Richard Garfield dał się poznać polskim graczom między innymi za sprawą genialnych Potworów w Tokio. Lekki, bardzo losowy, a mimo to niesamowicie grywany tytuł zdobył takie uznanie, że w 2014 r. została mu przyznana najstarsza i najbardziej prestiżowa polska nagroda Gra Roku 2014. Pod koniec zeszłego nakładem wydawnictwa Rebel została wydana w Polsce nowa gra pana Garfielda – Treasure Hunter, czyli Łowcy Skarbów. Podobnie jak Potwory, tak i Łowcy zapowiadali się na lekki, rodzinny, losowy i grywalny tytuł. Czy rzeczywiście taki się okazał i czy Łowcy mają szansę dorównać popularnością Potworom?
Łowcy Skarbów to gra w pełni oparta na mechanice draftu. Fabularnie wygląda to tak, że mamy grupy śmiałków, którzy wyruszają do trzech krain w poszukiwaniu drogocennych artefaktów, po drodze zbierając jeszcze porozrzucane monety i rozbijając obozowiska, których pod naszą nieobecność pilnują przed zakusami złodziejskich goblinów psy obronne.
A bardziej przyziemnie wygląda to tak. Gra składa się z pięciu rund. Przed każdą rundą na planszy rozkładamy 6 losowych płytek skarbów i 3 losowe płytki goblinów. Wspomnianych sześć skarbów rozkładanych jest w trzech lokacja, po dwa na lokację – jeden na polu minimum, drugi na polu maksimum. Wśród skarbów mogą znajdować się artefakty, które na koniec gry przyniosą nam określoną na nich ilość złota (punktów dodatnich lub… ujemnych), albo płytki punktujące w zależności od spełnionego warunku (żółte – jednorazowe, które dają złoto w momencie użycia albo szare, dostarczające złoto na koniec gry).
Każda ze wspomnianych pięciu rund przebiega w identyczny sposób, zmienia się tylko kierunek przekazywania kart podczas draftu. Na początku rundy każdy gracz dostaje 9 kart, wybiera jedną, a resztę przekazuje sąsiadowi, otrzymując jednocześnie 8 kart od sąsiada z przeciwnej strony. Z tych kart ponownie wybiera jedną dla siebie, a pozostałe przekazuje. I tak dalej, aż do momentu, kiedy każdy z graczy będzie miał po 9 wybranych kart.
Wśród kart, z których możemy wybierać, będą wojownicy z siłą od 1 do 12, chowańce podwajające moc naszych awanturników (kolory tych kart determinują krainę, w jakich możemy ich użyć, np. karty zielone używany jedynie w Splątanej Dżungli). Dalej mamy karty specjalne, które mamy prawo wykorzystać na wybranym przez nas obszarze, psy obronne z siłą łapy 1 lub 2 oczka oraz monety o wartości od 1 do 3.
Kiedy każdy wybierze już 9 kart do gry, następują wyprawy do krain. Grający wykładają na stół wszystkich wojowników w kolorze krainy aktualnie rozpatrywanej i porównują ich siłę (mogą ewentualnie zdecydować się na użycie kart specjalnych, które posiadają na ręce). Następnie gracz z najwyższą siłą bierze skarb znajdujący się w danej krainie na obszarze oznaczonym jako wartości maksimum, a gracz z najmniejszą siłą bierze dobra z wartości minimum (przy czy pamiętać trzeba, że artefakty wykładane są losowo i niejednokrotnie skarb, do którego zdobycia potrzebna jest najniższa siła, jest o wiele bardziej atrakcyjny od tego leżącego na polu z wartością maksimum). Po rozegraniu w powyższy sposób trzech krain, pora na powrót do obozowiska i walkę z goblinami. Tutaj wykładamy wszystkie nasze psy obronne i porównujemy ich siłę z siłą każdego z goblinów. Jeżeli siła psów jest większa, nic się nie dzieje, ale jeżeli nasze zwierzaki są słabsze, gobliny kradną nam złoto (od 1 do 3 sztuk). Na koniec gracz z najwyższą łączną siłą łap piesków zabiera wszystkie gobliny, które zostały przez niego zwyciężone wraz z leżącym na nich złotem, natomiast zielone paskudy, których nikomu nie udało się pokonać, uciekają ze skradzionymi dobrami. Na zakończenie rundy gracze wykładają jeszcze posiadane karty z monetami i pobierają za nie wskazaną ilość złota, natomiast osoby, które posiadają jakieś wcześniej zdobyte kafle jednorazowe, mają okazję ich użyć (kafle te mogą np. podwajać ilość złota zdobytego z kart z monetami bądź wynagradzać użyte w tej rundzie karty określonego koloru albo z określoną wartością). W tym momencie runda się kończy, a my przechodzimy do następnej, w której wykonujemy analogiczne czynności.
Czy Garfield i tym razem się spisał?
Łowcy Skarbów to najprzystępniejsza gra familijna o mechanice draftu, w jaką miałem okazję zagrać. Ciekawsza od Hollywood, bardziej neutralna tematycznie od Szmalu, łatwiejsza od 7 Cudów Świata.
