Stefana Felda nie muszę chyba nikomu przedstawiać, to autor znany każdemu szanującemu się planszomaniakowi… Mam jednak nadzieję, że nie tylko tacy tu zaglądają, a więc… Notre Dame, W roku Smoka, Imię Róży, Macao, to niektóre z gier które ma na koncie ten autor. To dobre gry, a autor ma grono swoich zagorzałych miłośników. Ja jednak do nich nigdy nie należałem. Przy tytułach Felda bawiłem się dobrze, ale co najwyżej dobrze. Podobało mi się to, że często w swoich grach wykorzystywał ciekawe, mniej znane mechanizmy, ale z drugiej strony były to tytuły bardzo suche, które dość szybko mnie nudziły. Mimo to postanowiłem zapoznać się z nowym tytułem tegoż autora, z Luną – której promocja odbyła się na ostatnich targach gier w Essen.
Moja recenzja nie będzie innowacyjna, nie będzie zaskakiwać, ot po prostu posłużę się klasycznym schematem pisania recenzji, zacznę więc od wyglądu, czyli…
Co w środku piszczy
A piszczy sporo. Jak na eurogrę przystało w pudełku znaleźć można sporo drewna – może nie kostki, ale: znaczniki zakonników-nowicjuszy (po 13 w kolorze gracza), kapliczki (po 6) oraz znaczniki członków rady (po 1). Oczywiście w grze znajdziemy planszę świątyni – składaną z 9 części, odpowiednio układaną w zależności od liczby graczy; 7 mini plansz wysp, znaczniki przywilejów, płytki świątyni, znaczniki czasu, ksiąg, pierwszego gracza, „papierowe figurki” (wkładane do plastikowych podstawek): kapłanki księżyca, renegata, kierownika budowy, strażnika; oraz 91 znaczników wpływów czyli punktów zwycięstwa. W sumie jest tego dużo, przygotowując się do gry trzeba załatwić sobie spory… stół ;-) Oczywiście w pudelku jest też instrukcja oraz bardzo przydatne pomoce. Jakość wydania jest na najwyższym niemieckim poziomie, graficznie gra nie prezentuje się źle, nie zachwyca ale też nie odrzuca.
O czym opowiada
Tu już jest trudniej. Gra opowiada o zakonach, prowadzonych przez graczy. Zakonach z gatunku fantasy, czczących kapłankę księżyca. Gracze poprzez specjalne akcje wysyłają zakonników na różne wyspy, ci zdobywają tam przywileje – pomagające w rozwoju zakonu; budują kaplice; rekrutują nowych zakonników. Z czasem bardzo ważne jest by zakonnicy trafiali na wyspę świątynną, gdzie toczona jest walka o wpływy… Walka toczy się również na mini wyspach, a dokładnie na tej gdzie w danej chwili znajduje się kapłanka. Tak wygląda opis literacki, a przyziemny opis gracza to: Luna to worker placement połączony z area control, a z tych pierwszy element jest ważniejszy ;-)
Zasady
Jak to w recenzji bywa, wypadałoby mi opisać zasady. Oczywiście nie opiszę ich dokładnie, tylko ogólnie. Gra toczy się przez 6 rund. Poszczególna runda składa się z fazy akcji – w trakcie której gracze wykonują wspomniane akcje, oraz fazy punktowania.
Gracz w swoim ruchu, w trakcie fazy akcji, może wykonać jedną z szeregu dostępnych… Według niektórych graczy, akcji możliwych do wykonania jest za dużo. Ich liczba może powodować, że gracz poznający Lunę ma pewnego rodzaju mętlik, nie potrafi sobie z nimi poradzić. Akcje związane są z wyspami, przemieszczaniem się między nimi, oraz ze świątynią. Gracze mają również do wykorzystania kilka dodatkowych akcji. Opis wszystkich nie ma w recenzji sensu, wspomnę tylko o kilku. Na wyspie możemy między innymi zdobywać przysługi – które ułatwiają nam wykonywanie innych akcji; budować kaplice – tylko na wyspie gdzie znajduje się budowniczy, przynoszące między innymi punkty zwycięstwa na koniec gry, oraz rekrutować nowych zakonników. Akcje przemieszczenia pozwalają przenosić się między wyspami, a akcje powiązane ze świątynią pozwalają zdobywać płytki świątynne. Te możemy umieszczać na terenie świątyń – to kolejna możliwa akcja – w ten sposób zdobywając punkty wpływu-zwycięstwa, dzięki nim możemy również wyganiać zakonników przeciwników. W świątyni dodatkowo możemy polepszać swój status w radzie kapłanów (znowu punkty na koniec gry), oraz zdobywać księgi, które nas w świątyni chronią. Z dodatkowych akcji bardziej interesująca jest medytacja, która przyspiesza zakończenie fazy akcji.
