Kilka miesięcy temu pisałem – z zachwytem – o grze Mixtour. Przed tegorocznymi targami Spiel wpadła mi w oko gra Six MaKING. Zadziwiającym zbiegiem okoliczności przez całe targi byłem naprzeciwko stoiska wydawcy tej gry Mind Fitness Games. W jednej z wolnych chwil porozmawiałem z autorem, który osobiście objaśniał zasady. A później miałem okazję zagrać (i oczywiście przegrać) kilka partii, by na koniec cieszyć się pudełkiem z autografem. Radość tym większa, że gra okazuje się być niesamowicie dobra!
Celem jest utworzenie stosu o wysokości sześć (six!) albo więcej pionów, z naszym kolorem na wierzchu. To oznacza wygraną (six make king!). Gra toczy się na planszy 5×5. W swojej turze gracz może umieścić na dowolnym, pustym polu planszy własny pion (powstaje wówczas stos o wysokości jeden). Drugą możliwą akcją jest ruch stosem na inny stos, przy czym wolno ruszać każdym stosem (nie mają przypisanej własności), a ponadto można stos dowolnie dzielić. Ruszając stosem o wysokości 4 mogę przemieścić cały stos albo dowolną jego część (3, 2 albo 1 pion). Haczyk tkwi w sposobie takiego ruchu. Zależnie od wysokości stosu ma on inne zasady ruchu. Jedynka rusza się o jedno pole w pionie i poziomie. Pozostałe stosy mają ruch zgodny z figurami szachowymi: 2 to wieża, 3 to skoczek, 4 to goniec, a 5 to hetman (ruch musi się skończyć na innym stosie!). Jedynie stos o wysokości 3 (skoczek) może przeskakiwać nad innymi stosami. Pozostałe muszą zakończyć ruch na pierwszym w linii ruchu.
I to już wszystko. Eleganckie i genialne w swej prostocie.
Grajmy!
Pierwsze partie to jak spacer dziecka we mgle. Nie jest łatwo przestawić się w myśleniu na nowy sposób ruchu. Tworząc nowy stos (albo dwa, jeśli podzielimy startowy) zmieniamy zupełnie konfigurację planszy. Ma on nowe możliwości ruchu, które trzeba dostrzec. A potem wykorzystać na swoją korzyść. Nie zawsze tworzenie wyższego stosu daje nam przewagę. Często taki stos zostaje unieruchomiony, bo w zasięgu ruchu nie ma niczego, na co można by wskoczyć.
Sytuacja zmienia się dynamicznie. Jeśli grają dwie osoby poznające mechanikę, to dochodzi do szeregu niespodzianek i zaskoczeń, bo zwykle każda z nich dostrzega tylko część możliwości. W przypadku rozgrywki z weteranem jest to raczej jednostronna potyczka, w której doświadczenie premiuje niezwykle mocno.
Gra, podobnie jak szachy czy inne dobre gry logiczne, nagradza pewien styl planowania, przewidywania rozwoju sytuacji. Jednak Six MaKING jest o tyle ciekawsze, że możemy ruszać każdym stosem na planszy (przynajmniej potencjalnie) i nowy układ istotnie zmienia nasze możliwości. Zwłaszcza w początkowej fazie. W końcówce bywa już łatwiej, gdy gracz mający przewagę realizuje plan wiodący do końcowego sukcesu. Jednak należy być ostrożnym i uważnym, bo przestrzeń ruchów jest chwilami bardzo bogata i nie raz zdarzało mi się zdziwić, jak i zadziwić przeciwnika niedostrzeżonym posunięciem.
Gra jest bardzo szybka, a to wielka zaleta, bo można (i zwykle korzysta się z tego) zagrać kilka partii z rzędu. Nie zdarzyło mi się jeszcze osiągnąć remisu, co jest kolejną zaletą wobec wielu gier premiujących taktykę defensywną. Mnogość możliwości i brak opracowań co do otwarć czy końcówek pozwala cieszyć się odkrywaniem tego wszystkiego samemu. Chociaż bywa to czasem gorzka radość, gdy kolejne partie przegrywamy raz po raz.
Dodatki Essenowe
Tegoroczna edycja zawiera trzy typy dodatkowych pionów. Od razu podkreślę, że po ich wprowadzeniu do rozgrywki już nie wracam do wersji podstawowej. Dają one bardzo ciekawe możliwości, znacznie wzbogacając (i tak obfitą) paletę możliwości graczy.
