Nieco prowokacyjnie, ale cóż zrobić jeśli gra właśnie na korupcji opiera swój główny mechanizm? Czy można się dobrze bawić w takich okolicznościach przyrody? Czy należałoby może rozważyć ograniczenie wieku? O tym i o owym w niniejszym tekście.
Szeryf z Nottingham to gra wbrew pozorom dość leciwa. 75 lat temu (tak! 75) wydana została gra Contraband. 10 lat temu pomysł został odświeżony przez Sérgio Halabana i André Zatza w przeuroczo wydanej grze Hart an der Grenze (fantastyczne puszki-walizki do dziś mi się śnią…). 5 lat temu ci autorzy postanowili trochę podrasować świetny tytuł i wydali grę Robin Hood. A od paru tygodni w Polsce (bo na świecie od 2014) ta sama mechanika dostępna jest pod nazwą Szeryf z Nottingham.
Miałem przyjemność zagrać jakiś czas temu w Hart an der Grenze. Gra zrobiła na mnie kapitalne wrażenie, szukałem jej by móc cieszyć się nią częściej, ale ceny były więcej niż zaporowe. Stąd wielka moja radość, gdy Szeryf z Nottingham trafił w moje ręce do recenzji. Niestety, prześlicznych puszek nie ma w tym wydaniu, ale za to są bardzo eleganckie sakwy kupieckie (pewnie będzie je można także użyć w wielu innych grach jako przydatne do przechowywanie tajnej gotówki.
Durne przepisy
Cała gra opiera się na symulacji działania biurokracji. Raz wydany głupi przepis żyje i psuje całą społeczność. Gracze są kupcami starającymi się wwieźć do miasta swoje towary. Problem w tym, że miasto zleciło szeryfowi (a będzie nim każdy z graczy 2 lub trzy razy w czasie rozgrywki) pilnowanie, aby wwożone były wyłącznie towary jednego rodzaju spośród oczekiwanych na rynku.
Głupota tego przepisu jest oczywista. Każdy kupiec woli mieć szerszą ofertę zwłaszcza, że magazyn (ręka) kupca zapełnia się dość losowo. Stąd, mimo zagrożenia karą grzywny za przewóz niezadeklarowanych towarów, kupcy podejmują ryzyko i… próbują przemycać towary.
Och, gdybyż sprawa dotyczyła tylko trywialnych jabłek, chlebów, serów czy kurczaków… Może by i grzywna działała. Przecież jeśli za jabłko mogę dostać 2 zł, a grzywna wynosi tyle samo, to nie ma sensu się narażać. W przypadku najdroższych kurczaków przychód to 4 zł wobec takiej samej grzywny (dla towarów legalnych, zielonych grzywna zawsze wynosi 2 zł) stanowi pewną pokusę… Ale czy aż taką?
Na szczęście szeryf – mając świadomość tymczasowości swojej wrednej funkcji – rozumie te dylematy uczciwego kupca. Uczciwego w sensie kupieckiego kodeksu… A to oznacza, że można porozmawiać na osobności nim wezwie do działań swoich pachołków.
Acha! Zapomniałbym. Rynek w Nottingham cieszy się sławą miejsca, gdzie można kupić wszystko. Także nielegalne (z punktu widzenia tamecznej rady) wysoko cenione przyprawy, najlepszej jakości jedwab, najmocniejszy miód sycony, a nawet – ciekawe po co komu takie śmiercionośne narzędzia – kusze. A tam gdzie jest popyt kupiec musi myśleć nad zapewnieniem podaży. Nawet jeśli potencjalne grzywny są znacznie wyższe, a sam towar może zostać skonfiskowany.
Negocjacje, w tej grze jako wprawka do działań korupcyjnych
Uwielbiam takie gry. Gdzie konieczne jest nawiązanie dialogu z partnerami, pogadanie na temat zysków i strat, oszacowanie swoich szans na sukces, wykazanie się znajomością psychologii. Jeśli nie trafi się w grupie maruda, to każda partia jest niesamowicie emocjonującym – z jakże koniecznymi dla ochłonięcia przerwami na rozdanie kart – cyklem ofert, kontrpropozycji, ryzykanckich wyzwań i chłodnych kalkulacji.
Gracze mogą część swoich towarów wymienić. Zarówno w ciemno, jak i przeglądając jawne stosy kart odrzuconych (ale po przejrzeniu, bierzemy już karty wg kolejności). Następnie trzeba przygotować transport – pakujemy do sakwy karty i deklarujemy jaki rodzaj towarów wieziemy. Wspominałem jaki idiotyczny przepis mają w Nottingham? Mogę zgłosić tylko jeden rodzaj towaru!
No i co teraz robi szeryf? Ano duma i kalkuluje… Jeśli w istocie przewożę towary w pełni zgodne z deklaracją, a mimo to zostanę sprawdzony, to szeryf zapłaci z własnej(!) kieszeni grzywnę za obrazę czci i honoru kupca. Rzadkie, ale wielce irytujące.
Jeśli jednak okaże się, że nie wszystko jest w porządku, to grzywnę zbierze szeryf. Co więcej, nielegalne towary przepadają.
