„[…] Pan Żytowiecki nie wiedział, o czym mowa, ale był pewien, że z Francji nic pożytecznego czy przydatnego przyjść nie może. Stroje Francuzi mieli cudaczne, pachnidła śmierdzące, twarze smarowali bielidłem, brwi czernili węglem, a usta smarowali czerwienią tak, że wyglądali, jakby przed chwilą jedli krwiste mięcho i nie otarli ust. W dodatku francuskie białogłowy nosiły suknie tak skrojone, że nie tylko półkule piersi było im widać, ale nawet brodawki potrafiły wystawać znad materiału. No i obyczajów były te francuskie panny więcej niż lekkich, co powodowało iż dworki królowej Marysieńki wielu polskich panów oraz rycerzy pozarażały francuską, nomen omen, chorobą.”
Jacek Piekara „Charakternik”
Dworska Francja jest be
Pan Żytowiecki dobrze rzecze, bo i ja podobnie uważam, że moda francuska klas wyższych XVII i XVIII wieku woła o pomstę do nieba i nijak mi się nie podoba. Fircyki, bawidamki, z rapierem niczym rożnem przy pasie, to z kim kojarzą mi się ówczesne dwory paryskich pałaców czy zamków w Dolinie Loary. Dziś można byłoby powiedzieć metroseksualność zakrojona na szeroką skalę.
Oczywiście ten gust i niechęć do ówczesnych francuskich fatałaszków przyszła mi z wiekiem. W dzieciństwie imponowali mi bohaterscy Trzej Muszkieterowie, D’Artagnan, oraz cała plejada innych bohaterów francuskich oraz amerykańskich filmów kostiumowych. Z drugiej strony wcielali się w nich często tak charakterystyczni aktorzy jak Alain Delon, Jean-Paul Belmondo czy Richard Chamberlain. Przy ich boku pojawiało się grono ślicznych aktorek, przy których człowiek dziękował raz po raz francuskiej modzie damskiej za głębokie dekolty. Na ówczesnych dworach tak pięknie nie było, bo kilka warstw pudru zakrywało liczne ślady po ospie i chorobach wenerycznych, a perfumy starały się ukryć braki w higienie i czystości.
Ale zostawmy te moje złorzeczenie, bo ktoś uzna mnie zaraz za jakiegoś frankofoba. Moje narzekania wynikają z tego, że twórcy gry Royal Palace kazali odwiedzić mi ten rejon daleki od moich zainteresowań, czyli osiemnastowieczny dwór francuski. Najgorsze, że gra jest na tyle wciągająca, że muszę przełknąć moją awersje i w geście poddania pomyśleć o jej zakupie.
Vademecum wazeliniarza
Jakby tego było mało autorzy wymyślili, że gracze wcielą się w szlachciców, którzy wybierają się na królewski dwór, w celu pozyskania wpływowych i zamożnych stronników. Bierzemy ze sobą całą zgraję przydupasów (czytaj sług) i będziemy krążyć między królem, Madame de Pompadour, kardynałem, parkiem i innymi pokojami. Wszystko po to, aby nagabywaniem, prośbą, błaganiem, podlizywaniem się i co tam jeszcze ma do dyspozycji przeciętny wazeliniarz, zdobywać „przyjaciół”. Tym samym możecie zapomnieć o akcjach w rodzaju: obraza, spoliczkowanie, nadepnięcie na nogę, nie mówiąc o pojedynku na śmierć i życie. Tego autorzy nam nie udostępnili. Niestety.
Początkowo kilku służących mamy już rozmieszczonych po komnatach, a jeszcze więcej czeka z desantem na pałac na odpowiednią chwilę. Do tego w garści trzymamy sakiewkę z brzęczącymi monetami, ponieważ choć przebywający na dworze arystokraci są łasi na nasze pochlebstwa, to najbardziej cementuje ich przyjaźń namacalne złoto.
