Gier imprezowych nie darzę wielką estymą, ale gdy w jakiś sposób wiążą się ze słownictwem, to przykuwają na chwilę moją uwagę. Tak też, na mój stół trafiły „SłowoStwory” Filipa Miłuńskiego. Gra lekka, przyjemna i wciągająca. Jak na prawdziwą grę imprezową przystało. Ma w sobie wszystko to, czego mi brakowało w starych, już zapomnianych przeze mnie tytułach, a z którymi ma kilka wspólnych elementów. Mam na myśli 3 gry: „Państwa, miasta, rzeki…”, „Scrabble” i „Tik tak bum” (wyd. Piatnik). Kompilacja w moim odczuciu jest bardzo udana, ale na samym miksie się nie skończyło.
Podobieństw trudno nie zauważyć. Po pierwsze tworzymy słowa, a właściwie przypominamy je sobie, używając 2 litery losowo dobrane z talii. Słowa muszą być w mianowniku liczby pojedynczej (na szczęście zdrobnienia nie są zabronione) i zawierać owe litery w dowolnej kolejności. Po drugie słowa muszą pasować do danej kategorii: państwo, miasto, zawód, zwierzę, roślina, rzecz, film, muzyka, sport, bajka, zabawka, dowolne słowo. Po trzecie gra odbywa się na czas. Są to trzy elementy stanowiące fundament gry. Połączone zostały w dwa warianty: łatwiejszy dla młodszych (8+) i trudniejszy dla starszych (12+) graczy.
Łatwiej.
Podstawowa wersja gry opiera się na prostej mechanice: przekręceniu klepsydry, rzucie kostką i odkryciu 2 kart z literami ze stosu. Gracz przed tymi czynnościami wybiera jedną z 4 kości kategorii. Zwykle wybierana jest ta, w której dany gracz czuje się pewnie, co jednak nie jest gwarancją zwycięstwa. Współgracze mogą być szybsi. Mam techniczną uwagę do wykonywanych czynności: upływa trochę czasu zanim gracz rzuci kością i odkryje karty. U mnie przyjęła się zasada, by jednocześnie przekręcać klepsydrę (lewa ręka) i rzucać kością (prawa ręka). Pomimo tego, napięcie jest tak duże, że czasem z szybkości spadało coś ze stołu, strącane nieuważnym łokciem. Pierwsza poprawna odpowiedź zostaje nagrodzona 2 stworami, każda kolejna w trakcie wyznaczonego czasu – jednym. Wygrywa gracz z 10 zdobytymi stworami. Reguły są bardzo proste, ale wymyślanie odpowiednich słów w wyznaczonym czasie już nie. W początkowych rundach daje się zauważyć próby łączenia liter w nierozłączną parę, najlepiej stojącą na początku wyrazu. Później myślenie schodzi na właściwe tory. Trudność wylosowanego zestawu liter w danej kategorii można rozpoznać po natężeniu dźwięku: im łatwiejszy zestaw, tym głośniej; przy trudniejszym potrafi zapanować cisza. Próbowałam grać w tę grę z dwójką trzecioklasistów – niestety dzieci miały sporo kłopotów z tą grą, okazała się „zbyt wymagająca intelektualnie”, z doświadczenia jednak wiem, że w takich przypadkach nie można generalizować i inne dzieci dadzą sobie z nią radę.
Trudniej.
W wariancie trudniejszym, w każdej z 4 rund, odbywają się między graczami pojedynki na słowa, których celem jest zdobycie kart. Ważna jest więc szybkość i poprawność udzielanych odpowiedzi. Po wygraniu zdobywa się 2 karty z banku lub/i ze stosu liter, lub 1 losową kartę przeciwnika. Drugą metodą zdobywania właściwych kart jest wymiana z bankiem (6 odkrytych kart) w odpowiednim momencie. Ponieważ wymiana odbywa się jednocześnie przez osoby nie uczestniczące w pojedynku, istnieje niebezpieczeństwo poturbowania przez współgraczy. Liczy się więc spostrzegawczość, szybkość i mocne łokcie. Pojedynki odbywają się pomiędzy 2 graczami, na rundę przypadają więc po 2 pojedynki na każdego gracza, i przebiegają mechanicznie tak jak w wariancie łatwiejszym. Karty liter zdobywa się w celu ułożenia z nich minimum 3 literowego ciągu kolejnych liter alfabetu. Im więcej liter w ciągu, tym więcej punktów – za odpowiednie zestawy otrzymuje się SłowoStwory o przypisanych im wartościach punktów (maksymalnie 13 pkt. za 7 kolejnych liter). Dla ułatwienia, każdy gracz posiada kartę jokera, mogącą zastąpić dowolną literę, oraz 3 karty z literami.
