Kilka gier z wydawnictwa Rightgames doczekało się polskich edycji, dzięki współpracy z konińskim wydawcą G3. Zresztą o Szkole Alchemii i dodatkach do gry Ewolucja mogliście u nas przeczytać (pierwszy i drugi) a także o Founders of the Empire. Dzisiaj zaś mam dla Was grę, która do nas nie trafiła, co może o czymś świadczyć ale nie musi…
Tematyka gry nie jest może jakoś porywająca ale w sumie ja osobiście jak pewnie wielu mieszczuchów gdzieś tam po cichu liczę na domek pod miastem i pielęgnowanie własnego ogródka. Zresztą moi rodzice już tak zrobili i dzięki nim mogą co lato zajadać się borówkami do upadłego. Sama gra po rozpakowaniu nie robi niestety dobrego wrażenia. Nie wiem czemu ale zdecydowano się tutaj na dziwny patent, wsuwanego pudełka. Na dodatek nie ma dużo miejsca w środku i elementy zostały upchane razem z niewielkimi kartami. Naprawdę nie wielkimi kartami. Ale jak to mówią by nie oceniać gry po pudełku, nie zrażony zabrałem się za lekturę instrukcji.
Kitchen garden to tak naprawdę rasowa gra karciana w zbieranie zestawów, którymi są warzywa zasadzone w naszym ogródku. Na początek dostajemy plan ogródka, który sprowadza się do informacji ile i jakich zestawów musimy zebrać, przepraszam ile warzyw musimy zasadzić. Wygrywa gracz, który pierwszy doprowadzi swój ogródek do docelowego stanu. Dostajemy 4 karty losowe na początek a z talii odkrywamy 6 na środku stołu co będzie udawało rynek. Oprócz kart warzyw mamy trzy rodzaje kart dodatkowych i dosłownie trzy karty specjalne. Karty dodatkowe to przede wszystkim chwasty, które zagrywamy na przeciwników, by im utrudnić życie. Jest też pan ogrodnik, który te chwasty szybko usuwa. Jest też karta lenia, która może kogoś pozbawić jednej rundy. Trzy karty specjalne otrzymuje zaś każdy gracz i są to po prostu dodatkowe akcje specjalnie do wykonania w czasie swojej tury. Pozwalają one na manipulacje kartami na rynku, wymianę kart z talią i przeszukiwanie stosu kart odrzuconych. Ciekawym pomysłem jest wprowadzenie zasady, że te karty specjalne po użyciu są zablokowane do momentu, aż inni gracze także je wykorzystają. Dopiero gdy to nastąpi, mi także możemy ponownie z nich skorzystać.
W ramach swojej tury gracz może wykonać jedną ze zwykłych akcji albo akcję z karty specjalnej. Jeśli zaś dysponują kartą ogrodnika, którą odrzuci albo zrzeknie się jakieś karty specjalnej (będzie czekała ona na odblokowanie póki inni gracze tej akcji nie wykorzystają) to będzie mógł wykonać dwie takie akcje. W ramach podstawowych ruchów gracz może wykonać następujące rzeczy:
- Wziąć kartę z tali.
- Zagrać posiadaną kartę do ogródka.
- Zamienić kartę z ręki z kartą z rynku.
- Zagrać komuś chwasta do ogródku lub jeśli coś takiego u nas wyrosło ją odrzucić zagrywając ogrodnika.
Do tego wszystkiego dochodzi limit czterech kart na ręku. Jak widać, mechanicznych fajerwerków tutaj nie ma. Nie wiem czemu ale w grach rosyjskich autorów musi być zawsze interakcja. Mimo, że tematyka wydawała by się temu nie służyć to włożono tutaj sporą dawkę negatywnej interakcji, co pewnie wielu osobom może się nie spodobać.
Jeśli opis tej gry Was nie zachęca to się Wam nie dziwię. Ja również nie byłem zachwycony ale zagrać trzeba, obowiązek recenzenta. Niestety rozgrywka mnie tylko utwierdziła w tym niezbyt dobrym pierwszym wrażeniu. Najzwyczajniej w świecie jest nudno. Cała gra sprowadza się tak naprawdę do dociągania kart, ewentualnie wymiany po to by móc zagrać odpowiedni zestaw do swojego ogródka i to tyle. Bo możliwości dane przez grę niezbyt się sprawdzają. Nawet ta wymuszona nieco interakcja w postaci wrzucania chwastów tutaj nic nie daje. Karty specjalne też dużo nie wnoszą do gry. Gra niestety daje zbyt małe możliwości do operowania kartami i nie ma tu wyzwania dla gracza. Tak więc nie dziwię się, że gra ta nie doczekała się polskiej edycji. Jeśli dodamy do tego niezbyt dobre wydanie, to niestety ocena nie może być inna.
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(6/10):
Ogólna ocena
(3/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Da sie grać, ale nie bardzo jest powód, żeby to robić. Nie polecilibyśmy jej nikomu, bo potężne wady przesłaniają kompletnie nieliczne, drobne plusiki, które gdzieś tam próbują się nieśmiało wyłonić. Raczej dla desperatów.