Trzeba dbać o zęby. Wiedzą to wszyscy dorośli (mam nadzieję), dzieci oraz … smoki. Te ostatnie postanowiły o higienę jamy ustnej zadbać w nietypowy (a może i typowy dla smoków) sposób. Postanowiły, pod groźba spalenia okolicznych osad, zmusić ich mieszkańców do czyszczenia swoich zębów. Nam więc nie pozostało nic innego, jak wcielić się w wodzów tychże wiosek i wysłać najdzielniejszych wojów do tej jakże brudnej roboty.
Zęby smoka to kolejny tytuł z serii „Dobra gra rodzinna” od wydawnictwa Trefl. Pudełko, gabarytami identyczne jak to z opisywanej ostatnio Sawanny, z którego łypie na nas szczerzący zębiska smok, informuje, że jest to gra dla 3-5 osób w wieku 6+, które na partię powinny przeznaczyć 20 minut (ja w tym miejscu informuję, że jest to mniej – najszybszą partię udało nam się zagrać w 5 minut).
W pudełku znajdujemy kafle smoków – pacjentów (większe) i wojów – dentystów (mniejsze). Stawkę uzupełnia bajerancka i zupełnie zbyteczna tekturowa makieta jaskini (trzymając się terminologii medycznej byłaby to poczekalnia w przychodni). Smoków jest 14, ale w partii używamy ośmiu. Wojów jest czterdziestu – po 8 na gracza.
Smoki jak malowane
Przyznam, że kiedy miałem zabrać się do oceny grafik, zerknąłem na BGG, żeby móc porównać polskie wydanie z innymi wersjami gry. To, co tam zobaczyłem, mnie przeraziło. Grafiki tam są brzydkie, paskudne i odpychające. Jak można w to grać? Blee… W porównaniu z nimi rysunki Tomka Larka są świetne – bajkowe (gadziny jakby żywcem wyjęte z „Jak wytresować smoka”), kolorowe, ciekawe. Trzymają naprawdę wysoki poziom. Niestety nie można tego samego powiedzieć o wykonaniu. Tekturki, z których zrobiono elementy, są cienkie, a obrazki do nich słabo przyklejone. Do tego przy wypychaniu z wyprasek mają tendencję do strzępienia się.
Reasumując, wysoko oceniane przeze mnie wykonanie graficzne, zderza się z mankamentami w wykonaniu jakościowym, które obniża moją ostateczną ocenę tego aspektu z ósemki na siedem na dziesięć.
O zasadach higieny słów kilka
Na początek wybieramy 8 smoków odpowiednich dla danej liczby grających. Wszystkie bestie mają oznaczoną liczbowo cierpliwość, której przekroczenie spowoduje pożarcie jednego lub kilku czyszczących zęby krasnali. Poczwary tasujemy i wkładamy do jaskini – poczekalni. Każdy bierze swoją drużynę składającą się z ośmiu wojów. Ci też mają określone wartości cyfrowe – od 1 do 8.
Teraz pierwszy gracz (ten, który ostatnio widział smoka – poważnie), wyciąga wierzchnią kartę smoka z jaskini, podgląda jego wartość i wkłada na miejsce. Następnie wyznacza jednego śmiałka ze swojej ekipy do szorowania zębisk poczwary i kładzie jego kafel odkryty na stole. Może przy tym dorzucić swój komentarz w stylu: „o jakie cierpliwe smoczysko nam się trafiło” (oczywiście prawdy mówić nie musi). Teraz inni gracze wyznaczają kogoś ze swojej drużyny na wyprawę. Oni kładą jednak kafle zakryte, nie ujawniając wartości zagrywanych wojowników. Kiedy wszyscy już się z tym uporają, odkrywamy wszystkie kafle i patrzymy czy pacjent… eee… dentyści przetrwali zabieg. Jeżeli suma cyfr na kaflach graczy jest mniejsza lub równa cierpliwości smoka, to się udało – wszyscy zbierają punkty dodatnie.
Gorzej jest, kiedy smok stracił cierpliwość. Żeby ustalić, kto zawinił cierpieniom smoka i przez to sam ucierpiał, musimy wykonać proste działanie. Zbieramy wszystkich wojów wysłanych do szorowania paszczy bestii i dodajemy wartości na ich kartach, zaczynając od najniższej w kolejności rosnącej. Wszyscy ci, których cyfry po dodaniu do siebie nie przekroczyły cierpliwości wyrażonej na karcie smoka, wyszli z paszczy bez szwanku (oni zapunktują dodatnio), ten, przy którym smok stracił cierpliwość (po dodaniu jego wartości wynik przekroczył poziom wskazany na kaflu smoka), miał pecha – nasz milusiński zamknął paszczę zanim śmiałek zdążył wyjść i odleciał (on zapunktuje ujemnie). Jeżeli wówczas pozostali jacyś gracze (o wartościach wyższych niż pożarty), to znaczy, że oni nie doczekali się swojej kolejki – wrócą do domu zhańbieni, ale żywi (ich wartość przy podliczaniu punktacji wyniesie 0). Po ośmiu turach – kiedy wykorzystamy wszystkich naszych wojowników, a wszystkie gady zostaną obsłużone – gra się kończy i podliczamy punkty.
Jak widzicie reguły są dosyć proste i, jeżeli tylko grający ogarniają już dodawanie, nie powinny stanowić żadnego wyzwania, tak więc ocena złożoności zasad to trzy na dziesięć.
Ubytków brak ?
Wrażenia z gry zależą od podejścia, z jakim zasiądą do stołu grający. Jeżeli potraktują Zęby Smoka jako lekką grę / zabawę, bez zbytniego parcia na wygraną, to powinni być zadowoleni. Problem w tym, że w tej grze wiele można policzyć. Jedynka i dwójka zawsze zapunktują dodatnio, trójka też, ale pod warunkiem, że rozpoczynający rzucił jeden lub pamiętamy, że któryś z graczy odrzucił już 2 i 3, ewentualnie zeszły smoki o dwóch najniższych wartościach, i tak dalej, i tak dalej. Tylko, że jak ktoś postanowi tak grać, to dla współgraczy miła roz(g)rywka może okazać się droga przez mękę.
Grę przetestowałem wiele razy i na wielu frontach. Grałem i zaawansowanymi graczami, którym nieobce feldowskie mechaniki czy tytuły Chvatila lub Rosenberga, i z ośmioletnimi dziećmi. Mam to szczęście, że w rozgrywanych przeze mnie partiach, mimo że pomysł liczenia kafli się pojawił, nikt nie brał go na poważnie. Każdy przedkładał dobrą zabawę nad wygraną za wszelką cenę. I co najważniejsze nikt, komu pokazałem grę, nie chciał poprzestać na jednym razie. Tak więc przez pryzmat rozegranych przeze mnie dwunastu partii, uważam, że ocena Zębów Smoka, w kategorii tytułów wagi piórkowej, powinna być w miarę wysoka. U mnie to będzie siedem i pół na dziesięć.
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(7.5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.
Grafiki po prostu zniewalają!
Zwyczajnie pytanie mam – gdzie można zamówić plakat?