Salamanca – Ze starej półki cz.14
Ten tekst przeczytasz w 7 minut

Stefan Dorra ma pecha. Pisałam już o tym autorze przy okazji Piratów (oprócz tego, że to ten gość, co prawdopodobnie spędził urlop na wyspach Tonga ;), że po pierwsze, mimo sporego dorobku, nominacji i rekomendacji, nagrody SDJ nigdy nie dostał. Po drugie, podobnie jak w przypadku Piratów, tak i dzisiejsza bohaterka została przez społeczeństwo grające potraktowana trochę marginalnie. Patrząc na BGG: garstka fanów, okruchy zdjęć, namiastki komentarzy, słabiuchna średnia ocen (żadnej 10tki, ba – żadnej 9tki!)  i odległe miejsce w rankingu. Czy zatem Salamanca to zła gra?


Nie odpowiem na to pytanie jedznoznacznie. Powoli kończą mi się bowiem pomysły, jakie dobrze znane mi gry mogłabym uzupełnić w katalogu serwisu i czeka Was (mam nadzieję, że chwilowo) kilka rzutów okiem. Salamancę miałam co prawda w postaci własnego egzemplarza i naprawdę tych kilka rozgrywek mnie urzekło, ale to ten typ dobrych gier (a przynajmniej dobrych w pierwszym kontakcie), które leżą u mnie na półce, bo zawsze jest jednak większa ochota na coś innego. Dlaczego? Chyba dlatego – tak mi się wydaje – że mają świetnie opracowane zasady, ale jest to perfekcjonizm męczący…

Stefan Dorra (zdjęcie legitymacyjne?)

 

Salamanca vs Eufrat i Tygrys 

Gdy swego czasu zabierałam się za ten tytuł natrafiłam na porównania do Eufrata i Tygrysa. Wizualnie na pewno skojarzenie się nasuwa. Na swoistej szachownicy (o podobnej kolorystyce) rozkładamy strategiczne żetony i piony. Tylko, że na tym podobieństwo się kończy. Salamanca miała być… od EiT cięższa! Lecz osobiście nie określiłabym tej cechy jako „ciężkiej”, ale właśnie „męczącej”.
Żeby zobaczyć, w czym rzecz, omówię po krótce (noo na pewno ;) zasady. Zasady, które od Eufrata i Tygrysa są prostsze. Nie musimy zapamiętywać, co się z czym porównuje, co z czym zlicza, co usuwa, co zostawia, bo po prostu w Salamance nikt nikogo z planszy nie wyrzuca. To poniekąd pokojowa gra, jeśli nie liczyć świństw (a konkretnie – plag) zagrywanych na innych graczy, hehehehe… (tu złowieszczy śmiech sympatyka negatywnej interakcji ;)

Na planszy dużo się dzieje (czyt. jest dużo do ogarnięcia), choć w przeciwieństwie do EiT jest raczej statyczna. Można by rzec, że za każdym kolorem kryją się liczby. Dużo liczb...

 

Przede wszystkim, Salamanca to gra ekonomiczna 

Wszystkie nasze wysiłki koncentrujemy na tym, aby na koniec gry posiadać jak najwięcej zasobów finansowych, bo to one są miernikiem zwycięstwa. Jako majętni ziemianie (w kontekście statusu, a nie miejsca we wszechświecie) rozbudowujemy  posiadłości o budynki i tereny i staramy się z nich wycisnąć jak najwięcej gotówki. Robią to za nas (bo przecież, nie my, państwo na włościach, kalamy się bieganiem po miedzy) nasi przedstawiciele, z których trzej zarządzają naszymi budynkami, a czwarty podpina się pod cudzy sukces i czyha na pieniążki w wybranym nie-naszym przybytku.

