Gdy się nam przypomną czasy, gdy graliśmy w tetrisa, pewnego rodzaju deja vu będzie spotkanie z Blokusem…
Będąc małym dzieckiem uwielbiałam odwiedziny w pracy mojego ojca. Zdarzały się nieczęsto, gdyż jak wszystkim wiadomo zabieranie dziecka do pracy, ukrywanie go przed szefem i organizowanie mu różnych zajęć przez 8 godzin nie należy do przyjemności. To ostatnie mojemu ojcu udawało się jednak to bez trudu. W biurze zawsze znalazł się jakiś komputer z monitorem monochromatycznym i kartą typu herkules, na którym można było zagrać w czarno-białą, a raczej czarno-żółtą grę „Block Out” – trójwymiarowego tetrisa.
Tak powiedziała moja żona na widok Blokusa. I nie ma się czemu dziwić, skoro w pudełku pod sporą, szarą planszą w kratkę można znaleźć cztery pojemniczki z kamieniami do gry, wyglądającymi niczym klocki z gry komputerowej Tetris, wynalazku rosyjskiego naukowca Aleksieja Pażytnowa.
Obeznani z matematyką czy łamigłówkami logicznymi zauważą, że kamienie blokusa mają formę poliomin — kształtów zbudowane z wielokrotności identycznych wielokątów, w tym przypadku kwadratów. Czasem są one zestawione w większy kwadrat, czasem w prostokąt, czasem w literkę T, L lub jeszcze dziwniejszy zawijas. W tertrisie mogliśmy spotkać figury złożone z czterech przylegających kwadratów, zwane tetromino. Blokus zawiera zarówno wszystkie kamienie tetromino, jak i komplet 12 elementów pentomino — figur zbudowanych się z pięciu kwadratów. Zestaw ten uzupełniają trzy dodatkowe klocki, złożone z jednego, dwóch i trzech kwadratów. W sumie 21 kamieni na gracza. W bazie serwisu BoardGameGeek jest zdjęcie przedstawiające wszystkie kamienie (http://boardgamegeek.com/image/112331).
No ale dość matematyki. Wyciągamy planszę, te klocki, mnóstwo klocków w czterech kolorach — po jednym zestawie dla każdego, a bawić się można we dwoje, troje czy czworo. Proszę, każdy zestaw leży w swojej własnej plastikowej miseczce, a jak się zaraz okazuje, poszczególne klocki pięknie pasują do pokratkowanej planszy i zazębiają się z nią, dzięki czemu raz położony element już się po niej nie przesuwa. Sprytne. Wszystkie elementy są wykonane porządnie, choć z pudełka unosi się lekki chemiczny zapach, który połączony z napisem „Made in China” może wzbudzać pewne obiekcje — ale generalnie wszystko jest do przyjęcia. Pudełko jest zresztą spore, ale winić za to należy dużą planszę, której nijak się złożyć nie da, bo jest plastikowa, czego efektem nasza piękna kolekcja (lub jej zalążek) zostanie przyozdobiona pudełkiem, które nie będzie pasować do żadnego stosiku. Pocieszające jest to, że pudełko nie jest ani sześciokątne, ani trójkątne ;)
Zasiądźmy do rozgrywki — zaczynamy z pustą planszą, na której każdy z graczy w swoim ruchu kładzie po jednym kamieniu, dowolnie wybranym z jego puli. Zasady są banalne — swoje klocki możemy układać na planszy tylko tak, by stykały się z innymi do nas należącymi wyłącznie narożnikami. Żadnego przytulania się! Jak klockowi jest zimno, to może się przytulać do cudzych klocków.
Najlepiej układać własne kamienie tak, aby przeciwnikom było jak najtrudniej umieszczać swoje na planszy, bowiem ten, kto zablokuje innych graczy i do ostatka zachowa możliwość ruchu, zwycięży. Wygrywa ten, komu zostanie w ręku najmniej kamieni. Tyle. Nie ma smoków, dożów, podróżników ani farmerów. A jednak… wciąga.
Sądząc po tym krótkim opisie wszystko wydaje się bardzo proste no i takim jest, a jakże! Instrukcja mieści się na jednej kartce. Jednak wcale nie jest tak łatwo wygrać, a prostota gry nie oznacza ani prymitywnej rozgrywki, ani prostactwa zasad. Jasne i proste zasady wynikają z niezwykłej elegancji pomysłu, na którym opiera się gra.
