Pierwsze miejsce w rankingu GeekBuzz, piąte miejsce w klasyfikacji FairPlay, jeden z najgorętszych tytułów przedessenowych – mowa oczywiście o najnowszej produkcji czeskiego wydawnictwa CGE, czyli Dungeon Lords. Za tytułem stąpa mir kultowej gry komputerowej Petera Molyneuxa, czyli Dungeona Keepera, oraz marka świetnego projektanta gier, czyli Vlady Chvatila. Duże oczekiwania, bardzo nośny temat, sporawa cena. Spróbuję rzucić trochę światła komu może się spodobać gra, a kto powinien przystąpić do manewru wymijania.
Być jak Diablo
W grze nie wcielamy się (wiem, że prawie każdy to wie, ale przypomnę) w łowców przygód, którzy wyruszają tłuc potwory i zdobywać złoto. Paradoksalnie i niestereotypowo znajdujemy się po drugiej strony barykady, czyli przyjmujemy stanowisko władcy podziemi, którego zadaniem jest zarządzaniem swoim mrocznym ogródkiem. Każdy z graczy otrzymuje na początku gry swoją planszę, własny zestaw kart akcji, trochę żarcia, pieniędzy i niewielkie grono pomocników, w postaci impów (czy jak kto woli chochlików). Celem jest zostanie najlepszym zarządcą gruntów leżących 1000 stóp pod ziemią. Mamy na to dwa lata. Pierwszy rok, aby się rozbudować i przetrwać na koniec odwiedziny awanturników. Drugi rok, aby się jeszcze bardziej rozbudować i wytrzymać jeszcze agresywniejszą wyprawę człekokształtych.
Budujemy nowy loch, jeszcze jeden nowy loch
Trzon mechaniki, dzięki której będziemy budować nasze podziemne królestwo, zasługuje na szczerzą pochwałę, choć nie jest też pozbawiony słabych stron. Na początku wszyscy równocześnie programują swoje trzy najbliższe ruchy, wybierając karty akcji z dostępnej puli. Następnie karty odkrywamy i odznaczamy na głównej planszy kto ma zamiar co robić i w jakiej kolejności. Możemy zdobywać żywność, wysyłać impy do rozbudowywania podziemi albo wykopywania złota, możemy chochliki rozmnażać, gdy nam ich brakuje, możemy budować specjalne komnaty, zakładać pułapki, rekrutować potwory i podglądać jakie to czary przygotowują na nas czarownicy.
Wszystko fajne, przydatne, klimatycznie, wciągające. Problem jest tylko, że ciężko nad tym wszystkim zapanować. Ok, wydaje nam się w pierwszej chwili, że planowanie akcji to wymagający, mózgożerny element rozgrywki, bowiem podejmujemy decyzje, jakie karty akcji zagrać, w jakiej kolejności, staramy się przewidzieć ruchy przeciwnika obserwując czego nie może zrobić, a co chciałby uzyskać w pierwszej kolejności. W praniu nie jest jednak już tak wyśmienicie. Oczywiście większość akcji powinno nam się zrealizować, ale ich kolejność jest najczęściej chaotyczna. A dodam, że porządek na konkretnych czynnościach ma duże znaczenie ze względu na większą lub mniejszą atrakcyjność jaką ze sobą niesie.
Ostatnim krokiem mrocznego biznesmena jest wysłanie bezrobotnych impów do specjalnych komnat, aby zarobić dodatkowe, indywidualne bonusy. Po tym wracamy do programowania akcji i ich wykonywania tak jak pisałem powyżej.
Przybywa waleczna swołocz
Oczywiście to nie wszystko co się w grze dzieje. Cały czas widzimy, że jakaś hałastra kręci nam się koło wejścia do lochów. Widzimy czym się parają: złodziejstwem, morderstwem, modlitwą czy sztuczkami magicznymi. Na koniec sezonu włóczędzy zaczynają wybierać gdzie mają się udać. Algorytm mają prosty – im są mocniejsi, tym bardziej kusi ich odwiedzenie mroczniejszego z władców podziemi.
