Chciałabym dziś rozpocząć prezentację pomniejszych gier, które z powodzeniem zajmują mi wolny czas, gdy dostawca interenetowy akurat szczęśliwie nie wyłącza dostępu do sieci. Owe tytuły są wyjątkowo podatne na syndrom „w realnym życiu nie zawracałabym sobie nimi głowy”, a to ze względu na ich małą dostępność i/lub uciążliwą otoczkę manualną i/lub po prostu głupawą mechanikę.
Can’t Stop jako remedium na postęp cywilizacyjny
Wesoła i do bólu losowa zabawa kostkami. Oto, co przedstawia sobą nieco już wiekowa gra Can’t Stop. Bierzemy cztery najzwyklejsze kostki sześciościenne, rysujemy na kartce bądź materiale, ewentualnie drewnie 11 równoległych torów ponumerowanych od 2 do 12 i każdemu z 2 – 4 graczy przydzielamy garść kolorowych znaczników. Tory dzielimy na kolejne pola do pokonania, przy czym im bliżej środkowych numerów tym tory są dłuższe (najdłuższa 7ka). Na koniec potrzebujemy jeszcze 3 znaczników neutralnych i możemy zaczynać turlankę nie wymagającą żadnej, ale to żadnej taktyki, umiejętności, pomyślunku, ni żadnej innej cechy, w którą ewolucja miłościwie wyposażyła nasz gatunek. Może za wyjątkiem wielce pożądanej samokontroli i wiedzy, kiedy powiedzieć sobie STOP.
Jak jednak tytuł sugeruje, powiedzieć sobie to jedno uniwersalne w wielu językach słowo będzie niezwykle trudno. Can’t stop to namiastka hazardu. Liczymy na łut szczęścia, sprzyjające rzuty kośćmi i jedyne czego tu brak to zielonej tkaniny, po której będziem turlać oraz wianuszka gapiów popijających drinki i liczących na nasze potknięcie.
Gracz rzuca kostkami i decyduje, na jakie dwie pary chce je podzielić. Suma oczek w każdej parze wskazuje tory, na których gracz umieszcza neutralne znaczniki. Kolejny rzut, kolejny podział i ruch do przodu na wskazanych torach. Problem polega na tym, że w aktualnej turze możemy na planszy umieścić tylko 3 neutralne znaczniki. Za każdym razem, gdy suma oczek wskazuje tor, na którym taki znacznik już jest, wędruje on po prostu o jedno pole do góry i jest to wielce pożądana sytuacja. Gdy wskazuje tor, na którym znacznika nie ma – ignoruje się ją.
Gracz może rzucać kostkami do momentu, aż wyrzuci taką kombinacji kości, która jakkolwiek podzielona nie pozwoli mu na ruch na jednym z trzech oznaczonych torów. Tylko, że wtedy już jest za późno i cała tura idzie na marne. Nieśmiertelne zasady hazardu nakazują przerwać rzucanie zanim to nastąpi. Niestety, natura ludzka nie zna umiaru i ciągle nam sie wydaje, że „jeszcze tylko raz” posunie nas wyżej na jednym lub nawet dwóch torach. Jeśli gracz potrafi zastopować zanim zrobią to za niego niecne kości – podmienia neutralne na znaczniki swojego koloru i w kolejnej rundzie, jeśli zdecyduje się (a kości pozwolą) poruszać po tych właśnie torach, to rusza już z wyższej pozycji wyjściowej.
Po zawędrowaniu na szczyt kolumny gracz zajmuje tę kolumnę, która już do końca gry jest niedostępna dla żadnego z graczy i także pary kostek wskazujące jej numer są ignorowane. Z tego wniosek, że im więcej kolumn jest zajętych, coraz trudniej o dobre rzuty i STOP staje się coraz bardziej gardłowe.
