Powstało już wiele gier o walkach w Normandii. Można więc zadać sobie pytanie: czy w kolejnej z nich będzie coś, co mogłoby zainteresować graczy? Coś nowego i odmiennego od poprzednich? Coś, co by pozwoliło Heroes of Normandie wygrać z konkurencją? Bo ta jest spora… A przede wszystkim – czy mogą po nią sięgnąć gracze, którzy nie grywają w gry wojenne?
Francuzi z wydawnictwa Devil Pig Games na pewno zdawali sobie sprawę z tych wątpliwości, więc odmienność swojego tytułu zaznaczyli nawet w tytule. Heroes of to słowa z języka angielskiego. Nic zaskakującego. Ale dalej jest nie Normandy tylko francuskie Normandie. W ten sposób powstał unikatowy tytuł. Już samo to świadczy, że autorzy na poważnie podeszli do kwestii oryginalności swojej gry. W Polsce pozycja ta została wydana przez Portal Games, co wydaje się sugerować, że powinni się nią zainteresować nie tylko gracze wojenni. Dlaczego? Jest kilka odpowiedzi na to pytanie.
Już same grafiki na pudełku gry sugerują, że to jest trochę inna gra wojenna. Tego typu grafiki mogliśmy dotąd zobaczyć na okładkach komputerowych strzelanin utrzymanych w konwencji komiksowej. I to jest dobry trop! Bo Heroes of Normandie jest do nich bardzo zbliżony klimatem. W grze, oprócz zwykłych anonimowych oddziałów wojskowych, możemy spotkać bohaterów znanych z rozmaitych filmów i seriali wojennych. Co ważne, w grze są oni w lekko wypaczonej konwencji humorystycznej. W podstawce autorzy skoncentrowali się na absolutnym klasyku czyli Złocie dla zuchwałych (Kelly’s Heroes). Jeżeli jeszcze nie oglądaliście, to musicie koniecznie ten brak nadrobić! Szajba (w oryginale Oddball) jest po prostu nie do podrobienia! I właśnie czołgiem Szajby można w Heroes of Normandie pojeździć! I tak! Koniecznie musicie zadbać o pozytywne wibracje! (Aby dowiedzieć o co chodzi, należy obejrzeć film).
Pojawiło się już wiele małych i dużych dodatków nawiązujących do rozmaitych filmów, w tym Szeregowca Ryana czy Kompanii braci. Co ciekawe, Portal od razu wydał nasz specyficzny dodatek z Kuleczką, (czyli Szarikiem), dodawany za darmo tym, którzy skusili się na zakup w przedsprzedaży polskiej edycji. Do tego należy dodać specyficzne scenariusze tworzone właśnie pod te filmy. Całość buduje fajny, wciągający klimat, który warto poznać.
Wykonanie
Sympatyczne grafiki na pudełku budują spore oczekiwania wobec zawartości. I muszę przyznać, że zostają one zaspokojone. W środku znajdujemy sześć dużych dwustronnych kafli do tworzenia planszy. Plansze podzielone są na duże kwadraty i zaznaczone są na nich zarośla i zagajniki. Do tego dochodzi kilka kafelków terenu (okopy, budynki itp), które można ułożyć na planszy w celu urozmaicenia pola gry. Następnie wyciągamy mnóstwo dużych żetonów z oddziałami i bohaterami, a także drewniane klocki służące do oznaczania aktywacji oddziałów. A w końcu dwie talie kart oraz dwie kolorowe książeczki – z instrukcją i scenariuszami. Wszystko bardzo ładnie wykonane, plansze i żetony na grubej solidnej tekturze.
Wszystko robi bardzo dobre wrażenie i nie mamy obaw, że zaraz coś się zniszczy. Niestety jest pewien zgrzyt – w niektórych egzemplarzach drewniane klocki posiadają wady (np. zmieniony odcień koloru czy przesunięcie znaku rozpoznawczego), które powodują, że stają się odróżnialne. A to nie dobrze. Warto w takiej sytuacji skontaktować się z wydawcą. Kolejna nieprzyjemność jest związana z banalnym problemem – do gry nie dołączono woreczków strunowych na żetony. Zupełnie nie wiem dlaczego, bo przecież ich koszt jest znikomy…
Pierwsze wydanie Heroes of Normandie zasłynęło z beznadziejnie napisanej instrukcji. Co gorsza wersje angielska i francuska w wielu miejscach ewidentnie różniły się od siebie. Na szczęście Portal przyłożył się do roboty i polska instrukcja jest czytelna, i nie mam do niej specjalnych zastrzeżeń. A to bardzo ważne, bo choć same w sobie zasady nie są jakoś mocno skomplikowane, to jednak występuje w nich sporo niuansów oraz odstępstw od standardowych przepisów (jak np. przy umiejętnościach specjalnych). Sugerowałbym więc nie obawiać się wielkości instrukcji i spokojnie zagłębić się w niej.
