Jak już Folko pisał szczegółowa recenzja Colosseum będzie w ŚGP (swoją droga pewnie macie już serdecznie dość pisania „a to będzie w ŚGP, a tamto będzie w ŚGP, a co do cholery będzie na GAMES FANATIC?!”, cóż musicie zrozumieć to nasze nakręcanie koniunktury na kolejny numer :) ) . Jednak jestem po jednej partii i mogę się podzielić pierwszymi wrażeniami. W końcu to tylko pojedyncza rozgrywka, nie można wyciągnąć jeszcze daleko idących wniosków, nie posiada się pewnej wiedzy na temat całej gry, ale można napisać trochę o specyfice samego tytułu. Wszystkie szczegółowe informacje znajdą się natomiast oczywiście w ŚGP! (wiem, poruszam się po cienkim lodzie :D )
Ale do rzeczy. Colosseum to oczywiście najnowsze dzieło Days of Wonder. Wydawnictwa, które jest forpocztą współczesnych planszówek na świecie. Można za nimi nie przepadać, można mówić, że ich gry są czasami zbyt losowe czy mało ambitne, ale to właśnie oni mają dzisiaj gigantyczny wpływ na wizerunek planszówek przez masowego odbiorcę. Każda premiera to jest wielkie wydarzenie na rynku i wszyscy zastygają w ciszy, gdy ma paść informacja co takiego wyda teraz Days of Wonder. Poza tym te ich wydania… Mało firm wypuszcza gry tak piękne pod względem wykonania, tak dopieszczone graficznie, tak śliczne. Czy to figurki z Battlelora czy karty w Shadows over Camelot czy plansza w Pirate’s Cove, wszystko zbija przy pierwszym kontakcie z nóg, a pudełko otwiera się z iście religijnym ceremoniałem.
Nie jest inaczej z Colosseum. Dostajemy znów utrzymaną w spójnej konwencji graficznej planszę i elementy. Wszystkiego mnóstwo: od żetonów, przez elementy areny czy medale, kończąc na wykonanych z niezwykłą fantazją pionków przedstawiających Cezara i innych możnych. Pod względem formy jak zwykle wszystko poraża i mało który wydawca może z nimi konkurować.
Co ciekawe Days of Wonder powrócił do flirtu z niemieckimi twórcami gier. Od czasów Fist of Dragonstones, gdy swój wkład w projektowanie miał niemiecki projektant gier Michael Schacht Days of Wonder trochę unikało twórców z Eldorado eurogier. Romansowali a to z Anglikiem Alanem Moorem, a to z Francuzami Bruno Faiduttim, Sergem Lagetem i Bruno Cathalą, a to z Amerykaninem Richardem Borgiem. A Niemiec? Co to, to nie. Oczywiście jak już nawiązali współpracę to nie z byle kim, ale jednym z najbardziej płodnych i utytułowanych projektantów gier – Wolfgangiem Kramerem. To on właśnie z Markusem Lübke opracowali grę Colosseum.
Jak się już człowiek zapozna z grą po paru turach to czuć Kramera na odległość. Colosseum bazuje bowiem na „silniku” znanym z Książąt Florencji. Oczywiście w szczegółach się różni, są nowe rozwiązania, inaczej rozłożono akcenty w paru sprawach, ale jest całkiem sporo podobieństw do Książąt. Główną wspólną cechą jest system zdobywania punktów. Mianowicie tak jak w Princes of The Florence, aby wytworzyć dzieło musieliśmy podbijać jego wartość przez spełnianie pewnych wymagań: a to odpowiedniego budynku do pracy, a to odpowiedniego elementu pejzażu, a to konkretnej swobody, tak w Colosseum musimy zbierać żetony składające się na program danego przedstawienia, a to lwy, a to gladiatorów, a to konie itd. Troszkę też podobnie wygląda sprawa kolejnych dzieł. Czyli tak jak w Książętach każdy kolejny produkt musiał przynieść więcej punktów od pewnego poziomu, tak w Colosseum musi być większy od do tej pory zdobytej punktacji. Sprawdza się to ciekawie, bo walka trwa przez całą grę, a decydujące zwycięstwo przychodzi pod koniec rozgrywki. W Książetach bywa podobnie.
