Zdarza mi się zainteresować jakąś grą na podstawie szczegółu… może to być fragment mechaniki, ale dużo częściej powodem jest interesujący wygląd. Opisywany niedawno przeze mnie Inside zaintrygował mnie na tyle, że musiałem go poznać. Z bohaterem dzisiejszej recenzji sprawa wyglądała wręcz przeciwnie.
Tortuga potrafi zachwycić wyglądem, gracze mają do dyspozycji małe, świetnie wykonane, drewniane żółwie, które przemieszczają na planszy wykonanej z materiału. Plansza przypomina mapę, na której naniesiono siatkę heksów, a cała gra jest zamknięta w nietypowym pudełku w kształcie rulonu. Intrygujący wygląd? Być może, mnie jednak nie zainteresował. Gra przypominała mi po prostu warcaby rozgrywane na nietypowej planszy. Warcaby lubię, ale nie na tyle by szukać ich nowych wariantów. Przy bliższym przyjrzeniu się tytułowi okazało się, że „piony” w Tortudze są tego samego kształtu i koloru, ale nawet to nie wzmocniło mojej czujności. Wygląd, piony… to było ciągle za mało by wziąć grę na celownik… sytuacja zmieniła się jednak, po zapoznaniu się z instrukcją… Ponieważ opisuję w Świecie Gier Planszowych gry wydawnictwa Gigamic, z obowiązku przeczytałem zasady Tortugi i dopiero one mnie zaintrygowały.
Autorem gry jest Vincent Everaert znany z bardzo dobrej gry logicznej – Exxit. Tortuga wywodzi się z Die Papalapagos-Spring-Käfer, starszej gry Everaerta, w której głównymi bohaterami były biedronki. Jak już wspomniałem, w Tortudze gracze używają takich samych pionków – żółwi, które w trakcie gry mogą przejmować, a to do kogo który należy, decyduje kierunek, w którym są zwrócone ich mordki.
Kilka zdań o zasadach
Rozgrywka toczy się na sześciokątnej planszy, a jej celem jest przeprowadzenie jednego z żółwi do obozu przeciwnika. Kierunek w którym żółw jest obrócony informuje o tym kto może nim kierować. Gracz może wykonywać ruch tylko do przodu (również po skosie do przodu), może przemieścić się na sąsiadujące pole lub przeskoczyć przez żółwia znajdującego się przed nim. Może podobnie jak w warcabach wykonać kilka skoków… i tu porównanie z warcabami się kończy. Jeśli gracz przeskoczy żółwia swojego – nic się nie dzieje, jeśli przeciwnika – obraca go na „plecy” – żółw staje się neutralny. Jeśli zostanie przeskoczony żółw leżący do góry nogami – gracz obraca go z powrotem i może ustalić kierunek marszu żółwia – a co za tym idzie – określa do kogo gad należy. Przez swoje i neutralne żółwie gracz może skoczyć, przez gady przeciwnika – musi.
To prawie wszystkie zasady, jest jeszcze jedna związana ze skokiem, początkowo wydawało by się mało istotna… przy skoku wielokrotnym gracz nie może w tej samej kolejce skakać przez żółwie swoje i przeciwnika – przez neutralne i inne – może.
Warcaby czy nie warcaby?
Jak wspomniałem wcześniej, warcaby bardzo lubię… być może powodowane jest to faktem, że sporo grałem w nie w dzieciństwie – to jedna z pierwszych gier jakie pamiętam. Tortuga przypominała mi początkowo tą starą i według mnie niedocenianą grę, ale tylko do momentu przeczytania instrukcji. Skoki – bicia – które nie powodują zdejmowania żółwi z planszy, to bardzo istotny element rozgrywki, dużo ważniejszy niż przemieszczanie po wszystkich polach i sam kształt planszy. Przy pierwszych rozgrywkach zdarzało mi się planować kilka ruchów do przodu, właśnie ze zdejmowaniem żółwi z planszy :-). Oczywiście najistotniejszy w grze jest motyw z obrotem żółwi przeciwnika i neutralnych. Świadome panowanie nad tym mechanizmem prowadzi od wygranej. Co ciekawe, mimo że żółwi nie ubywa, nie czuć przepełnienia planszy, ciągle widać kilka możliwości, a nawet dzięki lokalnym przepełnieniom, pojawiają się ciekawe strategie, szczególnie w końcowych fragmentach gry.
