Możecie marudzić, że ciągle nie o hitach, że o średniakach, słabiznach, przerostach formy nad treścią, rozczarowaniach, wschodnich wydawnictwach i śliwkach w kompocie, ale cóż, gry jakie są, takie są. A i na hity przyjdzie czas, gdy lepiej się je ogra. Bo hity chce się ogrywać, a średniaków tak nie bardzo… Przynajmniej nie wtedy, gdy ma się większy wybór.
Założyciele Imperium to gierka, która pompatycznym tytułem obiecuje rozgrywkę co najmniej o zacięciu cywilizacyjnym. Ale jak to z obietnicami bywa, prędzej spotkamy cacanki niż nasze oczekiwania. Jest tu co prawda rozwój i rozbudowa, ale nie cywilizacji tylko małego terenu i co prawda są i wioski, miasta i krajobraz, ale daleko temu do rozbuchanych ambicji potentata ziemskiego, czy chociażby skromnego wójta z Wilkowyj. Chyba że autorom przyświecał cel przedstawienia zaczątków rosyjskiego imperium, kiedy to Wania z Tatianą sadzili pierwsze marchewki. No i dużo machali młotem i sierpem. Dokładamy więc sobie kafelek po kafelku, to z prawej, to z lewej i tak nam się powiększa średnio kolorowa plama, która – jak się jej bliżej przyjrzeć – kryje małe co nieco.
Graficznie Założyciele przypominają bowiem nieco Settlersów i prowadzą na kafelkach miniaturowe życie. Szeroko i zachęcająco uśmiechają się też do nas z okładki. Wszystko jest urocze, ale niestety ograniczone w jakości. To jak z filmem klasy B. Niby ładnie, pięknie, fajne widoczki i przystojne aktorki, ale jednak to tylko klasa Beee, czyli beeez gwiazd i fajerwerków, beeez porządnej scenografii i efektów specjalnych. Titanic nie tonie majestatycznie, tylko idzie na dno jak kłoda. Do tego w akwarium. A dokładniej rzecz ujmując rozchodzi mi się o nieładnie wysztancowane żetony i przytłumione kolory. A mogło być tak pięknie…
Pomijając jednak aspekt żetoników gra jest całkiem przyjemna i nieskomplikowana. W sam raz dla niedzielnych graczy. Kafelki, z których składa się nasze ho ho ho IMPERIUM z jednej strony, a konkretnie u góry, mają koszt, a z drugiej – czyli na dole – symbol tego, co produkują. Część produkuje to, co jest kosztem u innych, co pozwala nam się rozrastać, jako że kafelki (wybierane z małej acz odkrytej puli) dokładamy tam, gdzie sąsiedztwo odpowiednich kafelków zapewnia właśnie potrzebne budulce. Inne produkują użyteczne żetony, np. pozwalające atakować kafelki u innych graczy, punktujące określone zakłady rzemieślnicze lub umożliwiające wirtualny transport budulca po przysiół… pardon, IMPERIUM. No i są jeszcze oczywiście wypasione kafelki z punktami.

U góry budowle z punktami, u dołu „zwykłe” kafelki do wyboru, po prawej i lewej zaczątki IMPERIÓW graczy (fot. Ivan Tulovskiy)
Założyciele Imperium (na okładce których w oczy rzuca się napis Pasjeljency) to niegłupia, sympatyczna, skromna gra rodzinna, podczas której bardziej zaawansowani gracze będą się nudzić, ale na szczęście nie do nich jest ona skierowana. Sądzę jednak, iż nawet rodziny, pomimo krótkiego czasu rozgrywki (30 min), nie będą pałały nieprzemożną chęcią rozegrania natychmiastowego rewanżu. Wot, taka specyfika prostych gier bez twista. Z drugiej strony (a może już trzeciej), jest całkiem miło dla oka (jeśli nie jest się aż tak wybrednym jak ja) i da się upierdliwie poprzeszkadzać przeciwnikom. Do tego niedługa, ze skromnym set-upem i przystępną instrukcją. I chociaż to tylko Leoś Zakapior w roli głównej, to seans powinien być mimo wszystko całkiem udany.
PLUSY: przyjemna rozgrywka, poziom skomplikowania odpowiedni dla rodzinnej grupy docelowej
MINUSY: jakoś wykonania elementów i kolorystyka nie powala, trochę jednowymiarowa rozgrywka
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(6/10):
Ogólna ocena
(6.5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Do tej gry mamy konkretne zarzuty. Może być fajna i dawać satysfakcję, ale… ale jest jakieś zasadnicze „ale”. Ostatecznie warto się jej jednak bliżej przyjrzeć, bo ma dużą szansę spodobać się pewnej grupie odbiorców.