Wpadłem wczoraj do Błonia, żeby choć na chwilkę przyłączyć się do sylwestrowego grania, o którym wspominał Pancho. Wycieczka była bardzo udana (choć krótka), zagrałem w Princes of Florence, Tichu i Nottingham właśnie. Dwie rozgrywki w Nottingham natchnęły mnie do napisania jeszcze dzisiaj niniejszego tekstu.
Nottingham jest w gruncie rzeczy karcianką, choć posiada niewielką planszę. Gracze kolejno dobierają ze wspólnego stosu pięknie narysowane karty z różnego rodzaju kosztownościami. Każdy gracz odkrywa górną kartę ze stosu i ma do wyboru dwie rzeczy – albo może wziąć tę kartę do ręki, albo skorzystać z akcji specjalnej, którą ta karta umożliwia. I tak: miedziak umożliwia zmuszenie wszystkich graczy do przygotowania jednej zakrytej karty – oferty dla posiadacza miedziaka. Oferty są równocześnie odkrywane i oddajemy nasz miedziak wybranemu graczowi za kartę, którą on zaproponował (tą kartą nie może być inny miedziak). Świecznik pozwala na wyciągnięcie wybranemu graczowi karty z ręki (losowo) w zamian za oddanie mu tego właśnie świecznika. Złoto pozwala zastawić na kogoś pułapkę, czyli dobrać dwie karty z talii pułapek, wybrać jedną z nich i położyć na kartę ze złotem. Gdy będzie zachodzić transakcja określona w pułapce, możemy ją uruchomić i przeszkodzić komuś w tej transakcji. Perły pozwalają wybrać kartę z ręki jednego z graczy w zamian za kartę z perłami (oglądamy wówczas rękę wybranego gracza). Drogie kamienie pozwalają wybrać kartę z ręki innego gracza, ale ten gracz musi wcześniej wyłozyć swoją rękę na stół (pokazując ją wszystkim). Naszyjnik pozwala na obronę przed wyciąganiem kart z naszej ręki. Zamiast pozwalać komuś na wybór karty, po prostu oddajemy mu naszyjnik i bierzemy jego świecznik, perły lub drogie kamienie. Wreszcie skrzynia pozwala nam zażądać od innych graczy, aby po kolei zaproponowali nam (otwarcie) jedną lub dwie karty. Jedną z tych ofert wymienimy na kartę ze skrzynią.
Tak więc trzon gry to odkrywanie karty ze stosu i branie jej do ręki lub wymienianie z jednym z graczy przy pomocy opisanych wyżej mechanizmów. Po tych akcjach gracz może wyłożyć jakieś karty na stół. Może wyłożyć trzy identyczne karty i jedną z nich zachować przed sobą jako zdobyte punkty zwycięstwa (7 punktów za miedziaki aż do 13 punktów za skrzynie). Taka transakcja właśnie może być przerwana przez uruchomienie pułapki – wtedy gracz zawierający transakcję dostaje złoto (z pułapki), a oddaje właścicielowi pułapki jedną z wykładanych kart i nie może zdobyć punktów zwycięstwa w tej rundzie (chyba że wyłożył przezornie cztery identyczne karty zamiast trzech i po pułapce nadal ma ich wystarczającą liczbę żeby zdobyć punkty zwycięstwa). Można też wyłożyć określoną kombinację kart (3 lub 4 pary, pięć identycznych lub 7 różnych) i zdobyć kartę z premią specjalną (o ile takie karty jeszcze są dostępne do wzięcia). W ten sposób można zdobyć od 10 aż do 30 punktów. Po każdej takiej transakcji Szeryf przemieszcza się na kolejne pole na planszy z lasem Nottingham, co pozwala graczom z małą liczbą kart na ręce dobrać po karcie ze stosu.
