Nie byłem akurat przy spotkaniu Don Simona z Friedemannem Friese na Essen, wiem tylko jak ono wyglądało (przynajmniej tak podpowiada mi to moja wyobraźnia po relacji słownej). Szymon biegał z aparatem i pstrykał wszystko co się nawinęło pod ręke. Tymczasem w okolicach stoiska Portalu pojawił się człowiek z zieloną czupryną. Szymon pognał ile sił w nogach na jego spotkanie, cykając przy okazji jeszcze kilka zdjęć na pamiątkę. Zaskoczony projektant próbował uniknąć namolnego dziennikarza, ale Don Simon chwycił go mocno za koszulę i zasypał pytaniami. Przeważały w nich zarzuty, pretensje i żądania sprowadzające się do kwestii: „Kiedy do cholery zrobisz coś poważnego i tak dobrego jak Wysokie Napięcie?!”. Będąc pod słownym obstrzałem i wiedząc, że na targach są tylko niezgodne z oczekiwaniami Szymona Die 3 Gebote, Fauna i Flussfieber, Friedmanem odburknął, że jest w trakcie pracy nad czymś „poważnym i dobrym jak Wysokie Napięcie”, po czym wyrwał się z uścisku i umknął w tłum.
Uff. I tak o to za pomocą trochę humorystycznego, trochę żenującego, a przede wszystkim naciąganego jak diabli wstępu, doszedłem do wymienienia nazwy gry Flussfieber. Przy której recenzji męczę się już dobre parę tygodni, przeżywając istny – jak to Trzewik zawodowo nazywa – writer’s block. Swoją drogą paskudne uczucie. Ale wracając do meritum, bo znowu moja wena twórcza będzie hulać po pastwiskach bezmyśli i pustosłowia. Nic dziwnego, że Friedemann Friese bał się wspominać Flussfieber, bo jest to kolejna gra jego produkcji, w której kwestie powagi ma w głębokim poważaniu. Istotne jednak jest coś innego. Mianowicie to, że Flussfieber dobrym tytułem jest. Jeżeli chcecie dowiedzieć się dlaczego tak uważam, to wstrzymajcie się jeszcze trochę z kliknięciem na krzyżyku w prawym górnym rogu przeglądarki.
O miejscu i czasu czasie akcji
Temat gry? No cóż Flussfieber nie jest grą, którą będziemy stosować jako oręż w pojedynku z fanami ameritrashu, że niby eurogry to nie tylko tytuły o owieczkach i nawozie. Niestety nie wcielamy się tam ani w króla, ani w generała, ani nawet w prostego trepa ze Space Marines. Po prostu jesteśmy… drwalami… hmmm…już słyszę ten rechot . No dobra drwalami, to jeszcze przecież nic straconego? Przecież możemy grasować z zakrwawioną siekierą, w masce hokeisty, i ganiać po lesie młodzież na biwaku. Albo jeszcze lepiej – bronić się samotnie w chacie przed żywymi trupami mając za wiernego kompana piłę mechaniczną. Już słyszę ten odgłos tarcia o kości – rrrrzzzzzzzzzzz. NIE! Niestety. Nic z tego… W Flussfieber ścigamy się na balach. Tak, dobrze przeczytaliście – na kawałku d-r-e-w-n-a.
Jeżeli przykry temat tematyki i tematyczności mamy z głowy, nie ma co się już go wstydzić. Bierzemy udział w jednej z popularniejszych zabaw ludzi lasu – wyścigu na balach przez rwącą rzekę. Każdy z nas otrzymuje swoją drużynę złożoną z ubranego w kraciastą koszulę rednecka… tfu… sól tej ziemi, czyli Pana Drwala oraz jego kobiecą odpowiedniczkę, również w kraciastej koszuli, czyli Panią Drwalową (albo Pannę Drwalównę, jak wolicie). W tle występuje również wiewiórka, ale nie ma ona najmniejszego wpływu na grę, choć znam i takie jednostki, dla których będzie ona głównym powodem do kupna gry.
