5 lat temu na polskim rynku pojawiła się Fauna (wydana przez REBEL.pl) i przebojem wdarła się na szczyty popularności. Końcem minionego roku Bard wydał grę Terra, która odświeża tematykę – zamiast wiedzy(?) na temat świata zwierząt sprawdzać będziemy znajomość(?) danych na temat całej planety. Czy Terra lepszą jest od Fauny? Jak można te gry porównać, skoro w tak wielu aspektach są podobne? O tym niżej…
Plansza-mapa niemal taka sama. Nieco inny podział na regiony (Polska w Europie Wschodniej się znalazła…) i ogólny podział na ćwiartki geograficzne (przydatny jako wskazówka w grupie kart z łatwiejszymi pytaniami). Nieco inne skale, ale idea ta sama. Inna, uproszczona punktacja.
Tylko trafienia za 7 i sąsiedztwo za 3 – żadnych komplikacji uzależniających punkty od powszechności występowania odpytywanego gatunku. Mniej znaczników przyspiesza rozgrywkę, co w tym wariancie jest korzystne. Reszta zasad bez zmian, co oznacza, że można grać – znając Faunę – praktycznie w kilka minut od rozpakowania pudełka.
Chwila wspomnień
Fauna, choć często zaskakiwała niedzielnych pasjonatów przyrody, dawała pewne pole do spekulacji. I do bardzo sympatycznych rozważań, dających często okazję do wybuchów życzliwej wesołości. Wszak patrząc na ilustrację tego czy innego stworzonka, można było się pokusić o głośne dywagacje na temat jego środowiska życia czy rozmiarów. Z drugiej strony od lat programy edukacyjne oferują takie mnóstwo interesujących filmów przyrodniczych, że nawet (a może zwłaszcza!) egzotyczne zwierzęta znane są niemal każdemu. Szczególnie mogą się o tym przekonać rodzice dzieciaków z podstawówki, gdy dziecięca ciekawość świata jest jeszcze tak żywa, a i pamięć chłonna. Wygrać w Faunę z takim małym, przyrodniczym omnibusem nie jest łatwo.
Fakt, że nieoczywista punktacja za liczbę regionów nieco mieszała. Zwłaszcza, że przy jednym regionie konieczne było obstawianie najpierw sąsiedztwa, a dopiero później innych cech czasem nieco wypaczały rywalizację. Ale ogólnie trzeba podkreślić, że Fauna udowodniła możliwość stworzenia niebanalnej gry quizowej z elementami mechaniki zaczerpniętymi z innych gier. Odświeżająca idea dobrze się sprawdziła.
Świat wokół nas
Terra – prócz kosmetycznych, ale korzystnych zmian w zasadach – różni się głównie tym, że obiekty są zwykle zlokalizowane w bardzo konkretnym miejscu. A do tego nazbyt często laikom nijak nie sugerują swoich parametrów. I to jest główny problem z Terrą, który nie występował tak widocznie podczas grania w Faunę.
Jeśli do gry zasiądą osoby obeznane z obiektami występującymi na kartach, a razem z nimi grupa niezbyt orientująca się w tej tematyce, to nawet zmiana zestawu pytań na te najłatwiejsze nie uratuje rozgrywki. Jedni będą klepać punkty dziesiątkami, a ci drudzy będą się pogrążać w znudzeniu i zniechęceniu. A przecież nie będę robił testów wstępnych przed partyjką Terry!
Zawartość kart z pytaniami jest różnorodna i przez to wielce ciekawa. Pytania dotyczą nie tylko obiektów takich jak rzeki, pasma górskie, szczyty, jeziora, morza czy pustynie. Gros pytań związanych jest z działalnością człowieka – budowle, imperia, odkrycia i wynalazki. Całkiem sporo pojawia się pytań związanych z florą, ale są też dotyczące fauny… I, co warte podkreślenia i pochwalenia, dotyczą one nie tylko lat i wielkości (rozmiarów), ale także wielu innych ciekawostek. Ot, choćby moje ulubione pytanie z pierwszej rozgrywki – ile było startów rakiet z największej plaży na świecie?
Nie całkiem pewna wiedza
Pobieżne przejrzenie kart (bo przecież nie będę się ich uczył na pamięć) zwróciło moja uwagę na kilka niejasności.
Dwa państwa z najkrótszą granicą – na karcie mamy granicę włosko-watykańską (3,4 km), a przecież między Botswaną a Zambią jest jeszcze krótszy, bo 700 m odcinek (a inne źródła mówią o zaledwie 150 m granicy).
Najwięcej widzów na meczu mistrzostw świata piłki nożnej – na karcie mamy stadion Maracana w Rio, ale jako region wskazano Pampę. A nawet przybliżone granice Pampy i Brazylii (jako regionów) pokazują, że Rio de Janeiro jest co najmniej 2000 km (sic!) od granicy Pampy w głąb Brazylii. Smaczku dodaje jeszcze fakt, że właśnie ta karta jest jedną z przykładowych w instrukcji!
Obszar najniższych opadów – tu akurat nie o wartości czy miejsca, a polszczyznę mi chodzi. Opady mogą być obfite, skąpe, ale najniższe?
Wskazuję to nie jako przytyk wobec Wydawcy, ale dla podkreślenia konieczności krytycznego podejścia do źródeł informacji, także gier planszowych.
Wrażenia z gry
Są klasycznie ambiwalentne. Z jednej strony Terra dopełnia dla mnie Faunę, pozwala sprawdzić w niebanalny, ba! sprytny sposób zarówno wiedzę (pewnie bezużyteczną, ale co tam…), jak i umiejętność ugrania w ramach zasad optimum punktów. Za nienachalne sączenie wiedzy w głowy uczestników rozgrywki, za możliwość pokazania, że ta wiedza nie całkiem jest bezużyteczna cenię i bardzo lubię tak Faunę, jak i Terrę.
Z drugiej strony widzę wyraźne różnice w odbiorze obu gier z tej ciekawej rodzinki. Faunę właściwie lubią wszyscy, zdecydowana większość jakoś sobie radzi. A częściej jeszcze radzi sobie dobrze. Terra chyba stawia poprzeczkę zbyt wysoko. Co szczególnie ostro widać w konfrontacji osób z różnych pokoleń, czy o diametralnie innych zainteresowaniach. Rozgrywka staje się irytująco jednostronna – ktoś wie, reszta naśladuje jego obstawienia. W innej kolejce może być na odwrót. Zamiast wspólnej zabawy mamy niezbyt przyjemne uczucie ujawniania (wytykania) niewiedzy.
Problem ten znika, gdy grupa „obieżyświatów” zasiada do Terry. Ale jak często taki skład uda nam się zebrać? Czy gra powinna być adresowana do tak unikalnego zestawu graczy?
Ja Terrę polubiłem. Trochę szkoda, że tak rzadko mogę w nią grać…
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(9/10):
Ogólna ocena
(6/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Do tej gry mamy konkretne zarzuty. Może być fajna i dawać satysfakcję, ale… ale jest jakieś zasadnicze „ale”. Ostatecznie warto się jej jednak bliżej przyjrzeć, bo ma dużą szansę spodobać się pewnej grupie odbiorców.
Myślę, że „najniższe opady” to w tym wypadku często używany w meteorologii skrót myślowy od najniższej rocznej sumy opadów. :)