Stanisław Ignacy Witkiewicz, potocznie zwany Witkacym, to jeden z najwybitniejszych polskich pisarzy i dramaturgów XX wieku. Poza tym – filozof i malarz, który szczególnie zasłynął ze sztuki portretowej. Dziś zaprezentuję ciekawy twór, który może zainteresować nie tylko fanów planszówek, ale również miłośników twórczości Witkiewicza, a więc grę karcianą Witkacy.
Kilka uwag podstawowych
Witkacy to gra autorstwa Macieja Poleszaka i Michała Szewczyka, wydana przez Bomba Games. Przeznaczona jest dla 2–4 graczy w wieku od 6 lat wzwyż. W pudełku otrzymujemy 55 dwustronnych kart, na których znajdują się fragmenty pięciu różnych obrazów Witkacego. Oprócz tego dostajemy też znaczniki akcji w różnych kolorach – po 5 dla każdego gracza. W grze wcielamy się w konserwatorów obrazów, których zadaniem jest stworzenie jak największej liczby reprodukcji dzieł Witkacego. Będziemy poszukiwać fragmentów portretów i starać się złożyć je w całość, aby uzbierać więcej punktów zwycięstwa niż nasi przeciwnicy.
Mała dygresja o obrazach Witkacego…
Stanisław Ignacy Witkiewicz zasłynął z twórczości portretowej. Swoje dzieła podzielił na pięć typów od A do E – a więc od tych najbardziej naturalistycznych po te awangardowe, które nazywał Czystą Formą (w instrukcji do gry zamieszczono również krótkie informacje o poszczególnych typach). Twórczości portretowej, zwłaszcza tej wiernej i realistycznej, Witkacy nie cenił zanadto, o czym świadczy choćby fakt założenia przez niego działalności o ironicznej nazwie: „Firma Portretowa S. I. Witkiewicz”. Mottem tegoż zakładu było: „Klient musi być zadowolony. Nieporozumienia wykluczone”. Niektóre obrazy, zwłaszcza typu C, tworzone były pod wpływem różnych substancji psychoaktywnych, co zresztą artysta często zaznaczał na swoich dziełach. I tak możemy spotkać się z różnymi symbolami na jego obrazach, jak choćby: Co (tworzony pod wpływem kokainy), C2H5OH (chyba wyjaśniać nie trzeba), FBZ (fajka bez zaciągania) czy choćby NP 12 (nie palił 12 dni). Obrazy typu C często były efektami eksperymentów, zarówno z różnymi używkami, jak i warunkami (np. symbole p. p. c. oznaczały obrazy tworzone prawie po ciemku), które ograniczały percepcję artysty, a zwłaszcza zdolność widzenia, przez co powstałe dzieła były często zlepkiem barwnych plam i kresek. Witkacy w ciągu paru lat stworzył kilka tysięcy portretów. Jedni uważają go za wizjonera, inni za wariata i narkomana. Jedno jest pewne – twórczość S. I. Witkiewicza jest z pewnością oryginalna i niepowtarzalna.
Wracając do gry…
W grze Witkacy mamy do czynienia z zaledwie pięcioma obrazami Witkiewicza. W dodatku zostały one „pocięte” na kawałki, a naszym zadaniem jest je odtworzyć w całości. Grę rozpoczynamy od przetasowania talii. Następnie każdy z graczy otrzymuje dwie karty – jedna z nich zostaje na ręce, a druga stanowi początek kolekcji danego gracza. Na każdej karcie znajduje się połówka jednego obrazu oraz dwie ćwiartki innych. Należy dopilnować, aby połówki obrazów w początkowych kolekcjach wszystkich graczy były różne. Pozostałe karty umieszczamy na stosie na środku stołu, po czym dwie wierzchnie karty odwracamy i układamy obok stosu. Dzięki temu gracze znają obie strony dwóch kart. Każdy gracz otrzymuje również znaczniki pięciu akcji specjalnych. W swojej turze wykonujemy następujące czynności:
- Poszukiwania – dobieramy na rękę jedną z kart znajdujących się na środku stołu.
- Akcja specjalna – jest ich pięć do wyboru. Zostaną omówione nieco później.
- Rozbudowa kolekcji – dokładamy jedną kartę z ręki do swojej kolekcji. Co ważne – jest to krok obligatoryjny, a więc musimy zagrać jakąś kartę, nawet jeżeli nie mamy nic, co by nam w tym momencie pasowało do naszych obrazów. Kartę kładziemy w taki sposób, aby nachodziła na lub wchodziła pod inną kartę/karty. Może być to połowa karty lub tylko ćwiartka, jednak karty w jakiś sposób muszą się połączyć, nie możemy kłaść ich po prostu obok siebie.