Proste jak w mordę strzelił
Zasady gry polegają na tym, że wybieramy jedną z trzech kart na ręce, ruszamy się tyle pól co liczba na karcie i dobieramy nową kartę. O żesz, to już koniec zasad, a miejsca na podrozdział jeszcze w bród. To może w ten sposób – chciałbym zwrócić waszą uwagę na arcyciekawy pejzaż na rewersie kart, na którym gęsty las wspaniale komponuje się z zaśnieżonymi szczytami gór, a na dole płynie rwący potok, niosąc ze sobą liczne konary i liście. Patrząc na ten obrazek wręcz słychać szmer wodnego żywiołu, stukot poroża jeleni walczących o wybrankę na pobliskiej polanie czy słodki koncert ptasiej rodziny. Nie wiem jak wam, ale mi od razu na myśl przychodzi naiwne, niczym nieskrępowane dzieciństwo. Dobra, jakoś dobrnęliśmy do końca. Następny.
Piękne polskie słowo – interakcja
No jest jeden mocny punkt Flussfieber, który nawet najbardziej ortodoksyjny ameritrashowiec pewnie by docenił. Otóż nasza drużyna drwali ma dotrzeć do mety całego wyścigu jako pierwsza. Nie liczy się jeden, nie liczy się półtora, muszą być wszyscy. Ale jak już to zrobimy to nasza sprawa, wszystko jest dozwolone! Haha, czy zauważam na waszych twarzach ten błysk w oku, ten złośliwy uśmieszek? Tak więc możemy pchać swoim kawałkiem drewna bale naszych towarzyszy i tym samym podczas pojedynczej tury poruszyć się kilkoma swojakami naraz. Nic też nie stoi na przeszkodzie, aby wypychać przeciwników z głównego odcinka trasy, w stronę ślepych wodnych uliczek, otoczonych tylko kamieniami albo wrzucać na wiry wodne, gdzie przeciwny prąd przesunie tych frajerów daleko, daleko za nasze plecy. Żyć, nie umierać.
Niestety nie jest jednak tak wesoło, bo pożal się Boże rywale robią nam to samo, spychając nas w najgorsze rejony trasy. Czasami rozgrywka przypomina istny taniec, gdzie drwale kręcą się wokół jakiegoś wąskiego gardła, spychani co chwila przez towarzyszy. Wtedy przydaje się dobre zarządzanie ręką, bo wszyscy mamy takie same talie. Ten mądry kto umie oszczędzać wysokie nominały na później i inteligentne wykorzysta jokera. Wreszcie będzie umiał zręczne administrować kartami Drwala i Drwalowej (albo Drwalówny, jeżeli wolicie), bo każdy członek naszej drużyny ma własne karty. Muszę powiedzieć, że miejscami wydaje się, że Flussfieber to istna gra logiczna.
Streszczam się
Trzeba kończyć, a przecież nic prawie nie napisałem, ¾ tekstu poświęcając bzdurnym dygresjom. A przecież ważne jest, że Flussfieber ma 6 dwustronnych plansz, które możemy dowolnie składać, gdzie pełno jest różnorodnych wirów, przeszkadzających kawałków drewna, rozwidleń i kamiennych przeszkód. Nie zdążyłem nawet dwóch słów napisać, o skalowaniu, a przecież gra się rewelacyjnie skaluje, i czy to dwuosobowa partia czy pięcio, to frajda jest spora, emocje gonią emocje, a wzajemne taranowanie jest nieodłączone. I nieważne, że na pierwszy rzut oka Flussfieber kosztuje sporo, pudełko jest duże i nie namawia do spróbowania. W środku ukrywa się dość niespotykane połączenie gry logicznej z imprezową, ze sporą grywalnością i interakcją. Taki oto jest ten niepozorny Flussfieber. Po prostu fajny. Ja go kupiłem.
Polecam.
Bardzo fajny tekst. A bzdurne dygresje – rewelacyjne :-)
Te jednostki zastanawiały się cały ostatni Pionek i w końcu nie kupiły :( (dzięki czemu kot miał co jeść, za jedzenie dla jednostek musiał wystarczyć Dominion…)
Wielkie dzięki za recenzję. Gdzieś mi ostatnio ta gra chodziła po głowie, ale nie wiedziałem z czym to się je. Teraz wiem i pewnie jej nie kupię :).
Trzeba by zagrać, by ocenić mechanikę i grywalność, ale wykonanie odpycha… Blade, nudne plansze. Za duże, udziwnione pionki drwali i belki, które dominują jak się patrzy na całość.
Tak w ogóle to chciałem się spytać o coś innego. Kiedyś przy recenzjach była jakaś skala punktowa oceniająca grę pod różnymi względami. Dlaczego z tego zrezygnowaliście? Nie jestem na bieżąco i może już ktoś się o to pytał.
