Zaczęło się niewinnie. Zbliżające się Święta i jak to u mnie w każde święta – rodzinne świętowanie. Akurat w gronie miłośników Jengi. Więc wiele się nie namyślając wzięłam grę do recenzji – będzie radości co nie miara….
W pudełku dostajemy 24 plastikowe krzesełka w 3 kolorach. I to wszystko. Nawet instrukcja jest wydrukowana na spodzie pudełka. I powiem szczerze, że to w zupełności wystarczy. Nie jest to co prawda przysłowiowe 10 zdań (nie, jeśli chcecie wypełnić tegoroczne zadanie i zagrać w grę, której instrukcja zawiera się w 10 zdaniach to nie będzie to Mistakos ;)) ale jest na tyle krótka i prosta, że dodatkowe papierki w środku tylko by przeszkadzały.
Zasady (nie tylko) w pigułce
Mamy dwa – przynajmniej oficjalne – warianty gry. Zarówno pierwszy jak i drugi polega na sprawnym budowaniu piramidki z krzesełek. Pierwsze krzesło stawiamy na stole (bądź innej płaskiej powierzchni) – pozostałe muszą być już zawieszone na innych krzesełkach i żaden ich fragment nie może dotykać powierzchni stołu. Różnica pomiędzy wariantami gry polega na tym, że w pierwszym po prostu budujemy (każdy ma swój kolor czyli osiem krzesełek) aż do momentu gdy komuś się nie uda dołożyć elementu i budowla runie. Właśnie wyłoniliśmy przegranego (a właściwie przegranego w tej rundzie – rozgrywamy bowiem kilka rund sumując punkty karne w ilości rozsypanych krzesełek). Ten sposób gry przypomina nieco Jengę. W drugim wariancie rozsypanie wieży nie powoduje końca gry – komu posypią się krzesełka zbiera te, które spadły i zabiera do swojej puli a kolejka przechodzi na następnego gracza. Zwycięzcą jest osoba, która jako pierwsza pozbędzie się swoich krzesełek.
Wrażenia
Kiedy patrzyłam na ilustrację zamieszczoną na pudełku myślałam – nie, to niemożliwe…. takie coś powinno się rozsypać zanim ktokolwiek zdąży ułożyć choćby połowę. Praktyka pokazała jednak co innego. To wcale nie jest takie trudne. A nie jest takie trudne właśnie dzięki krzesełkom. Dziury i dziureczki, wystające nogi, oparcia – wszystko służy temu, aby w odpowiedni sposób zahaczyć, położyć i… utrzymać się na tej niewiarygodnej stercie.
W każdym kolorze są po dwa rodzaje krzesełek – takie mocno „kwadratowe”, które bardzo ładnie pasują do siebie, i takie z krągłościami, które też z kolei pasują do tych z krągłościami. Co jednak nie oznacza, że jedne do drugich nie pasują – zawsze można zahaczyć nóżka o nóżkę, położyć do góry nogami, boczkiem – jednym słowem jak się komu podoba.
Dwa warianty podane w instrukcji do doprawdy pikuś. Odkryliśmy, że można budować kooperacyjnie (zwłaszcza z mniejszymi dziećmi) – starać się tak kłaść krzesełka, aby mocno o siebie zahaczały i rozsypanie ich było trudne. Można wręcz przeciwnie – kłaść kolejne krzesełka tak, by trzymały się na słowo honoru w żaden sposób nie klinowały się – to kusi zwłaszcza wtedy, gdy graczy jest więcej i liczymy na to, że komuś się sterta rozsypie zanim kolejka dojdzie do nas. A co jeśli ułożymy wszystkie 24 krzesła? Zacznijmy je zdejmować! Możliwości zabawy jest sporo.
No właśnie. W ile osób można w to grać? Na opakowaniu stoi jak wół 1-3 graczy. Ale prawda jest o wiele bardziej łaskawa – nie przejmując się kolorami możecie grać nawet do ośmiu osób. Przy ośmiu graczach każdy dostaje 3 krzesełka w dłoń i stara się jak najbardziej „umilić” życie pozostałym modląc się przy okazji, żeby w jego kolejce budowla się nie rozwaliła. Niestety 24 nie dzieli się przez 7 ani przez 5, ale na to też jest sposób. Grając w siódemkę wzięliśmy po prostu pozostałe 3 krzesełka i zbudowaliśmy wyjściową stabilną piramidkę (oczywiście zachowując zasadę, że tylko jedno krzesło może stać na blacie). To samo można zrobić przy 5 graczach (4 nadmiarowe krzesła) lub po prostu najmłodszemu dać o jedno krzesełko mniej.
Choć nie wiem, czy to byłby dobry pomysł – bo okazuje się, że dzieci radzą sobie z Mistakosem rewelacyjnie i wcale nie potrzeba im dawać forów. Właściwie w niczym nie ustępują dorosłym. Powiem więcej – Mistakos trafia w gusta dzieci idealnie. Moje bliźniaki (lat 12) są Mistakosem zachwycone. Ja trochę mniej – ale na szczęście ta gra je tak pochłonęła, że długie godziny bawiły się w swoim własnym gronie pozwalając mamie zająć się czymś bardziej konkretnym (np. przygotowaniem Świąt ;)).
Jakie jest ograniczenie wiekowe? Pudełko wspomina o 5 latach. I być może tyle potrzeba, aby zrozumieć zasady gry. Ale żeby bawić się Mistakosem wystarczy mieć niespełna trzy latka…. tyle miała najmłodsza uczestniczka naszej zabawy. To była prawdziwa przyjemność patrzeć jak maleńkie paluszki uwijają się wokół krzesełek i łączą je w różne wzory. Wprost trudno ją było od tego oderwać.
Reasumując….
… gra jest warta świeczki. Dla dorosłych – miłe urozmaicenie imprezy, choć ja osobiście wolę Jengę i to też nie za często (chociaż na plus dla Mistakosa – krzesełka są lekkie i spadając raczej nie mają szansy uszkodzić stołu). Ale dla dzieciaków – objawienie. Świetny pomysł, aby oderwać od komputera. Pobudza przestrzenną wyobraźnię. Jeśli na dodatek szukacie prezentu dla dziecka (obojętnie w jakim wieku) – ta gra będzie wręcz idealna.
Jest mi trudno dać jednoznaczną ocenę. Dzieci wprost za tą grą przepadają. Nadaje się zarówno dla przedszkolaków jak i nieco starszych latorośli. Razem z dziećmi będą się też świetnie bawić rodzice. W gronie samych dorosłych – jeżeli już mówimy o takich zręcznościówkach – to chyba bardziej polecałabym mimo wszystko Jengę. Ogólna ocena jest więc wypadkową mojego pozytywnego (acz z dystansem) spojrzenia oraz radości i zafascynowania dzieci uczestniczących w zabawie.
Złożoność gry
(2/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.