Wiele planszowych hitów ma swoje lżejsze i szybsze wersje karciane. Wystarczy choćby wymienić San Juan czy Euphrates & Tigris Card Game. Takowy odpowiednik nie mógł ominąć też jednej z najsłynniejszych gier ostatnich lat czyli Caylusa. Właśnie do sklepów trafiła jego wersja karciana nosząca nazwę Caylus Magna Carta. Jestem po jednej rozgrywce i pozwolę sobie podzielić się z wami wrażeniami.
Na początku wszystko wydaje się znajome: taka sama oprawa graficzna, prawie identyczna symbolika, takie same pieniądze i surowce. Również cel jest ten sam – zarobić jak najwięcej punktów zwycięstwa na budowie zamku oraz okolicznych budynkach. Początkowo wykładane jest kilka kart stałej zabudowy. Następnie każdy z graczy dostaje swój zestaw kart. Przedstawiają one różne budynki jakie będziemy mogli postawić w trakcie rozgrywki. Musimy z nich utworzyć zakryty, potasowany stos i na początku partii wziąć sobie z niego na rękę trzy karty. Dobrze też przed pierwszą rozgrywką przejrzeć wszystkie karty i starać się je zapamiętać, aby zdawać sobie sprawę co w trakcie gry może jeszcze do nas przyjść.
W swojej turze gracz może:
- wystawić jedną z konstrukcji
- umieścić robotnika na jakimś budynku (tak samo jak w wersji planszowej)
- wziąć nową kartę budynku
- wymienić rękę.
Z wyjątkiem pierwszej akcji wszystkie pozostałe kosztują jedną sztukę złota.
Gdy wszyscy spasują odbywa się przesuwanie provosta, a następnie aktywacja poszczególnych budynków. Na koniec budujemy elementy zamku. Wszystko tak samo jak w wersji planszowej.
Czego nie ma w wersji karcianej Caylusa? Po pierwsze brak jest favorów (łask króla). Jedyną nagrodą za zbudowanie największej liczby elementów zamku jest jedna kostka złota. Nie ma zmian cen przy wystawieniu pracowników, nie ważne ile osób spasuje zawsze płacimy stale jedną monetę. Kolejna sprawa to stała kolejność graczy. Pierwszy gracz zmienia się zgodnie z kierunkiem wskazówek zegara i nie można na to wpływać. Złoto jak i w pierwotnym Caylusie wykorzystywane jest jako surowiec dla budynków prestiżowych, ale oprócz tego służy też jako joker i może być wykorzystywane w zamian za każdy inny budulec. Z tego co zauważyłem najczęściej właśnie tak się dzieje. Warto też wspomnieć, że zasady związane z budowaniem zamku trochę się uprościły i liczba graczy ograniczyła się do czterech.
I jak pierwsze wrażenia? Zdecydowanie na korzyść wersji planszowej. Jest ona ciekawsza, fajniejsza i mająca o wiele większy potencjał niż karciany noworodek. Caylus Magna Carta oczywiście ma też swoje zalety: krótszy czas rozgrywki czy lżejszy charakter, ale też nie ma co specjalnie przesadzać z tymi zaletami, bo często gracze pewien czas potrafią się zastanawiać nad swoim ruchem. Na pewno wadą karcianki jest mniejsza liczba możliwość i niewiele decyzji do podjęcia w początkowym etapie gry. Posiadamy wtedy zbyt mało zasobów, aby coś więcej postawić, a stać nas tylko na przesuwanie provosta. Co za tym idzie gracze chętnie z tego korzystają i kończy się tym, że co najwyżej jeden gracz zdobywa jakieś surowce – ten, który umieścił robotnika na pierwszym budynku. W wersji planszowej zawsze odbywała się jeszcze walka przy Stables (kolejność graczy w następnej rundzie), Merchants’ guild (darmowe przesuwanie provosta) czy Inn (zawsze płacenie robotnikom tylko 1 złota). Czuło się, że mamy więcej decyzji do podjęcia. Oczywiście później, gdy mamy wystawionych więcej budynków Caylus Magna Carta się rozkręca i jest bardziej zażarta rozgrywka.