Po wykonaniu jednej akcji, kolejny gracz wykonuje swoją i tak do momentu, gdy dzięki 4 akcjom medytacji zakończona zostanie faza akcji. Fakt, że gracze wykonują po jednej powoduje że gra jest dynamiczna, nie musimy czekać zbyt długo na swój ruch. Po fazie akcji dochodzi do fazy punktacji. Gracze otrzymują punkty za przewagę na wyspie, na której znajduje się kapłanka księżyca, punkty za zakonników w świątyni, oraz punkty ujemne za zakonników znajdujących się na wyspie z renegatem. Po punktacji kapłanka, renegat oraz budowniczy przemieszczają się pomiędzy wyspami – zgodnie z określonymi zasadami.
Jak widać z powyższego, gracz ma do dyspozycji szereg – dokładnie 14! – akcji. Jak w tym wszystkim się nie pogubić? Odpowiedź jest prosta. Każdy z uczestników rozgrywki ma do dyspozycji pomoc, która pomaga mu w ogarnięciu gry przy pierwszych rozgrywkach. Pomoc jest według mnie bardzo dobra, ułatwia zabawę. Prawdziwym problemem nie jest według mnie zapanowanie na tym co możemy zrobić, tylko kiedy. I tu dochodzimy do kolejnego etapu recenzji czyli…
Wrażenia z gry.
Spotkałem się z zarzutami, że Luna to gra przekombinowana, nie do końca wiadomo dla jakiej grupy przeznaczona. Częściowo się z tym zgadzam, a dokładnie z drugą częścią powyższego zdania. Nie uważam, żeby była to gra przekombinowana. Owszem, gracz ma do dyspozycji dużo różnych akcji, ale te po 2-3 partiach są już jasne i proste. Jedne są konsekwencją drugich, by zrealizować jakąś wybraną, trzeba przygotować się robiąc dwie inne, a wszystko oczywiście by zdobyć punkty zwycięstwa. Ja osobiście nie jestem miłośnikiem gier gdzie istnieje szereg wyjątków, które pozwalają na zmiany w postępowaniu i tu… tego nie ma. Wszystko jest jasne, wszystko fajne współgra, a problemem może być wspomniana grupa docelowa.
Do kogo skierowana jest Luna? Z jednej strony tematyka – kapłanka Księżyca, jakiś renegat, budowniczy – wszystkie trzy postaci przedstawione jako „papierowe figurki”, starają się stworzyć klimat baśniowy, rodzinny, wcelowany do młodszego odbiorcy. Z drugiej strony mechanika, wiele możliwych akcji na pewno nie jest dla dzieci. Młodzież powinna dać sobie radę (przynajmniej moje córki 12 i 15 lat bawiły się bez problemu, ale one mają już wiele lat doświadczenia), ale między powinna a dawaniem jest różnica. Dochodziły mnie głosy, że gracze z wieloletnim stażem mieli na początku problemy, a co dopiero wskazywana przez tematykę grupa docelowa. Tu jest właśnie pies pogrzebany. Gra powinna dotyczyć innego tematu, tym bardziej, że jak to u Felda bywa, mechanika aż tak mocno nie łączy się z tematem, a obecny temat wiele osób odrzuca. Jeśli również Ty czytelniku należysz do grupy, która po przeczytaniu o miejscu akcji (kapłanka itd.) doszedłeś do wniosku, że to nie dla Ciebie, proponuję mimo wszystko gry spróbować i nie zrażać się tym.
