Po Tide of Iron pojawiła się w ostatnim czasie na rynku kolejna megaprodukcja. Mowa oczywiście o Age of Empires 3. Jej premiera bardzo się opóźniła z powodu zawirowań związanych z bankructwem wydawnictwa Eagle Games oraz wykupieniem praw do publikacji przez amerykański sklep Funagain. Ostatecznie grę wydało w końcu niejakie wydawnictwo Tropical Games. Autorem jest specjalista od megaprodukcji czyli Glenn Drover, mający za osobą takie tytuły jak Attack!, Age of Mythology: The Boardgame, Railroad Tycoon: The Boardgame czy Civilization: The Boardgame.
Wygląd
Wielu graczy zarzuca Age of Empires wygląd pozostawiający wiele do życzenia. Z jednej strony faktycznie za dwie stówy chcielibyśmy otrzymać coś ekstra, szczególnie, że dwa razy tańsze gry potrafią być bardzo ładne. Z drugiej strony wcale nie jest tak źle jak twierdzą najwięksi krytycy.
W dość dużym pudełku otrzymujemy przede wszystkim sporą plansze (choć nie tak wielką jak ta monstrualna od Railroad Tycoon: The Boardgame). Plansza jest klimatycznie wykonana, ma bardzo ładne ilustracje i robi dobre wrażenie. Kolejna zwracająca od razu uwagę rzecz to mnóstwo figurek. Każdy profesja występująca w grze: kapitan, kolonista, żołnierz, misjonarz i kupiec ma swojego plastikowego odpowiednika. Super sprawa. Do najfajniej wykonanych elementów należą z pewnością figurki okrętów oraz monety. Te ostatnie spokojnie mogą rywalizować z moimi ulubionymi z Manili. Poza tym otrzymujemy jeszcze żetony towarów, prowincji i budynków oraz karty z dalekimi ekspedycjami.
Słabości wynikające z wyglądu można przede wszystkim wskazać w trzech sprawach, związanych z ergonomią gry. Mianowicie słabo oznaczono poszczególne obszary na planszy. W momencie gdy w prowincjach rozmieszczonych jest sporo figurek zacierają się granice pomiędzy jednym obszarem a drugim. Irytujący jest też podział monet tylko na jedynki i dziesiątki (albo jak skorzystamy z wariantu na jedynki i piątki). Jakbyśmy nie wybrali albo na początku będziemy mieli mnóstwo jedynek albo na końcu mnóstwo piątek, a wystarczyło dorobić trzeci rodzaj monet i problem by się rozwiązał. Bardzo kiepsko został też wykonany tor do oznaczania punktacji. Co by jednak nie mówić wygląd zrobił na mnie dobre wrażenie i powyższe braki nie popsuły zabawy.
Krótko o mechanice
W Age of Empires 3 wcielamy się w role mocarstw europejskich (choć żadnych konkretnych) i rozpoczynamy kolonizację Nowego Świata. Silnikiem gry jest jeden z moich ulubionych mechanizmów rozgrywki, znany przede wszystkim z Caylusa i Pillars of the Earth. Mianowicie chodzi o rozmieszczanie swoich pracowników w miejscach dostarczających konkretnej funkcjonalności, a następnie odpalanie ich w pewnej stałej kolejności. Do głównych akcji zatem należy wysyłanie swoich ludzi do Nowego Świata, zdobywanie towarów, okrętu, stawianie budynków, rekrutowanie specjalistów i toczenie bitew.
W odróżnieniu od dwóch wspomnianych tytułów tutaj nasi pracownicy nie są sobie równi. Oprócz najbardziej powszechnych kolonistów, mamy też postacie wyspecjalizowane. Używanie ich w konkretnych miejscach dostarcza odpowiedniego bonusu. Misjonarze potrafią nawracać ludzi, dzięki czemu po przybyciu do Nowego Świata mamy jednego osadnika więcej, żołnierze potrafią odstrzeliwać figurki innych graczy oraz są pomocni przy kolonizacji nieznanych miejsc, kapitan m.in. zwiększa liczbę osób biorących udział w ekspedycji, a kupiec potrafi po przybyciu do Nowego Świata wygenerować 5 monet. Muszę przyznać, że mechanizm specjalizacji sprawia się znakomicie i dostarcza dodatkowego wymiaru grze, a co najważniejsze rozszerza możliwości znanej już mechaniki.
Wrażenia
Pojedyncza rozgrywka dla 4 osób potrafi trwać nawet 3 godziny. To całkiem sporo, jak na zastosowaną mechanikę (Pillars of Earth czy Caylus zajmują góra dwie godziny). Tok gry jest jednak na tyle barwny oraz ekscytujący, że w ogóle się tego nie czuje. Choć szczerze mówiąc wolałbym trochę krótszy czas rozgrywki, wtedy mógłbym częściej siadać do Age of Empires 3.