Poprzez sale, poprzez gabinety
Poszczególne tury rozgrywki wyglądają mniej więcej w następujący sposób. Zanim rozpoczniemy slalom po pokojach pałacu sprawdzamy jak sobie radzą służący, którzy znajdują się przy głównej bramie. Warto mieć na nich baczenie, bo czym więcej ich pilnuje wejścia tym więcej nowych służących może prześlizgnąć się do pałacu. Następnie sprawdzamy jak ma się nasza ekipa już wewnątrz budynku, okupująca schody. I o tych trzeba dbać, bo regulują oni cały nasz ruch po pałacu, czym jest ich więcej tym więcej i dalej służących można przemieścić.
Po sprawach organizacyjnych trzeba zadbać o istotę naszej wizyty. W mennicy możemy zdobyć złoto, w sali królewskiej zaopatrzyć się w królewskie pieczęcie, u Madame de Pompadour w pieczęcie damy, a w gabinecie dokonać próby pozyskania któregoś z arystokratów. Każdy z nich wymaga a to złota, a to któryś pieczęci, a to wszystkiego po trochu. Krótko mówiąc rozgrywka polega na tym, że wybieramy sobie jakiegoś arystokratę i tak rozmieszczamy naszych służących po pokojach, aby spełnić jego wymagania. Czasami nie wystarczy jedna tura na zebranie wszystkich niezbędnych rzeczy, innym razem pozyskamy nawet kilku arystokratów naraz.
Jak radzić sobie z przydupasami konkurentów
Jak przystało na ortodoksyjną eurogrę w Royal Palace pojawia się również element walki o przewagi. Mianowicie w każdej komnacie, przy każdej jej funkcji, możemy dostać trochę więcej korzyści o ile posiadamy najwięcej służących. Wiadomo w kupie siła. I tak na przykład pracownicy mennicy, szarpani przez naszych służących, opuszczą niechcący jedną dodatkową monetę, a Madame de Pompadour zaintrygowana wielkością naszej obstawy, odda nam się jeszcze jedną swoją pieczęć.
Nie raz, nie dwa, zdarzy nam się jednak sytuacja, że nasz podstępny konkurent (czytaj inny gracz) będzie posiadał w pokoju taką samą liczbę sług jak my .Wtedy wszystko w rękach salomonowych decyzji kardynała, którym oczywiście możemy tym lepiej pomóc im więcej swoich stronników posiadamy w kardynalskim gabinecie. Bowiem i święty mąż musi czasami ustąpić przed siłą argumentów.
Francuska przygoda
Choć miejsce akcji jest nudne jak flaki z olejem to Royal Palace angażuje nas od początku do końca. Rozgrywka mija na rozrzucaniu swoich przydupasów po pałacu, zbieraniu kart i ich używaniu, wygrywaniu przewag i pozyskiwaniu arystokratów. Zgodnie z popularnym trendem na koniec podliczamy swoje wyniki punktowe, gdzie nie tylko ważni są sami zarekrutowani dworzanie, ale też różne układy na planszy czy bonusowe karty z punktami zwycięstwa. Wszystko po to, aby uzyskać jak najwięcej różnych dróg do zwycięstwa.
Osobiście Royal Palace sprawił mi sporą przyjemność i wzbudził refleksję. Refleksję, że gra jest przedstawicielem coraz rzadszego dzisiaj reprezentanta klasycznych eurogier, które kiedyś święciły triumfy. Solidnych, przemyślanych, dobrze zbalansowanych pozycji, gdzie mechanika była najjaśniejszym punktem gry. Bez nadmiernego przekombinowania, bez dziwacznych pomysłów, bez zbytniej losowości i chaotyczności rozgrywki. A jednocześnie nie będąca bezczelną kopią jakiegoś znanego hitu i wykonana tylko po to, aby podłączyć się pod jego sukces. Royal Palace, obok takich produkcji jak Diamond’s Club czy Nefertiti, jest niczym innym jak współczesnym reprezentantem starej dobrej szkoły eurogier. Jeżeli tęsknicie za nią to radzę grę kupić, jeżeli nigdy nie darzyliście jej estymą, to nie przekona was do rozgrywki nawet śliczna oprawa graficzna samego Michaela Menzela.