Przy okazji jesteśmy właśnie przy jednym z najważniejszych wskaźników w grze. Umiejętne balansowanie między byciem spokojnym, podziemnym ekonomem, a mrocznym władcą, to klucz do sukcesu. Jeżeli bowiem będziemy olewać ten temat, to co chwila będą wybierać się do nas najtrudniejsi przeciwnicy, których ciężko pokonać nawet pułapkami i potworami. A co za tym idzie będą rujnować nasze podziemne królestwo. Nie mówiąc o tym, że jeżeli przekroczymy pewien poziom Zła to odwiedzi nas paladyn, który potrafi już bardzo, ale to bardzo poważnie dopiec.
Wracając do – jak to ich zwie wroga propaganda – bohaterów. Na koniec roku namolne chłopaki dostają się do naszych podziemi i rozpoczynają ich zwiedzanie, co można porównać tylko do przebywania słonia w sklepie z porcelaną. Jedyna nadzieja w pułapkach, potworach i ograniczonej wytrzymałości naszych gości. Walka z przeciwnikami przypomina trochę taką minigrę logiczną. Logiczną o ile nie ma w drużynie czarownika. Jeżeli jest, to pojawia się drugi poważny generator chaosu – zaklęcia. Mianowicie czary bywają bardzo różnorodne i bardzo bolesne. Potrafią nam wyeliminować najlepszego potwora, rozbić zupełnie szyki i popsuć najlepsze plany. Niby mogliśmy przeglądać czary w czasie rundy planowania, ale mogą być aż cztery rzucone zaklęcia, a aż do tylu nie zdążymy się odpowiednio przygotować.
Po dwóch starciach z łatajstwem gra się kończy i następuje dobrze rozwiązany mechanizm punktacji. Dzięki niemu można nadrobić choć w części to, co straciło się przy niekorzystnych czarach czy strategii opartej na byciu najmroczniejszych władcą ze wszystkich. Nagradzane bowiem są na przykład największe podziemia (nieważne, że po części zniszczone przez hultajstwo z miasta), doceniana jest największa liczba komnat, najliczniejsza horda potworów czy fakt, że byliśmy najbardziej mrocznym z panów podziemnego świata.
Dla kogo jest Dungeon Lords?
Wśród polskich graczy w Essen Dungeon Lords wzbudzał biegunowo różne opinie. Część osób stwierdziło, że to bardzo nieudana produkcja, która chciała być poważnym, mózgożernym tytułem, ale element chaosu i losowości zupełnie to zaprzepaścił. Dla części osób wydała się zupełnie przeciętna, z powodu obaw co do regrywalności i występowania powtarzalnych schematów w grze. Wreszcie dla nielicznych – w tej grupie jestem ja – okazała się bardzo fajną produkcją, z intrygującymi mechanizmami i wesołą rozgrywką, w której nie chodzi o to, aby wygrać, ale żeby się dobrze, bezstresowo, bawić. Podobnie jak było to przy grze Galaxy Trucker.
Dlatego jeszcze raz zwracam na to uwagę. Dungeon Lords to nie jest gra mózgożerna, nawet jeżeli zasady i mechanika tak sugerują. Jeżeli szukacie gry mózgożernej, wymagającej, w której więcej zależy od waszych decyzji, optymalizacji, to czeski pakiet z Essen coś takiego oferuje w tym roku. Jest to zdecydowanie Shipyard Vladimíra Suchego. Dungeon Lords to 90 lub 120 minutowy Galaxy Trucker. Gdzie budowanie w czasie rzeczywistym statku kosmicznego zostało zastąpione sekwencyjnym budowaniem podziemi. Gdzie międzygalaktyczne eksploracje wymieniono na walkę z awanturnikami. Oczywiście wielu osobom Galaxy Trucker podobał się, bo trwał 30 minut, Dungeon Lords z wielokrotnie dłuższą rozgrywką może być nie do zaakceptowania. Mi to osobiście nie przeszkadza, bo równie dobrze odnajduje się i w półtoragodzinnej przygodzie. Ważne, że jest klimat i wciągające rozwiązania mechaniczne. Nawet jeżeli generują przy okazji trochę chaosu i nie zawsze musi wygrać ten, kto podjął najlepsze decyzje.
