Zacznijmy od absolutnych podstaw. Icehouse to „system gier” (ang. Game System), czyli zbiór podstawowych komponentów, za pomocą których można rozgrywać rozmaite gry. Dobrą analogią są gry karciane – tą samą talią możemy zagrać w brydża, pokera, remika, planowanie, makao, czy wojnę. Albo podobnie jak warcaby – na szachownicy (8×8 lub 10×10) możemy grać nie tylko w warcaby, ale także w „Wilka i owce”, czy „skakankę” (warcabowa wersja Halmy).
Kolejnym podobieństwem do gier karcianych jest też modularność icehouse’u. Tak jak są gry karciane wymagające 2 (i więcej) talii, tak są gry icehouse’owe wymagające dwóch lub więcej zestawów icehouse’owych. W niektórych przydadzą się też dodatkowe znaczniki (jak sztony w pokerze), albo plansze (zwykle szachownica 8×8, czasami plansze specjalne do konkretnej gry).
Z czego się składa?
Co to jednak jest ten wspomniany „zestaw icehouse’owy”? Jak go zdobyć? Ile tego potrzeba? Otóż cała idea icehouse opiera się na plastikowych piramidkach. Piramidki są w trzech rozmiarach, w 12 różnych kolorach. Wykonane z plastiku, przeważnie przezroczyste, do tego puste w środku – tzn. można wkładać jedną w drugą. Ponieważ to właśnie te piramidki są sednem systemu, będę pisał „gry piramidkowe” zamiast „icehouse’owe”.
Gdzie (i jak) to kupić?
Producentem piramidek jest amerykańska firma Looney Labs (znana z gier Fluxx, Aquarius i Chrononauts). Pomysłodawcą całego systemu jest założyciel Looney Labs – Andrew Looney. Jednak kluczową rolę w rozwoju systemu pełni tutaj nie producent, ale rzesze fanów na całym świecie (głównie w USA), którzy wymyślają kolejne ciekawe gry, w które można grać za pomocą piramidek.Początkowo piramidki sprzedawano w przezroczystych tubach po 15 sztuk jednego koloru – po 5 sztuk małych, średnich i dużych. Obecnie forma sprzedaży jest nieco inna. Jedna tuba zawiera nadal 15 sztuk, ale w 5 różnych kolorach (w każdym kolorze dostajemy „trójkę”: 1 mała, 1 średnia i 1 duża piramidka). Dostępne są 2 zestawy, różniące się doborem kolorów:
W zestawie znajduje się także specjalna kość i instrukcja do jednej z gier piramidkowych – Treehouse. To gra prosta i bardzo losowa, ale pozwala za pomocą tego jednego zestawu zagrać w coś (cokolwiek) nawet w 4 osoby.
Oprócz powyższych, dostępny jest jeszcze kolor szary nieprzezroczysty (sprzedawany zgodnie ze starym modelem, tj. 15 sztuk jednego koloru w tubie), oraz (od niedawna) różowy. Ten ostatni to „edycja limitowana” z okazji miesiąca walki z rakiem piersi (przez analogię do różowej wstążki), pięć procent zysków ze sprzedaży różowych piramidek Looney Labs przekazują na fundacje i organizacje walczące z rakiem.
Dlaczego piramidki, a nie po prostu pionki trzech rozmiarów?
Pomijając to, że świetnie wyglądają, mają jedną szczególną cechę. Można robić z nich stosy – stawiać mniejsze na większych, lub chować je w środku. Do tego w nieprzezroczystej piramidce możemy ukryć mniejszą – przeciwnik nie będzie widział, co jest w środku.
Niby brzmi to banalnie i niespecjalnie interesująco, ale naprawdę stwarza bardzo ciekawe możliwości.
Jak się to wszystko nazywa po angielsku? A po polsku?
Czas na garść nomenklatury. Jak dotąd angielskie nazwy nie doczekały się polskich odpowiedników, bo system nie jest u nas szeroko znany. Żeby jednak nie sypać amerykanizmami, proponuję poniżej polskie odpowiedniki dla angielskich słów:
- Set – przeważnie chodzi o Treehouse set, czyli 15 piramidek, po 3 w każdym z 5 kolorów. Proponuję polskie słowo Zestaw.