Raquel Welch jako Constance de Bonancieux z najfajniejszych ekranizacji Muszkieterów – och, moje słabe serce.
Świetny tekst. Początek powala na kolana. Całość soczysta i krwista. Brawo.
Wygląda na takie pałacowe ,,territory control”.
Dla mnie za bardzo abstrakcyjne.
Wygląda jakby do pałacu wchodziło się jakimiś ukrytymi drzwiami, a zdobywanie wpływów polegało na zapchaniu pokoi swoją familią.
Król budzi się w środku nocy i widzi jak koło łoża z baldachimem rozkłada śpiwory ekipa kilkunastu sług.
-E, ziomy! A wy co tu robicie?”
-My? A, no my…nowi lokatorzy.
Wiem że to offtopic, jeśli nie blogowy spam,
ale piosenka fajna a Kaczmarski wart jest tego by go czasem przytoczyć. Link byście pewnie zignorowali.
Ostatnia linijka każdej zwrotki była śpiewana dwa razy a potem jeszcze raz po refrenie. Piszę dla tych którzy zastanawiają się jaka jest mechanika tej piosenki;)
Dobre rady Pana Ojca
Słuchaj młody ojca grzecznie
A żyć będziesz pożytecznie.
Stamtąd czekaj szczęśliwości,
Gdzie twych przodków leżą kości.
Nie wyjeżdżaj w obce kraje,
Bo tam szpetne obyczaje.
Nalej ojcu, gardło spłucz
Ucz się na Polaka, ucz.
One Niemce i Francuzy
Mają pludry i rajtuzy.
Niechrześcijańską miłość głoszą
I na wierzchu jajca noszą.
Pyski w pudrach i w pomadkach,
Wszy w perukach, franca w zadkach.
Nalej ojcu, gardło spłucz
Ucz się na Polaka, ucz.
Cudzoziemskich ksiąg nie czytaj,
Czego nie wiesz – księdza pytaj.
Ucz się siodła, szabli, dzbana,
A poznają w tobie pana.
Z targowiska nie bierz złota –
To żydowska jest robota.
Nalej ojcu, gardło spłucz
Ucz się na Polaka, ucz.
Twoja sprawa – strzec ojczyzny,
Czyli własnej ojcowizny.
Nie wiesz, gdzie się czai zdrada –
Uczyń zajazd na sąsiada.
Jak już musisz być w stolicy
Patrz, co robią politycy.
Na elekcjach dawaj kreskę
Nie za słowa, a za kieskę.
Nalej ojcu, gardło spłucz
Ucz się na Polaka, ucz.
Bierz od wszystkich z animuszem,
Dawaj na mszę za swą duszę.
Bóg cnotliwe czyta chęci
I zachowa je w pamięci.
Żeń się młodo, dzieci rób
By miał kto o twój dbać grób.
Tu przez wieki twoje dziady
Dały nauk tych przykłady.
Tu przez wieki twoje wnuki
Nie przepomną tej nauki.
Nalej ojcu, gardło spłucz
Ucz się na Polaka, ucz.
Taką stoi Polska racją
Na pohybel innym nacjom!
Jacek Kaczmarski
6.1.1993
> Kaczmarski wart jest tego by go czasem przytoczyć. Link byście pewnie zignorowali.
dominusmaris > hamuj sie, bo to juz troche żal.pl.
Nie rozumiem.
Recenzje gier i tak nie są szerzej komentowane, więc ,,wydłużenie”
strony nie jest w tym wypadku takie szkodliwe.
Nie dałem linka bo chciałem dać tekst, i co w tym złego?
