Lubię gry ekonomiczne: dreszczyk emocji związany z przeliczaniem, inwestowaniem kasy to coś, czego w realu nigdy nie robię, więc mogę przynajmniej poszaleć w grze. Lubię gry pociągowe: dawnymi czasy sporo jeździłem koleją, w dzieciństwie bawiłem się kolejkami – jedna leży schowana, czeka na wnuka, bo z dziewczynami to nie zabawa; po prostu należę do grupy facetów, którzy lubią te wielkie, stalowe potwory… w sumie nie wiem dlaczego. Co się stanie gdy te dwie fascynacje zostaną złączone? Powstanie Chicago Express, gra ekonomiczna w której gracze inwestują w rozwój sieci kolejowych… tylko czy takie połączenie mi się spodoba?
Rozgrywka pierwsza
O Chicago po raz pierwszy usłyszałem oczywiście od Bazika (dla tych którzy nie znają tej persony to taki maniak gier pociągowych, współredaktor GF) i gdy tylko zdarzyła się okazja usiadłem do rozgrywki. Pierwsze co rzuca się w oczy to przepiękne wykonanie gry. Z jednej strony tytuł jest świetnie zilustrowany przez Michaela Menzela, z drugiej wszystkie elementy są porządnie wykonane, począwszy od papierowych pieniędzy, poprzez akcje firmy, plansze, na drewnianych lokomotywach – symbolizujących rozwijaną linię kolejową – kończąc. Za wydaniem stoi Queen Games, więc ma się co dziwić, jakość jest iście królewska.
Gdy już nasycimy się wyglądem, pora przyjrzeć się zasadom. Te nie są trudne. W swoje turze gracz może wykonać jedną z trzech akcji: zlicytować udziały jednej z pięciu firm (na początku czterech) o które walczymy, dzięki którym będziemy otrzymywać zyski. Licytacja to klasyczne przebijanie ceny, gracz który ją wygra wpłaca pieniądze do kasy firmy. Dzięki tym pieniądzom, gracze mogą wykonać kolejną akcję – rozbudowę sieci kolejowej kompanii. Polega ona na wyłożeniu do trzech lokomotyw na polach łączących się z miejscem startowym lub rozbudowaną już linią danej firmy.
Pola to hexy przedstawiające równiny, góry, lasy i miasta. Wyłożenie lokomotywy związane jest z pewnymi kosztami, gracz nie płaci za nie swoimi pieniędzmi, tylko wziętymi z kasy firmy. Jeśli w kasie nie będzie już pieniędzy to rozbudowa linii przestaje być możliwa. Z rozbudową związana jest jeszcze jedna sytuacja, mianowicie wzrost wartości firmy. Przechodząc przez niektóre obszary – dokładnie miasta i góry – dochodzi do powiększenia wartości firmy, co jest bardzo istotne dla graczy – akcjonariuszy danej. Zwiększyć wartość firmy można jeszcze na jeden sposób – budując domki. To trzecia możliwa akcja. Domki stawiane są na specjalnie oznaczonych polach, przede wszystkim miastach oraz górach i lasach. Wybudowanie domku jest darmowe. O ile w miastach i górach dzięki postawieniu domku wartość firmy przechodzącej przez pole wzrasta, o tyle w lesie pozwala na zyskanie dwóch dolarów.
Tyle pokrótce jeśli chodzi o akcje, wykorzystanie poszczególnej oznaczane jest na jednym z trzech specjalnych kół – liczników akcji. Niestety nie można wykonywać ich w nieskończoność. Gracze mogą wykonać w sumie do pięciu akcji związanych z rozbudową linii, do trzech związanych z licytacją i do czterech z budową domków. Gdy gracze wykorzystają określoną liczbę danych akcji, te przestają być możliwe do zrealizowania. Gdy dwa rodzaje akcji zostaną wykorzystane, dochodzi do liczenia dywidend – sprawdzana jest wartość danej firmy, następnie dzielona przez liczbę wykupionych akcji i gracze otrzymują iloczyn tej kwoty i liczby akcji jakie posiadają na ręce. W ten sposób podliczane są wszystkie firmy. Od tego momentu znowu dostępne są wszystkie akcje i tak w kółko aż dojdzie do końca gry.
Pierwsza partia to wielka niewiadoma, nie wiemy jak i które akcje licytować, jak potoczy się rozgrywka… kiedy gra się skończy Z tego wynika, że Chicago Express to nie jest gra dobra dla początkujących, wprowadzającą do świata planszówek, należy przy niej nastawić się na kilka rozgrywek.
Rozgrywka druga
Chicago Express to gra Harrego Wu, która początkowo została wydana pod tytułem Wabash Cannonball przez wydawnictwo Winsome Games. O tytule zrobiło się na tyle głośno, że po niespełna roku doszło do reedycji tym razem przez Queen Games. Harry Wu to autor raczej mało znany. Poza serią Chicago/Wabash (oprócz podstawek doczekała się już dodatków) ma na swoim koncie Age of Scheme: Routes to Riches oraz wariant do 1830.
