Nie sposób przedstawiać Beowulfa: Gry Planszowej Reinera Knizii w oderwaniu od Beowulfa: Legendy Reinera Knizii. Gier, poza tematem i autorem, nic nie łączy.
Nie sposób myśleć o Beowulfie: Grze Planszowej w oderwaniu od gry Kingdoms autorstwa Reinera Knizii. Gier nie łączy temat, w zamian łączy autor i mechanika.
Przepis na grę
Co robi znany twórca, gdy trzeba szybko zmajstrować chwytliwą gierkę do filmowego tematu na czasie? Przegląda swoją kartotekę, wybiera grę prostą, w miarę docenianą, ale nie hicior, żeby zbyt wielu nie poczuło w ustach smaku odgrzewanego kawałka mięsa i wymienia grafiki na te z rzeczonego filmu. Tak to sobie przynajmniej wyobrażam. Knizia ma łatwo: gier wydał bez liku, więc zawsze jest z czego wybierać. Ponadto, połączenie tematu z resztą, jak powszechnie wiadomo, wychodzi mu co najwyżej średnio, więc zmiana jednego na drugi nie stanowi żadnego problemu. No i – co najważniejsze – robi gry naprawdę dobre. Tak, jestem fanką Reinera :)
Powyższego wstępu proszę nie traktować jako zarzutu, ani nic z tych rzeczy. Człowiek z takim dorobkiem i smykałką do projektowania fajnych gier może nawet Kingdoms przerobić na Hannę Montanę. Wolno mu. Bo robi to dobrze.
Co w środku piszczy?
Filmu o Beowulfie nie widziałam. Odstręczają mnie komputerowi bohaterowie. Ale w grze ilustracje z produkcji wyglądają naprawdę dobrze i świetnie współgrają z interakcyjnym charakterem rozgrywki. W pudełku za – ola boga! – czterdzieści złotych znajdziemy przede wszystkim stare dobre masowe ilości żetonów (trzy komplety, po jednym na każdą rundę). W tym względzie Knizia jest niereformowalny ;) Ale ja lubię żetony, szczególnie takie solidne, więc marudzić i tu nie zamierzam. Poza tym, za dwóch Chrobrych otrzymamy trzy plansze stanowiące całość i figurki w zestawach dla czterech graczy. Są jeszcze pseudo-monety (instrukcja coś tam klimatycznie plecie o „punktach sagi”) i przejrzyste pomoce graczy.
Z grubsza rzecz biorąc
Rozgrywka dzieli się na trzy rundy, każda rozgrywana na kolejnej planszy. Chodzi, z grubsza rzecz biorąc, o to, aby na zmianę z innymi graczami kłaść na planszy albo żeton o określonej wartości, albo figurkę o określonym mnożniku. Jak należy się spodziewać, wszystko po to, aby na koniec każdej rundy pobawić się trochę matematyką: tu pomnożyć, tam dodać, gdzieś indziej odjąć i w ten sposób obliczyć swoje zdobycze punktowe.
Gracze w swoim ruchu losują żetony, które mogą posiadać wartości ujemne lub dodatnie oraz specjalne cechy. Figurki natomiast stanowią piramidę zależności, tzn. w największej liczbie mamy pod swoją kuratelą statki o mnożniku „1”, w następnej kolejności zamki o mnożniku „2”, pikinierów o mnożniku „3” i samego tytułowego bohatera o mnożniku „4”. W czym tkwi sedno sprawy? W takim rozstawianiu tych elementów, aby na koniec rundy (po zapełnieniu wszystkich pól planszy) dla każdej swojej figurki zsumować wartości żetonów znajdujących się z nią w tej samej kolumnie i tym samym rzędzie, a następnie uzyskaną sumę przez wartość figurki przemnożyć. Należy przy tym pamiętać, że zestaw figurek musi nam starczyć na całą rozgrywkę, przy założeniu, że tylko statki po użyciu powracają do naszego „portu”, natomiast te lepsze figurki tracimy.