Wariant ten wykorzystywany jest przede wszystkim przez starszych graczy. Jest tu trochę negatywnej interakcji, gdy: gracze wyzywają na pojedynek osoby, które w jakiejś dziedzinie są słabsze (np. w kategorii sport, muzyka, film), lub gdy ktoś wolno myśli. Oczywiście po to, by łatwiej zdobyć litery. Tego nie da się uniknąć, szczególnie w gronie znajomych, ale wierzcie mi, będąc na przegranej pozycji też można zabłysnąć. W tej wersji nie podoba mi się czas oczekiwania na swój pojedynek, znacznie odczuwalny w większym gronie. Niestety nie wszyscy gracze ochoczo angażują się w wymianę liter z bankiem i sędziowanie pojedynkom. Mechanicznie gra jest dopracowana, jak do tej pory nie było żadnych zgrzytów w trakcie rozgrywek. Gra podobała się młodzieży w wieku gimnazjalnym i licealnym, oraz dorosłym.
Wrażenia.
W dwie osoby gra się przyjemnie, ale im więcej osób tym ciekawiej i trudniej. Polecam grę przy minimum 3 osobach, 7 osób to jak dla mnie za dużo. Nie z powodu wadliwej mechaniki, bo tu wszystko dobrze funkcjonuje. Przez presję czasu jest to gra pełna emocji i głośna. Gracze próbują się przekrzyczeć, gdy mają te same pomysły, trzeba też rozstrzygać kto pierwszy podał poprawną odpowiedź, kontrolować poprawność odpowiedzi i jednocześnie myśleć nad własną. W końcu każdy chce zdobyć choćby jednego stwora, nawet recenzent (oj, kiepsko mi gra szła). No i w wariancie trudniejszym trochę się gra dłuży przy takim składzie. Pod względem wykonania gra jest bez zarzutu i przyciąga wzrok, a SłowoStwory cieszą się dużym zainteresowaniem wśród graczy, szczególnie dzieci i młodzieży. Nie ulega wątpliwości, gra jest dynamiczna, emocjonująca i wymaga myślenia, nawet trzeba używać wyobraźnię przy poszukiwaniu wyrazów z odpowiednimi literami. Jest też pełna humoru, rozluźnia atmosferę, wywołuje śmiech (w końcu śmiech to zdrowie), daje odpoczynek od trudów dnia i wciąga nawet oporne osoby. Grę polecam wszystkim tym, którzy lubią gry imprezowe, mają z kim w nie grać, a przede wszystkim rodzicom, którzy w ciekawy sposób chcą pomóc swoim dzieciom w rozwoju słownictwa.
Liczba graczy: 2-7
Wiek: 8-108 lat
Wydawca: Egmont
Ogólna ocena
(4/5):
Złożoność gry
(2/5):
Oprawa wizualna
(5/5):
Graliśmy raz w Słowostwory i trzeba przyznać, że gra wykonana jest świetnie, choć to taki trochę przerost formy nad treścią. Ale zabawna była konkluzja, że teraz rozumiemy, dlaczego w teleturniejach ludzie robią z siebie kretynów:D patrząc na upływający czas ma się po prostu puchę w głowie hehe.
Grę mam od niedawna, ale… grałem już 10 razy. Gra spodobała się wszystkim… i małym i dużym, i młodszym i starszym ;-) To naprawdę świetne połączenie gry edukacyjnej i imprezowej. Jak dla mnie to jedna z najlepszych gier Filipa, 5/5 (i nie podlizuję się ;-) ).