Moja druga rozgrywka w Chicago Express była dużo bardziej świadoma. Przygotowałem się do niej czytając zasady, wyobrażając sobie możliwe układy i… przegrałem sromotnie. Okazało się, że prosty zakup akcji to nie wszystko, w grze przecież nie chodzi o to iloma gracz dysponuje, ale o pieniądze. Zakup akcji musi być bardzo świadomy, z jednej strony dobrze jest mieć przewagę w danej firmie, tak by mieć z niej jak największy zysk, z drugiej czasami, szczególnie w końcowej fazie gry, warto zrezygnować z zakupu. Należy sobie przeliczyć na ile jest to opłacalne. W swojej partii nie przepłaciłem jeśli chodzi o zakupy, ale zapomniałem o istotnym elemencie, dodatkowym przeliczaniu dywidend przy dotarciu danej firmy do Chicago. Tu mała uwaga do zasad, gra toczy się na planszy przedstawiającej USA, gracze startują z prawej części planszy (część wschodnia) i rozwijają firmy w kierunku zachodnim, w kierunku tytułowego Chicago. Gdy linie firmy dotrą do tego miasta, dochodzi do dodatkowych przeliczeń dywidend… a wartość firmy wzrasta dodatkowo o siedem, jest to bardzo istotne, odczułem to na własnej skórze.
Rozgrywka trzecia
Świadom popełnionych błędów, usiadłem do trzeciej partii. Na nieszczęście była to rozgrywka dwuosobowa z żoną. Na nieszczęście bo po pierwsze wykorzystałem swoje doświadczenie i wygrałem (żonie gra się nie spodobała ;-) ), po drugie wariant dwuosobowy nie jest najciekawszy. Dużo bardziej podobały mi się rozgrywki w 3-5 osób. Grać można również w szóstkę, ale z jednej strony trzeba dłużej czekać na ruch – szczególnie przy lubiących „móżdżyć” graczach, z drugiej miałem wrażenie, że trudniej jest zapanować nad rozgrywką.
Wariant dwuosobowy nie przekonał mnie. Większość gier licytacyjnych słabo działa przy dwóch graczach, takie też miałem odczucia w wypadku Chicago Express.
Kolejne rozgrywki
Wraz z kolejnymi partiami gra staje się coraz bardziej świadoma. Wiadomo mniej więcej jak licytować, przestają być problemem akcje PRR – czerwonej linii… tu małe wytłumaczenie… w grze występuje pięć firm, cztery dostępne są na początku, piąta pojawia się w momencie gdy jedna z firm dotrze do Chicago. Przy pierwszych partiach wydaje się, że firma PRR (czerwona) jest bardziej istotna niż pozostałe. Dlaczego? Ponieważ są tylko 3 akcje tej firmy, jest dużo prościej zdobyć ich większość. Na szczęście akcje to nie wszystko.
W grze bardzo istotna jest nie tylko rozbudowa firm, ale taka rozbudowa, która pozwoli przyblokować linie kolejowe współgraczy. Jeśli jakiś gracz zdobędzie większość akcji czerwonej firmy (do czego nie powinno się doprowadzić), wtedy pozostali powinni tak rozwijać swoje, by zablokować linie czerwonego (przez góry i lasy może przechodzić linia tylko jednej firmy). Dotyczy to również firm w innych kolorach. Istotna jest tu również różna liczba lokomotyw firmy, czerwonych jest najmniej, przez co mają najmniejsze możliwości mobilne.
W trakcie gry należy pamiętać o tym że za rozbudowę linii płaci się pieniędzmi firmy. Jeśli akcje zostaną zakupione za małe kwoty, to braknie ich w fazie rozbudowy… a jeśli zostaną kupione za zbyt duże… wtedy na pewno taką sytuację wykorzystają inni gracze.
Dość istotny jest moment zakończenia gry, należy pamiętać w jaki sposób można do niego doprowadzić, czasami warto jest przyspieszyć i szybciej zakończyć grę… oczywiście jeśli jest się pewnym zwycięstwa.
Grać, grać, grać
Chicago Express to dobra gra ekonomiczna, świetnie wydana, o dość prostych zasadach. Należy jednak pamiętać, że nie jest to tytuł jednorazowy, sporadycznie pojawiający się na stole. Ta gra zyskuje po kolejnych partiach najlepiej w tym samym gronie. Współgracze są ważni w każdej grze, dzięki nim najlepszy tytuł może być zepsuty… tu ważne jest by nasi przeciwnicy byli dodatkowo jak najbardziej świadomi tego co robią, wtedy gra zyskuje, wtedy dostaje skrzydeł. Po pierwszej partii gra może nam się spodobać lub nie, ale dopiero kolejne bardziej niż w przypadku innych tytułów, pokazują nam możliwości gry. Chicago Express mimo prostych zasad nie jest tytułem dla „niedzielnych” graczy, grą rodzinną, to świetna zabawa dla lubiących pogłówkować osób grających często w podobnym składzie.
