Wydarzenia sceny politycznej były już obiektem żartów autorów gier towarzyskich. Powstała swego czasu karcianka nie zagościła jednak na długo na stołach graczy. Teraz na naszym planszówkowym rynku pojawiła się kolejna gra, której bohaterami są politycy. „Inwigilacja” to pozycja bardzo na czasie, aż dziw bierze, źe nie ma na pudełku znaczka „POLECANE PRZEZ KOALICJĘ”. Wprawdzie Trybunał Konstytucyjny oddalił ustawę lustracyjną, ale gra teczkami trwa nadal. Warto więc potrenować na sucho, nigdy nie wiadomo kiedy w IV RP przyjdzie nam się do niej włączyć ;)
Kuźnia Trzymająca Władzę wydała kolejną z zapowiadanych przez siebie gier. Autorski triumwirat Tomka Majkowskiego (TW Majkosz), Michała Stachyry (TW Puszon) i Maćka Zasowskiego (TW Sqva) zaowocował polityczną zabawą dedukcyjną. Podobnie jak poprzednie dwie produkcje Kuźni Inwigilacja utrzymana jest w prześmiewczym tonie (trudno się dziwić, o naszej polityce poważnie można mówić tylko pobierając za to wysokie pensje, jeśli mamy się zajmować nią dla rozrywki to trzeba to robić z przymrużeniem oka). Widać wyraźnie, że chłopaki radzą sobie znacznie lepiej w produkcjach parodystycznych niż w poważnych. Pewne elementy wskazują jednak na przygotowywanie się Kuźni do edycji gier lepszej jakości, ale po kolei.
Szafa pana L., czyli jak to wygląda na zewnątrz
Format pudełka nie zmienił się od czasu Wiochmen Rejsera i Na Sygnale. Małe i poręczne, chociaż już z trudem mieszczące wszystkie elementy gry. Wskazane jest zaopatrzyć się w gumkę aptekarską, która zapobiegnie wysypywaniu się poszczególnych części, a jest ich dość sporo: talia kart akcji, talia teczek z IPN, tor sondażowy, kapowniki, pionki, kostka, kozie bobki… znaczy się znaczniki znieczulenia ;) Dobrym rozwiązaniem było zrezygnowanie z miękkiej, drukowanej na kredowym papierze planszy znanej z Na Sygnale i zastąpienie jej polami wydrukowanymi na osobnych kartonikach. Tym bardziej, że samo ustawienie poszczególnych lokacji względem siebie nie ma znaczenia dla przebiegu rozgrywki. W pudełku znajdziemy również instrukcję gry. Zgrabna broszurka, wydrukowana na kredowym papierze. Same zasady zostały napisane sprawnie i nie ma problemu z ich zrozumieniem. Można zacząć rozgrywkę już po jednokrotnym przeczytaniu reguł. Na nasuwające się w pierwszych partiach gry pytania łatwo znajdziemy w niej odpowiedzi. Do pełni szczęścia brakuje tylko ołówków do odnotowywania w kapownikach odkrytych przez nas haków. Trzeba będzie się w nie samemu zaopatrzyć.
Poprawiła się również jakość kart. Wszystkie są drukowane w kolorze, sam druk zaś wydaje się nie ścierać tak szybko jak na kartach Wiochmena. O ilustracjach trudno powiedzieć, że są ładne, są jednak dobrze dobrane do tematu i oddają klimat gry. Na wielu kartach można dopatrzyć się aluzji do współczesnych wydarzeń parlamentarnych (na przykład okupacja sali czy straż marszałkowska) i nie tylko (tradycje parlamentarne, komisja śledcza, TKM) . Każdy średnio obeznany z bieżącymi wydarzeniami gracz dostrzeże nawiązania do wyczynów naszych polityków, a disclaimer o przypadkowej zbieżności z rzeczywistą sytuacją można potraktować jak kolejny żart autorów.