Grę charakteryzuje ogromna interakcja — jedno, może dwa posunięcia możemy wykonać całkowicie dowolnie, ciesząc się swobodą wyboru. Mijają dwa-trzy ruchy, a już pomiędzy naszymi elementami na planszy zjawią się kamienie przeciwników, terytorium, który zamierzaliśmy chronić i bronić nieoczekiwanie zostaje zajęte przez klocki w innych kolorach, a wolna przestrzeń, tak nam potrzebna do ekspansji kurczy się coraz bardziej i bardziej. Nie ma rady! Trzeba przeciskać się między innymi dalej, wypełniać swoimi kamieniami każde wolne miejsce, a zarazem blokować nimi możliwość ruchu przeciwników.
Wydaje się nam, że pięknie zastawiamy drogę kamieniom teściowej, a tu bach, teść atakuje, zlekceważony z początku spokojnie umieszcza na planszy pod naszym nosem najeżoną narożnikami figurę i dalej, w kolejnych posunięciach dokłada do niej kolejne klocki a my doznajemy uczucia szamotania pępka — dalej dręczyć teściową, czy walczyć o przestrzeń, która pod naszym nosem ostała się jeszcze po najeździe teścia? Wbrew pozorom więcej szkody niż pożytku przynosi koncentrowanie się na ochronie jednego obszaru, niż przenikanie na obszary innych graczy.
Jest tu sporo wyborów, nie za banalnych, więc choć gra prosta i w sam raz dla całej rodziny, w wymagającym gronie potrafi pokazać rogi. Znaczy się, narożniki. Możemy nawet doświadczyć lekkiego paraliżu decyzyjnego, jeśli naprawdę ostro zabierzemy się do grania. Gra się jednak zazwyczaj szybko. Można grać na poważnie i na luzie. Nie obawiajmy się zabierać Blokusa na spotkania rodzinne i na poważne zgrupowania graczy, którzy już niejedno Puerto Rico zbudowali. Przecież piąty do gry może się spóźnić, a pojedyncza partia nie trwa zbyt długo.
Wiele więcej dodać nie można. O tym, że gra otrzymała wiele międzynarodowych nagród i wyróżnień, nie ma nawet co pisać, ponieważ gra nie wymaga dodatkowej rekomendacji. Tytuł się dobrze skaluje, doskonale się sprawdza i przy dwóch i przy czterech graczach, przy trzech daje radę, więc grzech nie znać, żal nie kupić. Kto jeszcze sobie nie kupił na Gwiazdkę, ani nie znalazł pod choinką, niech jak najszybciej doda tę pozycję do swojej kolekcji. A zatem, gdy się nam przypomną czasy, gdy graliśmy w tetrisa, pewnego rodzaju deja vu będzie spotkanie z Blokusem, bo zawsze, kiedy zajrzymy do pudełka zobaczymy znajome kształty klocków w czterech różnych kolorach…
Plusy
abstrakcja
prostota i elegancja zasad
wykonanie
kamienie z gry można też wykorzystać do rozwiązywania łamigłówek logicznych, w celach edukacyjnych lub układać z małymi (3-4 letnimi) dziećmi na różne sposoby (sprawdzone!)
Minusy
abstrakcja
duże pudełko (choć to konieczność)
Ten artykuł został pierwotnie opublikowany w serwisie Gry-Planszowe.pl.
Jeszcze nie grałem, ale mam zamiar i może nawet kupię sobie tę dobrze zapowiadającą gierkę :-)
Pierwsza partia Blokusów od Granny (3000) prawie się skończyła, choć niektórzy jeszcze mają kilka sztuk ;-) Nowa partia przypłynęła już do Polski. Ciekawe ile ich jest?
W tym roku (ale chyba jeszcze nie teraz) będzie też sprowadzona do Polski mniejsza wersja, przeznaczona dla dwóch osób, czyli Travel Blokus
Bardzo fajna recenzja. Co do samej gry, to powiem, że absolutnie nie lubię gier logicznych. A Blokus całkiem mi się podoba. Przede wszystkim gra się lekko i przyjemnie mimo, że można nieźle główkować.
Ja w Blokusa gralem tylko w wersje komputerowa – podobnie jak Geko mecza mnie zazwyczaj takie abstrakty i moje zainteresowania obejmuja raczej inne gry, ale Blokus mi sie podoba, przede wszystkim dlatego, ze czasem walka o terytorium i zablokowanie przeciwnikowi manewru robi sie dosc bezpardonowa. Bardzo udany tytul.
Bardzo dobra recenzja, krótko i na temat.
A sama gra jest rzeczywiście znakomita. Absolutny must have dla każdego miłośnika planszówek.