Jestem zła. Nosi mnie, najchętniej bym coś rozwaliła. Niektórzy ludzie doprowadzają mnie do szewskiej pasji. Sięgam więc po Dice Devils. Brzmi obiecująco, może się wyżyję, ulżę sobie… Otwieram pudełko, czerwone kubeczki w kształcie hełmów z rogami – zaczyna się nieźle. Kilka kolorów kostek w różnych wielkościach, kilkadziesiąt okrągłych żetonów z czerwonymi wizerunkami różnych przedmiotów na czarnym tle – nooo, klimacik mało przyjazny, jest dobrze. No i na koniec – spore kartonowe postacie diabłów w podstawkach… diabłów uśmiechniętych, diabłów prężacych mięśnie, diabłów z mopem… nie, litości… humor mi się pogorszył jeszcze bardziej.
Tak naprawdę, Dice Devils to wesoła gra o piekle. (I to widać już po okładce. Brak humoru zaburzył mi wizję.) Jak się okazuje, można zrobić wesołą grę rodzinną nawet o cuchnących i ognistych czeluściach. Na szczęście zapachu siarki w pudełku nie znajdziemy. Gracze spod szyldu „geeków” nie mają tu jednak czego szukać. Nie chodzi oczywiście o klimat i temat, bo dobrą skomplikowaną grę można właściwie zrobić o wszystkim (że tylko wspomnę Pupili Podziemi), ale gra jest po prostu banalna. Banalna na sposób, który złapie na haczyk rodziny z dziećmi (ze szczególnym uwzględnieniem tych drugich), ale odstręczy graczy zaawansowanych. Po jednej rozgrywce w klubie usłyszałam zdecydowane „Nigdy więcej!”.
Oto opis banału. Każdy gracz staje się jednym z sześciu diabełków. W zależności od liczby graczy, w rozgrywce biorą udział różne rogate mięśniaki. Każdy diabeł ma swoją zdolność specjalną i zestaw kości. Na stole co rundę ląduje kilka odkrytych żetonów gorących przedmiotów o różnej wartości punktowej, o które diabły będą się licytować, aby ogrzać swój kawałek piekielnej podłogi. Następnie gracze w sekrecie rzucają kośćmi w swoich kubeczkach i w kolejności malejącej rangi w piekielnej hierarchi kładą specjalne łapki przy wybranych żetonach.
– Jeśli obstawiłeś żeton sam, po prostu go zabierasz. Jeśli żeton obstawiło kilku diabłów, odkrywają kości i porównują sumę oczek. Gracz, który posiada wyższą sumę zabiera żeton i ma prawo zamienić swoją postać z postacią gracza, którego pokonał.
– I co dalej?
– Nic.
– Jak to nic? Rzucam kośćmi i porównuję oczka?
– Tak.
– Gdzie tu jakaś decyzyjność?
– Noooo, jak masz małą sumę, to się nie pchasz między inne diabły, albo wybierasz żeton najmniej punktowany, na których może nie będzie chętnych. Widzisz, jakie żetony mają inni gracze i na co mogą polować [za zestawy tych samych przedmiotów są punkty oddatkowe- przyp.aut.]
– Ale mam jakiś wpływ na swój rzut?
– Nie bardzo.
– I da się w to grać?
Jeśli jesteś geekiem, to się nie da. Jeśli jesteś dzieckiem lub rodzicem takowego, da się. I to z wielką radochą i uśmiechniętą buzią. Przetrenowałam to. Dzieci w różnym wieku były zachwycone, zarówno 9-latki, jak i 13-latki. Nie przeszkadzało im nawet to, że opisy na postaciach są po niemiecku, szybko zapamiętały wszystkie zdolności. Ale żadna zdolność nie daje nam poczucia panowania nad kośćmi, poskromienia losu. Są, bo są. Ale dzieciom się podoba. Im więcej do szczęścia nie potrzeba.
Dice Devils nie oferuje niczego, oprócz lekkiej zabawy dla osób, których wymagania wobec gier planszowych nie przeszły jeszcze zbyt długiej drogi. Gra jest solidnie wykonana i robi wrażenie na potomkach Eurobiznesu i warcabów. I tylko w tej kategorii należy ją, moim zdaniem, oceniać. Można jednak mieć pewne wymagania i w stosunku do gier skierowanych do takiej grupy docelowej. I tu trochę bije po oczach przerost formy nad treścią. Widzę jednak światełko w tunelu, że takie pozycje zachęcą te uchachane kulaniem kostkami dzieciaki do sięgnięcia po coś ciekawszego. Najlepszym dowodem jest to, że po ostatnim spotkaniu rozdałam kilka namiarów na sklepy internetowe i naszą ukochaną wyszukiwarkę i-szop. Yes!
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(9/10):
Ogólna ocena
(6.5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Do tej gry mamy konkretne zarzuty. Może być fajna i dawać satysfakcję, ale… ale jest jakieś zasadnicze „ale”. Ostatecznie warto się jej jednak bliżej przyjrzeć, bo ma dużą szansę spodobać się pewnej grupie odbiorców.