Gry na podstawie książek czy filmów to całkiem pokaźna kategoria tytułów. W tym roku obchodzona jest 70. rocznica powstania Małego Księcia, książki niezwykłej, stanowiącej część kanonu literatury pięknej. Antoine Bauza, Bruno Cathala, uznani autorzy wielu gier planszowych, niewątpliwie postanowili w oryginalny sposób uczcić rocznicę napisania tej niezwykłej książki.
Miłe pierwsze wrażenie
Niewątpliwym atutem gry jest wykorzystanie oryginalnych, jakże charakterystycznych, rysunków Antoine’a de Saint-Exupéry’ego. Ich niezwykły charakter narzuca wyjątkową atmosferę rozgrywki. Inną cechą gry jest prostota zasad, co powinno ułatwić decyzję o zakupie i zachęcić do rozgrywki wielu miłośników tej pięknej książki. Gra w polskim wydaniu ma dodatkową zaletę – jest gotowa do użycia od razu po rozpakowaniu! Żadnego wyciskania żetonów, zdejmowania folii z kart – po prostu zaczynamy granie.
Małe, zgrabne pudełko zawiera instrukcję, żetony punktowania oraz cztery rodzaje kafli, z których będziemy budować planetę dla Małego Księcia. Grać może od 2 do 5 osób, przy czym rozgrywka dwuosobowa ma znaczącą modyfikację zasad. Niezależnie od liczebności grających gra jest równie ciekawa i dająca sporo radości.
Bezstresowa układanka
Gra polega na dobieraniu kafli i zbudowaniu z nich planety dla czterech postaci. Jedną z nich może być Mały Książę, ale niekoniecznie. Schematyczny układ planety daje nam po cztery kafle w czterech odmianach. Tuzin będzie stanowić planetę, a reszta to postacie. Rozmieszczenie kafli to sprawa niemal dowolna, bo wszystkie do siebie pasują. Jednak każda odmiana ma swoje określone położenie. Planetę możemy przebudować, jeśli uznamy, że inna konfiguracja bardziej nam się podoba. Nie wpływa to na wynik, ale może zaspokoić estetyczne potrzeby, zwłaszcza młodszych graczy.
Każda z postaci wymaga określonych elementów na naszej planecie, by dać nam punkty.
Postacie są zaczerpnięte z książkowego pierwowzoru, zatem ich oczekiwania łatwo przewidzieć, co potwierdza bardzo czytelny opis graficzny na ich kaflach. I tak Król za jedyną różę da nam aż 14 punktów, ale za dwie już tylko połowę. Więcej róż niweczy nasze starania i żadnych punktów nie zdobędziemy. Inne postacie raczej będą zyskiwać z każdym kolejnym kaflem z interesującym je elementem: geograf za kafle bez wulkanów, pyszny za żmije, bankierzy za owce itd. Jednak czytelnicy książki pamiętają o baobabach! Były one śmiertelnym zagrożeniem dla małej planetki i tak samo w grze sieją zniszczenie. Jeżeli umieszczamy trzeci kafel z baobabem, to następuje katastrofa i konieczność odwrócenia tych kafli na drugą, zupełnie czystą stronę. Jest to ważny element negatywnej interakcji. W ten sposób możemy zmniejszyć korzyści przeciwników z posiadania niektórych postaci albo usunąć niechcianą różę ;)
Jednak są postacie, które wypatrują baobabów! Ogrodnik za każdy baobab da nam 7 punktów (łącznie aż 14). Natomiast Pijak punktuje za każdy zniszczony, odwrócony kafel. Dlatego cały czas wciąż mamy szanse, by nawet te niechciane kafle zbliżyły nas do końcowego zwycięstwa.
Nawet końcowe podliczanie ma w sobie dreszczyk emocji. Gracz, którego planeta ma najwięcej wulkanów karany jest odjęciem punktów. Okazuje się zatem, że nie ma tu miejsca na bezmyślne układanie obrazka…
Delikatna dyplomacja
Niechciane kafle? Otóż w grze zastosowano ciekawe rozwiązanie dotyczące kolejności graczy. Pierwszy gracz odkrywa z jednej odmiany tyle kafli ilu jest graczy. Po wybraniu jednego dla siebie, wskazuje on kto będzie kolejnym wybierającym. Ostatni wybierający, w ramach rekompensaty rozpoczyna kolejną turę. W ten sposób gra zawiera niemały potencjał do negocjacji, robienia sobie przysług, tworzenia się małych sojuszy… Oczywiście wpływ na decyzje ma przede wszystkim obserwacja sytuacji na planetach innych graczy.