Zalety
- Świetne wykonanie
- Ciekawa mechanika
- Proste zasady
Wady
- Problemy przy pierwszych partiach
- Gra zyskuje ze stałymi współgraczami
Nataniel (4/5) – niezła gra pociągowa, jej plusem ale i zarazem minusem jest jednak czas gry. Z jednej strony zwykle im krócej, tym lepiej, z drugiej liczba decyzji w grze zupełnie nie pozwala się w niej rozsmakować, budować ciekawego, długofalowego planu. Rozgrywki w godzinę oczekuję od gry rodzinnej, lekkiej. Gra ekonomiczna powinna być jednak wagowo (a przez to i czasowo) cięższa – w przeciwnym wypadku pozostawia niedosyt.
Don Simon (3/5) – mimo wszystko rozczarowanie. Po pierwszej partii byłem zachwycony i bez dłuższego namysłu kupiłem grę. Kolejne rozgrywki obniżały jednak moją ocenę gry – chaos przy większej ilości graczy, nuda przy mniejszej, mimo innego przebiegu partii ciągłe poczucie deja vu. Miałem nadzieję, że dodatek coś poprawi, ale i tutaj się zawiodłem. Jest to na pewno dobra, szybka i łatwa do nauczenia gra. Ale brakuje jej jakiegoś błysku.
Veridiana (3/5) – fajna gra, bo lubię gry ekonomiczne, ale jednak wolę mniej dosłowne. Mechnizmy są prosto odwzorowane, ale przeliczanie dywidend nie daje mi po prostu dużo frajdy. Na planszy także mniej się dzieje niż po jej rozmiarze można się spodziewać. Co prawda, po 3 rozgrywkach faktycznie załapałam mniej więcej jak sensownie grać, ale zdecydowanie wolę np. Brassa, gdzie ekonomia została przełożona na język punktów – bardziej mi przyjazny :)
Pancho (5/5) – wielka siła Chicago Express tkwi w tym, że jest przekształceniem ciężkich i długich gier kolejowo-giełdowych w godzinną i lekkostrawną pozycję, wręcz familijną. Co więcej – pomimo pierwszego wrażenia, które mają początkujący gracze – rozgrywka nie jest schematyczna, z partii na partię sieć torów potrafi się zmieniać, różne linie kolejowe mogą osiągać Chicago i przynosić większe zyski. Znakiem firmowym Chicago Express jest nowoczesna i elegancka mechanika, będąca jednocześnie znakiem rozpoznawczym współczesnych gier. Mam za sobą 9 partii i wciąż nie mam tej gry dość.
yosz (3/5) – za mało pograłem w Chicago Express i nie potrafię jej dobrze ocenić. Przez tę grę, moja Aga całkowicie przestała grać w gry z elementem giełdy (Acquire się kurzy, Steam Barons niespróbowane). Wierzę, że w tym samym gronie, po kilku partiach gra będzie błyszczęć. Być może niedługo uda mi się pograć więcej i wtedy będę mógł stwierdzić czy to gra bardzo dobra, czy tylko ok. Na razie średnia ocena 3
Ogólna ocena
(4/5):
Złożoność gry
(2/5):
Oprawa wizualna
(5/5):
Chicago Express to IMHO bardzo dobra gra, ze zrównoważoną ciężkością i odpowiednią długością trwania.
Zdecydowanie chętnie do niej nie raz zasiądę :)
Przepraszam, że się czepiam, ale czy „dwu osobowy” nie powinno być razem?
Nie przepraszaj tylko wal. Niestety masz rację :(
Nie ma się co martwić. Wystarczy poprawić i wykasować te posty.
Mnie również bardzo gra przypadła do gustu i o ile Yoszowi minie planszowstręt, to liczę, że trochę w nią pogramy (wink). O właśnie, brak na jeszcze jednego do tego, żeby grało się miło…
Brak mi tylko opinii bazika powyżej. Czy w chwili obecnej ocenia on grę tak nisko, że postanowił się wstrzymać od głosu? ;) [w tej chwili widzę 7/10 na BGG]
Bazik miał się dopisać… ale z jakiś powodó tego nie zrobił…
nie wiem jak ocenic… gra jest potwornie wrazliwa na dziwne ruchy graczy, dosc mocno nie ciagnie mnie do grania akurat w to z osobami niedoswiadczonymi. a z osobami z ktorymi gram wiecej wole zagrac w 18xx albo age of steam, wiec z nimi tez nie zagram… swoj egzemplarz wymienilem, z nowymi nie ciagnie mnie, jak wysoko bym ocenial gre z doswiadczonymi osobami nie wiem.
Lepszy taka odpowiedź, niż żadna. Dziękuję :)