Bo jesteśmy w takim pół kroku, nie podoba nam się dotychczasowa, a ciągle brakuje czasu żeby wprowadzić nową, którą już ustaliliśmy. Mam nadzieję, że na dniach to się zmieni.
Hee… jeszcze odnośnie recenzji. Ze zdjęć nie widać jaka to malutka gierka jest (wymiarowo).
Jak zobaczyłem to zdjęcie na BGG to się lekko zdziwiłem:
http://boardgamegeek.com/image/387628
Według Wall Street Journal drwal to najgorszy zawód. A najlepszy to … matematyk
http://online.wsj.com/article/SB123119236117055127.html
Ci z Wall Street to niech lepiej zajmą się giełdą… Strażak tak nisko oceniony!!?? Bez sensu :-)
No wlasnie lepiej zeby do gieldy sie nie dotykali. Juz sie nia 'pozajmowali’ jakis czas…
W sumie masz rację :-)
Dementuje jakobym Friese lapal za koszule – jest wiekszy niz ja, wiec raczej by mi bylo ciezko :-). Ale potwierdzam, ze nasza rozmowa przebiegala mniej wiecej w podobny sposob. Czekamy zatem na cos ciezszego :-).
Pancho jeśli takie rzeczy piszesz tylko jak masz twórcze blokady to wybacz, ale życzę ci ich więcej. Świetnie napisany tekst!
Po przeczytaniu tylko jedno chodzi mi po głowie:
,,Ach jak przyjemnie kołysać się wśród fal gdy szumi, szumi woda a my płyniemy w dal.”
Oczywiście ,,słyszę” wersję z
,,woda w … chlupie”
ale postanowiłem nie nabijać punktów w promocji ,,Ban dla każdego”.
Mistrzowska recenzja :) To kiedy przyniesiesz grę na PW?
Pancho:
Lepiej przynieść grę o drwalach
Niż ją kisić i zachwalać.
Ten drwal na karcie jakiś taki… ten tego… metro… Do tego przypomina się piosenka o drwalach z Monty Pythona:
http://www.youtube.com/watch?v=5zey8567bcg
Gdzie się podziali brodaci naśladowcy Paula Bunyana ( http://en.wikipedia.org/wiki/Paul_Bunyan_(lumberjack) )?
Mi po przeczytaniu przypałętało się: I’m a lumberjack and I’m ok… :)
No nieźle, nie dość, że zapomniałam się zalogować przed wpisaniem komentarza, to jak pisałam nie było jeszcze tego od MsbS dokładnie o tym samym :/
Uzupełniłem o ocenę, jeszcze w starym stylu.
konev
Hee… jeszcze odnośnie recenzji. Ze zdjęć nie widać jaka to malutka gierka jest (wymiarowo).
Gra nie jest jakaś strasznie malutka… taka w sam raz, typowa :) To zdjęcie ma specyficzną perspektywę i trochę oszukuje.
Filippos
Pancho jeśli takie rzeczy piszesz tylko jak masz twórcze blokady to wybacz, ale życzę ci ich więcej. Świetnie napisany tekst!
Dzięki, ale dementuje, tekst jest napisany właśnie w momencie złamania blokady. Jak była blokada to pisałem dwa zdania, kasowałem je i szedłem robić coś innego :)
Draco
Lepiej przynieść grę o drwalach
Niż ją kisić i zachwalać.
Dobre, draco :) Jak będę w piątek, a pewnie będę to przyniosę. Zresztą ostatnio też miałem mieć, ale wyleciało z głowy.
nie bede kupowac nowych gier, dopoki nie ogramy tych ktore juz mam
nie bede kupowac nowych gier, dopoki nie ogramy tych ktore juz mam
nie bede kupowac nowych gier, dopoki nie ogramy tych ktore juz mam
nie bede kupowac nowych gier, dopoki nie ogramy tych ktore juz mam
nie bede kupowac nowych gier, dopoki nie ogramy tych ktore juz mam
…
Z tymi Anonimowymi Planszoholikami to chyba sie żarty skończyły i serio trzeba by się za terapeutą od uzależnień rozejrzeć;)
Tylko misiałby biedaczyna krążyć na trasie: Wrocław, Gliwice, Kraków, Warszawa, Poznań, Trójmiasto;)
żarty żartami, a w gruncie rzeczy sprawa nie dotyczy samych planszówek tylko ich kupowania :)
a zakupoholizm leczy się już wszędzie :)