Każda runda gry rozpoczyna się od motywu znanego z El Grande. Gracze wykładają z ręki jedną kartę (w zakresie 1-10), która zdecyduje o kolejności rozgrywania. W przeciwieństwie jednak do swojego o 11 lat starszego poprzednika, gracze dysponują różnymi kartami (ich talia została losowo rozdana na początku gry, ale będzie między graczami ciekawie wędrować). Dodatkowo i nadal podobnie, niższe nominały przynoszą większe korzyści. Tymi korzyściami jest m.in. możliwość zagrania specjalnej i wielce upierdliwej dla pozostałych graczy akcji plagi. I tu napotykamy pierwszą ze świetnych zasad: skorzystać zarówno z plagi jak i akcji rozwijającej własne włości może tylko gracz, który rzucił kartę o najniższej wartości. Pozostali muszą wybrać, czy grać dla siebie, czy przeciw innym. Oczywiście ci, którzy rzucili wyższe karty nie mają tego dylematu. Dla nich pozostały tylko akcje rozwijające.

Niskie karty pozwalają rzucić plagę. Karty 5 i 6 mają jeszcze inne działanie specjalne. (Motyw z kartami generalnie bardzo przypadł mi do gustu)

 

Mając ustaloną kolejność gracze wykonują po jednej akcji z trzech możliwych: rozbudowują posiadłości, wysyłają „czwartego” na żer lub korzystają z plagi (jeśli mogą). Ostatni gracz, jak wspomniałam wyżej, może wykonać 2 akcje.
Rozbudowa posiadłości opiera się na bardzo ładnych kafelkach budynków i terenów, które zbieramy ze specjalnego toru, na którym mogą się z rundy na rundę kumulować (druga świetna zasada). Można więc w jednym grabnięciu łapką dostać jeden żeton, jak i kilka. Następnie, ustawiamy je na planszy w taki sposób, aby tworzyły regiony. Każdy budynek tworzy region z określonymi terenami, które do niego bezpośrednio lub pośrednio (na zasadzie łańcuszka) przylegają. W grze rozwiązano problem identyfikacji kolorystycznie, tj. żółte do żółtego, niebieskie do niebieskiego itd. Im większe regiony pobudujemy, tym więcej będą warte w kluczowej akcji sprzedaży.

(Niebieski pion, nie wiedzieć czemu, stoi niezgodnie z regułami). Żetony z wyraźniejszymi ramkami to budynki, wokół których skupione są tereny. Razem tworzą kolorowe regiony. Tylko winnica jakaś taka osamotniona.

Miejsce na planszy jest ograniczone, a żetony – jak to zwykle bywa – muszą ze sobą sąsiadować, aby region w ogóle stanowić. Zaczyna się więc zabawa w dobre rozstawienie. Zaczyna się także kombinowanie, jak to wszystko poustawiać, żeby ewentualne plagi (a nie łudźmy się, że przez całą rozgrywkę nikt ich na nas nie rzuci) narobiły jak najmniej szkód. Plag jest cztery i każda działa na co innego. Ruiny zerują wartość budynków, szczury rach ciach obniżają wartość regionu o połowę, szarańcza i trucizna deaktywują żeton, na którym leżą oraz żetony danego terenu znajdujące się dalej, jeśli te nie posiadają innego połączenia ze swoim budynkiem macierzystym. Aby się plagi, jak już się zdarzy, pozbyć będziemy musieli poczekać, aż ktoś łaskawie zechce ją przerzucić na kogoś innego lub samemu poświęcić turę na zagranie karty z odpowiednim obrazkiem i – jeśli nie będziemy ostatni – zrezygnować wtedy z rozwoju. A czas leci…

Cztery niepozorne plagunie...

Ktoś zatruł jeziora pozbawiając je wartości rynkowej. A mogły zostać sprzedane zarówno z zamkiem po lewej jak i po prawej. Gdyby ktoś je zajmował, bo nie stoją na nich żadne piony. Więc w sumie plaga rzucona bez sensu...

 

Czemu tak nam zależy na wielkości regionu? Ponieważ możemy swoje budynki sprzedawać (otrzymujemy pieniądze za cały region, czyli budynek i tereny). Właśnie akcja sprzedaży (trochę z kolei jak w Le Havre – swobodna, niczym niemal nieograniczona) jest źródłem dochodów, o które zabiegamy. Nie nadmieniłam jeszcze o najważniejszej ze „świetnych zasad”. Otóż, cokolwiek sprzedajemy pozostaje na planszy (oprócz nielicznych żetonów szczególnie wydajnych) i jeśli tylko jest ku temu okazja i miejsce, można pod wartościowe tereny podpiąć nowe budynki.

