W południowo-wschodniej Afryce, przez tereny Angoli, Namibii i Botswany płynie rzeka Okavango. Jej niezwykłość polega na tym, że tworzy największą na świecie deltę śródlądową – natrafia na barierę piasków pustyni Kalahari, bezskutecznie próbując ją pokonać. Okavango szeroko rozlewa swe wody, tworząc liczące 15 000 km2 bagienne terytorium, porozcinane licznymi kanałami i wyspami. Delta zmienia się co roku, a jej wody utrzymują przy życiu wiele gatunków zwierząt m.in.: żyrafy, słonie, zebry, hipopotamy, lwy, krokodyle i niezliczoną ilość ptaków. Zapachniało mi przygodą.
Piękno delty.
Chcąc dobrze poznać deltę Okavango najlepiej podróżować łodzią mokoro. Z niej rozpościerają się przepiękne widoki na… Okavango to gra dla dzieci od 5 roku życia, wydana przez wydawnictwo Trefl. Jest przeznaczona dla 2-4 graczy. Gra składa się z modułowej planszy, 12 żetonów zwierząt (4 gatunki: słonie, żyrafy, lwy i zebry) i 40 żetonów rzeki (2 żetony krokodyli, 2 żetony rzeki i 36 żetonów z pięcioma typami kłód). Pierwsze wrażenie jest bardzo pozytywne – grafika, wykonanie i tematyka przyciągają uwagę. Planszę, przedstawiającą rozlewisko rzeki z dziewięcioma wyspami, składa się jak puzzle. Jest tak zaprojektowana, że niespełna 3letnie dziecko potrafi ją złożyć. Ciekawym rozwiązaniem jest zastosowanie różnej grubości tektury: wyspy są wykonane z bardzo grubej, natomiast rzeka, będąca jednocześnie ramką utrzymującą wszystko w całości, z śliskiej i cieńszej. Dzięki temu uzyskano efekt quasi-trójwymiarowości i stworzono koryto, po którym z łatwością przesuwa się żetony rzeki. Mogłabym o tym wykonaniu śpiewać peany, jednak rzeczywistość sprowadziła mnie na ziemię. Środkowe zaczepy spinające 4 części planszy są kiepsko wykonane: nie spinają wystarczająco ramki, wobec czego rozsuwają się / podnoszą do góry, a przesuwane żetony wody zahaczają o zaczepy, te w kształcie strzałek, niszcząc je i wywołując fale frustracji z powodu przestojów na pojedyncze przesuwanie żetonów. W dodatku nie da się grać na dywanie – a w końcu z dziećmi tak najczęściej grywam. Niestety sytuacja tylko trochę poprawia się po rozłożeniu planszy na płaskiej i twardej powierzchni, w trakcie gry zaczepy znów sprawiają kłopot. Dzieci, z którymi grałam zauważyły również, że młode zwierzątka na żetonach są smutne (więc „to smutna gra”). Wyjaśnienie znaleźć można pośrednio w celu gry: małe zwierzątka zgubiły się, a naszym zadaniem jest pomóc im dotrzeć do ich mam. Szkoda, że na drugiej stronie żetonów nie ma szczęśliwych zwierzątek. W grafice podoba mi się kolorystyczne dopasowanie wysp: startowej i końcowej, oraz tła, na którym umieszczono odpowiednie zwierzątko. Daje to pewność, że nawet najmłodsi gracze nie stracą orientacji w kierunku wędrówki.
Poszukiwania.
Zwierzęta mają instynkt i kierując się nim, potrafią odnaleźć to, co potrzebują. Słonik, zebra, lwiątko i żyrafka doskonale wiedzą, gdzie się kierować, by trafić znów pod opiekę swoich mam. Kierunek to jedna z wysp utworzonych przez wody rzeki. Wyspy startowe i końcowe w tej grze są stałe dla wszystkich zwierzątek, szanse są więc na początku wyrównane. Jednak wędrówka nie jest wcale taka łatwa, bowiem rzekę można pokonać tylko wtedy, gdy w pobliżu zwierzaka jest odpowiednia kłoda. Żetony rzeki są losowo wyciągane przez graczy z zakrytego stosu (wolałabym z płóciennego woreczka) i wsadzane w dowolne koryta rzek, w miejscu gdzie woda wpływa (miejsce wsuwania oznaczone jest strzałką). Zwierzątka nie skaczą, nie pływają, nie wchodzą na pola startowe i końcowe przeciwników, na lądzie poruszają się tylko o 1 pole w danej turze, zaś na odpowiednio ułożonych kłodach – w sposób dowolny. Wędrówka do mamy jest pozornie bezpieczna. Wystarczy się zagapić i nurt porwie kłodę z naszym zwierzątkiem nie tam gdzie chcemy – gdy zwierzątko wypłynie poza planszę, to wraca na pole startowe. Może też dopłynąć do jakiejś odległej wyspy, albo co gorsza, w okolicy może pojawić się krokodyl. W tym przypadku panika jest murowana i w promieniu 1 pola dookoła krokodyla zamiera wszelkie życie – zwierzątka wracają na pola startowe. Znajomość tych niebezpieczeństw jest drogą do zwycięstwa – gracz wie czego unikać i jak innym utrudniać życie.