Zasady
Autorzy opowiadali, że chcieli stworzyć grę figurkową bez figurek. Jak to rozumieć? Po pierwsze żetony (zwłaszcza czołgów) są bardzo duże. Powoduje to, że skala rozgrywki jest trudna do określenia. Gdyby wielkość żetonu czołgu przyjąć jako wyznacznik, to odległości na jakie strzelają się wrogie oddziały są bardzo małe i zupełnie nie przystają do realnych. Dość dobrze natomiast pasuje to do znanych mi gier figurkowych. Czy to źle? Gdybyśmy nastawiali się na poważną grę wojenną, to pewnie by tak było. Ale przecież od samego początku klimat jest zupełnie luzacki. W tym momencie widać już ewidentnie, że to ma być gra prosta, szybka i łatwa do opanowania dla każdego.
Jeżeli po przeczytaniu powyższego zdania popatrzycie na żetony, to zapewne przytłoczeni ilością kolorowych cyferek zakrzykniecie („To ma być proste?”). Tak. Wbrew pierwszemu wrażeniu współczynniki są łatwe do opanowania, a cechy specjalne łatwo sobie przypomnieć, dzięki dobremu skrótowi zasad. Zapewniam – nie ma się czego obawiać.
W HoN występują dwa rodzaje scenariuszy. Po pierwsze zadaniowe – gdzie jedna lub obie strony mają jakieś zadanie (pochwycić szpiega czy odnaleźć psa…), a ich siły są dokładnie określone. Po drugie scenariusze otwarte. W tych dostajemy pewną ilość punktów, które wykorzystujemy do stworzenia swojej armii. Najpierw bierzemy szablon, który określa podstawę naszych sił (np. pluton z 8 pułku piechoty 4DP). Szablon ma swoją wartość, określa jakie oddziały są obowiązkowe (w tym wypadku porucznik Parks, drużyna strzelców, drużyna wsparcia oraz drużyna zwiadu) oraz pokazuje, co możemy dobrać. Zostało to zrobione w ciekawy sposób – na szablonie są otwory, w które wkłada się znaczniki dodatkowych oddziałów lub wyposażenia. Otwory mają kolorowe paski identyczne jak paski na żetonach. Świadczą one o tym, czy można tam włożyć żetony przypisane do danej jednostki, czy też uniwersalne (czarny pasek). Przyznaję, że to bardzo fajny i klimatyczny mechanizm tworzenia armii.
Mechanika
Sama podstawowa mechanika ruchu i walki jest dość typowa. Każdy żeton ma cechę informującą, ile pól może przebyć (niebieska strzałka), do tego swoją odporność i rodzaj (tarczka szara – piechota, brązowa – lekki pojazd oraz szara – ciężki pojazd). Ciężkie pojazdy mają różną odporność w zależności od kierunku ostrzału. Następnie są trzy odwrócone tarczki z kolorem odpowiadającym rodzajowi celu i bonusem, jaki oddział ma, gdy do danego celu strzela. Jeżeli chcemy strzelać do piechoty, to patrzymy na pomarańczowy bonus, rzucamy kostką, dodajemy bonus, porównujemy wynik z odpornością celu zmodyfikowaną o bonusy terenowe (dobrze jest siedzieć w krzakach lub okopach, bo to może decydować o życiu lub śmierci). Ale najpierw musimy sprawdzić, czy w ogóle widzimy cel. W tym celu sprawdzamy linię wzroku. Cel może zostać zasłonięty przez drzewa, pojazdy lub budynki. Zdecydowanie przyda się linijka lub laserowy marker znany z bitewniaków.
