Reiner Knizia ma na koncie setki gier, w tym ponad sto dla dzieci. Przy tak dużej produktywności, w gry wsadza wiele prostych, ale dobrze przemyślanych mechanizmów, łatwych do zapamiętania i dających sporo satysfakcji. Oczywiście zadowolona jest tylko pewna część graczy, przypuszczam, że w większości nie zdająca sobie sprawy kim jest autor. Zaawansowani gracze często zarzucają mu słabe dopasowanie tematu do mechaniki, ogrom matematycznej precyzji, która przytłacza klimat albo nijakość gier. Wielu mawia, że era Reinera już dawno minęła. Ja odnoszę wrażenie, że na naszym rynku dopiero się zaczyna – w obszarze gier dla dzieci.
Niedawno pojawiła się polskojęzyczna gra Reinera Knizia „Monkey business”, wydana przez wydawnictwo Piatnik. Jest to trochę zmieniona wersja gry „Cheeky monkey” z 2007 r. Gra jest przeznaczona dla 2-6 graczy, od 6 roku życia. Już na początku zaznaczę, że jest to gra przede wszystkim dla dzieci, w którą rodzice chętnie zagrają. Dla zaawansowanych graczy może służyć jako przerywnik między poważnymi tytułami, bo rozgrywka trwa około 15 minut i daje wytchnienie szarym komórkom.
Na czym polega ten biznes?
W Monkey business psotne małpy wypuszczają na wolność zwierzęta z ZOO. Zadaniem graczy jest złapanie jak największej ich ilości, za co przewidziana jest nagroda. Narzędzia jakie otrzymują gracze to: 52 duże plastikowe żetony z 8 gatunkami zwierząt: słonie, lwy, żyrafy, węże, zebry, papugi, pingwiny, małpy; płócienny woreczek do losowania; 8 kartoników, wskazujących ilość zwierząt z danego gatunku i jednocześnie ilość punktów bonusowych. Ilość zwierząt waha się od 3 do 10 w kolejności przedstawionej powyżej. Za każde sprowadzone zwierzę jest 1 punkt, jednak gracz, który z danego gatunku sprowadzi najwięcej, otrzymuje dodatkowo punkty bonusowe. W sytuacji remisowej, w obszarze jednego gatunku, kartonik nie jest nikomu przyznawany. Gdy remis dotyczy wyniku końcowego, mistrzem w łapaniu zwierząt staje się gracz posiadający największą liczbę punktów bonusowych. Taki system punktacji jest bardzo klarowny. Wiemy już, że biznes można zrobić na gromadzeniu zwierząt, jednak problemem jest to, że zwierzęta są dzikie i złapanie ich to nie taka prosta sprawa.
Press your luck.
Gra opiera się na mechanizmie „press your luck”, czyli powtarzaniu pewnych akcji, do momentu podjęcia decyzji o ich zaprzestaniu, gdy w odczuciu gracza wzrasta ryzyko utraty punktów lub kolejki. Bruno Faidutti o tym mechanizmie pisze w następujący sposób: „Pomysł nie jest nowy. Wiele gier hazardowych, np. Black Jack, zrobiło z niego użytek podobnie jak niektóre tradycyjne gry kostkowe. Ten system jest również stosowany w wielu grach telewizyjnych, w których zwycięzca może albo odejść z wygraną, albo odpowiedzieć na dodatkowe pytanie ryzykując utratę wszystkiego. Ten system jest również bardzo wydajny w grach karcianych i planszowych, ponieważ stwarza wysokie napięcie i coś na kształt udręki przy kolejnym rzucie kostką lub pociągnięciu dodatkowej karty. Zaś Reiner Knizia mówi: “Koncentrujesz się na rozwijaniu i powiększaniu swoich wyników. Stawka wzrasta i jeśli coś pójdzie nie tak, tracisz wszystko. Wielkie ryzyko przynosi wielkie nagrody, albo całkowitą porażkę. Katastrofa zdarza się na różne sposoby. Bardziej niż kiedykolwiek trzeba wyważyć potencjalne zyski i straty. Wyrzucanie specyficznych numerów, albo osiąganie pewnych rezultatów może cię zaskoczyć. Widzisz zbliżającą się katastrofę – ale czy możesz jej uciec? Inne gry pozwalają graczowi kontynuować rzucanie kostką tak długo dopóki pozostawiamy sobie możliwości wyboru i różne opcje. Musisz wiedzieć kiedy się zatrzymać i zabezpieczyć to co już masz. Kiedy stajesz się chciwy, a szczęście przestaje ci dopisywać – wypadasz z gry. Nie tylko trzeba podjąć właściwe decyzje, ale potrzeba też szczęścia”.
