Nazywam się Mortis. Rigor Mortis. Mam świetne łacińskie imię i nazwisko. Po polsku mówicie na mnie Stężenie Pośmiertne. Brzmi naprawdę arcymrocznie, ale niezbyt elegancko. Dlaczego o tym wspominam? Ponieważ chcę Was ostrzec. Zasiadając do Kragmorthy możecie spodziewać się również swego rodzaju stężenia. Stężenia śmiechu. Poza tym warto poćwiczyć umiejętność przesuwania pionków po planszy w sytuacjach, w których poszczególne części Waszego ciała są, delikatne mówiąc, nieczynne. Z poważaniem. Władca Pandemonium.
Tak mógłby wyglądać prolog do instrukcji. W grze Kragmortha przyda się przestrzec graczy przed marnym losem, który z pewnością ich spotka. Uczestnicy wcielają się w małe, zielone i ciekawskie gobliny, które próbują czmychnąć tuż przed nosem Mrocznego Pana i położyć swoje oślizgłe łapska na jego Księdze Zaklęć. Starają się to robić niepostrzeżenie, albowiem wystarczy jedno złowrogie spojrzenie Rigor Mortisa, by nagle stracić możliwość poruszania ręką, stania na dwóch nogach czy też trzymania języka tam, gdzie jego naturalne miejsce. Zatem zanim zaprosicie kogokolwiek do rozgrywki, przede wszystkim przetestujcie jego sprawność fizyczną i sprawdźcie czy dba o higienę, ponieważ niektóre kary wiążą się z trzymaniem kart np. pod pachą.
W aspekcie estetyki Kragmortha to gra wykonana na wysokim poziomie. Solidna, sztywna plansza, żetony z grubej tektury oraz świetne pionki goblinów odzianych w stylowe, barwne szatki. Przy rozgrywkach w większym gronie bardzo pomocne są małe kwadratowe znaczniki, które odpowiadają kolorowi danego goblina. Pionek Mrocznego Władcy wyróżnia się wielkością, dlatego od razu widać przed kim należy uciekać. Dobrym pomysłem są także kafelki regałów, które pozwalają dostosować planszę do ilości uczestników biorących udział w danej partii. Kraghmortha idealnie wpisuje się w kategorię gier imprezowych, albowiem radość z rozgrywki rośnie wprost proporcjonalnie do liczby graczy. Niemniej jednak partia dwuosobowa, mimo mniejszej szansy na interakcje, też jest dość sensowna. Wielkim plus należy się za naprawdę ładne, humorystyczno-satyryczne grafiki. Już sama ilustracja na pudełku robi wrażenie. Władca Pandemonium spogląda znad magicznej księgi, a wokół niego biega stado szalonych, niesfornych, chytrych, knujących zapewne coś niedobrego goblinów. Jednak z uwagi na to co w czasie rozgrywki robi się z kartami, mogłyby być wykonane trochę solidniej. Kilkakrotne wkładanie je między łokcie, barki, pod pachy, pod brodę itp. może nieco skrócić ich żywotność.
No dobra, ale o co chodzi z tymi wszędobylskimi kartami?
Ano o to, że są elementem gry, dzięki któremu co rusz ktoś wybucha gromkim śmiechem. Zanim to jednak nastąpi nasze małe gobliny wędrują sobie po planszy dzięki kartom ruchu, które rzecz jasna dobieramy w każdej turze. W ich górnych rogach znajdują się symbole, które wskazują możliwy do wykonania ruch. Takie same odpowiedniki znajdują się na planszy. Symbol szklanej kuli jest jokerem, który pozwala przesunąć się na dowolne pole. Gobliny nie mogą sobie jednak swobodnie hasać po bibliotece, bowiem czai się w niej niepojęte zło w postaci Rigora Mortisa. Gdy tylko goblin spotka się na jednym polu z Mrocznym Władcą, natychmiast zostaje porażony złowieszczym spojrzeniem. I tu zaczyna się naprawdę wyśmienita zabawa. Talia Kart Złowieszczych Spojrzeń to istne pandemonium kar, których konsekwencje odczuwamy do końca gry. Kilka z nich przedstawiam poniżej:
Dla pocieszenia dodam, że jak ktoś ma już zablokowaną jakąś część ciała, ale pech chciał, że znów wylosował kartę o podobnym działaniu, odkłada ją i szuka innej. Najzabawniej jest wówczas gdy ma już komplet. Pełen paraliż obejmuje głowę, uzębienie, nogi, ręce i umysł. Niektórzy doznają straszliwych mąk, próbując grać dalej z uniesioną jedną noga, trzymaniem karty między uchem a barkiem, zaciśniętymi pięściami i wyciągniętym językiem. Dodatkowo za każdym razem, gdy ktoś porusza Rigora Mortisa wykrzykują jakieś durne hasło. Osoby niewtajemniczone mogłyby pomyśleć, że weszli do sali szpitala psychiatrycznego. Oczywiście panaceum na wszelkie zło są niektóre Karty Księgi Zaklęć, jednak droga do biurka Rigora Mortisa jest naprawdę daleka. Warto zaznaczyć, iż w większości owa nadzieja na polepszenie swego marnego losu, spełznie na niczym. Kiedy po trudach i znojach udaje ci się sięgnąć po księgę i już myślisz, że zostaniesz wybawiony od straszliwej kary trzymania brody na stole, wówczas okazuje się, że…
Jesteś wiernym uczniem Rigora Mortisa.
Ale i tak nie pomoże ci to uniknąć Złowieszczych Spojrzeń
…i nic więcej się nie dzieje. Możesz rzewnie zapłakać, podczas gdy inni próbują powstrzymać się od śmiechu.