@dominusmaris – co złego? Śmietnik.
Warto wspomnieć przy okazji Royal Palace o kilku sprawach. Autorem gry jest mieszkajacy w Belgii Xavier Georges i jest to jego pierwsza gra. Zapytacie – jak to się stało, że gra nikomu wcześniej nie znanego projektanta została wydana? Otóż gra wygrała w 2007 roku coroczny międzynarodowy konkurs na projekt gry organizowany przez francuską bibliotekę gier. Gra nosiła tytuł Vauban (na cześć francuskiego architekta fortyfikacji) i była o zdobywaniu wpływów w twierdzy. Stąd taki wygląd planszy, z której zbieramy arystokratów. Dobrze, że wydawnictwo zmieniło tematykę na bardziej pociągający potencjalnych nabywców gry, choć dziwny wygląd planszy nieco razi.
Warto też napisać, że gra dysponuje niesamowitym potencjałem niepowtarzalności rozgrywek. Pałac buduje się przed rozgrywką z 9 pól, więc każda rozgrywka, którą rozegramy będzie miała inny rozkład. Do tego kilka rożnych dróg do zwycięstwa, więc w sumie Royal Palace może dostarczyć wiele godzin dobrej, lekko mózgożernej zabawy.
A przypadkiem nie zgliszcza?;)
I rozumiem że ten cały arsenał informacji miałeś zamiar napisać jeszcze zanim tak straszliwie spaliłem ten wątek?;)
Z resztą nie było to potrzebne.
Z koniem się nie kopie, więc się zamykam.
Czekam teraz na szersze zaangażowanie
ze strony Don Simona i Nataniela, którym widać ,,skąpo było pola do bitwy” i szczerze wierzę, że wyjdziecie ,,z cienia drzew” i w pełni wykorzystacie moje dla Was, poświęcenie.
To był żart odnoszący się do poselstwa krzyżaków pod Grunwaldem, żeby mi tu nie imputowano, że znów kogoś obraziłem.
ajaj, szkoda ze zmienili tematyke –
budowa twierdzy miala sens (ahaa, to dlatego brzegi sa bardziej punktowane i 'wystajace’ pola (bastiony)) – teraz wyszla jakas bzudra: niby dlaczego arystokraci z brzegu planszy sa cenniejsi niz ze srodka nie mowiac juz o tych 'wystajacych’?
wydawca kompletnie zepsul otoczke tematyczna gry
ale mechanika zostala i jest bardzo przyjemna :-)
No faktycznie teraz zasada punktowania za brzegowe pola nabiera sensu ale ja uważam że zmiana tematyki to był dobry krok. Czy nie sądzisz jax że pięćdziesiąta dziewiąta gra o budowaniu zamku nie byłaby zbyt wtórna?;)
A sama gra jest faktycznie bardzo ciekawa. Świeża twarz klasyki – tak jak pisze Pancho. Georges pokazał że z worker placementu da się jeszcze wycisnąć coś nowatorskiego. Pomysł zróżnicowania pól na te jednorazowe z których workerów ściągamy po każdej akcji i wielorazowe, oraz dodanie mechanizmu ruchu zależnego również od ilości workerów jest ciekawe i bardzo ładnie działa w praktyce.
Warto tylko zauważyć że przy dużym błędzie gra się może dla kogoś zawiesić – jeśli gracz popełni tak straszny błąd i zdejmie wszystkich przydupasów ze schodów, a nie ma żadnych kart specjalnych umożliwiających ruch odpada z gry;)
Gratulacje za świetny tekst :)
@ Doinusmaris:
Się nie przejmuj narzekaniem, Kaczmarski godzien miejsca, szczególnie że klimatycznie odwołujesz się do wstępu. A jak ktoś się z Jackiem nad Jackami nie zgadza tedy niech Veto! krzyknie i po szablę sięga, bo obrażać mistrza się nie godzi! :D