Jak widać, położenie każdego żetonu trzeba dobrze przemyśleć, tak samo jak myśli kilka poświęcić rozstawianiu pionów. Nie wszystko bowiem, co wykładamy na planszę jest automatycznie nasze. „Nasz” może być tylko budynek, ale pod warunkiem, że postawimy na nim swojego zarządcę. A tych mamy, jak wiemy, tylko trzech (ale spokojnie, po sprzedaży wracają). Podobnie więc jak w Brassie, jest to ekonomiczna strategia. Na pewno nie tak genialna, ale na pewno też nie taka zła, jak można po ocenach sądzić.

Dlaczego gra mnie męczy 

W powyższym opisie nie dostrzegliście zapewne na razie nic ponad miarę męczącego, o czym przecież rozpisywałam się na początku. I być może, nawet gdy opis skończę, nie podzielicie mojego zdania. Ale ja jestem osobą o postrzeganiu holistycznym. Wypatrywanie szczegółów i zależności na planszy mieniącej się kolorami, obrazkami, dodatkowymi pionami itd. wymaga ode mnie niezwykłej koncentracji i przyjemność z gry może zostać niebezpiecznie obniżona, a poczucie wyczerpania niemile wzrosnąć. Z tego względu odpadły u mnie takie gry jak Small World Underground, czy Maharaja. Skądinąd fajnie pomyślane.

To, co może być w Salamance właśnie najbardziej uciążliwe to przeliczanie wartości naszych i nie tylko naszych majątków. Jeśli chcemy popełnić naprawdę celny ruch, musimy przeliczyć wszystkie regiony, uwzględnić plagi obniżające ich wartość i ocenić, czy rozbudowywać nadal swój kawałek miasteczka, czy wysłać „czwartego”, bo więcej zarobi (zbiera profity, gdy majątek, w którym się zagnieździł zostanie przez gospodarza sprzedany), czy może jednak rzucić plagę. Żeby tego było mało, na koniec rundy wszystko przeliczamy raz jeszcze, gdyż odbywają się tzw. cotygodniowe targi, podczas których tylko posiadłości o określonej wartości przynoszą dodatkowe zyski.

Jeziora, lasy, winnice, pastwiska i pola o ponadprzeciętnej wydajności.

 

Wracając do porównania ze sztandarowym dziełem Knizi (coś dużo dzisiaj tych porównań), które stanowi obecnie mój osobisty numer jeden, w Salamance trzeba przeprowadzić analizę sytuacji wodząc niemalże palcem od regionu do regionu. W Eufracie i Tygrysie ogarniamy wzrokiem planszę i wiemy, gdzie mamy przewagę, a gdzie grozi nam wroga ingerencja. Czasem przeprowadzimy szybkie liczenie „1, 2, 3… 8 do 1, 2…7” i na tym mozół się kończy. Większość czasu zabiera nam myślenie strategiczne. W Salamance większość czasu spędzanego nad obmyśleniem ruchu to właśnie liczenie. Oczywiście nie od samego początku rozgrywki, tylko z czasem, gdy od żetonów na planszy zrobi się już gęsto.

Sprawdźcie sami 

Jeśli uważacie, że wymienione elementy nie przyprawią Was o oczopląs i lekki ból potylicy i równocześnie jesteście fanami gier ekonomicznych (a najlepiej i kafelkowych), to Salamanca powinna Wam się, moim zdaniem, spodobać. Dlatego, rozpisałam się nieco o regułach, bo w nich cała nadzieja dla tego tytułu i Stefana. I dlatego też nie mam bladego pojęcia, dlaczego gracze oceniają ją tak nisko. Powtarzające się zarzuty to: nudna, powolna, powtarzalna, losowa, mało interakcji (hę?!) lub znów odwrotnie, gracze robią sobie tylko na złość i naprawiają, co inni im zepsuli. Nie zakładam, że większość autorów tych komentarzy cierpi na podobną mnie przypadłość. Tak więc, albo faktycznie po moich nielicznych spotkaniach z tytułem nie dostrzegłam tych minusów, albo Dorra ma jednak pecha do odbioru swoich gier. Informacja dla chcących podjąć ryzyko: grę można dostać w sklepach za 60 – 70zł :)