Gra toczy się szybko, dynamicznie, przeliczanie kilku ruchów do przodu nie wiąże się z wydłużaniem rozgrywki… aczkolwiek Tortuga to nie leciutka gra, daje sporo możliwości, bliżej jej do tytułów mózgożernych.
Z drugiej strony zasady są na tyle proste, że gra świetnie nadaje się do zabawy z dzieckiem. Niestety (albo na szczęście) Tortugę można poznawać, można wymyślać w niej mini strategie, przez co zaawansowany gracz ma przewagę nad rozpoczynającym.
Na koniec muszę przyczepić się trochę do wykonania. Pionki – żółwie – występujące w grze to klasa sama w sobie, świetnie wyglądają, dobrze się nimi gra, gdy leżą na plecach wyglądają bardzo pociesznie. Jeśli mam jakieś zastrzeżenia to do planszy. Wykonanie z materiału – to na pewno interesujący pomysł, przed rozgrywką należy planszę – którą przechowuje się zwiniętą – rozprostować, ale to nie jest jakaś wada… to co mnie irytuje to wielkość heksów – pól – po których poruszają się żółwie. Gdy obok siebie znajdzie się kilka, widać że powierzchnia pól jest za mała, piony wchodzą często na siebie. Nie rozumiem tej wady, powiększenie planszy o 2-3 cm rozwiązało by ten problem, zabawa była by wygodniejsza, przyjemniejsza. Ciekawym rozwiązanie jest pudełko w kształcie walca, ładnie wygląda na półce i na pewno intryguje. Tu warto wspomnieć o dwóch wersjach pudełka: kartonowym i drewnianym.
Czy polecam? Miłośnikom gier logicznych jak najbardziej, gra wbrew pozorom nie jest prosta, warto ją poznać, zyskuje po kilku partiach. Dla osób nie przepadających za tego typu rozrywką – niekoniecznie, jest wiele gier logicznych które bardziej bym takim graczom polecał.
Wady
- mimo tematyki – spora abstrakcyjność
- zbyt mała plansza
Zalety
- interesujące wykonanie
- ciekawy mechanizm obrotu żółwia
Tortuga po raz wtóry
Podobnie jak w przypadku Inside zainteresowanym chciałbym przekazać kilka moich spostrzeżeń związanych ze strategią w Tortudze.
Inicjatywa. Jak łatwo się domyślić, jest bardzo istotna w grze, w końcu wygrywa ten kto pierwszy doprowadzi swojego żółwia do celu. Przejęcie inicjatywy związane jest z wymuszonym skokiem przez żółwia przeciwnika. Często zdarzają się sytuacje, kiedy gracz wydaje się być na straconej pozycji, przeciwnikowi wystarczy jeden, dwa ruchy na ukończenie gry, dzięki przejęciu inicjatywy sytuacja może się zmienić. Odpowiednie podkładanie swoich żółwi wymusza na przeciwniku odkrywanie się, a co za tym idzie, otwieranie drogi do celu.
Pułapki. Podkładanie żółwi to budowa pułapki… dobra pułapka to możliwość wykonania serii skoków, które doprowadzą naszego żółwia do zwycięstwa. Wbrew pozorom nie jest to aż tak trudne, aczkolwiek wiąże się to z przeliczaniem kilku ruchów do przodu, oraz z wyrobieniem w sobie spostrzegawczości.