Wiem, że nie to pewnie chcieliście przeczytać. Oczekiwania przed premierą były tak duże, że każdy najbardziej chciałby potwierdzenia, że gra jest genialna i koniec, i kropka. A tu wprowadzam jakieś dylematy, zmuszam do przemyślanego zakupu. Niestety taki po prostu jest Dungeon Lords i nic nie da się z tym zrobić. Najbezpieczniej jest powiedzieć – zagraj u kolegi.
Rzut okiem Dungeon Lords został napisany po jednej rozgrywce. W przyszłości na GamesFanatic.pl pojawi się też szczegółowa recenzja.
Na początku chyba błąd jest w zdaniu „Za tytułem stąpa mir kultowej gry komputerowej „
..albo i nie. Słownik pomógł zrozumieć o co chodzi ;)
rzeczywiscie trzeba sie bedzie zastanowic… aczkolwiek nadal wszystko brzmi fajnie.troche sie tylko boje, ze losowosc nie generuje zmiennosci jak w Agricoli, tylko chaos – wiec moze byc schematycznie.
Hmm, muszę koniecznie spróbować. Opinie o grze są na tyle niejednoznaczne, że trudno powiedzieć, czy mi podejdzie, czy nie.
P.S. Poprawcie literówkę „zarządzcom” na „zarządcą” w drugim akapicie, 8. wierszu.
W sumie to z ocen z Essen wynika iż właśnie polskim graczom najmniej przypadła do gustu ta produkcja.
Ja się zdecydowałem – pewnej losowości się nie boje bo też nie zwykłem grać w gry gdzie wszystko od początku do końca można przewidzieć
Dziś będę miał swój egzemplarz jak kurier się nie zagubi i powoli sam opinie swoją wyrobię.
Bardzo fajny felieton, na początku, aż czuć podziemny zaduch i galimatias prac ;)
A jak jest ze skalowalnością? W dwie osoby można
zagrać
Pancho zagrał na razie raz, więc pewnie nie odpowie na to pytanie ;) ja nawet wczoraj planowałem zagrać na 2 osoby, ale przysnąłem ;)
Pancho po jednej grze w Waterloo Wallace’a wystawił „2” na BGG, więc jedna gra to za mało, żeby wydawać jakiekolwiek opinie :P
Szczerze mowiac „witki mi opadly” po tym tekscie. Chetnie sprobuje DL (mam nadzieje, ze juz w piatek), ale porownanie do Galaxy Truckera jest dla mnie mocno zniechecajace…
Ktoś na BGG ciekawie porównał wybór akcji w DL do 6 bierze. Też starasz się swoją kartą trafić w takie miejsce na planszy, które Ci będzie odpowiadało najlepiej, ale nigdy do końca nie przewidzisz co inni gracze rzucą.
Widzę, że niektórzy już nie grają dla radości, dla funu (vide Galaxy Trucker czy Dungeon Lords), tylko zgryźliwość się u nich pogłębia, kolego Szymonie ;P
A jak jest coś wybitnego i mózgożernego (Automobile) to też im nie odpowiada. Weź tu takim dogódź….