Gra teczkami, czyli zabawy niegrzecznych chłopców
Inwigilację można zaliczyć do gier dedukcyjnych, porównać ją można z Mystery of the Abbey. W grach takich na podstawie gromadzonych informacji musimy odgadnąć na przykład kto jest sprawcą morderstwa, lub tak jak w opisywanym przypadku, jakie afery z przeszłości ukrywają przeciwnicy. W zależności od doświadczenia graczy i czasu jaki chce się poświecić rozgrywce każdy z uczestników Inwigilacji będzie ukrywać od jednej do trzech afer.
Zacznijmy jednak od początku, od rzeczy najmniej istotnej (czyli jak w naszym politycznym życiu) od wyboru partii do jakiej należą posłowie. Nie ma to absolutnie żadnego znaczenia dla przebiegu rozgrywki, ale przyczyni się do stworzenia odpowiedniego klimatu przy stole, bez niego gra wiele traci na uroku. Kiedy już zapiszemy się do jakiejś frakcji (lub pozostaniemy posłem niezależnym) zostaniemy zaopatrzeni dwa rodzaje kart: teczki SB (te na nasz temat na pewno są spreparowane) i karty akcji (dzięki nim ujawnimy zawartość akt przeciwników – ich teczki zawierają na pewno tylko prawdę na temat współpracy w PRL-em).
Każda afera składa się z trzech elementów: miejsca, czasu i czynu. Aby zdemaskować przeciwnika będziemy musieli ustalić właśnie te dane. Jak? Poprzez pytania do innych graczy. Kiedy pionek symbolizujący naszego bohatera spotka się z pionkiem innego gracza możemy zadać jedno pytanie, na które dostaniemy odpowiedź twierdzącą lub przeczącą. W zamian przepytywany będzie mógł zadać jedno pytanie nam. Na pierwszy rzut oka może to wydać się dość monotonną grą – przesuwanie pionków po lokacjach i zadawanie pytań. Autorzy zadbali jednak by tak się nie stało. Rozgrywkę urozmaicają różne wydarzenia, jakimi obdarowują się nawzajem gracze. Karty akcji mogą zniweczyć niejedne plany i przechylić szalę zwycięstwa na stronę przeciwnika.
Po trupach do celu, czyli prezydentura na horyzoncie
O co chodzi naszym posłom? O jak najwyższy wynik w sondażach. Przed wyborami najlepszym sposobem na zjednanie sobie elektoratu jest kiełbasa wyborcza, ale kiedy już zasiądzie się w ławach sejmowych trzeba przyjąć inną strategię by wyróżnić się ponad pozostałych 460 wybrańców narodu. Taktykę tą można skwitować słowami piosenki kabaretu OTTO to taka taktyka, zeszmacić przeciwnika, zmieszać go z błotem by wyszedł na idiotę. Ujawnianie niewygodnych faktów z przeszłości innych może skutecznie zwiększyć nasze słupki sondażowe. Pamiętać należy tylko o jednym. Musimy być szybsi niż inni, bo kto będzie słuchał skompromitowanego polityka. Za każdym razem kiedy ujawniamy opinii publicznej cząstkę przeszłości przeciwników nasze notowania mogą wzrosnąć. Trzeba być jednak ostrożnym, każde błędne ujawnienie kosztować nas będzie utratę poparcia społecznego.
Gra kończy się w trzech przypadkach. Kiedy ktoś zdobędzie 50 punktów lub uzyska dwudziestopięciopunktową przewagę nad pozostałymi. Trzecią możliwością jest pozostanie jedynym graczem z przynajmniej jedną nie odkrytą teczką. Zwycięzcą jest zawsze ten gracz który zebrał najwięcej punktów.
Post Scriptum
Na początku wspomniałem o pewnych przesłankach mogących świadczyć o przymiarkach Kuźni Gier do wydania gry lepszej jakości. Pamiętamy, że pierwszą ich grą był Labirynt Czarnoksiężnika. Pełen kolor, gruby karton, duże pudełko, chociaż gra jako całość nie zachwycała. Potem wydawnictwo przyjęło inną strategię – treść nad formą, która zaowocowała bardzo dobrym Wiochmen Rejserem. Teraz czas na kompilację, grę dobrą zarówno treściowo jak i edytorsko. Taki projekt od jakiegoś czasu leży w szufladach wydawnictwa. Prezentowane kilka lat temu w formie beta Rice Wars zapowiadały się bardzo ciekawie. Tytuł jednak zamiast na półki sklepów trafił do szuflady i czeka. Miejmy nadzieję, że zebrane w ciągu tych kilku lat doświadczenie sprawi, że Wojny Ryżowe będą jednym z lepszych i ciekawszych tytułów gier planszowych.
