Udało mi się wymacać pod stopami coś równego. Okazało się, że stoję na stopniu wystarczająco dużym, aby postawić na nim obie stopy, lecz zbyt małym, aby usiąść. Będę więc musiał spędzić noc na stojąco. Niedaleko mnie, na krawędzi grani, mogłem dostrzec wielki ciemny cień; był to potężny blok skalny. Mógłbym na nim usiąść, a nawet położyć się, ale jak tam się dostać? Od bloku dzieliły mnie gładkie, pokryte lodem płyty, których pokonanie w ciemności wydawało się zbyt ryzykowne. Na dobre, czy na złe, będę musiał zostać na miejscu[…]
Mechanika wywodząca się z tematu
Tutaj można zapoznać się z pierwszą częścią artykułu opisującego proces powstawania gry – K2.
Himalaizm to dziwny sport, z jednej strony alpinista w czasie wspinaczki musi krok po kroku pokonywać siebie – swoje słabości, ograniczenia; z drugiej musi walczyć z górą, z pogodą.
Gdyby ktoś z nas przeniósł się nagle na szczyt 8-tysięcznika, to niestety długo by nie pożył… rozrzedzone powietrze – brak aklimatyzacji, zrobiły by swoje. Im himalaista jest bliżej szczytu tym trudniej jest mu się wspinać, tym większe ma trudności w pokonywaniu nawet prostych przeszkód. Pogoda to kolejny element jaki jest przeszkodą w zdobywaniu góry. Niejednokrotnie zdarzało się, że himalaiści ginęli pod szczytem, ponieważ nie wiedzieli o nadchodzącej nawałnicy, która przetrzymała ich w strefie śmierci. W trakcie projektowania gry chciałem uwzględnić te elementy, tylko jak to zrobić dobrze, jak połączyć te kawałki układanki tak, by powstała działająca, elegancka mechanika?
Aklimatyzacja
Perspektywa nadchodzącej nocy wcale mnie nie przerażała. Byłem zadziwiająco spokojny, cała sytuacja wydawała mi się absolutnie normalna. Taki biwak to przecież część gry, w którą się bawię – nawet jeśli przyjdzie go spędzić na wysokości 8 tysięcy metrów! […] Przypomniałem sobie o padutinie – leku, który polepsza krążenie krwi i zmniejsza ryzyko odmrożeń. Z wysiłkiem przełknąłem pięć tabletek, które omal nie utknęły mi w gardle. Lewą ręką uchwyciłem kijki narciarskie; będę musiał bardzo uważać, aby ich nie zgubić podczas nocy. Prawą rękę oparłem na skalnym występie. Była godzina dziewiąta. Teraz mogłem się już tylko modlić, aby pogoda wytrzymała… […]
K2 to gra opowiadająca o pewnego rodzaju wyścigu. Od początków himalaizmu, ludzie starali się być pierwszymi na szczytach. Gdy te zostały zdobyte, starali się być pierwszymi, którzy zdobędą wszystkie – historia wyścigu Messnera i Kukuczki. Początkowo w grze uczestnicy starali się jako pierwsi wprowadzić swojego człowieka (swój zespół) na szczyt. Gra działała, ale brakowało w niej miejsca na taktykę, dlatego właśnie zdecydowałem się na dwa zespoły (były też próby z trzema), suma ich wejść decyduje o zwycięstwie. Takie rozwiązanie trochę odbiega od rzeczywistości, bo są sytuacje w których osoba, która wprowadziła jeden zespół na szczyt a porzuciła drugi, przegrywa z tą która dbała o dwa zespoły, te nie zdobyły góry, lecz były bardzo blisko… mimo to zdecydowałem się na takowe. Gracz zyskuje na możliwościach w rozgrywce… a w grze jest to ważne.
Każdy z graczy ma przed sobą planszę, na której znajdują się dwa tory pokazujące aktualny poziom aklimatyzacji. Gracz zaczyna z poziomem 1, jeśli zejdzie poniżej tego poziomu – zginie. W górach prawdziwi himalaiści nabywają aklimatyzację poprzez marsz do bazy, powolne wspinanie się na coraz wyższe wysokości – np. przy zakładaniu obozów pośrednich. U mnie jest podobnie, wprawdzie gracze zaczynają zabawę w bazie pod górą, ale w kolejnych turach mogą nabywać aklimatyzację przez marsz w niższych częściach K2. Tu dygresja, każdy z himalaistów na „dzień dobry” ma 1 punkt aklimatyzacji, ale również zwycięstwa. Symbolizuje to fakt pokonania pierwszych trudności związanych z załatwieniem pozwoleń na wejście i podejściem do bazy.
Gracz może – jeśli chce – „przebiec” od razu do wyższych partii góry, ale w 99% skończy się to dla niego tragicznie. Należy zdobyć odpowiedni poziom aklimatyzacji, wtedy dopiero można maszerować dalej. Plansza przedstawiająca K2 podzielona jest na obszary, w których to gracze podnoszą lub tracą aklimatyzację, jak łatwo się domyśleć – im wyżej tym jest trudniej. Przy okazji aklimatyzacji postanowiłem wykorzystać jeszcze jeden pomysł, a mianowicie obozy pośrednie.