W swojej turze wykonuje się następujące czynności: losuje żeton rzeki i umieszcza go zgodnie z regułami, oraz porusza się dowolną liczbą swoich żetonów zwierząt (dwoma lub trzema w zależności od wariantu gry). Poruszanie 3 żetonami na raz wydało mi się bardzo dziwne, tym bardziej, że pola startowe są koło siebie. Ruch pierwszego żetonu warunkuje ruchy pozostałych. Próbowałam grać 1 żetonem na turę, ale gra przeraźliwie się dłużyła i stała się bardzo monotonna. Nie ma innej rady, trzeba poruszać się w stadzie. Losowość ogranicza się do wyciągnięcia żetonu rzeki. Wybór jego położenia, w jednym z czterech wlotów rzeki, zależy już tylko od nas. Dzieciom trzeba uzmysłowić, że w trakcie gry „inwestuje” się w minimum 2 ramiona rzeki, bo inaczej dotarcie do mamy będzie utrudnione, a dokładanie żetonów do swojego nurtu kończy się, gdy jesteśmy wszystkimi żetonami na wyspie po lewej stronie.
Przydaje się też przeliczanie ruchów, by przeciwnik nie wypchnął naszego żetonu na skrzyżowaniu rzek w niepożądanym kierunku. Położenie żetonu krokodyla też trzeba przemyśleć, bo może to się również obrócić przeciwko nam. Widać to szczególnie w grze 2-osobowej, w grze 3 i 4 osobowej kłopotu pozbywamy się, wsadzając krokodyla graczowi po naszej prawej stronie. Ale jest jeszcze 1 krokodyl! Ktoś się może nam odwdzięczyć! Partie różnią się między sobą tylko dzięki losowości żetonów rzeki. Niestety rozpoczęcie jest zawsze takie samo – możemy iść tylko na wyspę po naszej lewej stronie, a później na środkową; lub popłynąć z nurtem od razu na środkową wyspę. A ze środka na kolejną wyspę do mamy. Częstym problemem pojawiającym się w grze, w każdym składzie osobowym, są długie przestoje. Wiążą się one: z niekorzystnym ułożeniem kłód lub ich brakiem (widać to bardzo przy 2 graczach, przy 3 graczach ten problem ma osoba mająca wolną wyspę po swojej lewej stronie); z tłokiem na środkowej wyspie, gdy nie ma możliwości ruchu, a nikt nie chce ustąpić na swoją niekorzyść. Jak na razie udało mi się tak czekać przez 5 tur. Takie czekanie nie musi być całkowicie bierne. Mądrze dokładając żetony rzeki można sobie stworzyć szybką trasę po kłodach na wyspę. O ile szczęście nam sprzyja. Wtedy też zyskuje się sporą przewagę nad innymi.
Co nam mówią hipopotamy z/o Okavango?
W moim odczuciu Okavango ma sporo zalet, ale też i wady. Dla osoby dorosłej, dla zaawansowanego gracza, dla starszych dzieci, które sporo grywają w planszówki, gra dłuży się, jest monotonna, bardzo powtarzalna i szybko zostanie zastąpiona innymi grami. Dla tej grupy polecam zagrać u dzieci sąsiada. Młodsze dzieci, szczególnie 6-latki i ciut starsze, zachwycą się nią. Porwie je grafika, mechanizm umieszczania kłód w korytach rzek, wybór drogi (choć ograniczony), napięcie z przepychanek na środkowej wyspie, grasujący krokodyl. Będą chciały zatroszczyć się o te smutne zwierzaczki, popływać po rzece, nawet poza planszę – rzadkie zjawisko przy 2 graczach. Nie przeszkadza im powolny nurt wody czyli nie widziałam u nich znudzenia. Okavango ma też bardzo duży walor edukacyjny i za to przede wszystkim będę ją cenić. Ma temat, wokół którego zbudowana jest mechanika i układ graficzny. Gdyby nie ta gra, to pewnie długo żyłabym w nieświadomości, że w Afryce jest tak pięknie. Zapachniało mi przygodą.
P.S. Po raz pierwszy mam dylemat jaką wystawić ocenę. Z mojego punktu widzenia byłoby 3.5, ale większości dzieci, z którymi grałam, bardzo się podobało. Ze względu na nie daję 4.
Ogólna ocena
(4/5):
Złożoność gry
(1/5):
Oprawa wizualna
(4/5):
scheherazade jest niezmordowana w tych recenzjach gier dla dzieci!
zastanowiło mnie tylko to czy rodzice odwiedzają GF w poszukiwaniu gier dla swoich pociech…
madeusz: „zastanowiło mnie tylko to czy rodzice odwiedzają GF w poszukiwaniu gier dla swoich pociech…”
Tak, odwiedzają :)
@madeusz: czy taka niezmordowana to nie wiem ;P czasem sił brak ;)
@bloodlord: jak wiem, że ktoś czyta to mam motywację do działania :)
madeusz
„zastanowiło mnie tylko to czy rodzice odwiedzają GF w poszukiwaniu gier dla swoich pociech…”
Dla obcych pociech też ;)
żeby nie było, ja czytam recenzje scheherezade i uważam je za jedne z najbardziej obiektywnych na tej stronie.
Ale gier dla dzieci nie kupuje… no może Dobble, ale to bardziej dla siebie :]
Ja kupiłem Dzień i Noc po recenzji scheherazade :)
A ja Antywirusa. I pewnie jeszcze kupię Port Lotniczy :)
Nie tylko rodzice mogą czytać, ale i nauczyciele, terapeuci, siostry i bracia tych dzieci ;-)
Rodzice odwiedzają i czytają :)
Witajcie, jestem tu nowa.
Moje dzieci (6 i 9) uwielbiają Okavango i u nas nic się nie rozczepia ;) choć gramy od 1,5 roku. Czasem kłody zaczepiają o wyspę. Gra jest może trochę monotonna ale przyjemna i przynajmniej się nie kłócą ;)
No proszę, spotkania przy planszy nawet mają działanie pokojowe ;-).