Blokowanie. Grać można ofensywnie i defensywnie. Pierwsze polega na przejmowaniu inicjatywy, budowaniu pułapek, drugie – na nie odsłanianiu się, blokowaniu przeciwnika, tak by nie miał on dużych możliwości ruchów. Przy blokowaniu trzeba jednak uważać, by nie dać się wpędzić w pułapkę.
Obrót. Banał o którym należy pamiętać to to, że żółwie przeciwnika po przeskoczeniu obraca się na plecy, a obrócone można ustawić zgodnie z naszym celem. Pierwsze pytanie jakie dostaję od osób którym przedstawiam grę to: czy ma sens ustawić żółwia tak by należał do przeciwnika? Według mnie tak, w co najmniej dwóch przypadkach. Pierwszy – gdy dzięki temu blokujemy graczowi możliwości ruchu – np. nie może wykonać podwójnego skoku, co byłoby możliwe gdybyśmy ustawili żółwia jako swojego, drugi powód to możliwość przejęcia inicjatywy – żółw ustawiony jako przeciwnika musi wykonać bicie – co dla nas może być na rękę. Poniższe zdjęcia przedstawiają taką sytuację.
Gracz górny przemieszczając żółwia oznaczonego na żółto o jedno pole w dół, wygrywa partię. Niestety ruch ma gracz dolny, przeskakuje on zielonym żółwiem neutralnego i ustawia go jako żółwia przeciwnika (rys. B czerwony żółw). Gracz górny musi przeskoczyć żółwia gracza dolnego (rys. C) dzięki temu gracz dolny ma ruch i doprowadza swojego żółwia do celu (rys. D).
Taktyka 2 żółwi – to mini strategia którą udało mi się opracować przy okazji serii partii z moim partnerem z go – Januszem Chłodkiem (któremu dziękuję za wiele ciekawych partii). Okazało się, że czasami wystarczą dwa żółwie, które odpowiednio prowadzone mogą doprowadzić do zwycięstwa. Chodzi o to by jednym żółwiem podkładać się przeciwnikowi, a następnie za pomocą drugiego odzyskiwać pierwszego, przemieszczając się do przodu. Poniższe zdjęcia przedstawiają taką sytuację.
Rysunki A-F przedstawiają sekwencję ruchów w których gracz dolny zachowuje inicjatywę i doprowadza do sytuacji, w której za pomocą jednego ruchu może zwyciężyć.
To tyle. Mam nadzieję że ten mini poradnik może być dla kogoś użyteczny, że pozwoli szybciej zapoznać się z żółwikami – które jak każde porządne żółwie wolno zmierzają do celu, a nie pędzą ;-)
Ps. Dziękujemy dystrybutorowi Tortugi – firmie G3 – za udostępnienie gry do recenzji.
dzięki za ten artykuł i jemu podobne. Chyba się będę musiał zmierzyć poważniej z grami logicznymi, z których dotychczas grywam tylko w Hive’a i Blokusa.
Tortuga zdecydowanie ma potencjał, i w sumie nie jest tak całkiem pozbawiona klimatu.
Po zobaczeniu zdjęcia zawartości pomyślałem, że to klej do kangurów.
folko,
tak trzymać z tymi mini-poradnikami na temat startegii
wprawdzie te porady teraz nic mi nie mówią, ale wyobrażam sobie, że gdybym grę znał, to chetnie bym je poczytał by coś się nauczyć/skonfrontować ze swoimi odświadczeniami
a tak w ogóle – to poardy mogłyby być jeszcze bardziej rozbudowane ;-)
Tortuga, wyspa, żółwie…
Przecież to są ,,Piraci z Karaibów”!
Żółwie uratowały Jacka Sparrowa po tym jak kamraci porzucili go na bezludnej wyspie
(taka była wersja oficjalna;).
Pewnie pierwszym miejscem do którego się udał była właśnie Tortuga jako stała melina załogi ,,Czarnej Perły”.
Nic się przede mną nie ukryje.
@DM: też to zauważyłem:)
Tekst bardzo fajny, a porady to bardzo dobry pomysl.