W Monkey business gracz w swojej kolejce losuje z woreczka żetony zgodnie z regułami:
- Żetony wyciąga się pojedynczo i wykłada przed gracza.
- Po każdym wyciągnięciu żetonu gracz decyduje czy kontynuuje, czy też kończy grę.
- Jeśli zwierzę na wylosowanym żetonie leży już przed graczem, to wszystkie jego żetony z tej tury wracają do wspólnej puli.
- Jeśli zwierzę na wylosowanym żetonie nie leży przed graczem, ale jest na szczycie stosu żetonów innych graczy, to gracz zabiera je dla siebie, pod warunkiem, że zauważy je w momencie wylosowania z woreczka.
- Jeśli gracz wylosuje żeton z małpą, może albo zabrać innym graczom tego rodzaju żetony, jeśli są na wierzchu stosów, albo wymienić małpę na inny dowolny żeton widniejący na szczycie stosu jednego z pozostałych graczy.
- Po zakończeniu kolejki gracz układa zdobyte żetony w dowolnej kolejności i dołącza je do poprzedniego stosu. Istnieje też możliwość zabezpieczenia gatunku, jeśli właśnie co zdobyte żetony są jednakowe (np. tylko słonie), umieszczając go na spodzie stosu.
Dobór żetonów jest losowy, z każdym dociągnięciem żetonu poziom emocji gwałtownie wzrasta. Wzrasta też zadowolenie, gdy uda się innym graczom podkraść jakieś żetony, szczególnie wtedy, gdy jednego gatunku jest kilka sztuk na wierzchu stosu. W grze wszystko zmienia się co chwilę, tak też wynik końcowy jest zawsze zaskoczeniem. Wiadomo, że osoba posiadająca najwyższy stos ma największe szanse na zdobycie cennych punktów bonusowych, jednak przy wyrównanej ilości żetonów w stosach, trudno jest przewidzieć zwycięzcę. Na początku rozgrywki gracze ciągną większe ilości żetonów, pod koniec rozgrywki 2, 3 żetony. Przy tak dużej losowości podoba mi się, że jednak coś od gracza zależy – układanie żetonów w stosach, podkradanie, wymiana małp. Dobrze się gra w każdym składzie osobowym, nawet w 2 osoby, choć w tym przypadku wymiana i podkradanie są znacznie ograniczone. Ilość remisów przypadająca na rozgrywkę jest różna, a wobec tego tak losowa, jak dociąganie żetonów. Rozkładem punktów też rządzi losowość, jednak w rozegranych partiach, zawsze pojawiał się jakiś, znacznie odbiegający od pozostałych, lider. W partii 5- i 6-osobowej nawet się zdarzyło, że jeden z graczy nie zdobył żadnych punktów. Przy większej ilości graczy (mniejszej liczby żetonów we własnym stosie) można zapamiętać jakie posiada się żetony, dzięki czemu poziom decyzyjności troszkę się zwiększa.
Wchodzić czy nie wchodzić w biznes z małpami?
Nie ulega wątpliwości, że Monkey business jest klasyczną grą Reinera Knizia: prosta, szybka, o eleganckiej mechanice, dobrze wyważona dla każdego składu osobowego, tematyka to tylko dodatek skierowany przede wszystkim dla młodszych graczy. Pod względem mechaniki nie wprowadza nic nowego, nie zawiera żadnych walorów edukacyjnych, ale jest bardzo emocjonująca i zabawna. Podoba się dzieciom i rodzicom. Przy grze z dziećmi trzeba jednak uważać – ładunek emocjonalny jest bardzo duży, a dzieci często nadmiernie przeżywają drobne niepowodzenia. Zaawansowani gracze, jeśli nie mają innych lekkich gier jak Dobble, Jungle Speed, itp., to sięgną i do tego tytułu. Po to, by odpocząć, pośmiać się, albo poczuć emocje towarzyszące mechanice „press your luck”.
Ogólna ocena
(4/5):
Złożoność gry
(1/5):
Oprawa wizualna
(4/5):
Press your luck? A nie push your luck?
A dlaczego nie press?
http://boardgamegeek.com/boardgamemechanic/2661/press-your-luck
Oj, przetlumaczenie Knizii ma bledy merytoryczne…
Jax proszę o poprawienie tego tłumaczenia.
Hmm, czyli jednak „press”. Bo często widziałem/słyszałem „push” – ciekawe, czy to równie dobra forma, czy błąd polskich graczy.
Świetna recenzja z elementami naukowych teorii. Gry dla dzieci są mi szczególnie bliskie ze względu na 8 latkę będącą częstym partnerem rozgrywek. Recenzja zachęciła mnie do zakupu gry.