Jednym z moich obowiązkowych punktów programu na Pyrkonie było zagranie w prototyp „Mythotopii” – najnowszej gry Martina Wallace’a opartej o mechanikę „A Few Acres of Snow”. „Akry” znam i lubię, choć strategii Halifax Hammer* stosować nie umiem (kilka razy próbowałem, ale to jest naprawdę trudne).
„Mythotopię” testuje wydawnictwo Phalanx z myślą o polskim wydaniu. Ponieważ wszyscy obecni przy stole znali zasady do „A Few Acres of Snow” tłumaczenie zasad „Mythotopii” trwało zaledwie 20 minut (osobom, które nie znają pierwowzoru Wallace’a, trzeba doliczyć 10 minut). Plansza przedstawia wymyśloną krainę, podzieloną na obszary. To co rzuciło mi się w oczy, to dziwne nazwy obszarów na planszy – zupełnie jakby autor użył FreeOnlineFantastyNamesRandomGenerator.com.
Na początku, każdy z graczy losuje kilka kart obszarów i układa w tych miejscach swoje domy. Im więcej osób uczestniczy w rozgrywce, tym mniej startowych obszarów znajduje się w rękach graczy. Następnie z talii celów losuje się cele, które układa sie obok planszy. Za spełnianie warunków opisanych na kartach celów, gracze otrzymują punkty zwycięstwa. Gra się skończy jeśli 4 karty zostaną opróżnione z żetonów zwycięstwa. Na koniec losujemy i układamy obok planszy karty wspólne, które gracze mogą kupić i dołączyć do swojej talii. Dzięki temu gra zyskuje olbrzymią regrywalność – trudno o powtórzenie się takiego samego układu kart. Wielką zaletą losowego setupu jest też niemożliwość wymyślenia skryptu psującego grę. W każdej rozgrywce startując z różnych pozycji trzeba spełnić inne cele, mając inne karty do kupienia.
Sama rozgrywka zapewniła mi poziom zabawy porównywalny z „A Few Acres of Snow”. W swojej kolejce mamy do wykonania dwie akcje:
– podbicie terenu/mobilizacja armii lub okrętu
– zakup armii/okrętu
– budowa miasta/murów/drogi
– kupienie jednej z kart wspólnych
– wrzucenie do 3 kart do rezerwy
– zrzucenie kart na stos kart odrzuconych
– zakończenie wojny
– pass
Mechanicznie gra kopiuje to, co w „Akrach” było najfajniejsze. Do wykonania akcji w danym obszarze (budowa/mobilizacja armii) potrzebujemy karty tego obszaru oraz kart surowców lub armii. Tu nic się nie zmieniło. Kupione karty wspólne pozwalają wykonywać nam silniejsze akcje lub wrzucone do rezerwy dają różne „moce”. Trzeba przyznać, że karty wspólne są naprawdę urozmaicone i przy pierwszej grze ciężko się zdecydować, która jest nam najbardziej potrzeba. Wszystkie wydają się niezbędne. Jako eurogracz skupiłem się na zdobywaniu punktów metodą pokojową. Budowałem drogi, podbijałem neutralne prowincje i budowałem miasta. Natomiast Michał „Ozy” Ozon od początku agresywnie rozpychał się na planszy. Niespodziewanie zajął moją prowincję z cytadelą. Akurat wtedy, gdy nie miałem kart armii na ręku. Widać było, że doświadczenie i ogranie Michała pozwalają mu na wykorzystywanie talii do maksimum. Ja często w swojej kolejce musiałem pasować lub zrzucać karty, bo nie miałem żadnej dobrej akcji do wykonania. Ponieważ wszyscy gracze skupili się na realizacji punktowanych celów, rozgrywka trwała nie dłużej niż 1,5 godziny.
„Mythotopia” zrobiła na mnie dobre wrażenie, to stare dobre „A Few Acres of Snow” na kilka osób. Wielkim plusem jest losowy setup, o którym pisałem powyżej. Ta gra to wyścig po punkty – osoby które nie realizują celów nie mają szans na zwycięstwo. Ponieważ rozgrywka jest dość krótka, nie ma czasu na nadmierną rozbudowę talii. Zdobyte karty powinny być jak najczęściej używane, w przeciwnym razie zostajemy w tyle. Wadą dla mnie jest to, że w „Mythopii” nie premiuje się w żaden sposób ostatniego gracza. Grając w 4 osoby, ostatni gracz ma 3 karty mniej do wyboru. Mam nadzieję, że w ostatecznej wersji gry to się zmieni.
*Halifax Hammer to rzekoma strategia wygrywająca w grze „A Few Acres of Snow”. O ile nie przeczytacie o niej dokładnie i nie uda Wam się wprowadzić jej w życie, to jesteście bezpieczni – możecie grać w AFAOS bez obaw o „zepsucie gry” :)