Ogólnie rzecz biorąc Kramer wziął sprawdzony już pomysł, dodał mu więcej losowości, sprawił, że tytuł stał bardziej familijny, przystosowany dla wszystkich, od dzieci po osoby starsze. Właśnie tak jak lubi Days of Wonder. Plus genialne wydanie i mamy tytuł kompletny. Najsilniejszą stroną Colosseum jest na pewno jej tematyka. Fajnie poczuć się jak wielki impresario, którzy organizuje rzymskie igrzyska, tworzy najbardziej wymyślne przedstawienia, gdzie lew czy gladiator to pierwszoplanowi aktorzy. W grze występuję też całkiem sporo interakcji, w szczególności podczas handlowania elementami przedstawienia. Gdy gracze przekrzykują się i negocjują: „Co mi dasz za harfiarza? Gladiatora? Wolę lwa. Harfiarz i dzban za dwa lwy?”
Rebel po wydaniu „Wsiąść do pociągu: Europa” odgrażał się, że może wydadzą Colosseum w wersji polskiej. Zastanawiają się nad tym. Byłaby to na pewno następna sensacja na naszym rynku i super wiadomość. Dodatkowo lada moment, pod koniec kwietnia, będzie można kupić polską wersję Książąt z Florencji wydaną przez Lacertę. Tak więc nie zdziwmy się gdy już niedługo pojawią się na forach pytania w stylu: Co brać? Colosseum czy Książąt Florencji? Jak to zwykle bywa – najlepiej obydwa :)
Ogólna ocena:
Złożoność gry:
Oprawa wizualna:
Zdjęcia
Planszomania: 129,00 zł |
No i w ten sposób wybrnąłeś z pisania czegoś więcej a jednocześnie nie pisania za dużo. I jeszcze jedno. Proponuję wprowadzić zakaz używania na tym blogu słów „Świat Gier Planszowych” lub „ŚGP” we wszelkich formach, w tekstach nie dotyczących bezpośrednio magazynu ;-) Wtedy czytelnicy będą spokojniejsi.
Co do Colosseum – gra się sympatycznie, gra jest na pewno dobra. Jednak trzeba się zgodzić na jej swoistą lekkość, familijność i losowość przy ponad dwóch godzinach czasu gry. Licytacje, nie licząc ostatniej, były wczoraj w zasadzie bez większych emocji. Wszystkie kafelki (kupujemy wszyskie trzy z danego rynku) schodziły po 8-12 kasy. Losowość też potrafi denerwować – przede wszystkim w kafelkach. Czasem jest jeden rynek, którego potrzebują prawie wszyscy – ktoś go wylicytuje a reszta może sobie wzdychać. Handel też jest fajny i emocjonujący, pod warunkiem, że obie strony mają się za co wymienić. A jak ja chcę lwa i mogę go dostać za znicz, którego ja nie mam, to nici z wymiany. Zamiana za kasę w ogóle była dość rzadka. Generalnie nie czuło się także, żeby gotówka była bardzo rzadkim zasobem i trzeba się z nią liczyć. Przesuwanie pionków „urzędników” średnio mi się podobało. Bonusy na arenie z ich obecności były ok, ale zdobywanie medali – zbyt losowe i możnaby sobie ten element darować. W całej grze udało mi się zdobyć w ten sposób jeden medal. Jest miejsce na strategię ale mam wrażenie, przy podobnym poziomie graczy zbyt dużo zależy od losu. Takie są moje pierwsze wrażenia. Ogólnie nie jest źle, gra się w sumie całkiem przyjemnie ale spodziewałem się czegoś bardziej spójnego i mniej losowego.