Wyobraź sobie, że jesteś na bezludnej wyspie, a jedyne co masz ze sobą to skrzynie pełne żarówek (oczywiście tych z włóknem wolframowym), plastikowych wkładów do długopisów i guzików. Jak wykorzystać te przedmioty by się uratować? Pamiętam ten problem do dziś z kursu twórczego myślenia, w jakim uczestniczyłam prawie 20 lat temu. Niedawno, odświeżyłam sobie takie niesztampowe myślenie dzięki grze Jima Deacove. Nie mam na myśli recenzowanej niedawno „Królewny”, w której rozwiązywanie problemów było w klimatach bajkowych, ale coś bardziej poważnego.
„Oczy dżungli” to gra kooperacyjna przeznaczona dla 1-12 graczy, w wieku od 8 lat. Gracze wcielają się w rolę skautów, którzy, walcząc z przeciwnościami, próbują odprowadzić porwane dzieci do wioski, wymierające gatunki zwierząt z powrotem do dżungli, a skradzione skarby zanieść do świątyni. Wszystkie napotkane przeszkody trzeba pokonać sprytem, dobrym pomysłem i przy wykorzystaniu ograniczonej liczby konkretnych przedmiotów. Skauci stają się MacGyverami.
Dżungla jest dzika i nieprzewidywalna. Dżungla to plansza, na której losowo rozmieszcza się żetony niebezpieczeństw (z czerwoną ramką), umiejętności i wyposażenia (z zieloną ramką), oraz zwierząt, dzieci, skarbów i skautów (z brązową ramką). Żetony są zakryte. Mechanicznie gra polega na tym, że odkrywa się żetony. Jeśli żeton jest:
– z czerwoną ramką, to kładzie się go na planszy w miejscu przeznaczenia (pola i żetony są ponumerowane) i pozostawia do momentów usunięcia przeszkody w jakiś sprytny sposób, przy pomocy przedmiotu bądź umiejętności (zielony żeton),
– z zieloną ramką, to ściąga się go z planszy, by wykorzystać go w odpowiednim momencie; są tu również żetony pozwalające na podglądnięcie danego zakrytego żetonu,
– z brązową ramką, to przesuwa się go po planszy o dowolną liczbę pól, pod warunkiem, że są one całkowicie wolne, pamiętając o miejscu ich przeznaczenia.
Zielone i czerwone żetony usuwa się z gry po użyciu.
Jak widać gra jest bardzo losowa oraz o bardzo prostej i nudnej mechanice. Niewiele akcji, niewiele decyzji przez większą cześć gry. Jednak nie to jest w tej grze najgorsze. Jest coś, co niestety bardzo zniechęca starsze dzieci – problem z wygraną. Większość partii jakie widziałam i jakie rozegrałam określiłam mianem „mission impossible”. Z czym się to wiąże? Nie z umiejętnościami graczy, ale z losowością i proporcją żetonów czerwonych do zielonych. Gracze mniejsi i więksi (dorośli) są naprawdę bardzo pomysłowi, nie było więc nigdy problemu z propozycją pokonania przeszkody w dżungli. Trudność polega na tym, że żetonów przeszkód jest dwa razy więcej niż żetonów rozwiązań, w dodatku żetony czerwone blokują każdy żeton, na którym zostaną umieszczone. Owszem, można tak zarządzać żetonami w tej grze, by udrażniać odpowiednie fragmenty tras (pól) dla żetonów brązowych, ale pod warunkiem, że żetony brązowe, przeznaczone do tego samego miejsca (zawsze po 2 żetony) są bardzo blisko siebie. Tego losowość nam nie zagwarantuje. Jedyna wygrana jaką widziałam wiązała się właśnie z położeniem tych żetonów. Nie dość, że były blisko miejsca przeznaczenia, to nawet pary blisko siebie.
Jest też inne ale…
Sens tej gry jest dużo głębszy niż pokazuje mechanika. Istotą jest wspólna walka i kreatywne podejście do rozwiązywania trudności. Niebezpieczeństw jest 15 rodzajów, na każde przypada po dwa miejsca na planszy, czyli sumarycznie jest ich 30. Zaś przedmiotów, które mogą pomóc w rozwiązaniu jest tylko 15. Przykładowo trzeba pokonać szczelinę po trzęsieniu ziemi, węże, pająki, głód, rany, niebezpiecznych poszukiwaczy skarbów itp., przy pomocy ziół, maczet, tyczek, szkła, itd. Gracze muszą wymyślać dobre i realne sposoby na pokonywanie przeszkód, usuwać je we właściwych momentach, by udrożnić pola dla żetonów z brązową ramką. Trzeba pomyśleć dla wspólnego celu, trzeba konsultować decyzje o ruchu.
W tej grze gry jest niewiele, na warunki domowe jest kiepską pozycja, bo szybko się znudzi. Natomiast jest świetna na zajęcia w szkołach (nawet w grupie 6 latków), świetlicach, grupach terapeutycznych, na kursach twórczego myślenia, na zbiórkach harcerskich itp., czyli w miejscach gdzie ma specjalne przeznaczenie, a gracze ciągle się zmieniają. Ogólnie pomysł mi się podoba, choć wykonanie nie jest takie, jakie gracze by sobie życzyli.
Dziękujemy firmie Familiaris.pl za przekazanie gry do recenzji.