Cut the Rope wziąłem do recenzji chętnie z uwagi na sentyment, jakim ongiś darzyłem mobilną wersję przygód przesympatycznego fana lizaków i ciasteczek – potworka Om Nom. O karciance wydanej przez G3 nie wiedziałem wcześniej nic. Brałem w ciemno po cichu licząc na ciekawą mechanicznie grę logiczną na podobieństwo pierwowzoru. O tym czy moje pragnienia się spełniły przeczytacie w recenzji.
Gra Cut the Rope składa się ze 160 kart, czyli 14 zestawów kart od 1 do 10 oraz 20 kart z nożycami, służących jako jokery. Zależnie od liczby graczy, każdy otrzymuje deck z zakrytych od 10 do 20 kart (zadaniem grających będzie pozbycie się wszystkich kart z tego stosu) oraz 6 kart na rękę. Wszyscy gracze odkrywają jeszcze po wierzchniej karcie ze swojego decku i można zaczynać rozgrywkę. W grze układane są na środku stołu stosy kart rozpoczynające się od cyfry 1 i idące w górę lub od liczby 10 schodzące w dół (takich stosów na środku stołu może być maksimum 3). W swojej turze gracz może dołożyć dowolną liczbę kart do dowolnej ilości stosów leżących na środku stołu zarówno ze swojej ręki, ze swojego decku lub z osobistych stosów kart uzupełniających (tych każdy gracz również może posiadać najwyżej 3). Kiedy gracz nie może lub nie chce zagrywać już kart do kupek znajdujących się w centrum, musi dołożyć jedną kartę do któregoś ze swoich stosów uzupełniających, a następnie dobiera karty do 6 na ręce. Wówczas tura przechodzi na kolejnego gracza. Partia trwa aż ktoś nie zejdzie ze wszystkich kart ze swojego decku, który otrzymał na początku gry. Ów gracz zostaje zwycięzcą.
Pora na podsumowanie
Karty ilustrowane są ładnymi i zabawnymi rysunkami potworka Om Nom (poza „10”, które są lizakami i jokerów przedstawiających nożyczki). Niestety to jedyny element tematyczny gry. Reszta to już układanie pasjansa. Nie ma tu żadnych logicznych zagadek i wyzwań, a zwycięstwo zależy głównie od ułożenia kart na ręce i w decku gracza.
Podczas partii może zachodzić niewielka interakcja między graczami, bo widząc jaką kartę przeciwnika ma na wierzchu stosu możemy starać się blokować mu do niej dostęp (a przynajmniej mu go nie ułatwiać).
Skalowność gry jest dobra, bo im więcej osób w grze, tym mniejsze są ich decki kart do zejścia. Co ciekawe długość gry nie zależy wcale od liczby graczy (downtime jest znikomy), a od ułożenia kart, czyli jest absolutnie losowa. Gra może faktycznie skończyć się w „pudełkowe” 15 minut, ale niektóre partie potrafią przeciągnąć się i ponad pół godziny.
Warto wspomnieć też o instrukcji, bo jest ona … wyjątkowo niejasna i dziurawa jak ser szwajcarski (mimo że zasady gry są niezwykle proste). Nie ma np. informacji co zrobić, jak ma się trzy stosy kart uzupełniających i musimy odłożyć kolejną kartę z ręki, a żadna kombinacja nam nie pasuje. Zresztą sama zasada układania kart w decku uzupełniającym „po kolei” wynika tylko z graficznych przykładów, a nie z tekstu reguł.
Tak więc czy ja bym Cut the Rope polecił? Osobiście się na grze zawiodłem, bo nie nawiązuje ona do bardzo fajnej wersji mobilnej, która wymaga nie tylko zręczności, ale i sporo główkowania, a jest kolejnym klonem tradycyjnej gry karcianej (instrukcja wspomina o grze Kot i Mysz (nie znam), lecz dla mnie to zwykły grupowy pasjans). Nie jest jednak tak źle, jakby się wydawało. W Cut the Rope da się pograć na przystawkę, w przerwie lub na zakończenie spotkania, można do niego zachęcić nie-graczy i można rozegrać spokojnie partię nawet w 8-osobowym gronie. Jest mała więc można ją zabrać i pograć w nią wszędzie, a nawet kilka partii po kolei (mój max to 4 gry pod rząd) nie powinno nas znużyć.
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(6/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Do tej gry mamy konkretne zarzuty. Może być fajna i dawać satysfakcję, ale… ale jest jakieś zasadnicze „ale”. Ostatecznie warto się jej jednak bliżej przyjrzeć, bo ma dużą szansę spodobać się pewnej grupie odbiorców.