- Stash – czyli „stara” tuba piramidek – 15 piramidek jednego koloru, po 5 małych, średnich i dużych. Po polsku: może Kolor (jak w kartach)?
- Tree – mała piramidka, na średniej, na dużej. Wygląda to jak choinka. Po polsku: Drzewo.
- Nest – mała piramidka w średniej w dużej – jak matrioszka. Po polsku: Gniazdo. Ponieważ angielskie określenie pochodzi od zagnieżdżania (jedna wewnątrz drugiej wewnątrz trzeciej), to i polski odpowiednik może do tego nawiązywać.
- Pip – małe kropki na ściance piramidki. Mała ma jedną kropkę, średnia dwie, a duża trzy. Po angielsku pip-y są też na kostkach, więc proponuję po prostu Oczka.
Generalnie największych trudności nastręcza rozróżnienie Stash (czyli Koloru) od Set (Zestawu). Będę starał się konsekwentnie stosować te określenia, ale może przytrafić się pomyłka.
Ile to kosztuje?
Niestety, piramidki tanie nie są. Jeden Zestaw na stronie producenta kosztuje 12 dolarów. Jeśli pomnożymy to przez kilka (większość gier wymaga 3 albo nawet 5 Zestawów) i dodamy koszty wysyłki do Polski, wyjdzie naprawdę niemała kwota. Na szczęście w niektórych sklepach internetowych jest taniej (np. 9 dolarów za Zestaw). Looney Labs wydali też parę gier pudełkowych, w tym Zendo, Icetowers i Black Ice. Można czasem trafić na nie w korzystnej cenie w sklepach czy na portalach aukcyjnych. Oczywiście jeśli mamy rodzinę czy znajomych odwiedzających USA, możemy poprosić ich o zakup piramidek, oszczędzając przy tym na wysyłce. Wyszukiwarkę sklepów sprzedających produkty Looney Labs znajdziemy na tej stronie internetowej.
A czy są opcje bardziej budżetowe?
Oczywiście. Dawno, dawno temu Looney Labs sprzedawali także papierową wersję piramidek (a’la origami). Wprawdzie teraz nie mają już ich w ofercie, ale zawsze pozostaje Internet. Papierowe piramidki w dwóch wersjach można pobrać z poniższych stron:
Real Origami Icehouse Pieces
My Icehouse Pyramid Designs
Do niektórych gier piramidki nie muszą być puste w środku – więc na początek można sobie wykonać je z modeliny czy FIMO.
Jest też wersja absolutnie bezinwestycyjna. Na stronie Super Duper Games można zagrać online w niektóre gry piramidkowe. Wymagana wyłącznie przeglądarka (+Java).
Czy potrzebuję czegoś jeszcze?
Tak jak pisałem – do niektórych gier przydadzą się jakieś znaczniki, do niektórych plansza (od 3×3 do 8×8). Kiedyś nawet Looney Labs sprzedawało bandanę z narysowaną szachownicą 8×8, rozmiar był taki, żeby leżąca duża piramida się mieściła. Czasami trzeba też zasłonić coś przed współgraczami – ale kartka papieru zgięta w pół powinna wystarczyć. O specyficznych wymogach można przeczytać w opisach gier.
Looney Labs wydało też dwie książeczki z opisami gier. Ich zaletą jest to, że oprócz reguł i opisu mechaniki dają też wskazówki – jaką strategię przyjąć, na co uważać w trakcie gry, itp. Pierwsza książeczka to „Playing with Pyramids” i zawiera opisy dwunastu gier. Niektóre z nich wymagają pięciu Treehouse’ów (a Volcano nawet dodatkowych piramidek lub innych pionków). Z kolei „3House” to w zasadzie mała broszurka, z zasadami 3 gier (wymagającymi max. 3 Treehouse’ów).
W co grać?
No właśnie – po przebrnięciu przez całą tę teorię dochodzimy do zasadniczego pytania. W co mogę zagrać mając X Zestawów, lub ile Zestawów potrzebuję, żeby zagrać w grę Y? Najlepszym źródłem informacji jest strona Icehousegames.org. To zbiór kilkuset skończonych gier oraz trwających projektów, z bardzo przydatną wyszukiwarką (opcja „What can I play?”). Stąd dowiemy się na przykład, że mając tylko jeden Zestaw, nie jesteśmy skazani na grę Treehouse – jest prawie 40 innych opcji.