Należy zaznaczyć, że Poszukiwania i Rozbudowa kolekcji to elementy konieczne, które należy wykonać w każdej swojej turze, natomiast akcje specjalne są opcjonalne – sami decydujemy czy i kiedy ich używamy. Do dyspozycji mamy ich pięć – każdą z nich możemy użyć tylko raz w trakcie całej gry. Po wykorzystaniu akcji, odrzucamy reprezentujący ją żeton. A oto, co możemy zrobić w ramach akcji specjalnych:
- Biały żeton czyli Schowek – możemy dobrać nową kartę ze środka stołu, a jedną z ręki wyrzucić do pudełka (nie bierze już udziału w grze).
- Żółty żeton czyli Rozpuszczalnik – odrzucamy do pudełka jedną kartę z kolekcji swojej lub przeciwnika.
- Pomarańczowy żeton czyli Korekta – przy pomocy tej akcji możemy dołożyć jakąś kartę do swojej kolekcji w taki sposób, aby w całości przykryła inną kartę/karty lub też w całości znalazła się pod nimi. W normalnej akcji Rozbudowania kolekcji taki ruch jest niedozwolony.
- Zielony żeton czyli Prezent – możemy wziąć jedną kartę ze środka stołu i dołożyć ją do kolekcji wybranego przeciwnika.
- Niebieski żeton czyli Pośpiech – możemy dołożyć do swojej kolekcji obie karty, które mamy na ręce. Następnie dobieramy jedną kartę ze środka stołu.
Należy zaznaczyć, że za pomocą akcji Rozpuszczalnik oraz Prezent nie możemy zniszczyć komuś już ukończonego obrazu.
Gra kończy się w momencie, gdy gracz siedzący na prawo od tego, który rozpoczynał, zakończy swoją turę, a na stole pozostało mniej kart niż uczestników rozgrywki. Następuje wówczas podliczanie punktów. Sposób punktowania jest bardzo ciekawy: każdy obraz wart jest tyle punktów, ile razy został ukończony przez wszystkich graczy. Najłatwiej będzie zobrazować to przykładem. Weźmy pod uwagę grę trzyosobową. Powiedzmy, że ja ułożyłam Portret Anny Nawrockiej trzy razy w swojej kolekcji, jeden z moich przeciwników ułożył go dwa razy, a trzeci przeciwnik – tylko jeden raz. W sumie obraz ten pojawił się 6 razy na stole, a więc każda jego kopia warta jest 6 punktów. W takim razie ja otrzymam za niego 18 punktów (trzy razy sześć), mój przeciwnik posiadający dwie kopie – 12 punktów, a ten, który ułożył go tylko jeden raz – jedynie 6 punktów.
Wrażenia
Zacznę od uwag estetycznych. Gra mieści się w niewielkim pudełku, raczej niestandardowych rozmiarów, ale w miarę solidnym. Karty są dość grube, więc powinny przetrwać dłuższy czas bez większych uszkodzeń. I cóż… zważywszy na to, że karty składają się z fragmentów obrazów Witkacego, trudno byłoby im cokolwiek negatywnego zarzucić. Miłośnikom twórczości Witkiewicza gra po prostu musi się wizualnie podobać. Poza tym, cieszą mnie detale: choćby to, że nazwa gry jest w formie podpisu malarza (takiego, jaki widnieje na wielu jego obrazach) czy też to, że na wewnętrznej stronie wieczka umieszczono również fragment jednego z portretów, a także krótkie informacje o malarstwie Witkiewicza zamieszczone w instrukcji. Małe rzeczy, ale humanistę jednak cieszą.
Co do wrażeń z rozgrywki… przyznam, że początkowo po przeczytaniu instrukcji miałam bardzo mieszane uczucia, co do Witkacego. Obawiałam się, że będzie to jakaś taka losowa układanka. Gra jednak dość pozytywnie mnie zaskoczyła. Wygląda niepozornie, ale wymaga sporo kombinowania. Nie opłaca się układać każdego obrazu, jaki tylko nam wpadnie w ręce. Trzeba obserwować, co robią nasi przeciwnicy, czy przypadkiem, układając jakiś portret, nie zapewnię komuś więcej punktów niż sobie. Początkowo obawiałam się, że tak naprawdę każdy z graczy będzie budował własne kolekcje bez większego zainteresowania tym, co robią przeciwnicy. „Każdy sobie rzepkę skrobie…”. Okazuje się, że w grze występuje jednak pewien rodzaj interakcji. Zdarza się podbierać innym karty, które im pasują, zdarza się im troszkę poprzeszkadzać za pomocą akcji specjalnych, albo pomóc dokończyć obraz, z którego ja będę miała większy zysk niż przeciwnicy. Oczywiście, nie jest to może gra bardzo interakcyjna, ale pewną rywalizację można wyczuć.