Jak wspomniałem na początku, nie jestem specjalnym miłośnikiem Felda, ale Luna bardzo mi się spodobała. To co dla innych było wadą, dla mnie jest zaletą. Podoba mi się możliwość wyboru akcji spośród wielu możliwych, podoba zdobywanie punktów na wiele sposobów, podoba zależność między akcjami. Gra dobrze się skaluje, spróbowałem nawet wariantu jednoosobowego, który nie jest trywialny, jest za to nie najlepiej opisany. Przy pierwszej partii starałem się grać tak, by grać przeciwko sobie (to dość problematyczne ;-)) i wolę nie wspominać o wyniku. Kolejne dwie partie zagrałem już – wydaje mi się – tak jak powinno się grać i wyniki były już lepsze. Tu przy okazji wypadałoby mi napisać o instrukcji coś więcej… Wariant jednoosobowy jest mało czytelny, a reszta… ciężko mi coś napisać. Niby wszystko w instrukcji jest opisane, niby wszystko powinno być jasne, a w sieci znalazłem opisy partii i recenzje, w których gracze grali niezgodnie z przepisami. Moje pierwsze dwie partie również były zagrane nie tak jak być powinny :-)
Podsumowanie
Czy polecam grę, czy spodobała mi się? Tak. Spodobała mi się bardzo, zasiadam do niej z ogromną przyjemnością i ciągle mi jej mało ale… nie wszystkim polecam. Gra ma problem pierwszej rozgrywki. Spora liczba graczy jest przytłoczona możliwościami jakie ten tytuł daje. Jeśli jednak uda się to pierwsze wrażenie pokonać, gra potrafi zauroczyć. Problemem może być również tematyka, taka… dziecinna, ale nic nie jest doskonałe. Ja zachęcam do rozgrywki, według mnie to jeden z lepszych tytułów jakie miały premierę na ubiegłorocznych targach w Essen. Tytuł który powinien zadowolić zaawansowane rodziny, osoby lubiące średniej ciężkości gry. Dla początkujących Luna jest zbyt trudna, dla geeków… to już zależy od geeka ;-)
Veridiana (4/5) – Feld ma na GF ostatnio dość duże powodzenie, ciągle ktoś coś o nim gdzieś ;) niemniej, większość jego gier jest warta takiego zainteresowania. w Lunę grałam raz, ale wiem, że to kolejny dobry tytuł. taki misterny naszyjnik z koralików dostępnych akcji. faktycznie, ich ilość na dzień dobry nas rozśmieszyła, gdy starzy wyjadacze przy końcu omawiania karty pomocy nie mieli już pojęcia co było na jej początku ;) ale potem kilka kolejek i wszystko grało i bucało. temat osobiście jest mi obojętny, jeśli muszę ostro kombinować jak wycisnąć więcej niż przeciwnicy. lubię też gry, gdzie niczego nie można zaniedbać, a wszystkiego mieć nie da rady. Luna wpasowuje mi się stopniem skomplikowania i zależności w trylogię wraz z „W Roku Smoka” i „Macao”. Muszę jednak pograć więcej, aby dociec jak się pomiędzy nimi plasuje.
Tycjan (4/5) – Przy pierwszym kontakcie, w czasie tłumaczenia zasad Luna przeraża ilością możliwych akcji, ale już kilka rund gry i świetna plansza pomocy gracza rozwiewa te mylne wrażenie. Gra okazuje się za to świetnie zrobioną „zębatką”, w której wybór rodzaju akcji i kolejności ich wykonania decyduje o powodzeniu naszych planów. Trzeba jednak Lunie zarzucić dwie rzeczy – olbrzymia abstrakcyjność i niejasna dla mnie „dziwność” planszy. Tak jak w ogóle nie czułem fabuły gry tak samo nie wiem po co to całe udziwnienie planszy, generujące tylko potrzebę większej ilości miejsca na stole. Ogólnie Luna jest jednak sprawnie działającym tytułem, który daje satysfakcję dla tych, którzy lubią tego typu „zębatkowe” gry i satysfakcje z sukcesu zaplanowanych akcji oraz oczywiście dla fanów gier Felda. Dla innych będzie to po prostu gra „przekombinowana” – to ostatnio modne słowo ;)
Ogólna ocena
(5/5):
Złożoność gry
(3/5):
Oprawa wizualna
(4/5):
hm,
wygląda to na niespójność logiczną -> gra dla fanów Eurogier niekoniecznie, ze względu na baśniową tematykę. chociaż w eurograch tematyka jest ewidentnie na doczepkę…
ale ze mną dokładnie tak było – uwielbiam gry Felda (poza Romą) a lektura instrukcji mnie zniechęciła. Właśnie ze względu na tematykę, otoczkę, całkowicie dla nie niezrozumiałą.
po recenzji ląduje na wishliście :)
żonie powiedziałem, że to wina Folka :)
Ja tylko wkleję link do blogu Scotta Nicholsona: podpisuję się pod wszystkim co napisał
http://boardgamegeek.com/blogpost/772/luna-doing-random-things-for-points
Jak znam życie to Scott zagrał raz i tyle ;p
To nie jest kwestia że zagrał tylko raz. To jest kwestia tego że gra jest sucha (pomimo wysiłku autora i dodanie sporej dawki tematycznych opisów do akcji które możemy wykonać). Jeżeli ktoś tak jak Scott szuka gry, która będzie wydarzeniem (chociażby małym) i wciągnię swoimi wydarzeniami na planszy graczy to Luna nie będzie taką grą. Ta gra może za to wciągnąć mechaniką bo jest ona sprawnie wymyślona i wszystko działa.