Jednak mechanika ma również swój nietypowy element. Na początku etapu gracze kładą na swoich żetonach drewniane bloczki rozkazów. Maja ich tyle, ile jest żółtych gwiazdek na szablonie – standardowo trzy. Co ważne, jeżeli oddziały zapewniające gwiazdki (głównie oficerowie) zginą, to ich gwiazdki (i bloczki) przepadają. Bloczki z jednej strony mają cyfrę, a z drugiej znacznik armii. Ustawia się je tak, żeby przeciwnik nie widział cyfry. Oznaczają one kolejność aktywacji naszych oddziałów. Gdy rozpoczyna się faza rozkazów, to najpierw gracz z inicjatywą aktywuje oddział z bloczkiem nr 1. Następnie drugi gracz aktywuje swoją jedynkę. I tak na zmianę. Aktywowany oddział może się poruszyć, strzelić albo zaszarżować do walki wręcz. Dodatkowo gracze mają jeden bloczek bez numeru służący do wprowadzania w błąd przeciwnika. Teraz już wiecie, dlaczego jest tak ważne, aby bloczki nie dawały się przeciwnikowi identyfikować…
Bloczków z rozkazami jest dużo mniej niż oddziałów. Kiedy już nam się skończą, to oddziały które nic nie robiły mogą wykonać ruch. W ten sposób każdy oddział może coś zrobić, ale tylko wybrane mogą przeprowadzić aktywne ataki. Powoduje to, że trzeba się dobrze wybierać, kto powinien strzelać, a kto tym razem ma robić za statystę. W ten sposób w Herosach jest naprawdę dużo miejsca na blef i kombinowanie.
Oczywiście nie mogło zabraknąć kart. W Heroes of Normandie pełnią one rolę pomocniczą ale jednak bardzo ważną. Dodatkowy rozkaz albo przerzut kości we właściwym momencie mogą zupełnie zmienić wygląd pola bitwy. Ponieważ zaś karty co rundę są dobierane do pełnej ręki, wskazane jest je szybko zużywać, aby zrobić miejsce na następne…
Podsumowanie
Wszystkie to razem powoduje, że Heroes of Normandie jest grą ciekawą i nietypową. Ma świetny, trochę komiksowy klimat, a pomimo niewielkiej ilości żetonów daje nam szerokie możliwości kombinowania. Jest przy tym łatwa i przyjemna, mogę więc ze szczerym sercem polecić ją każdemu, niezależnie od tego, czy miał wcześniej do czynienia z grami wojennymi, czy też nie.
Złożoność gry
(7/10):
Oprawa wizualna
(8/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.
Rebel twierdzi, że Memoir’44 nie ma przyszłości w kraju i na świecie, tymczasem Portal wydaje HoN. Ciekawe, kto ma rację. Osobiście uważam, że ten kraj potrzebował dobrej lekkiej gry wojennej o IIWŚ. Mam nadzieję, że zwykły rodzic przebije się przez instrukcję.
M’44 i HoN to zupełnie różne gry. M’44 to taka odmiana chińczyka lub karcianej wojny. Pełna losowość, praktycznie brak wpływu gracza na przebieg rozgrywki. HoN jest grą lekką i ma spory element losowy, ale daje też duże możliwości wpływania na sytuację na planszy. Po prostu nie ma porównania.
Pozwolę się nie zgodzić. To prawda, że M44 jest grą prostszą, ale nie jest to wada. Twierdzenie, że w M44 brak jest wpływu gracza na przebieg rozgrywki jest całkowicie błędne. To prawda, że występuje losowość w znacznie większej części niż w HoN, ale gracz podejmuje realne decyzje na polu bitwy i od sprytu, znajomości mocnych i słabych stron swoich i przeciwnika oraz od szeregu innych czynników zależy nasza wygrana bądź przegrana. Zależy też od kostek, ale jest ich tyle, że przy umiejętnej grze prawdopodobieństwo nie pozwoli na zwalenie wszystkiego na niefart. Gram w M44 i Hon, mam porównanie. Dwie gry lubię i one są po prostu inne mechanicznie. Kto co lubi. Pozdrowienia
Nie grałem już M44 chyba z 5 lat – przyznaję że mnie zachęciłeś. Zabieram się za odkurzanie – ciekawe czy przetrwał dla mnie próbę czasu.
W M44 losowość występuje na dwóch poziomach. Po pierwsze karty nie odgrywają roli pomocniczej tylko kluczową, więc ich dociąganie narzuca pierwszy poziom losowości. Drugi poziom to rzuty kostkami. Owszem, jest ich dużo, więc teoretycznie się uśredniają ale to w bardzo dużych rozgrywkach lub serii gier.
Zdaję sobie oczywiście sprawę, że wielu ludziom M44 się podoba i mnie nic do tego.
Warto wspomnieć że żetony, oddziały są w wersji angielskiej a więc komplety dodatkowych oddziałów z angielskiej wersji dostępne na rebel.pl są w pełni kompatybilne
Prawda. Jestem tak przyzwyczajony do angielskiej notacji że zupełnie o tym zapomniałem.