Thorsten Gimmler znany jest na rynku przede wszystkim z takich gier jak „The Thief of Baghdad”, „Aton” czy „Odin’s Ravens”. Jakiś czas temu wpadła mi w ręce jedna z jego pierwszych gier „Pool position” i pewnie o niej bym nie pisała, gdyby nie stała się gwiazdą kilku wieczorów ze znajomymi. Nie oczekiwałam po niej nic wielkiego, nic co powaliłoby mnie na kolana, ale trzeba mieć w kolekcji pozycje, które albo służą jako rozluźnienie atmosfery między cięższymi tytułami, albo wprowadzają znajomych w świat gier planszowych. Temat gry został zaczerpnięty z życia i dotyczy bitwy pomiędzy wczasowiczami o najlepsze leżaki przy basenie hotelowym. Jak twierdzą złośliwi, jest to niemiecka gra o niemieckich przywarach. Czy tak jest istotnie – tego nie potrafię powiedzieć i z sąsiadów zza Odry śmiać się nie będę. Dla mnie ważne jest to, że tematyka dobrze wpisuje się w prostą mechanikę i podoba się.
Gra została wydana przez wydawnictwo FX Schmid i przeznaczona jest dla 2-5 graczy, w wieku od 10 lat. W niewielkim pudełku (istotne, gdy wybieramy się na plażę lub basen hotelowy) znajdują się: plansza, 13 jednakowych pionków o imieniu Luigi, 5 rodzajów ręczników (każdy gracz wybiera sobie kolor), 5 zestawów kart z numerami od 1 do 12, 5 kół ratunkowych, 5 kart oszczędności i instrukcja. Zestawy ręczników i kart są w różnych kolorach i utrzymane w konwencji basenowo-wakacyjnej. Tak też na ręcznikach mamy motywy przedstawiające: rybki, zachód słońca, palmy, żagle wyłaniające się z fal, drink z cytrynką. Zaś bohaterami kart zostali dość szpetni, jak na mój gust, wczasowicze. Plansza do gry przedstawia basen hotelowy z siedmioma (licząc w poziomie) rzędami leżaków, przy których są podane wartości punktowe oraz kamienne płyty, po których porusza się obsługa basenu czyli Luigi. Każdy gracz dodatkowo otrzymuje koło ratunkowe, którego funkcją nie jest ratowanie z opresji, lecz oznaczanie na karcie oszczędności (w skrócie nazwaliśmy ją skarbonką) ilości punktów, które można wykorzystać w innej rundzie. Punktów tych można mieć maksymalnie 5.
Celem każdej gry jest zdobycie jak największej ilości punktów, poprzez położenie własnych ręczników na najlepszych leżakach. Jednak nie jest to takie proste, gdy wokół grasują inni wczasowicze i pod naszą nieobecność wyrzucają ręczniki do basenu, tym samym zajmując lepsze pozycje. Pewnie można by tak kłaść te ręczniki i wyrzucać do basenu do końca wczasów, gdyby nie pewne ograniczenie: wyławianie z basenu, wykręcanie, suszenie i ponowne wciąganie do obrotu jest zabronione. No i oczywiście pojawienie się obsługi basenu budzi strach wśród wczasowiczów.
Ostatni będą pierwszymi!
Bitwa o leżaki rozpoczyna się w momencie pociągnięcia przez każdego gracza karty z własnego stosu. Jest to początek rundy, w którym wartość uzyskana na pociągniętej karcie wskazuje na kolejność rozgrywki. Gracz z najstarszą kartą gra jako pierwszy, pozostali w kolejności malejącej. Drugą informacją jaką dostarcza pociągnięta karta jest to ile gracz ma punktów do dyspozycji , dzięki którym może wykonywać akcje na basenie. Byłby to mechanizm bardzo prosty, jednak obowiązuje tu reguła przekazywania punktów: gracz o najstarszej karcie dostaje punkty kolejnego gracza, ten od następnego itd. – wszystko w kolejności malejących wartości. W efekcie gracz o najsłabszej karcie dostaje punkty karty najstarszej, a najmniej punktów dostaje przedostatni w kolejności gracz. Gdy już gracze znają punkty jakimi mogą dysponować w danej rundzie, następuje faza akcji na basenie.
Koszt każdej akcji związanej z obrotem ręcznikami zależy od wartości wskazanej na planszy przy początku każdego poziomego rzędu leżaków. Można więc za posiadane punkty:
– położyć jeden lub dwa ręczniki na pustych leżakach
– wyrzucić czyjś ręcznik do basenu i położyć w to miejsce własny, lub tylko wyrzucić (za wyrzucenie płaci się tyle samo co za położenie ręcznika w danym rzędzie)
– przenieść część punktów do następnych rund, poprzez przesunięcie koła ratunkowego na karcie oszczędności na odpowiednią wartość (po wykorzystaniu punktów wskaźnik wraca na poziom „0”).