I to w zasadzie cała gra. Proste zasady, bardzo ładne karty, szybka rozgrywka, sporo emocji i napięcia. Graliśmy w cztery osoby, ale gra pozwala grać aż 7 graczom i podobno (sprawdzone dzień wcześniej przez innych uczestników wyjazdu) im więcej graczy tym fajniej. Radocha z gry na bardzo wysokim pułapie, tak jak chyba tylko karcianki potrafią. W dwóch rozgrywkach rzuciło mi się wprawdzie w oczy podejrzenie, że gra może być lekko niezbalansowana. Gracz, który zdobędzie dwie karty (z sześciu) z premią specjalną za 25 punktów będzie prawdopodobnie w czołówce gry. 50 punktów to bardzo dużo i taka transakcja nie może być przerwana pułapką. Nikt chyba nie próbował ignorować kart specjalnych i punktować intensywnie przy pomocy wykładania trójek z kosztownościami więc trudno jednoznancznie stwierdzić czy taka strategia może byc alternatywą, ale po tych dwóch rozgrywkach widzę ryzyko, że dwie karty specjalne zapewniają miejsce w ścisłej czołówce. Nie martwi mnie to zbytnio, bo Nottingham jest zdecydowanie grą, w którą fajnie się gra niezależnie od tego kto wygra rozgrywkę. Dodatkowo ten problem powinien zniknąć przy 6-7 graczach, bo wtedy nikomu raczej nie uda się zdobyć dwóch kart specjalnych dla siebie.
Dość powiedzieć, że wczorajsze granie tak mnie przekonało do tej gry, że jeszcze dzisiaj pojechałem do Gryfa aby dokonać zakupu. Zgodnie z zapewnieniami Acika, gra jest w sklepie i kosztuje około 60 PLN. Niestety na miejscu okazało się że gry nie ma, co mnie bardzo zmartwiło. Fajna gra dla 7 graczy byłaby bardzo przydatna na imprezie sylwestrowej na którą się dzisiaj wybieram. No trudno – kupię gdy gra się pojawi.
Przy okazji nasunęła mi się refleksja. Do tej pory miałem wrażenie, że polski rynek gier planszowych działa nieco pod dyktando opinii zapalonych graczy. To gracze jako pierwsi odkrywają grę, piszą o tym jak fajnie się w nią gra, a potem polskie sklepy wprowadzają grę do oferty. Przykłady? Choćby te gry, które sam zachwalałem – Bohnanza, Bang!, Santiago, Fjorde. Pewnie jeszcze inne można by znaleźć. A tymczasem Acik (właściciel sklepu Gryf) przywozi na spotkanie i pokazuje grę Nottingham, o której nikt z autorów bloga Games Fanatic wcześniej nie słyszał. Gra ma polską instrukcję i okazuje się być hitem. Dystrybutorzy wyprzedzili fanatyków – potrafią znaleźć perełkę i wprowadzić ją na rynek z własnej inicjatywy. To bardzo optymistyczny dla mnie wniosek, pokazujący że rynek żyje własnym życiem i rozwoju planszówkowego hobby w kolejnych latach nic już nie zatrzyma. Czego Wam i sobie życzę w nadchodzącym 2007 roku!
ZdjęciaRebel: 55 zł GryPlanszowe: 55 zł Hobbit: 55 zł Planszomania: 52 zł Milan Spiele: EUR 11 PlayMe: EUR 10,45 Adam-Spielt: EUR 9,95 Thought Hammer: $16,24 Funagain: $19,95 |
Ogólna ocena:
Złożoność gry:
Oprawa wizualna:
Co do ostatniej uwagi ja_na – takich nieodkrytych i niewylansowanych przez graczy perelek moze byc wiecej w sklepie gryplanszowe.pl – wystarczy spojrzec na nowosci z ostatnich miesiecy – obserwowalem jak te gry byly dodawane i niektore z nich mam naprwde ochote przetestowac (Nottingham tez tam jest).
Bo też teza o sprowadzaniu „pod dyktando…” była prawdziwa, ale parę miesięcy temu. Teraz wystarczy zauważyć, że każdy z Wielkiej Trójki (TM ;) sklepów (Rebel, gry-planszowe, hobbit) ma podpisane bezpośrednie umowy z producentami i stara się wprowadzać jak najwięcej produktów z ich oferty. Stąd właśnie wysyp gier Amigo, Abacus Spiele itd.