Post Post Scriptum
Zanim jednak powalczymy o ryż przyjdzie nam zapewne walczyć pewnym siwym mutantem z potworami. Przyszłość pokaże co nam chłopaki z Kuźni wykują :)
Plusy:
Temat na czasie
Inteligentna zabawa dla grupy znajomych
Dowcipne ilustracje i opisy na kartach
Wady:
Pudełko z trudem mieści całą grę
Ten artykuł został pierwotnie opublikowany w serwisie Gry-Planszowe.pl.
Nie miałem gry w ręce, nie grałem w nią… oglądałem tylko obrazki w sieci ;-) i właśnie do nich chcę się odnieść. Niektóre miałem wrażenie parodiowały nie tylko wydarzenia polityczne, ale również obrazy znanych malarzy… takie było zamierzenie ? ;-)
Witam.
Dziękujemy za recenzję.
Kolejne nasze gry będą się już pojawiać w nowym, większym, bardziej pojemnym pudełku :)
Pierwotnie „teczki” miały być o połowę mniejsze, już po wydrukowaniu pudełka okazało się, że koniecznym jest zrobienie ich jako kart (tyle, że nie rożkowanych).
na http://www.kuzniagier.pl/inwigilacja w dziale opinie linki do innych recenzji gry
Folko
Tak jak najbardziej parodie czy nawiązania do obrazów są jak najbardziej zamierzone.
Chodzi ci zapewne o ten oraz ten rysunek :)
Staraliśmy się być bardzo postmodernistyczni :P
recenzja nie mija sie nigdzie z prawda, choc widac ze autorowi bardzo zalezalo zeby przedstawic gre pozytywnie. wymienione wady sa dosc dobrze ukryte, opis samej mechaniki/rozgrywki na tyle krotki i zdawkowy zeby nie dalo sie zarzucic nieprawdy, a jednoczesnie zeby nie musiec za bardzo wnikac w to ze z tej dedukcji w realu praktycznie nic nie zostaje.
brakuje mi jasnej informacji ze mechanicznie ta gra jest rownie skomplikowana co wiochmen i na sygnale, ze placimy glownie za kolejny zestaw zartow, a nie za gre planszowa jako taka.
bazik – Tobie Wiochmen sie nie podobal, a ma bardzo duze grono milosnikow, tak samo podejrzewam nie spodoba Ci sie Inwigilacja a jednak widzialem, ze sporo ludzi w nia gralo na ConStarze po kilka razy, poniewaz im sie podobala. Nie kazdy podchodzi do gier tak powaznie i nie zawsze mechanika jest najwazniejsza – wezmy na przyklad gre Munchkin, ktora mechanicznie jest wiecej niz żałosna a Steve Jackson Games robi na niej olbrzymie pieniadze, wydajac kolejne czesci i dodatki dla olbrzymiego grona jej milosnikow. Tak wiec prosze nie imputuj Szeptowi, ze „bardzo sie staral” przedstawic gre pozytywnie, bo musisz dopuscic tez mozliwosc, ze gra mu sie po prostu bardzo spodobala.
ok Nataniel, ale czy masz cos do zarzucenia temu sformulowaniu bazika:
„brakuje mi jasnej informacji ze mechanicznie ta gra jest rownie skomplikowana co wiochmen i na sygnale, ze placimy glownie za kolejny zestaw zartow, a nie za gre planszowa jako taka.”