Ogólnie rzecz biorąc, mechanizm układania obrazów działa dość sprawnie. Gra potrafi nawet wciągnąć, choć nieraz czas trwania rozgrywki nieco się wydłużał (bywało i do 40 minut). Trudno w takim razie tę grę sklasyfikować… Nie jest to typowy fillerek, bo i tematyka poważniejsza i czas nieco dłuższy… Raczej nie nadaje się też na danie główne planszówkowego wieczoru. Niby Witkacy mieści się w niewielkim pudełku, ale nie jest to gra, którą można zabrać na obóz, w podróż, czy zagrać gdziekolwiek. Tak naprawdę potrzebujemy do niej dość dużego stołu – kolekcje rozbudowuje się w różny sposób i w różnych kierunkach, nie da się przewidzieć, jak będą one wyglądały, więc często miałam problem z tym, że na stole zaczynało brakować miejsca (co prawda stół posiadam nie za wielki jak na planszówki, ale bądź co bądź, mieściły się na nim choćby Cyklady czy Robinson Crusoe, choć wymagało to bardzo logistycznego rozłożenia elementów). Pierwszy raz miałam taki kłopot przy niewielkiej karciance. Poza tym – przydałoby się też dobre światło, zwłaszcza w początkowych partiach. Pokawałkowane portrety bywają mylące. Nieco zaskakujący dla mnie był system punktacji. Co prawda, mechanicznie działa on dobrze. Najbardziej opłaca się układać wiele razy ten sam obraz i najlepiej, żeby mieć go więcej niż przeciwnicy. Co do tematyki jednak… skoro już wcielamy się w konserwatorów obrazów i odtwarzamy dzieła Witkacego, to chyba lepiej byłoby stworzyć jak najwięcej różnych obrazów. W każdym razie, trochę brakuje mi np. jakiegoś punktowego bonusu za ułożenie zestawu wszystkich pięciu dzieł w swojej kolekcji. Tym bardziej, że nie jest to wcale aż takie proste. Mam też pewną uwagę, co do akcji specjalnych – w pierwszych partiach potrzebowaliśmy ciągle zerkać do instrukcji, żeby przypomnieć sobie, jakie mamy akcje i który żeton je reprezentuje. Myślę, że dobrym pomysłem byłoby dodanie jakiejś karty pomocy dla każdego z graczy – nie trzeba by było walczyć o instrukcję. Poza tym – początkowo wydawało mi się, że możliwość użycia akcji tylko raz na grę spowoduje dość duże napięcie decyzyjne: czy już tego używać, czy może jeszcze poczekać… W rzeczywistości są one bardzo sytuacyjne i w wielu partiach bywało tak, że nawet ich nie wykorzystałam (a przynajmniej nie wszystkie).
Warto wspomnieć jeszcze o wariancie zaawansowanym. Polega on na tym, że kiedy dokładamy kartę do kolekcji, musimy ją położyć w taki sposób, aby przynajmniej jej połowa przykrywała inne karty. Rzeczywiście, wprowadza to dodatkowe komplikacje, trzeba się nieco więcej nagłówkować, jak rozdysponować karty, a zbudowanie jednego obrazu zajmuje nieco więcej czasu. Z pewnością jest to ciekawe urozmaicenie dla tych, którzy grę w wariancie podstawowym opanują do perfekcji.
Podsumowując
Dla kogo ta gra? Cóż, nie powiem, że spodoba się każdemu, zwłaszcza ze względu na specyficzny temat. Z moich doświadczeń wynika, że mężczyzn raczej nie pociągało układanie obrazów. Za to na pewno gra świetnie wpisuje się w pewną lukę, która moim zdaniem istnieje w świecie gier planszowych, a więc gier dla humanistów. Mam wrażenie, że spora część planszówkowego światka to jednak ścisłowcy. Mimo to, jest sporo polonistów, historyków sztuki, prawników, etc., którzy również pokochali pojedynki na planszy. Bardzo mnie cieszy, że powstają takie gry jak Witkacy, które podejmują dość nietypową dla planszówki tematykę. Nie do końca jestem przekonana, czy gra zainteresowałaby dzieci (pudełkowe 6+), ale przyznam, że nie próbowałam grać z nikim w takim wieku. Ze względu jednak na, moim zdaniem, dość oryginalną mechanikę, każdy miłośnik gier planszowych powinien w Witkacego zagrać. Może nie mam aż tak dużego stażu w świecie gier, ale jak dla mnie, jest to coś nowego. Nie przypominam sobie innej gry działającej podobnie jak Witkacy (jeżeli ktoś z czytelników takowe zna, to zapraszam do podzielenia się tytułami w komentarzach, chętnie zapoznam się z czymś nowym w podobnym klimacie). Poza tym, gra z pewnością ma walory edukacyjne, więc warto ją zaprezentować młodzieży, np. podczas zajęć poświęconych Witkiewiczowi. No i oczywiście, must have dla miłośników malarstwa Witkacego! Myślę, że to dobry pomysł, aby mieć kilka portretów jego autorstwa ujętych w formie gry karcianej.
Jednym zdaniem: gra pewnie nie każdemu się spodoba, ale jest ciekawa i myślę, że warto ją wypróbować.
Dziękujemy firmie Bomba Games za przekazanie gry do recenzji.
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(8/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.