Zastosowana mechanika oraz mnóstwo sposobów na zdobywanie punktów zwycięstwa wkłada w ręce graczy całą gamę sposobów na prowadzenia swojego mocarstwa. Możemy inwestować w towary, odkrywać nieznane lądy czy wreszcie zdobywać przewagi w jak największej liczbie prowincji. Oczywiście jak na solidną grę przystało wszystko jest tak zorganizowane, że jeżeli chcemy walczyć o zwycięstwo to żadnego elementu nie możemy zupełnie ignorować. Wszystkie nasze kroki powinny być też powiązane z rozsądnym doborem budynków, tak, aby na koniec wygenerować z nich jak największą liczbę punktów zwycięstwa. To przypomina bardzo podobny element jaki występuje w Puerto Rico i muszę przyznać, że nie należy do moich ulubionych, ale toleruję go.
Warto jeszcze podnieść kwestie wojny i bitew. Należy od razu zaznaczyć, że Age of Empires 3 daleko jest od gry wojennej. Pomimo występowania żołnierzy, bitew i wojen, jest to bardziej element uatrakcyjniający rozgrywkę, ale daleko mu dominowania podczas partii. Szczególnie widać to, że w sytuacji gdy ktoś skupi się tylko na armii. Popsuje wielu graczom szyki, ale na zwycięstwo nie ma większych szans. Często właśnie osoba skupiająca się na wojsku generuje delikatny element kingmakingu. Tego kogo będzie najbardziej oszczędzał ten może łatwo stać się zwycięzcą.
Dodatkowego smaczku dostarcza umiarkowany element losowy. Potrafi czasami sprowokować do rzucenia jakiegoś wulgaryzmu, ale generalnie dobrany został prawidłowo, nie wpływa destrukcyjnie na radość gry, a wprost przeciwnie kolejne rozgrywki potrafią być bardziej różnorodne. Czyli zgodnie z zasadami sztuki.
Podsumowanie
Gra nie jest pozbawiona wad: niedoskonałości w oznaczeniach na planszy, długość rozgrywki, a przede wszystkim bardzo wysoka cena. Jednak oprócz tego otrzymano produkt kompletny, klimatyczny, bardzo interesujący, który dostarczy mnóstwo wciągającej zabawy. Zaletą jest też niesamowita rozpiętość liczby graczy, szczególnie jeżeli dokupimy zestaw figurek dla 6 gracza. Wtedy możemy się bawić od 2 do 6 osób. Nie sprawdzałem skalowalności, ale wiele osób mówi, że większość konfiguracji funkcjonuje prawidłowo i nie ma powodów do narzekań. Choć podejrzewam, że na 6 osób rozgrywka mocno się
rozciągnie.
Ogólna ocena:
Złożoność gry:
Oprawa wizualna:
ZdjęciaRebel: 199.95 zł Thought Hammer: $41.99 |
mnie 4 i 5 cio osobowe rozgrywki zajmuja niecale 3h, browarionowi 3 i 5cio osobowe zajmuja kolo 3h – jest szansa ze w 6 osob tez bedzie kolo 3h – niby wiecej graczy, ale sensownych miejsc innych niz discovery duzo mniej srednio na gracza…
ad info bazika –> tak, 3 godziny przy ludziach znających tytuł absolutnie wystarcza… i to zakładając mózgożerne i czasochłonne decyzje pod koniec gry. W dwie osoby, przy pewnych założeniach co do szybkości gry, można się wyrobićw dwie godziny (i to oglądając wyścigi F1) :P
Co do wad wymienionych przez pancho – absolutnie się nie zgadzam, że wadą jest czas rozgrywki – dla mnie to zaleta!! Ale rozumiem argument – ja po prostu szukam juz czasem czegoś dłuższego, i mnie to b. pasuje
Gratuluję opisu stopnia losowości Odkryc i wpływu budynków – całkowicie się zgadzam. Szczególnie niektóre budynki mogą prowadzić do naruszenia równowagi, w zależnośći od liczby graczy. Mam już konkretne propozycje home rules.
I na koniec, uwaga para-edytorska.
Cytat: … wcielamy się w role mocarstw europejskich (choć żadnych konkretnych)
Według zamierzeń Drovera każdy kolor oznacza jakieś Państwo / Naród. Rzeczywiście nie ma to żadnego znaczenia w grze… choc na BGG są już propozycje modyfikacji drobnych bonusów (cech specjalnych) w zależności od kraju pochodzenia i historycznych przewag w danej dziedzinie.
Próbowaliśmy także grać w dwie osoby i gra niewiele się skróciła, wciąż zabierało to ponad 2 godziny. Gra dwuosobowa ma odmienny charakter, jest większe pole manewru do wyboru zdarzeń i przede wszystkim o wiele większe znaczenie ma wykorzystanie żołnierzy.
Czas gry w 2,3 i 5 osób (takie gry grałem) niewiele się różni, a zależy głównie od „sprawności podejmowania decyzji” graczy.
Co do przynależności państowowej powiązanej z kolorystyką ludków, widzę to tak:
zielony – Portugalia
żółty – Hiszpania
czerwony – Anglia
niebieski – Francja
pomaranczowy – Niderlandy
Ten anomin to ja trener II kategorii Jarząbek.
Pozdr.
pędrak