(sam niejako potwierdziles ostatnia teze)
Byc moze brakuje takiej informacji – trudno mi to ocenic, poniewaz ja znam mechanike tej gry i mi takiej informacji w recenzji nie zabraklo. Nie do konca sie z nia zgadzam (NS i WR byly w istocie grami karcianymi z prawie zerowa mechanika, Inwigilacja mechanike – mniej lub bardziej oryginalna – posiada). Jednak jak pisalem – nie chodzi mi o to jak ktos ocenia mechanike czy sama recenzje (po to sa komentarze, aby oceniac recenzje, takze krytycznie), tylko o zachowanie pewnego poziomu, w ktorym nie oskarzamy recenzentow, ze „bardzo sie starali” (w domysle – z jakiegos powodu).
nataniel – niby jest skrytykowanie grafiki, ale jakby nie bylo. niby jest powiedziane 'kozie bobki’ ale nie wiem czy kazdy sie zorientuje ze mialo byc 'counterki nie nadaja sie praktycznie do niczego’. stad ocena ze autor staral sie byc pozytywny – nawet zglaszajac wady je chowal. no i w podsumowaniu zdecydowanie zapomnial przeczytac wlasnego tekstu w celu znalezienia wad, nie mowiac o poszukaniu wad innych (gra sie moze komus podobac a i tak moze powiedziec w wadach ze ma dosc prosta mechanike, prawda?).
na forum wyrazilem opinie czy gra mi sie podoba, tu staralem sie nie wkladac oceny gry tylko bardziej ocene recenzji. to czy wiochmen mi podszedl wydaje mi sie byc troche akurat tu nie na temat…
a doszukiwanie sie sugestii ze bardzo sie staral bo mial cos dostac, a nie np bardzo sie staral bo mu sie podobala gra… nadwrazliwosc?
Byc moze nadwrazliwosc, jednak po zeszlorocznej burzy wokol recenzji Wyprawy na innych serwisach (i sugestii co do tego, dlaczego byly pozytywne), wole byc nadwrazliwy.
Uważam, że to najsłabsza z gra z tej serii. Fajnie, że w kolorze, fajnie, że na aktulany temat, ale emocji w niej niewiele. Mocno średnia jak dla mnie. Wiochmen był o całe niebo fajniejszy i nawet żartów miał w sobie więcej.
Jedna prosta sprawa – Kuźnia Gier nie robi gier dla miłośników german stajlu, dla eurograczy. Trudno się więc dziwić, że miłośniki takich smaków uważają produkta KG za „niewypały które ratują się humorem”. Gry KG są skierowane do odbiorcy, który nie traktuje gier planszowych jako swojego głównego hobby. Który np. nie lubi eurogier, a Inwigilacja czy Wiochmen bardzo są mu w smak. Zresztą… wczoraj w Emipku na moich oczach kupiono trzy egzemplarze Inwigilacji. Dziwne, bo nikt w tym samym czasie nie kupował np. Przez Pustynię czy Kragmortha. ;D Pamiętajmy! Nie wszyscy miłośniki planszówek kochają niemców!
jak na razie jestes saise jedyna osoba ktora nazwala te gre niewypalem ratujacym sie humorem…
Cóż, sam napisałeś że „kupujemy kolejny zestaw żartów” a że mechanika jest „skomplikowana” – możliwe, że odczytałem to nieco na wyrost, Mea Culpa. Co nie zmienia tego, że każdy rodzaj gry znajdzie swoich fanów, i nie każdy rodzaj gry musi się podobać szerokiemu spektrum odbiorców.
Bardzo fajna Polska Gra !!! Bardzo dobrze się stało że została wydana. Jest prosta, szybka i zabawna. Ludzie z mojego otoczenia którzy mają mały kontakt z grami planszowymi, byli nią oczarowani. I właśnie między innymi z tego powodu ta gra ma spore znaczenie w temacie rozpowszechniania tego typu rozrywki. Moja Żona i 9 letnia Córka chętnie w nią grają! Czasem odnoszę wrażenie że doświadczeni gracze skutecznie hamują rozwój tego rynku!
Podobnie jak inny Kolega, widziałem jak sprzedaje się ta gra w Empiku, i to jest dość wymowne.
Ajgor – nie przesadzaj prosze z tym hamowaniem rynku :-/ W jaki sposob opinia doswiadczonego gracza, ze dany tytul mu sie nie podoba (a co ma napisac? ze mu sie podoba??) hamuje rozwoj rynku?