Ogólnie gra może być, choć nie rzuca na kolana i ja zdecydowanie zostanę przy wersji planszowej. Z drugiej strony jestem TYLKO po jednej partii, tak więc weźcie to poważnie pod uwagę. Caylus, nawet w wersji karcianej, to gra o zbyt dużym potencjale, aby można było jednoznacznie wyrokować czy jest bardzo dobra, dobra czy słaba. Trzeba rozegrać jeszcze kilka partii, aby umocnić się w którymś stanowisku. Na pewno osoby, które nie grały w ogóle Caylusa zachęcam jednak do spróbowania wersji planszowej. Tam dopiero zobaczycie dlaczego zachwyca się nią świat. Dla osób, które szukają lżejszego i szybszego Caylusa, Magna Carta może być jakiś wyjściem i warto wtedy ją spróbować. Fani Caylusa i tak kupią jego wersje karcianą, więc im i tak nic nie muszę sugerować :)
Ogólna ocena:
Złożoność gry:
Oprawa wizualna:
Zdjęcia |
Planszomania: 79,00 zł
Hobbit: 81,00 zł
Rebel: 81.95 zł
Milan-Spiele: EUR 15,80
Thought Hammer: $17.97
Moim skromnym zdaniem Settlers Card Game bardzo trudno uznać za lżejszą i szybszą wersję Osadników z Catanu…
Masz rację napisałem z rozpędu, szczególnie, że sami Osadnicy nie są ani specjalnie dłudzy, ani tym bardziej ciężcy.
Hmm, w 4 osoby grałem tylko raz, właśnie m.in. z Pancho i nie graliśy do końca zgodnie z zasadami, co trochę okroiło możliwości. Zwłaszcza zabudowanie notariusza przez budynek mieszkalny, czego nie można robić. Poza tym pierwsze rundy były tak agresywne, że provost był cofany maksymalnie do tyłu.
Grałem także kilka razy online w dwie osoby i moim zdaniem gra się świetnie. W dzisiejszej partii zbudowaliśmy podobną ilość budynków jak przy partii czteroosobowej i był to pojedynek różnych strategii. Ja na początku kupowałem głównie kawałki zamku, przeciwnik dominował w wystawianiu budynków. Dość szybko wystawiłem prestiżowy bydunek dający co rundę kartę na rękę gratis (jest to dodatek ze Spielbaxa). Była walka o surowce, było budowanie budynków prestiżowych, było całkiem ciekawie. Ostatecznie przegrałem 41 do 44.
Gra sprawia wrażenie przemyślanej i zbalansowanej. Nie ma co polemizować, że Caylus jest lepszy. Jak ktoś kocha Caylusa, to jest to sprawa oczywista. Jak kogoś męczy ogrom możliwości i czasochłonność, a przede wszystkim móżgożerność Caylusa (bo nie twierdzę, że same zasady są trudne), to polecam CMC. Nie ma co patrzeć na tę grę przez pryzmat jego starszego brata. Gra jest fajna, szybsza, agresywna, daje pewne możliwości realizowania swojej strategii. Wszystko chodzi bardzo dobrze, są emocje, są istotne wybory, jest pewna losowość w kartach, która nie psuje gry a tylko chroni przed schematycznością rozgrywek. Bardzo fajnie rozwiązano bonusy za korzystanie z cudzych budynków. Właściciel dostaje a to surowiec (maks. cztery razy), a to surowiec zawsze, a to 1 lub 2 denary, a to możliwość zakupu części zamku czy wymiany surowca na złoto, itp. Cały problem z grą polega na tym, że jest karcianą wersją Caylusa i że jest zagraniczna. Gdyby nie miała nic wspólnego z Caylusem i była polską produkcją to podejrzewam, że dominowałyby głosy zachwytu a co najmniej dobre oceny.
Przy najbliższej okazji przyniosę na Smolną, to kto chętny, ten może spróbować.
Geko, ale jednak CMC jest bazowany na „starszym bracie” i trudno, by przeróbkę gry oceniać nie porównując do wersji pierwotnej.