Kragmortha obfituje w wiele interakcji między graczami. Jedną z nich jest opcja w pewnym stopniu gry asymetrycznej, która polega na nasyłaniu Rigora Mortisa na przeciwników. Im więcej Kart Złowieszczych Spojrzeń zgromadzą inni, tym lepiej dla ciebie. Dobranie przez kogokolwiek czwartej Karty Złowieszczego Spojrzenia kończy partię. Zwycięzcą zostaje ten, kto najmniej naraził się Mrocznemu Władcy (najmniej Kart Złowieszczych Spojrzeń), a w przypadku remisu, wygrywa osoba z największą ilością Kart Księgi Zaklęć. Druga możliwość wchodzenia w relacje z innymi polega na przepychankach. Rigor Mortis jest blisko? Cóż, chytry, mały goblin zawsze powinien mieć w zanadrzu jakieś wyjście ewakuacyjne. W tym przypadku po prostu popchnij kumpla. Na jednym polu może stać tylko jeden pionek, dlatego jeśli któryś z przeciwników stoi ci na drodze, zepchnij go na najbliższe pole (najlepiej na to, na którym aktualnie przebywa Mroczny Władca). Wówczas droga zostaje odblokowana a przeciwnik właśnie otrzymuje zakaz chowania języka. Przynajmniej nie będzie tyle gadał. Przepychanki wypadają zdecydowanie lepiej przy maksymalnie liczbie graczy (choć 5-6 osób też czyni już niemały tłum), ponieważ wówczas częściej na siebie wpadamy i mamy większe możliwości wzajemnego nasyłania na siebie pionka Rigora Mortisa.
Hej, co to za ładne, wirujące…aaaaaaaaa
…kółko. To teleport. Jeśli goblin znajdzie się na polu teleportu (z własnej lub przymuszonej woli), jego ruch natychmiast się kończy. Następnie należy dobrać Żeton Teleportu i w trybie natychmiastowym zastosować się do jego efektu. Wszystko byłoby świetnie, gdyby nie skutki uboczne. W przypadku opcji zwykłej teleportacji po prostu przenosimy goblina na dowolne pole. Kolejne możliwości niosą z sobą dobrą, albo złą wiadomość. Dobra wiąże się z dobraniem karty Księgi Zaklęć, natomiast zła zmusza gracza do wzięcia Karty Złowieszczego Spojrzenia. Bez ryzyka nie ma jednak zabawy, dlatego w moim przypadku bardzo często używałam pól teleportacji. Szkoda, ze jest tylko sześć żetonów (po dwa z każdego rodzaju), ponieważ bardzo łatwo można zapamiętać to, co już się w grze pojawiło i czy warto stanąć na polu z teleportem.
Gra w pełni zasługuje na miano przerażająco zabawnej planszówki. Jeżeli akurat nie macie w planach imprezy, warto zasiąść do rozgrywki w gronie familijnym. Dzieciaki z pewnością będą miały niebywałą frajdę z dorosłych, którzy usilnie próbują utrzymać kartę między przedramionami, lub kiedy na wymyślone przez graczy hasło, za każdym razem muszą uderzać łokciem w stół. Możecie mieć pewność, że ustalone słowo będzie pojawiało się z nadmierną częstotliwością.
Rozgrywka toczy się bardzo dynamicznie. Nie ma mowy o przestojach i nudzie. Ewentualnie możecie usłyszeć daremne błagania któregoś z uczestników o możliwość anulowania lub skrócenia kary. To idealny moment na zaprezentowania złowieszczego śmiechu. Nic z tego mały, oślizgły goblinie, trafiłeś na piekielnie wyczerpującą ze śmiechu grę. Pozwolę sobie przytoczyć patetyczną parafrazę słów Dantego, autorstwa jednej z moich koleżanek:
W życia wędrówce, na połowie czasu, zrobiłeś w bibliotece za dużo hałasu.
Straciwszy z oczu szlak niemylnej drogi, wejrzał na ciebie Rigor Mortis srogi.
Ty, który zagrasz, żegnaj się z nadzieją,
albowiem wszyscy się już z ciebie śmieją.
Jeśli chodzi o regrywalność to jest to kwestia problematyczna dla gier z tej kategorii. Imprezy nie robi się codziennie, dlatego w Kragmorthę też nie będziemy sięgali zbyt często. Z czasem przyzwyczajamy się do efektów Kart Złowieszczych Spojrzeń i tym samym przestaną one robić tak piorunujące wrażenie. W takiej sytuacji nie pozostaje nic innego, jak zabrać Kragmorthę (a dzięki jej niewielkim gabarytom jest to możliwe) w miejsce, w którym spotkamy innych/nowych znajomych. Wówczas znów pojawią się salwy gromkiego śmiechu i potencjał gry zostanie maksymalnie wykorzystany.
Postać Rigora Mortisa po raz kolejny sprawdziła się doskonale.
Plusy:
+ świetne, klimatyczne grafiki na kartach
+ proste zasady
+ bardzo dobra jakość wykonania
+ mnóstwo śmiechu podczas rozgrywki
+ grę można zaliczyć zarówno do kategorii imprezowych jak i familijnych
Minusy:
– powtarzalność partii
– mało żetonów teleportu
– Hej, może trochę niższa cena, co? Dajcie żyć!
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(8/10):
Ogólna ocena
(7
/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.
to musi być świetna gra już nie mogę się doczekać kiedy ją zakupie, a tak w ogóle świetny opis