Gry piramidkowe są niezwykle zróżnicowane – mamy wśród nich gry czysto abstrakcyjne, kosmiczne strategie z budowaniem floty i atakowaniem planet przeciwnika, bitwy żaglowców, gry aukcyjne, gry hazardowe, zręcznościowe, piramidkowe wersje klasyków jak tryk-trak albo kółko i krzyżyk – jednym słowem pełne spektrum możliwości. Niestety – paradoksalnie główną wadą piramidek jest ich „niecodzienność”. Nie jest łatwo przekonać do nich współgraczy – przeważnie jednak przegrywają one w starciu z ładnie wydanymi planszówkami. Ja jednak się nie poddaję – owoce moich zmagań (czyli opisy gier, w które udało mi się zagrać) będę zamieszczał w kolejnych wpisach.
Zdjęcia w artykule pochodzą ze strony internetowej producenta – firmy Looney Labs
Ja z gier piramidkowych gorąco polecam Zendo. Wprawdzie potrzeba do niej kilka zestawów, ale naprawdę nie jest sztampowa. Mam nadzieję, że opis Zendo pojawi się w ramach tego cyklu.
W uproszczoną wersję Zendo graliśmy właśnie na Pionku z Russem, A2ną i Czechami przy pomocy kolorowych sześcianików. Dzięki za artykuł, Russ o piramidkach opowiadał i chciałam sobie tego na BGG poszukać :)
Chętnie zagram w Zendo, jeśli miły posiadacz piramidek przyniesie je w piątek na Politechnikę.
Ja mam w swojej skromnej kolekcji dwa sety w różnych kolorach — obawiam się jednak, że to za mało do grania w Zendo. Ale Treehouse można spróbować :)
@Draco – jedyny posiadacz piramidek, jakiego znam osobiście (czyli ja) niestety w ten piątek ma wyjazd służbowy i wraca późnym wieczorem. Obiecuję sobie od dawna, że wybiorę się na PW, ale ciągle wyskakują mi a to znajomi, a to rodzice, teściowie, kino, i Bóg wie co jeszcze.
@MsbS. Mam nadzieję, że kiedyś Tobie wyskoczy w planach wyskoczyć na Politechnikę. Skoro mamy kryzys, to chyba można zrezygnować z takich drogich rozrywek jak kino i pójść pograć w tanie planszówki. ;)
I kolejny raz robię „rewizję” Twoich tekstów. Mam nadzieję że nie masz mi tego za złe :)
Tym razem przyczepię się tego:
„. Looney Labs wydali też dwie gry pudełkowe: Zendo i Icetowers. ”
A nie prawda, bo 4 :P Wydane zostało jeszcze „Black Ice” i „The Martian Chess Set” – żeby nie było, że rzucam słowa na wiatr, poprę się stroną producenta – http://wunderland.com/icehouse/BlackIce/Default.html (a tak na poważnie, to chyba po prostu za dużo o tym wszystkim ostatnio czytam…)
po za tym zauważyłem pleonazm – „jakieś znaczniki, czy countery”, chyba że pisząc 'counter’ miałeś na myśli jakiś czasoodmierzacz (w co – patrząc chociażby na rebela, wątpię.)
no i jeszcze „sztony” – proponuję po prostu „żetony”. Wystarczy porównanie na googlach. 66 tysięcy różnicy w wynikach mówi samo za siebie. Wydaje mi się że nie ma potrzeby komplikować słownictwa :]
I to chyba tyle, w kwestii wigilijnych spostrzeżeń :))
Alex – a nie masz czasem jakiejś wieczerzy wigilijnej czy pasterki, zamiast siedzenia w Internecie?
Oczywiście żartuję, dzięki za uwagi. Co do gier pudełkowych – pewnie masz rację, więc zmieniam. To samo z counterami. Ale sztonów będę bronił – bo do pokera bardziej mi to słowo pasuje.
Ok, po prostu – sam nie interesuję się pokerem, a sztonów musiałem poszukać w słowniku. A że nie widziałem (i dalej nie widzę) sensu w stosowaniu mniej popularnego odpowiednika danego słowa – wyraziłem swoje zdanie. Ale jesteś autorem, masz święte prawo upierać się przy swoim :]
A wieczerzę i owszem miałem. Co nie przeszkodziło mi w siedzeniu w internecie :)