Niedobrze jest też oceniać przez pryzmat polskie-zagraniczne. Niech polskie gry będą oceniane normalnie, a nie na zasadzie „jak na polską grę to nawet może być”.
Mi po jednej partii oryginalny Caylus spodobał się bardzo i wydaje mi się, że CMC będzie dla mnie gorszą pozycją, jednak chętnie spróbuje.
Sztefan, chodzi mi o to, żeby spojrzeć na grę w miarę obiektywnie, bo uważam, że jest dobra. Na dwóch graczy nawet bardzo dobra. W większą ilość osób jeszcze za mało grałem, żeby wyraźnie oceniać. Założenie było takie, żeby zrobić krótszą i prostszą wersję Caylusa. I tak zrobiono, jednocześnie ciekawie modyfikując pewne rozwiązania. Wiadomo, że gra nie będzie dawała takich możliwości jak Caylus. Dlatego stwierdzenia, że Caylus daje większe możliwości nie jest niczym odkrywczym i nie trzeba w CMC grać, żeby do takiego wniosku dojść.
Proponuję również spojrzeć na grę przez pryzmat wad Caylusa. Dużo osób narzeka ma długość rozgrywki i mózgożerność. CMC jest pod tym względem na pewno bardziej przystępna a jednocześnie jest nad czym pomyśleć.
Z opisu widze, ze to jednak po prostu mocno uproszczony Caylus. Ja osobiscie wole jednak inny trend w karciankowych odmianach planszowek: gdy karcianka nie jest li tylko uproszczeniem oryginalu, ale jego przetworzeniem, czyli z gruntu posiada inne zasady, vide: Settlers of Catan Card Game czy San Juan. Ten ostatni tytul mozna np. krytykowac za losowosc czy za to ze nie jest rownie dobry jak 'oryginal’, ale ja osobiscie go lubie – wlasnie za zupelnie nowe w porownaniu z oryginalem mechanizmy.
No właśnie ma pewne mechanizmy, których nie ma oryginał. Cała zabawa w tym, że jak postawisz potrzebny budynek to masz z niego dużo korzyści. I nie jest to punkt zwycięstwa, tylko albo surowiec, albo denary, albo zakupy, wymiana surowców na inne, na części zamku, itp. Zamiast favorów masz złoto, które służy jako złoto lub jako dowolny surowiec. Z resztą, naprawdę zachęcam, do spróbowania a potem do krytykowania. Pancho napisał relację po jednej rozgrywce, która nie była do końca zgodna z zasadami i już całe środowisko warszawskie skreśla grę, która na BGG ma ocenę 7,8. Pancho napisał m.in. że na początku stać nas tylko na przesuwanie provosta, co nie jest prawdą, bo za początkowe surowce można postawić dwa drewniane budynki. Nie uważam, że gra powali miłośników Caylusa na kolana, proszę tylko o wstrzymanie się z ocenami do czasu zagrania. Swego czasu Nataniel napisał, że TuT go nie powalił i w zasadzie to taki klon T2R…
Geko – wcale warszawskie srodowisko gry nie skresla. Zauwaz, ze na razie wypowiadaja sie osoby, ktore w gre zagraly, a te ktore nie graly wypowiadaja sie tylko odnosnie samej idei uproszczenia gry.
Ja powiem, ze Caylus po poczatkowym zachwycie mnie meczy i jakos nigdy nie mam ochoty w niego grac. Poza tym nie ma w nim kostki ;-). A karcianke chetnie sprawdze…
A co do zlego wytlumaczenia zasad – wina wlasciciela gry :-P.
No to miło, Don Simonie. Chętnie zagram z kimś kto, podobnie jak jak widzi pewne wady w planszowej wersji i chce czegoś mniej wymagającego. Sam miałem podobne odczucia co do planszówki. Z jednej strony świetne mechanizmy, z drugiej w drugiej połowie gry już chciałbym skończyć. Dlatego karcianka wydaje się dla mnie świetnym rozwiązaniem. Co do zasad – to jak trzy osoby Ci coś wmawiają, mimo, że ty uważasz co innego, to masz poważne wątpliwości i zaczynasz myśleć, że chyba mają rację ;-). Tak było przeliczaniem trzech kostek surowców na 1 pkt. zwycięstwa na koniec gry. Ja byłem pewny, że mogą być dowolne i tak cały czas myślałem; współgracze na końcu gry stwierdzili, że muszą to być trzy różne kostki. Z użyciem drugiego efektu budynku zakręcił Browarion :-). Z zabudowaniem notariusza przez budynek przestiżowy to sam zakręciłem, przyznaję – po prostu przeoczyłem pewien zapis w nawiasie (except the lawyer) czytając kilkuzdaniowy opis pod budynkiem :-)
Pozdrawiam.