Salamanca, autor: Stefan Dorra,

rok wydania: 2006

liczba graczy: 2 – 5

czas gry: 80 minut 

P.S. Dziwnie te ludzie grają ;) Kładą piony albo niezgodnie z zasadami, albo mało sensownie. Niestety, zdjęć generalnie z Salamanci jest mało, więc obrodziło w takie kwiatuszki.

 

6 komentarzy

  1. melee

    Jedna z niewielu gier, gdzie na pewno odmówiłbym kolejnej partii :) Nie jest popsuta, nie jest bardzo zła, coś w niej jednak odrzuca.

  2. Avatar

    Veri bój się boga, żeby tak od stołu wielkanocnego ludzi odciągać :]

  3. Avatar

    W Salamancę grałem kilka razy. Wrażenia bardzo dobre, choć faktycznie, jeśli przy stole znajdzie się ktoś przeliczający sytuację na planszy, to gra może się nieco przedłużać. Moja ocena pokrywa się z opiniami dotychczasowych współgraczy: dobra gra ze sporą dawką interakcji i planowania. Dziwię się, że przeszła praktycznie niezauważona.

  4. Avatar

    Jedyna gra przez której instrukcję po prostu nie przebrnęłam… Strasznie skomplikowana i nużąca. Leży w szufladzie i czeka na lepsze czasy…

  5. Avatar

    Stefan Dorra miał pecha zrobić grę podobną do gry Kingdoms (alias Beowulf) Rainera Knizi. Piszę podobną gdyż prócz tematu, dzieło Dorra odróżnia od dziecka Knizi jeszcze sposób zliczania punktów, wyboru kolejności rozgrywki oraz zasady stosowania złośliwej interakcji. Słowem można powiedzieć, że Salamanca to tak właściwie Kingdoms++ (2 plusy gdyż Beowulf już w sam w sobie był ulepszonym Kingdomsem). Czy to źle? Trudno powiedzieć, sam gdybym nie posiadał już na półce Beowulfa, skusiłbym sie na Salamance.

  6. Veridiana

    Muszę przyznać, że oryginalne porównanie :) Mnie się te dwie gry w ogóle by nie skojarzyły. Łączy je jedynie układanie żetonów na modularnej planszy. Ale do tego koszyka można wrzucić jeszcze wiele innych tytułów.

Leave a Reply

Your email address will not be published. Required fields are marked *

*

Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Cookies settings
Accept
Privacy & Cookie policy
Privacy & Cookies policy
Cookie name Active

Privacy Policy

What information do we collect?

We collect information from you when you register on our site or place an order. When ordering or registering on our site, as appropriate, you may be asked to enter your: name, e-mail address or mailing address.

What do we use your information for?

Any of the information we collect from you may be used in one of the following ways: To personalize your experience (your information helps us to better respond to your individual needs) To improve our website (we continually strive to improve our website offerings based on the information and feedback we receive from you) To improve customer service (your information helps us to more effectively respond to your customer service requests and support needs) To process transactions Your information, whether public or private, will not be sold, exchanged, transferred, or given to any other company for any reason whatsoever, without your consent, other than for the express purpose of delivering the purchased product or service requested. To administer a contest, promotion, survey or other site feature To send periodic emails The email address you provide for order processing, will only be used to send you information and updates pertaining to your order.

How do we protect your information?

We implement a variety of security measures to maintain the safety of your personal information when you place an order or enter, submit, or access your personal information. We offer the use of a secure server. All supplied sensitive/credit information is transmitted via Secure Socket Layer (SSL) technology and then encrypted into our Payment gateway providers database only to be accessible by those authorized with special access rights to such systems, and are required to?keep the information confidential. After a transaction, your private information (credit cards, social security numbers, financials, etc.) will not be kept on file for more than 60 days.