Po zakończeniu rundy karty się odrzuca.
Luigi nadchodzi!
Smaczku dodaje grze wprowadzenie na planszę Luigi. Zadaniem obsługi basenu jest pilnowanie ręczników na leżakach. Jak się okazuje Luigi mają słaby wzrok i dopiero gdy staną tuż przy początku rzędu, zaczynają wszystko dobrze widzieć, przez co proceder podbierania miejsc przy basenie całkowicie ustaje – wszystkie ręczniki są już bezpieczne. Sygnałem do pojawienia się obsługi basenu na planszy jest całkowite zapełnienie danego rzędu pionowego lub poziomego przez ręczniki. Wtedy pionek stawia się na pierwszej kamiennej płycie na planszy, maksymalnie oddalonej od leżaków z zapełnionego rzędu. Za każdym razem, gdy jakiś rząd zostaje zapełniony pojawia się nowy pionek, a pozostałe obecne już na planszy są przesuwane w kierunku leżaków o jedno pole. Jeśli położenie ręcznika zapełni jednocześnie rząd pionowy i poziomy wtedy przesuwane są pionki z obu tych kierunków, jeśli zapełniono rząd tylko w jednym kierunku, to poruszają się wszyscy Luigi z tego właśnie kierunku. Pojawienie się Luigi na planszy jest również zielonym światłem dla akcji związanych z wyrzucaniem ręczników do basenu. Można wyrzucać lub podmieniać tylko z rzędu, do którego, krok po kroku, zbliża się obsługa basenu. Skutkiem każdej akcji ręcznikowo-basenowej jest również przesunięcie pionka o jedno pole bliżej leżaków, ale tylko tego, który znajduje się w rzędzie, gdzie niecny proceder został dokonany. Pozostałe pionki nie przesuwa się.
Zakończenie gry następuje w momencie, gdy odpowiednia liczba rzędów zostaje zablokowana przez Luigi – uzależnione jest to od ilości graczy i waha się od 7 do 4 rzędów.
Wersja dwuosobowa jest w mojej opinii nie najlepiej rozwiązana. Wprowadza ona martwego gracza, którego obsługuje zawsze osoba o najwyższej karcie w danej rundzie. Jedynym ograniczeniem akcji tego gracza jest brak możliwości podmieniania ręczników. Kilka razy grałam w taką właśnie wersję: da się grać, ale bez emocji.
Podsumowanie:
„Pool position” nie jest tytułem powalającym na kolana, to po prostu sympatyczna gra i w sumie najbardziej pasuje na wakacyjne wyjazdy, by sobie uprzyjemnić leżenie na piasku i nie rozleniwić całkowicie umysłu. W grę również miałam przyjemność zagrać z emerytowanymi znajomymi i byli zachwyceni. Wtedy pomyślałam, że byłby to, z całym szacunkiem dla nich, hit turnusów sanatoryjnych ;-). Rozgrywka przebiega bardzo sprawnie, jest dynamiczna, podnosi ciśnienie i nie wymaga intensywnego myślenia. Losowość jest bardzo duża i jak się okazuje, zwycięzcą poszczególnych tur nie jest ten, kto pociągnie dobrą kartę, ale ten z najsłabszą kartą. Podoba mi się ta przekora. Najwięcej emocji dostarcza wrzucanie ręczników do basenu, czasem jest to bardzo kosztowne, ale opłacalne. I żeby nie było wątpliwości – w tej grze też można planować, opracowywać strategie, jednak wszystko bardzo szybko się zmienia w czym mieszają i karty, i gracze. Jeśli ma się dobrą pamięć do wyrzuconych przez przeciwników kart, to zwycięstwo jest prawie na wyciągnięcie ręki.
Plusy:
– proste reguły, lekka i przyjemna gra
– tematyka dobrze zgrana z oprawą graficzną
Minusy:
– gwiazda wieczoru tylko raz, potem jako filler (na razie nam się nie znudziła)
– wersja dwuosobowa jak dla mnie nieudana
Ogólna ocena
(4/5):
Złożoność gry
(3/5):
Oprawa wizualna
(3/5):
Nieraz byłem ofiarą takiego wyścigu ;) Szkoda, że kadry panów na kartach nie obejmują sandałów ze skarpetkami :D
@Knife: z takim kadrem to punkty w „oprawa wizualna” spadłyby do 1 ;P