Beowulf contra Beowulf
Folko, który recenzował drugiego Beowulfa (Legendę) bardziej ceni właśnie tamtą grę. Ja z kolei wolę niniejszą. Bardzo lubię Legendę, ale jako zabawę w przygodę. Natomiast jako pojedynek wolę zdecydowanie taktycznego Beowulfa: GP. Rozgrywka jest w przypadku obu tytułów czystą interakcją, ale w Legendzie polega ona na wesołej licytacji, w GP na podkładaniu świń. Obie gry cechuje losowość, lecz w Legendzie jest ona nieokiełznana i wszechobecna, w GP zmienia jedynie perspektywę na najbliższą turę. Jeśli trafiają do nas słabe wartościowo żetony – podkładamy je konkurentom. Jeśli mocne – rzucamy w obrębie swoich figurek. Kolega co rusz kładzie na planszę mocne żetony? Położę w ich pobliżu figurkę, skorzystam na tym i ja. Wszystko ma swój czas i miejsce. Dochodzi do tego kwestia specjalnych właściwości żetonów (zamiana, przemieszczanie, usuwanie itp.) i mamy pojedynek armii całkiem sympatycznie przedstawionych w miękkim plastiku.
Raz, dwa, trzy…
Gra się bardzo dobrze skaluje, może nawet we dwójkę jest najbardziej krwiożerczo. Brak tu wady czekania na swój ruch nawet przy komplecie Beowulfów, gdyż tury są szybkie: „raz dwa trzy, teraz liczysz ty”. Wierzę także, że tak skrupulatny człowiek przetestował grę na wskroś i najpowszechniejszy zarzut, jaki jej dotyczy – o zbyt mocnych dwóch żetonach – nie jest słuszny. Nie mam na koncie setek rozgrywek, los nie zdążył przydzielić mi każdej kombinacji, nie zostałam częścią statystyki w tym względzie, więc chyba bym zauważyła, że coś w moich rozgrywkach kuleje. A nie zauważyłam. A może zbytnio ufam twórcom? Może faktycznie trzeba było spieszyć się przed premierą filmu?
Wyrzutek?
Beowulf: gra planszowa to chyba największy niezasłużony przegrany. Na Pionku wyrzucany w tłum w roli nagrody pocieszenia, po tym jak nie wybrano go w ramach laurów konkursowych. W handlowych transakcjach wymieniany w nietkniętej folii. Oczywiście matematyczna suchość mechaniki nie wszystkim się spodoba. Ja mam umysł uniwersalny, podobają mi się gry z zacięciem humanistycznym i te ścisłe. Ale niestety, okazji do pogrania nie mam za wiele. A właściwie, nie mam wcale. I bardzo nad tym ubolewam.
PLUSY: klimatyczne wykonanie (!!), szybka rozgrywka, dużo interakcji, losowość determinująca strategię, a nie wynik
MINUSY: mechanika polegająca na suchym liczeniu
Beowulf: Gra Planszowa, autor: Reiner Knizia
Rok wydania: 2007 (mam ostatnio szczęście do tego rocznika)
Wydawca w Polsce: Galakta
Liczba graczy: 2 – 4
Czas gry: 30 minut
Folko (3/5): Reiner Knizia wśród setek gier popełnił dwie (chyba tylko dwie) poświęcone Beowulfowi. Opisywanego dzisiaj, opartego na mechanice Kingdoms i… licytacyjnego Beowulfa legendę. Zacznę od tyłu, legendzie daję 5/5, to jedna z moich ulubionych gier licytacyjnych. Chciałbym trochę się nad nią pozachwycać… ale muszę skupić się na tej opartej na filmie. To nie jest zła gra, jest dość dobra. Ma sprawną mechanikę, trochę zalatującą o grę logiczną… ale do końca nic mnie w niej nie zachwyciło. Jak na grę logiczną to za dużo w niej losu, jak na grę z tematem – nie ma go za grosz. To co w niej mile wspominam to negatywną interakcję no i figurki ;-)
Ogólna ocena
(4/5):
Złożoność gry
(2/5):
Oprawa wizualna
(4/5):
A to zaskoczenie… Zwykle omijałem tę grę szerokim łukiem. Teraz okazuje się, że w środku jest taktyczno-matematyczny pół-suchar – nadal będę ją omijał, ale przynajmniej wiem już, dlaczego ;)
Ciekawostka – 2 lata przed komputerowym Beowulfem powstał całkiem znośny „Beowulf & Grendel” z bohaterami z krwi i kości (natomiast starszej adaptacji z Christopherem Lambertem nie polecam).
Zgadzam się, „Beowulf & Grendel” jest rewelacyjny. Świetne plenery, klimat, muzyka i… taki spokojny film. Bardzo polecam :)
U mnie gra Beowulf legend czesto trafia na stol,bo losowosc pozwala czesto wygrac moim dzieciom. Ja tez lubie te gre pod warunkiem, ze gramy bez mszczenia sie, ty mi to, to ja tobie tez to….