Oczywiście jest i trzecie wyjście – nie sprawdzać, pozwolić jechać na targ, może tam się ktoś tym zajmie?
Ale jakże tak puścić? Przecież za coś trzeba kupić to i owo, żeby rodzina nie sczezła (łącznie liczone towary i gotówka oraz premie decydują o wygranej).
I tu się zaczyna! Wielka, wspaniała gra.
– Co tam wieziecie?
– Ano 4 kosze sera.
– Że jak? Sera aż cztery kosze? W taką pogodę to raczej słabo było z udojem, to i coś nie całkiem wierzę w te cztery. Chyba zejdę z mojego zydla i zajrzę pod plandekę tego wozu.
– Ale czy to aż tak trzeba się fatygować? Ciepło, spocić się można. Po co to, żeby ser zobaczyć?
– Coś rację macie. Ale to przecie mój obowiązek!
– A obowiązek to się obrazi jak jeden z tych serów szeryfowi podaruję?
– Hmmm… chyba się nie obrazi, ale przecie ser może mi stanąć w gardle w taki upał, coś by do ugaszenia pragnienia się przydało. 8 zł dorzucicie i chyba nie będę musiał wstawać.
– A to ja chyba do dom wrócę. Ser i tyle grosza? Jak ja za te nędzne trzy sery jeno 9 zł zarobię. Szeryfie miejcie litość. Ser i 2 zł. Za mną jedzie taki jeden z kaprawym okiem, ten to znany przemytnik jest. Na nim se odbijecie.
– Wy mi tu głowy nie zawracajcie, ser i 5, albo kończę te krotochwile i pachołków wzywam.
– A niech to dunder! Zgoda!
I tak to wygląda. Z grubsza. W zależności od ekipy czasem można dość łatwo szmuglować cenne towary, bo szeryf łasy na łapówki i woli coś zarobić niż grzebać się w wozach. Że o wstawaniu z zydla nie wspomnę. Bywa, że widząc chowane nielegalne towary, skoczy mu ciśnienie (a i inni gracze widzą jak został oszwabiony), w kolejnych negocjacjach już jest twardszy. Warto czasem tak rozmowę poprowadzić, by podejrzenia wzbudzić a mimo to mieć tylko legalne, zgłoszone towary. Mina szeryfa bezcenna, a nam wpada skromny, ale pewny grosz.
Możliwości jest mnóstwo!
To właśnie teraz przydaje się ta odrobina psychologii, kupieckiego nosa i szczęścia. Nielegalne towary dają duży zysk. Ale częściej chyba wygrywa się tymi legalnymi. Tu autorzy dodali ciekawy smaczek – premie za najwięcej wwiezionych legalnych towarów. Są one znaczące, dlatego też warto ponieść koszta grzywien (2 zł za kartę) aby jednak zdobyć premię i cieszyć się końcowym zwycięstwem.
3-6 a nawet 7 i 8
Gra na pudełku ma sugestię rozgrywania jej w 3-5 graczy. We trójkę gramy trzy kolejki, w większym gronie po dwie. Grałem i w 6 osób. Wówczas trzeba ograniczyć się do jednej kolejki, bo inaczej zwyczajnie braknie kart (zwłaszcza tych legalnych, co wypacza sens negocjacji z szeryfem). Sądzę, że podobnie jedna kolejka na 7, a nawet 8 graczy byłaby możliwa do rozegrania.
I tu warto ostrzec, że w grze karty tasujemy często. Aż staje się to żmudne i nużące. Wszelkie końcowe podliczenia wiążą się z grupowaniem takich samych kart, co wymaga solidnego tasowania. A ponad 200 kart nie tasuje się tak szybko.
Pudełko zawiera dwie przemyślane wypraski. Jedna na karty – stos zakryty (początkowo przepełniony) i dwa na karty odrzucone. Do tego zgrabna wypraska na monety zdecydowanie ułatwiająca końcowe rozliczenia.
Sakiewki są urocze, ale ja nie zapinam zatrzasków w obawie przed wygniataniem kart. Planszetki graczy w zasadzie służą przypomnieniu wysokości premii i porządkowaniu przewiezionych towarów. Instrukcja jest czytelna i nie zostawia żadnych wątpliwości.
Wśród kart znajdują się także karty wariantu zaawansowanego i mały dodatek. Wszystkie są nielegalne, ich działanie jest opisane i zrozumiałe. Jeśli uda się je przewieźć mogą istotnie wzmocnić nasz stan posiadania (np. karta potrójnych jabłek czy zwiększająca wartość przemyconych kusz). Sugeruję po pierwszej, zapoznawczej partii używać ich wszystkich.
Od dawna szukałem poprzedniej wersji Szeryfa. Bardzo się cieszę, że trafił na nasz rynek i wzbogaci ofertę lekkich, a niebanalnych gier ze znaczną – niekoniecznie negatywną – interakcją.
A co z tym samouczkiem korupcji? Gdyby przepisy przewozu towarów nie były zwyczajnie głupie, to nikt nie zastanawiałby się nad przekupywaniem szeryfa.
Polecam!
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(9/10):
Ogólna ocena
(8,7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.
Ocena osiem koma siedem liczona jakimś szczególnym sposobem? :)
Tak wytargowałem u Szeryfa :)