Der Markt von Alturien to najnowsza gra bardzo doświadczonego projektanta Wolfganga Kramera wypuszczona przez wydawnictwo Pro Ludo. Jest to w rzeczywistości wznowienie, nie pozbawione nowych rozwiązań i wyglądu, leciwego już tytułu z 1988 roku – City. Der Markt von Alturien to też pierwszy produkcja z zapowiadanej całej serii związanej z miastem Alturien.
W grze przenosimy do tytułowego miasta aby wcielić się w jedną z kupieckich rodzin. Cały Alturien podzielony jest na dzielnice w określonym kolorze. W poszczególnych miejscach będziemy stawiać nasze domy handlowe, a wraz z postępem w grze dobudowywać kolejne piętra. Wszystko po to, aby kierować do nich klientów (najlepiej tych z jak najgrubszym portfelem) i zgarniać od nich zarobek. Następnie pieniądze możemy inwestować w różne przedsięwzięcia: specjalne karty lub kolejne domy handlowe. Wygrywa ta osoba, która kupi jako pierwsza trzecią kartę prestiżu.
Zanim jednak o szczegółach rozgrywki taka wzmianka. Swego czasu na forum www.gry-planszowe.pl pojawił się wątek z bardzo nieszczęśliwym porównaniem: co kupić Portobello Market czy Der Markt von Alturien. Oczywiście fabularnie te gry sporo łączy, i tu i tu mamy rynek, i tu i tu rozstawiamy miejsca do handlu i tu i tu przyciągamy jak najcenniejszych klientów. Wszystkie to podobieństwa są jednak złudne przez zastosowanie dwóch zupełnie różnych mechanik przez co rozgrywka wygląda diametralnie inaczej. Samo porównanie jest nie na miejscu, bo jest takie jakbyśmy chcieli porównywać Space Dealera z Twilight Imperium, niby tu i tu kosmos, niby tu i tu statki kosmiczne, niby tu i tu można handlować :)
Jest jednak gra do której Der Markt von Alturien można porównać bez oskarżenia o zbytnie uogólnienie. To nic innego jak Monopoly! Tak, nie musicie przecierać oczu, właśnie do tego klasycznego tytułu można porównać dzieło Wolfganga Kramera. Mamy podobnie jak tam wykupywanie konkretnych obszarów, rzut kostką, poruszanie pionkami po planszy i zarabianie jeżeli któryś z pionków wejdzie na nasz teren. Oczywiście gdyby to było tylko tyle to nikt by tej gry nie wydał, nawet gdy autor jest laureatem pięciu nagród Spiel des Jahres.
Pierwsza różnica z Monopoly to fakt, że nie poruszamy swoim, jednym pionkiem, a dużą liczbą pionków (figurek) symbolizujących klientów o różnej grubości portfela. Stąd zawsze mamy pole do decyzji, którego z nich poruszamy. Najczęściej będzie to ten, który po przejściu odpowiedniej liczby oczek wyląduje w naszym domu handlowym, a my wtedy uwolnimy go z nadmiaru gotówki. Kolejna różnica to tor ruchu, który posiada skrzyżowania, a na nich figurki mogą zmieniać kierunek o dziewięćdziesiąt stopni. Następna sprawa to grasujący złodziej, którego gracze też mogą poruszać i gdy skierują go do budynku przeciwnika ten zostanie pozbawiony pewnej ilości grosza. Wreszcie od Monopoly dzieli nas spora liczba kart inwestycji, które na przykład pozwalają na dodawanie (lub nie) jednego oczka do kostki albo umożliwiają rzut dwoma kostkami i wybór jednego z wyników czy też powiększają wartość wszystkich naszych domków tak jakby miały o jedno piętro więcej.
Niby rozgrywka jest szybka: rzut kostką, ruch figurką, wypłacenie kasy (lub nie) i ewentualny zakup kart to tura potrafi się dłużyć. Głównie za sprawą dyskusji między graczami, szczególnie przy ruchu złodzieja. Uczestnicy przekonują się wzajemnie kogo lepiej okraść i bronią się żeby tylko ich zostawić w spokoju. Tak więc gracze powinni się na to nastawić. Jeżeli chcą tylko szybko odbębnić partię to nie powinni do niej siadać, bo będą się irytowali. Warto jeszcze wspomnieć parę słów o wyglądzie. Wizualnie planszówka prezentuje się ładnie, szczególnie karty inwestycji, figurki i duża, większa od standardowych Eurogier, plansza. Jedyna krytyka należy się banknotom, które są zupełnie bez wyrazy i wyglądają jakby pochodziły z jakieś samoróbki
Der Markt von Alturien to świetny przykład gry, która mogłaby zostać wymieniona w felietonie Don Simona, napisanym na Games Fanatic kilka wpisów niżej. Czyli gra, która nie jest pozbawiona kostki, ma losowość nie najniższą, ale gra się w nią dla samej frajdy, dla kompletnego relaksu i odmóżdżenia. Wracasz po ciężkim dniu z pracy, spotykasz się ze znajomymi, macie ochotę na coś nawet na sześciu graczy i chcecie tylko się wzajemnie pośmiać, ponabijać, porzucać złośliwości, porywalizować, ale bez męczącego optymalizowania każdego ruchu. Wtedy Der Markt von Alturien pasuje bardzo dobrze.
Ogólna ocena:
Złożoność gry:
Oprawa wizualna:
ZdjęciaPlanszomania: 135.00 zł Rebel: 149.95 zł Milan-Spiele: EUR 26,10 |
Ciesze sie, ze pojawila sie kolejna gra, ktora nada sie jako tlo do spotkania. Ale Twoja ocena dowodzi troche (ukrytej dla niektorych :-) tezy felietonu… Gra dobra do bezstresowej zabawy…i w zwiazku z tym tylko 3/5?
Mysle, ze jest wiecej gier dobrych do bezstresowej zabawy. MvA tez mnie raczej odrzucil po pierwszej rozgrywce, mimo iz znajomy bardzo mi go zachwalal, wiec podejscie mialem jak najbardziej pozytywne. Gra po prostu jest zbyt prosta a od gracza zbyt wiele nie zalezy.
don_simon,
nie tylko 3/5 ale AZ 3/5 (konfrontujac z opisem slownym)
Nie AŻ, nie TYLKO, a po prostu 3/5 :) Ja się przy niej dobrze bawiłem, było bardzo wesoło, za jakiś czas mógłby powtórzyć rozgrywkę, ale też nie jest na przykład na tyle dobra (wciągająca, o dużym replayability) i na tyle oryginalna, żebym ją chciał kupić.