Acha bylbym zapomnial – gry logiczne sa nudne! :-)
Może już z tego zrezygnowaliście, ale dlaczego nie ma kafelków z ocenami i ocen innych recenzentów jak np. w „Modern Art” u Mst.?
Podejrzewam, ze innych opinii nie ma tylko dlatego, ze Folko jako jedyny z nas w to gral…
Kafelków nie ma bo Folko zapomniał dodać. Uzupełni pewnie wieczorem. Ocen nie ma, bo tylko Folko to testował. Ja zagrałem jedną partię z nim, ze złymi zasadami (zabrakło tej pozornie mało istotnej, o której Adam wspomina na końcu sekcji dotyczącej reguł). Niewiele mogę powiedzieć o grze. Podobała mi się, ale raczej dla koneserów. Nie ujęła mnie niczym (poza wykonaniem) co spowodowałoby że akurat jej będę szukał na półkach z grami logicznymi.
Nice review, thanks.
(Even if the translation I read is not perfect!)
Your tips about the possible strategies are better than what I could have written by myself.
I wanted to add a link for any reader :
I have written an expansion of rules for advanced players. This one can be downloaded for free here : (http://vincent.everaert.perso.sfr.fr)
Only in french …
Have fun ;-)
Świat zwariował :D… GamesFanatic jest taki „słynny”… :D
Hello Vincent.
I’m happy that you like my review.
I don’t speak French, but I will try find a person who will translate it to Polish.
W dużym skrócie: wariant Vincenta – „dzień wylęgu” polega na tym, że gracze wprowadzają do gry żółwie, które wykluwają się na plaży każdego z graczy.
– Rozpoczynający gracz może „wykluć” dowolną liczbę żółwi na swojej plaży, z tym że nie można umieszczać nowego żółwia na skrajnym polu plaży oznaczonego obrazkiem dużego żółwia (chyba, że gracze umówią się na to – to wariant bardzo defensywny).
– Różnica w ilości żółwi w rezerwie każdego z graczy (a więc nie umieszczonych na planszy) nie może być większa od dwóch. Jeśli więc gracz pierwszy wystawił 3 żółwie, to gracz drugi może wystawić 1,2,3,4 lub 5.
– Gracz nie może wykluwać nowych żółwi, jeśli w swoim ruchu zmuszony jest wykonać obowiązkowy skok.
@BloodyBaron: rozumiem, że „plaża gracza” = skrajne pola planszy po stronie danego gracza. Napisałeś, że rozpoczynający może wykluć dowolną liczbę żółwi – czy to znaczy, że ograniczenie liczby żółwi w rezerwie w tym przypadku nie obowiązuje i drugi gracz musi natychmiast wykluć tyle, żeby warunek rezerwy był spełniony? Czy wykluwanie oznacza rezygnację z normalnego ruchu (domyślam się, że tak)?
@Ja_n: plaża gracza = pola oznaczone ikonkami małych żółwików.
Z tekstu reguł wynika, że gracz rozpoczynający wystawia do 8 żółwi – reguła maksymalnej różnicy do dwóch pionów w rezerwach obu graczy włącza się po pierwszym ruchu.
Z w tekście nie ma jednoznacznego zapisu, że „wykluwanie” zastępuje ruch pionami, ale na podstawie warunku, że nie można wykluwać nowych żółwików, jeśli ma się do wyknania obowiązkowy (wymuszony przez przeciwnika) ruch, należy wnioskować, że tak właśnie jest.
Dorzuciłbym tu taki wniosek, że gracz, który „wykluł” o dwa żółwie więcej ze swej rezerwy ma mniejsze pole manewru, bo nie może dołożyć kolejnych, dopóki nie uczyni tego przeciwnik. Pamiętać należy, że liczone są żółwie z rezerwy, a nie te na planszy, które zgodnie z regułami zmieniają w trakcie gry strony rywalizacji.
Ciekawe… muszę wypróbować ten wariant, na ile „wykluwanie” wpływa na strategię rozgrywki…