Jakość wykonania oraz grafiki iście królewskie, jak na Queen Games przystało. Trudno tu znaleźć jakiś zarzut. Kreskówkowe ilustracje na kartach są śliczne i zabawne, wszystkie żetony wykonane na grubej i mocnej tekturze. Znaczniki do zaznaczanie punktacji końcowej są w zasadzie kompletnie zbędne, ale skoro już je mamy, to mogłyby być trochę ładniejsze albo drewniane. To jednak szczegół. Generalnie za wygląd i wykonanie daję dziewięć na dziesięć.
Zasady gry są w miarę proste i dobrze opisane w instrukcji. Najpóźniej po pierwszej rundzie już nikt nie powinien mieć wątpliwości co do przebiegu gry, a nawet winien posiadać już zarysowaną taktykę na kolejne rundy (choć głównie sprowadza się ona do tego, żeby zbierać to, co daje najwięcej punktów). Mechanika draftu zapewnia płynność i dobrą skalowność rozgrywki. Nikt nie czeka na swój ruch, nikt też raczej nie zamula na dłużej, bo wybory nie są też aż takie trudne. Partie są emocjonujące, bo tak naprawdę do momentu wyłożenia kart nie możemy być pewni, co zgarniemy (mi podczas ostatniej gry w czteroosobowym składzie udało się z siłą 21 zgarnąć artefakt z wartością „minimum”, chociaż oczywiście celowałem w „maxa”). W zasadzie wszystkie partie, poza rozgrywką w dwie osoby (gdzie już po drugim przekazaniu kart z dużym prawdopodobieństwem możesz domyśleć się w co przeciwnik celuje), były ekscytujące i nieprzewidywalne. Dla mnie osobiście możliwość sprawnej i ciekawej gry aż do 6 osób jest również dużym plusem.
Gra ma też oczywiście wady, ale niedzielni gracze może nawet ich nie zauważą, a i ci bardziej doświadczeni pewnie nie będą zawracać sobie nimi głowy, bo gra się naprawdę miło. To, co może jednak odrobinę popsuć zabawę, to duże dysproporcje punktowe pomiędzy poszczególnymi artefaktami. Mimo że zdobycie każdego skarbu wymaga włożenia podobnej siły, to różnica w punktacji między nimi może wynieść i 19 oczek (nie mówiąc już o artefaktach z wartościami ujemnymi), a gra niestety ma za mało rund, żeby podjąć próbę walki o zwycięstwo taktyką małych kroczków, na zasadzie „niech oni się biją o ten artefakt wart 20 złota, a ja pozbieram sobie te za 2, 3 i 4 punkty”. Zbyt wysoka wartość niektórych skarbów powoduje też, że nieopłacalna jest strategia inna niż „na artefakty”. Po prostu zbieranie kart z monetami czy inwestowanie w pieski stróżujące celem zdobycia punktów na goblinach jest zbyt mało opłacalne w porównaniu do wypraw po artefakty.
Kolejna kwestia to losowość – naprawdę spora. Losujemy tu kafle skarbów, gobliny, w końcu losujemy też karty. I mimo że te ostatnie draftujemy, to czasami pierwszy układ, który mamy na ręce może mieć naprawdę spore znaczenie. Jak dla mnie losowość jest jeszcze akceptowalna, ale dla niektóry osób lub w niektórych partiach może być to już poziom przypadkowości zdecydowanie nie do zniesienia.
Ostatnia kwestia to pewne ograniczenie swobody gracza na rzecz samej gry. Zgoda, karty z draftu wybieramy oczywiście sami, ale tak naprawdę wybieramy je niejako w ciemno, nie wiedząc, jakie efekty owe wybory przyniosą. Czasami możemy ugrać dosyć niepozornymi kartami i trzy skarby, innym razem jednak nawet zorientowanie całych sił na pozyskaniu wybranego artefaktu może nie przynieść efektu. No, a jak już skończy się etap draftu, to Łowcy w zasadzie już grają się sami. Po prostu wykładamy wszystko, co mamy w danej kategorii (kolorze) i porównujemy siły (czy to wojaków czy psów). Nasza decyzyjność ogranicza się wówczas jedynie do momentu użycia kart specjalnych. Dla niektórych może to być jednak o wiele za mało.
Suma sumarum, ja uważam jednak, że gra jest naprawdę dobra. Mogę ją polecić każdemu, od totalnych nowicjuszy do doświadczonych wyjadaczy, o ile tolerują oni pewne elementy losowości i mechanikę draftu. Niektórzy (głównie gracze rodzinni) może nawet i zaliczą ją do ulubionych pozycji w swoich kolekcjach. Nie jest to jednak gra wybitna, nowatorska czy przełomowa, dlatego po pewnym wahaniu daję „tylko” siedem i pół na dziesięć. Mimo to Łowcy Skarbów na pewno zostaną na mojej półce i myślę, że będą jeszcze nieraz wykorzystywani, szczególnie do rozgrywek w pełnym składzie.
Złożoność gry
(5/10):
Oprawa wizualna
(9/10):
Ogólna ocena
(7,5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.