Specyfika rozgrywki
A kolejną ciekawostką jest specyfika rozgrywki w różnym składzie!
Zasady formalnie nie różnią się, gdy gramy od 3 do 5 osób. Jednak grając w piątkę mamy pewność, że wszystkie kafle zostaną wykorzystane. Wpływa to znacząco na decyzje. Gra w trójkę bądź czwórkę wiąże się z uwzględnieniem pewnego poziomu losowości. Kilka kafli z każdej odmiany nie wejdzie do gry. Musimy to uwzględnić w naszych staraniach o punkty. Dla mnie różnica w sposobie grania była wyraźna, co zwiększa satysfakcję z ciekawego pomysłu na mechanikę gry.
Partia dwuosobowa ma inne zasady. Gracz wybiera trzy kafle, z których dwa ujawnia. Przeciwnik może zabrać jeden z tych kafli albo zaryzykować i wziąć w ciemno. To bardzo uatrakcyjnia grę i zupełnie zmienia taktykę. Ponieważ około połowy kafli wejdzie do gry (zależy jak liczyć), blefowanie ma spore znaczenie i w zależności od znajomości oponenta może dać znaczące efekty.
Zawsze gdy trafię na grę ze specjalnym wariantem dla dwóch osób, przyglądam się mu szczególnie uważnie. W Małym Księciu modyfikacje zasad są nadzwyczaj udane i szczególnie polubiłem właśnie takie partie.
Radość grania
Są gry w których końcowy wynik nie jest dla mnie najważniejszy. Nie jest ich wiele i dlatego szczególnie je pamiętam i doceniam. Rysem charakterystycznym jest atmosfera rozgrywki, interakcja z innymi, zachowanie współgraczy.
Oczywiście wygrana cieszy – i dlatego tak lubię wariant dla pary! – ale w większym gronie wytwarza się taka swoista, baśniowa, relaksująca atmosfera.
– Daję Ci kafle, bo poprzednio miałeś mały wybór…
– A może teraz od Ciebie dostanę pakiet do wybierania?
Nawet jeśli nie zawsze wypowiedziane, to wyczuwalne są takie intencje grających… Razem daje to raczej odprężającą grę, w której akcentują się życzliwe uczucia, a nawet jeśli ktoś komuś spłata psikusa, to trudno się o to gniewać ;)
Rekomendacja
Gracze szukający gry prostej, a niebanalnej; dającej odpocząć, ale raczej wyciszającym myśleniem niż wybuchami śmiechu czy zwariowaną gimnastyką ;). Gry pozwalającej na małe przysługi i drobne złośliwostki; osadzonej w dającym do myślenia klimacie. Tacy gracze powinni poznać Małego Księcia i dać się wciągnąć w ten niemal oniryczny nastrój.
Także osoby, które z grami nie miały za wiele do czynienia, a szukają gry na spokojne spotkanie, czy miłą chwilę przy kawie powinni zainteresować się wyjątkowo udaną, rocznicową grą.
Z drugiej strony gra nie będzie zachwycać tych, którzy nie lubią losowości, swoistego kingmakingu oraz mało wymagających zasad. Dla takich graczy jest sporo innych tytułów.
Lubię poznawać różnorodne gry, mechaniki i klimaty i bardzo się cieszę, że Mały Książę trafił do mojej ludoteki.
W swojej klasie gra jest wyjątkowo udana, stąd moje uznanie dla autorów i gratulacje dla Rebela za szybkie spolszczenie zasad. Ufam, że wiele osób będzie się dobrze bawić, a być może będzie to jedna z nowych pozycji na jakże ważnej liście gier wprowadzających w planszówkowy świat.
Ogólna ocena
(5/5):
Złożoność gry
(1/5):
Oprawa wizualna
(5/5):
Mam bardzo podobne wrażenia po kilku rozgrywkach. Gra jest mocno relaksacyjna, wytwarza się podczas niej jakaś miła i niestresująca atmosfera. Naprawdę da się to wyczuć:) Wprawdzie grałam wyłącznie w dwie osoby, ale nawet wtedy to czuć. Mało jest chyba takich gier, w których przegrana nie irytuje, a tu właśnie tak jest. Idealny relaks po ciężkim dniu:) Rysunki są fantastyczne, przypominają dawne czasy, gdy poznawało się świat Małego Księcia. Zgadzam się również, że wariant dwuosobowy jest naprawdę dobry, a nawet bardzo dobry. Widać, że jest przemyślany, a nie doczepiony na siłę. Polecam.
Brak wyprasek i wypychania żetonów to zaleta? Moja córka się chyba zapłacze :)