Can’t stop gwarantuje emocje typowe dla kasyna, w którym inwestujemy jednak tylko czas. Ma to swój urok, szczególnie, że wersja online pozbawiona jest mozolnego dzielenia 4 kości na optymalne pary. Program sam podpowiada numery wylosowanych torów. Decyzje gracza, oprócz kluczowej – kiedy powiedzieć „basta!” – zostały ograniczone do wyboru torów na daną turę. Czy inwestować w niskie numery, gdzie pól do szczytu jest mniej, czy może w bardziej chodliwe, ale o zdecydowanie dłuższej wspinaczce? Czy iść małymi kroczkami, w miarę bezpiecznie, czy wychodzić szczęściu naprzeciw i kulać kulać kulać?
Odmóżdżająca, przyjemna i leciutka jak piórko gra premiuje jednak pierwszego gracza, a ostatniego mocno krzywdzi. Grając w 3 i 4 osoby, trzecia i czwarta musi praktycznie ryzykować, aby nadgonić uciekającą turę. Gra kończy się bowiem po zajęciu przez jednego z graczy 3 kolumn. I to kończy się jak nożem uciął, nagle i boleśnie.
Can’t Stop to głupia gra, ale fajna zabawa. Potrafi wciągnąć (a zamiast rzucać kostkami wypada też czasem obejrzeć Wiadomości!). Jak wszystko co szybkie i banalne, a wywołujące jednak odrobinę adrenalinki :) A jeśli wychodzi Wam po 20 dobrych rzutów – biegnijcie czym prędzej puścić totolotka!
PLUSY: szybka i nawet emocjonująca turlanka (tylko jako zabawa)
MINUSY: prosta i masakrycznie losowa turlanka (jako gra)
Can’t Stop, autor: Sid Sackson
rok wydania (pierwsza edycja): 1980
graczy: 2-4
czas: 15-30 minut (w wersji online 10-20)
Ogólna ocena
(2/5):
Złożoność gry
(1/5):
A ja mam Can’t Stop „w normalnym życiu” i bardzo chętnie wyciągam na stół. Sprawdza się bardzo dobrze. A w podpisie pod ostatnim zdjęciem miało być „estetycznych” czy „ascetycznych”?
hm,
Can’t Stop on-line???
nie potrafię sobie wyobrazić radości z takiej gry :)
ale w wersji konwencjonalnej już jak najbardziej.
Kiedyś sobie wymyśliłem, że Can’t Stop to idealne zaprzeczenie dobrej Eurogry: brzydkie, bez grama fabuły, na maksa losowe….a wciąga, budzi emocje i pozwala się znakomicie bawić
… a jeszcze jak jest jakaś fajna stawka (np. w ramach przygotowania do nart, przegrani stoją pod ścianką :))
ps. a co do reguł – gra się kończy po zrobieniu 3ech kolumn, prze jednego gracza tylko w przypadku grania w pełnym składzie. Jeżeli graczy jest mniej niż 4ech, to trzeba zamknąć więcej kolumn.
Jest też wersja na iPhone’a/iPada.
Ascetycznych – poprawiłam :)
Reguły oparłam na wersji online, gdzie gra zawsze kończy się po zdobyciu 3 kolumn.
Akurat jeden znajomy miał ją i grały w to jego dzieci. Obserwowałem rozgrywkę i im się podobało, a Ja zachodziłem w głowę, jak to może się podobać. Nuda. Jeśli już grać to w coś w stylu Talizmanu, to były czasy, ale to se ne wrati…
Ja bardzo lubię Can’t stop na BGA. I wcale się z Tobą nie zgodzę, że to masakrycznie losowa turlanka – bo to właśnie od Ciebie zależy, w którym momencie się zatrzymasz (czy też nie potrafisz się zatrzymać). To sztuka wyliczenia ryzyka i stosunku zysk – strata. Na BGA od razu czuć, czy się gra ze starym wyjadaczem, czy z przypadkowym graczem.
Can’t stop w wersji Carcassonne rozłożyło mnie na łopatki ;-)