Edit: chodzi oczywiście o zabudowanie notariusza budynkiem mieszkalnym, a dopiero potem mieszkalnego budynkiem prestiżowym.
„Z drugiej strony jestem TYLKO po jednej partii, tak więc weźcie to poważnie pod uwagę.” – był taki disclaimer, tak więc proszę mi tu nie imputować, że piszę jak Nataniel o TuT, że losowa i w ogóle słaba :) Dla mnie po prostu planszówkowy Caylus nie jest przesadnie mózgożerny, bardzo go lubię i skłaniam się właśnie do niego :) Natomiast może karciany też po paru partiach okazuje się bardzo fajny, tego nie wiem, bo nie rozegrałem aż tylu rozgrywek.
Oki, to porównanie do Nataniela (może zbyt przesadne ale celowo go użyłem) nie miało na celu powiedzenie, że się mylisz, tylko, że każdy różnie odbiera grę i nie należy od razu wyciągać z tego daleko idących wniosków :-) Jak najbardziej rozumiem Twój zachwyt Caylusem i w cale mnie nie dziwi że CMC Cię w związku z tym nie zachwyca. Trochę mnie tylko zdziwiły komentarze innych, którzy nawet CMC nie spróbowali. Jak widać, masz władzę :-)
Ja sie tez zdaniem Pancho nie sugerowalem, bo bylem sceptyczny juz od chwili gdy pojawil sie pierwszego newsa na temat Magny Carty (sa dowody na forum :-) ). A bylem sceptyczny bo uwazam Caylusa za znakomitego i chcialem zadnego psucia, surogatow itd. Oczywiscie nie-fan Caylusa bedzie mial zupelnie inne zdanie i czekal z usteknieniem na jego zdaniem lepsza wersje.
Ponadto sceptycyzm i 'skreslanie w srodowisku warszawskich graczy’ to tez dwie rozne rzeczy. Ilez to gier po pierwszym kontakcie mialo negatywne oceny i nikt nie mowil o skreslaniu a nawet takie gry czesto notowaly udany powrot.
A generalnie obserwuje jednak czesciej przeciwne zjawisko: czesto gra wzbudza zachwyty/pozytywne opinie, ktore okazuja sie pozniej na wyrost, bo gra okazuje sie mierna, przecietna, srednia w najlepszym przypadku. Nieuzasadniona krytyka przy pierwszym kontakcie jest rzadsza.
A w przypadku CMC to w ogole nie ma o czym mowic – sfromulowania grajacych byly dosc oszczedne.
:-)
No dobra, może trochę poniosły mnie emocje. Jeśli kogoś uraziłem, to przepraszam. Jedyne o co mi chodzi to o podejście do gry jako do wariacji w świecie Caylusa, a nie jako uboższej i gorszej wersji oryginalnego Caylusa, co się niestety przewija w większości wypowiedzi. Gra moim zdaniem naprawdę jest warta spróbowania, ma swój urok i sprawia wrażenie przemyślanej i dobrze zaprojektowanej. Zainteresowanych zapraszam przy najbliższej okazji.
P.S. Czy te zachwyty na wyrost to nie jest aluzja do Gildi?
a nie, akurat o Gildii nie myslalem piszac te slowa.. :-)
{chociaz moze to i faktycznie dobry przyklad)
Akurat Gildia to sie nikt specjalnie nie zachwycal (przynajmniej ze znanych mi na zywo graczy). Nikt nic nie mowil. A pozniej im wiecej osob gre poznawalo tym wiecej bylo negatywnych opini. Zasluzonych zreszta.