Jeden pion to neutralna Milady. Wystawia ją dowolny gracz, a rządzi nią zasada – Milady nie lubi samotności. Oznacza to ruch przymusowy, jeśli można jakimś stosem zakryć pion Milady. (Jakoś zupełnie naturalnie w komentarzach w czasie partii pojawiają się zupełnie inne określenia…) Tworzy to kapitalną opcję ratunkową, gdy już już przeciwnik ma wykonać wysoce niebezpieczny ruch, a tu bach! Milady domaga się swojego… Ale też bywa i tak, że wcześnie wystawiona znajdzie się głęboko w jakimś stosie i niemal nie ujawnia swojego potencjału.
Dwa piony o podwójnej grubości to Giganci. Wystawiamy je normalnie, ale z racji swojej wysokości od razu mają możliwość ruchu jak wieża. Także w czasie przemieszczania stosów przyspieszają osiągnięcie upragnionego 6. poziomu. Dobrze zagrany Gigant będzie mocną bierką na planszy. Ale też trzeba pamiętać, że ruszać nim może także przeciwnik. Jak wszystkimi stosami w tej grze.
Kolejne dwa piony, po jednym dla każdego z graczy, to Garbusy. Mają one charakterystyczny guz, który uniemożliwia przemieszczenie innego stosu na wierzch Garbusa. To wspaniała cecha gwarantująca nam bezpieczeństwo takiego stosu. Przeciwnik musi myśleć o dzieleniu takiego stosu, bo przejęcie jest niemożliwe.
Tak, z tymi nowymi pionami rozgrywka nabiera jeszcze większej dynamiki, a emocje osiągają szczyty. Koncentracja na stosie z Garbusem, chytre umieszczenie Milady czy wprowadzenie do gry szybkiego Giganta pokazują po raz kolejny, że Six MaKING to niezwykle udana gra logiczna.
Jeśli kogoś ciekawi jak to wygląda w praktyce, to zapraszam na krótki film.
Co dalej?
Autor gry József Dorsonczky, który jest siedmiogrodzkim Węgrem o polskich korzeniach(!), wspominał, że planuje wprowadzenie nowych pionów oraz zasad gry na planszach o innych rozmiarach. 4×4 to oryginalny rozmiar, ale zmieniony z uwagi na zbyt duże wyzwanie dla początkujących graczy. Mowa była także o wariancie wieloosobowym. Na ile to zostanie wprowadzone w życie, to się dopiero okaże.
Jedyne co nieco mniej mi się podoba to jakość wykonania. Drewniane krążki nie zawsze mają jednakową średnicę, użyte farby nadal mocno atakują powonienie, a plansza ma skłonność do przyciągania drobnych pyłków. Być może solidne bakelitowe piony (jak z kapitalnych GIPFów) dodały by tej grze szlachetnego wyglądu. Jednak satysfakcja z rozgrywek rekompensuje te drobne niedostatki z naddatkiem.
Jeśli ktoś lubi takie gry, to Six MaKING polecam z całego serca. Warto zauważyć, że w zasadzie można przetestować grę w domowym zaciszu wykorzystując piony warcabowe czy z któregoś GIPFa. Wrażenia są niesamowicie pozytywne. Czuć powiew świeżości… Jak to ktoś na forum napisał, to tak proste, że aż dziw, że nikt tego wcześniej nie wymyślił.
A jeśli ktoś poczuł moc tego pomysłu, to warto chyba dać znać autorowi, że robi dobre gry i zakupić własny egzemplarz.
Zwłaszcza, że już na wiosnę gra ma być dostępna w Polsce!
Dla mnie Six MaKING to hit tegorocznego Essen. No, ale ja takie gry uwielbiam!
Dziękujemy firmie Mind Fitness Games za przekazanie gry do recenzji.
Oprawa wizualna
(6/10):
Ogólna ocena
(10/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Gra praktycznie bez wad, genialna i to nie tylko w swojej kategorii. Ma ogromną szansę spodobać się nawet ludziom, którzy dotąd omijali ten typ gier szerokim łukiem.
Gdy po raz pierwszy zetknąłem się z ta grą zostałem bezlitośnie potraktowany przez młodszego kolegę (Jędrka), lecz nie zniechęciło mnie a wręcz przeciwnie. Następne moje spotkanie nie było wcale lepsze, znałem niby zasady lecz przeciwnik czymś nade mną górował ( może intelektem ale nie będę się zagłębiał) odniosłem jedno wspaniałe zwycięstwo (prawdopodobnie, jeśli je odniosłem to na pewno było wspaniałe) a porażek nie pamiętam ile. Gra naprawdę jest świetna pomimo porażek nadal chce się w nią grac ( tylko że czasem ze słabszym przeciwnikiem dla poprawienia nastroju).
Wychodzi tera ciekawa mutacja tej gry Vikingdoms (https://boardgamegeek.com/boardgame/206780/vikingdoms). Rozgrywamy minipartie na planszy 4×4, żeby walczyć o kafle dające nam złoto albo inne przywileje i końcowe zwycięstwo.