W grze na 2 lub 3 osoby dostajemy wirtualnego gracza, co zwiększa jeszcze chaos. Lekka zabawa jest fajna, ale nie jeśli trwa 2 godziny i co chwila musisz zaglądać do instrukcji. Porównanie do 6 bierze wydaje mi się nieco trafniejsze niż porównanie do Galaxy Truckera. Grałem dwa razy i raz kontrolowałem rozgrywkę, bo co chwila pojawiało się jakieś pytanie dotyczące reguł, przez co sam w nic w sobotę wieczorem nie zagrałem. :(
Lacxox nocował w tym samym hotelu, co my.
clown – komentarz nie na temat jakby… jak nie gral w 2 os to nie powie, jak gral w waterloo to ocenil.
po ilu grach ty bys pozwalal innym oceniac gre na '2′ (koszmarnie mi sie nie podoba, za zadne skarby do tego nie usiade)? jesli masz propozycje zeby w gry ktore sie uwaza za totalny syf siadac 5 razy przed wystawieniem oceny, to po prostu przyznaj ze dla ciebie skala 1-10 to tak naprawde 5-10… jak uwazam jakas gre za g. do ktorego BARDZO nie chce nigdy wiecej siadac to daje 2. i zwykle to jest po jednej grze, taka gra (dla mnie) jest zbyt odychajaca zeby zagrac wiecej niz raz.
Widzę, że niektórzy już nie grają dla radości, dla funu (vide Galaxy Trucker czy Dungeon Lords), tylko zgryźliwość się u nich pogłębia, kolego Szymonie ;P
A jak jest coś wybitnego i mózgożernego (Automobile) to też im nie odpowiada. Weź tu takim dogódź….
Ja mam wrażenie, że Szymon taki nie był, zanim nie zawarł związku małżeńskiego ;-)
Jax – jaka znowu zgryzliwosc? Napalilem sie na DL jak szczerbaty na suchary i to mial byc dla mnie pewniak. A z opisu Pancho (ktoremu wszystko sie podoba ;) ) wylania sie obraz zupelnie innej gry, niz sie spodziewalem. Zagram z przyjemnoscia (czyli dla funu) i ocenie, ale moje pierwsze wrazenia sa takie jak powyzej.
A z bazikiem zgadzam sie w calej rozciaglosci.
Szymon, to może być wyjątek od reguły. Pancho też ma swój gust i wcale nie tak wszystko mu się podoba. A poza tym nie odniosłem wrażenia, że DL mu się nie podoba :-)
Nie twierdze, ze mu sie nie podoba. Tylko, ze wydaje sie byc inna gra, niz sie spodziewalem (podobnie np. jak Endeavor).
Mi DL wydaje się być ciężką eurogrą z elementami walki. Pozostaje tylko sprawdzić, czy to jest jadalne w praktyce. Na razie podchodzę z nadzieją, mając na uwadze również pozytywne opinie.
No właśnie głośno krzyczę w recenzji, że DL nie jest ciężką grą z elementami walki :)
OK, przesłuchałem jeszcze Planszostację i już to do mnie rzeczywiście dotarło :-) No nic, jak się uda kiedyś zagrać to się przekonam.
Po przesluchaniu napalilem sie straszliwie na Greed – ech, gdyby nie byl taki koszmarnie drogi :-(
(oczywiscie mial to byc komentarz do Planszostacji :))
A mnie odstraszyła informacja, że trzeba grać z kalkulatorem. Cena swoją drogą też.
Ale gremliny są w deseczkie.
Bazik – nie na temat, ale skoro podejmujesz wątek, to chętnie odpowiem:
Niepotrzebnie się napinasz – na końcu wypowiedzi jest emotka (:P) co czyni wypowiedź żartobliwą.
Wpadło mi do głowy dobre odniesienie dla DL. To takie rozbudowane, długie i przekomplikowane Key Largo aka Poszukiwacze Skarbów. W tej chwili chętniej zagram w KL niż DL.
Gra wygląda tragicznie. Grafiki są obrzydliwe. Odrzuca mnie od tego na kilometr,
Kiedy to maja zamiar wydać w Rp?:)
Po jednej partii Dungeon Lords nie jestem w stanie tej gry ocenic. Musze zagrac drugi raz, z pelna znajomoscia regul i koncepcji gry. Na pewno jest gorsza niz TtA, na pewno jest lepsza niz Space Alert :). Wiecej i bardziej merytorycznie, jak zagram kolejny raz.