Do we use cookies?

Yes (Cookies are small files that a site or its service provider transfers to your computers hard drive through your Web browser (if you allow) that enables the sites or service providers systems to recognize your browser and capture and remember certain information We use cookies to help us remember and process the items in your shopping cart, understand and save your preferences for future visits, keep track of advertisements and compile aggregate data about site traffic and site interaction so that we can offer better site experiences and tools in the future. We may contract with third-party service providers to assist us in better understanding our site visitors. These service providers are not permitted to use the information collected on our behalf except to help us conduct and improve our business. If you prefer, you can choose to have your computer warn you each time a cookie is being sent, or you can choose to turn off all cookies via your browser settings. Like most websites, if you turn your cookies off, some of our services may not function properly. However, you can still place orders by contacting customer service. Google Analytics We use Google Analytics on our sites for anonymous reporting of site usage and for advertising on the site. If you would like to opt-out of Google Analytics monitoring your behaviour on our sites please use this link (https://tools.google.com/dlpage/gaoptout/)

Do we disclose any information to outside parties?

We do not sell, trade, or otherwise transfer to outside parties your personally identifiable information. This does not include trusted third parties who assist us in operating our website, conducting our business, or servicing you, so long as those parties agree to keep this information confidential. We may also release your information when we believe release is appropriate to comply with the law, enforce our site policies, or protect ours or others rights, property, or safety. However, non-personally identifiable visitor information may be provided to other parties for marketing, advertising, or other uses.

Registration

The minimum information we need to register you is your name, email address and a password. We will ask you more questions for different services, including sales promotions. Unless we say otherwise, you have to answer all the registration questions. We may also ask some other, voluntary questions during registration for certain services (for example, professional networks) so we can gain a clearer understanding of who you are. This also allows us to personalise services for you. To assist us in our marketing, in addition to the data that you provide to us if you register, we may also obtain data from trusted third parties to help us understand what you might be interested in. This ‘profiling’ information is produced from a variety of sources, including publicly available data (such as the electoral roll) or from sources such as surveys and polls where you have given your permission for your data to be shared. You can choose not to have such data shared with the Guardian from these sources by logging into your account and changing the settings in the privacy section. After you have registered, and with your permission, we may send you emails we think may interest you. Newsletters may be personalised based on what you have been reading on theguardian.com. At any time you can decide not to receive these emails and will be able to ‘unsubscribe’. Logging in using social networking credentials If you log-in to our sites using a Facebook log-in, you are granting permission to Facebook to share your user details with us. This will include your name, email address, date of birth and location which will then be used to form a Guardian identity. You can also use your picture from Facebook as part of your profile. This will also allow us and Facebook to share your, networks, user ID and any other information you choose to share according to your Facebook account settings. If you remove the Guardian app from your Facebook settings, we will no longer have access to this information. If you log-in to our sites using a Google log-in, you grant permission to Google to share your user details with us. This will include your name, email address, date of birth, sex and location which we will then use to form a Guardian identity. You may use your picture from Google as part of your profile. This also allows us to share your networks, user ID and any other information you choose to share according to your Google account settings. If you remove the Guardian from your Google settings, we will no longer have access to this information. If you log-in to our sites using a twitter log-in, we receive your avatar (the small picture that appears next to your tweets) and twitter username.

Children’s Online Privacy Protection Act Compliance

We are in compliance with the requirements of COPPA (Childrens Online Privacy Protection Act), we do not collect any information from anyone under 13 years of age. Our website, products and services are all directed to people who are at least 13 years old or older.

Updating your personal information

We offer a ‘My details’ page (also known as Dashboard), where you can update your personal information at any time, and change your marketing preferences. You can get to this page from most pages on the site – simply click on the ‘My details’ link at the top of the screen when you are signed in.

Online Privacy Policy Only

This online privacy policy applies only to information collected through our website and not to information collected offline.

Your Consent

By using our site, you consent to our privacy policy.

Changes to our Privacy Policy

If we decide to change our privacy policy, we will post those changes on this page.
Save settings
Cookies settings