Z drzemki wyrwał mnie szok – gdzie jestem? Po chwili uświadomiłem sobie z przerażeniem moją sytuację – stoję na stromych skałach, wysoko na zboczu Nanga Parbat, a pod sobą mam czarną, niezgłębioną przepaść. […] Rozpocząłem walkę z ogarniającą mnie sennością; mimo to co chwila zapadałem w drzemkę.[…]
Pojedynczy himalaista (zespół) ma do dyspozycji namiot, który może rozstawić w trakcie wspinaczki. Jeśli zatrzyma się na tym polu, jego poziom aklimatyzacji rośnie o 1 w stosunku do tego co pokazuje plansza. Odpowiednie ustawienie namiotu może decydować o wyniku gry. W grze występuje coś takiego jak maksymalny poziom aklimatyzacji. Od początku wiedziałem że musi być wartość maksymalna, prawdziwy himalaista nie może się „napakować” i bez problemu wejść na szczyt… w grze również tak musiało być. Odpowiednie ustawienie maksymalnego poziomu aklimatyzacji było bardzo trudne i wiązało się z licznymi testami. Poziom musiał być na tyle duży, żeby dało się na szczyt wejść, a z drugiej strony na tyle mały, żeby nie było za łatwo. Aklimatyzację można powiększać jeszcze w jeden sposób… poprzez zagrywanie kart (nazwijmy je kartami z tlenem), kart które gracz ma na ręce…
Ruch
Gdy po raz kolejny otworzyłem oczy, plateau skąpane było w srebrzystej poświacie. Główny wierzchołek Nanga Parbat, wierzchołek niższy, spadające w dół zbocza – wszystko świeciło widmowym światłem. Jednak miejsce, w którym stałem, ciągle było pogrążone w cieniu. Czyżbym musiał jednak spędzić tu całą długą noc? Wydawało mi się to niemal niemożliwością…[…]
Każdy z graczy ma taki sam zestaw kart, kart ruchu (w tym poręczówek) i kart aklimatyzacji. Niestety nie ma do wszystkich dostępu, odpowiednio je dolosowuje i z wylosowanych zagrywa. Nie będę zagłębiał się w szczegóły mechaniki, chciałem przedstawić inny problem. Na planszy odwzorowana jest potrzeba ile punktów ruchu należy zagrać, by przejść z pola na pole – by wspinać się wyżej. I ponownie jak w przypadku aklimatyzacji im himalaista jest wyżej tym ma trudniej. Drugi element układanki zaczął działać… gra zaczęła się toczyć.
Tu kolejna dygresja, początkowo zestaw kart był wspólny dla wszystkich, gracze dolosowywali karty ze stosu. Nawet podobał mi się ten mechanizm, ale przy jednych z testów został skrytykowany przez znanego wszystkim Draco – za zbyt dużą losowość. Wspomniał wtedy o osobnych kartach dla graczy… niechętnie, ale postanowiłem spróbować i zadziałało to świetnie. Musiałem zbudować odpowiedni deck, który będzie dobrze współgrał z planszą (tu pojawiła się karta Aklimatyzacja 0, o której może kiedyś coś więcej napiszę), była to dodatkowa praca, ale opłacało się. Robercie dziękuję za tę uwagę… dobrze wpłynęła na grę. Nauka z tego zdarzenia była prosta, to że coś działa, nie znaczy że nie może działać lepiej.
W związku z ruchem jest jeszcze jeden smaczek… narażenie życia himalaisty. Postanowiłem odwzorować szaleńcze postępowanie wspinaczy. Gracz który zagra najwięcej punktów ruchu, naraża swoich himalaistów… wiąże się to z konsekwencjami – żetonami ryzyka. Te należy uwzględnić w sowich planach… gdy tego nie zrobimy, może skończyć to się dla nas tragicznie.
Opisałem pokrótce aklimatyzację i ruch, w ostatniej części opiszę pogodę i problemy z celem oraz czasem gry.
Moje ciało zaczęło przypominać mi o swoim istnieniu. Męczył mnie głód i pragnienie; cóż jednak mogłem na to poradzić? Czas płynął nieprawdopodobnie wolno, noc zdawała się nie mieć końca. Aż wreszcie w oddali, zza postrzępionych górskich łańcuchów, zaczęło przeświecać szare światło. Stopniowo stawało się coraz jaśniejsze… Dla mnie było to światło nadziei. Rodził się nowy dzień.
Wszystkie cytaty pochodzą z książki: „Poniżej i powyżej 8000 metrów” – Hermanna Buhla – wydawnictwo At Publications i opisują pierwsze zdobycie Nanga Parbat.
One comment
Pingback: K2 | folko.gry-planszowe.pl