Zbyt ostro to odebrałeś! Ale często pytam doświadczonych graczy o dany tytuł i Oni mi go wręcz odradzają, a potem gdzieś przypadkiem zagram i idę do sklepu. Przyznam że z tobą Natanielu jest całkiem inaczej, ile razy zadałem pytanie tobie, tyle razy usłyszałem wyważoną opinię która mnie zmusiła do przemyśleń i samodzielnego podjęcia decyzji. Jako zwyczajny użytkownik gier, właśnie tak to odbieram.
Baziku nie zależało mi na ukrywaniu wad. Zależało mi na przekazaniu mojej oceny gry. Małe pudełko, dziwne tokeny znieczulenia, ilustracje które są średnie. To są główne mankamenty gry jakie ja zauważyłem.
Nie uważam też by prosta mechanika wymagała napiętnowania. Wiele znanych gier opiera się na prostej mechanice: Drakon, Zaginione miasta, Carcassone, czy wspomniany Wiochmen rejser. Pisanie więc, że skoro mechanika jest prosta to płacimy tylko za tło fabularne gry byłoby dużym nadużyciem.
Wydaje mi się, że pisząc mechanika macie na myśli dwie różne sprawy: Prostotę zasad (szept) bądź banalność podejmowanych decyzji (bazik). Czyż nie?
nie koniecznie chce hamowac rozwoj rynku (choc tempo kupowania gier planszowych przez moich kolegow po zakupie pozycji ’empikowych’ nie wzrasta… gdyby nie akcja promocyjna w wyborczej raczej dlugo nie mialbym nic do powiedzenia o polskich grach z braku kolegow ktorzy sa sklonni probowac dalej)
draco ma chyba racje – mnie chodzi o to ze gra nie oferuje zbyt wiele jesli chodzi o podejmowanie decyzji – zapytaj (SPOILER: zaczynajac od tych teczek ktore maja najmniej mozliwych odpowiedzi), biegnij na mownice oglosic czego sie dowiedziales. powtorz. jak nie masz bobkow – restauracja. jedyne decyzje to co robic z kartami, wychodzi wiec ze od strony mechaniki nie mamy nic ponad karcianke w stylu 'take that’. nie negowalem ze mozna ise przy tym dobrze bawic, ale dalej uwazam ze to nie ze wzgeldu na mechanike gry, ktora zbyt wiele nie oferuje, tylko za klimat, luznosc, wesolosc (nazwane poprzednio humor). czyli za dokladnie to samo co gry poprzednie.
dedukcja – to czym ta gra po czytaniu regul wydaje sie odstawac na plus pod wzgledem mechaniki – nie istnieje gdy wszystkie teczki sa od siebie calkiem niezalezne… co najwyzej daje element blefu (moge sie wzbraniac kartami przed odpowiedzia na pytanie ktore jest pudlem, zeby wszyscy mysleli ze bylo trafione, etc), jednak 'oszukani’ gracze i tak generalnie zagraja to samo co jakby ich nie oszukac…
Możesz odkrywać teczki kartami, możesz odkrywać swoje teczki, możesz pytać i się wszystkiego dowiedzieć albo dowiedzieć się 2 teczek i zaryzykować strzał na konferencji albo odkrywać po kawałku.
Pytanie o teczkę, w której są tylko 3 możliwości to akurat strata pytania, bo masz sporą szansę, że taką informację po prostu strzelisz. Jak masz kartę TKM i sondaże, to raczej trafisz.
Można grać zadając pytania i obserwując reakcje przy odpowiedziach (co samo w sobie jest przyjemne jeżeli ktoś jest zainteresowany kłamstwem jako takim, a ja oczywiście jestem:), możesz nastawić się na karty odkrywające teczki, trzeba przygotować dla siebie wolną salę konferencyjną etc etc.
Generalnie – jeżeli ktoś doszedł do wniosku, że najlepiej zacząć pytanie od teczki, o którą w ogóle nie warto pytać to się nie dziwię, że mu się gra nie podoba;)
A znaczniki znieczulenia to przecież cudowna metafora zmienności polityki, rwącego nurtu wydarzeń, potężnych upadków nieudolnych polityków. W końcu to kryształki z Niagary :)
Kolejna recenzja Inwigiliacji pojawiła się w serwisie Paradoks