szybką rozgrywkę, banalnie proste zasady, oraz tytuł, w którym Alicja jest dla mnie bardzo groźnym przeciwnikiem. Reasumując grywalność i podobieństwo do Schotten Totten czy Zaginionych Miast, ale znacznie większa liczba taktycznych decyzji do podjęcia.
Ogólna ocena:
Złożoność gry:
Oprawa wizualna:
ZdjęciaRebel: 89.95 zł PlayMe: EUR 16,95 Milan-Spiele: EUR 17,20 |
Wkoczyło na listę zakupów razem z Krone udn Kragen. Mam na razie dość ciężkich gier do rozpracowania, a wypełniacze zawsze się przydadzą.
przypomina mi nie wiedziec czemu Buccaneera (i dostaje dreszczy :-) )
przynies Pancho kiedys na spotkania..
„Gra przenosi nas do Włoch” pozdro;)