Szeregowy Pingwin – pewnie nie zwróciłabym większej uwagi na tę karciankę, gdyby nie dwie rzeczy: nazwisko autora (mój ulubiony Bruno Cathala!) i przeurocze grafiki prostokątnych pingwinów na rewersach kart! Cóż, szybki rzut oka i kupili mnie! Stwierdziłam, że trzeba to sprawdzić. Czy tym razem powiedzenie „nie oceniaj gry po okładce” ma rację bytu?
W grze Szeregowy Pingwin wcielamy się w te przebiegłe stworzenia, aby przejąć władzę nad światem. Tematyka na pewno atrakcyjna dla fanów Pingwinów z Madagaskaru, choć gra nie jest stricte powiązana z serialem. Temat jest, ale trochę na doczepkę. Tak naprawdę gra jest bardzo abstrakcyjna.
Każdy z graczy dostaje talię 18 kart. Na początek dobieramy po dwie karty z talii. Karty występują w pięciu kolorach/strefach strategicznych. A są to: Miasto (różowe), Antarktyda (niebieskie), Pustynia (żółte), Dżungla (zielone) i Księżyc (czarne). Każdy kolor posiada karty o wartościach od 1 do 9, przy czym tylko najniższe i najwyższe wartości są pojedyncze (kart od 3 do 7 jest po kilka w każdym kolorze). Zasady są proste, choć początkowo wydają się być nieco skomplikowane. Trudno je wyjaśnić, zwłaszcza nowicjuszom, natomiast wszystko staje się jasne po 2–3 rundach gry. Rozgrywka przebiega w następujący sposób:
- Wszyscy gracze dobierają ze swojej talii po 2 karty (a więc w pierwszej rundzie mamy ich na ręce 4).
- Następnie każdy wybiera karty, które chce przekazać swoim sąsiadom – jedną graczowi po lewej i jedną temu po prawej stronie.
- Karty otrzymane od sąsiadów dokładamy do swojej ręki.
- Następnie przed sobą wykładamy jedną zakrytą kartę. Gdy wszyscy to zrobili, odkrywamy je. Karty będziemy układali przed sobą zgodnie z kolorami, aby łatwo było obserwować, kto, na jakim kolorze zdobywa przewagę.
- Gramy w ten sposób osiem rund, czyli do wyczerpania naszych talii.
Niektóre karty mają specjalnie funkcje. A więc jeżeli ktoś wyłoży przed sobą Bliźniaki Ninjaki, w następnej rundzie będzie musiał zagrać na stół dwie karty, a nie jedną. Wyłożenie karty z symbolem lornetki, nazwanej Pingwinie Oko, oznacza, że w kolejnej rundzie będę mogła zagrać swoją kartę po wszystkich (a więc najpierw zobaczę, co inni wyłożyli i dopiero wtedy zdecyduję). Natomiast zagranie Leona Wybuchowca powoduje, że wszystkie karty o wartości 7 lub więcej wyłożone w tej rundzie, należy odłożyć do pudełka.
Po ośmiu rundach przychodzi czas na podliczenie punktów i wyłonienie zwycięzcy. Zaczynamy od zsumowania wartości kart w każdej strefie strategicznej zagranej na stół. Osoba, która w danym kolorze ma przewagę (wyższą sumę zagranych kart niż przeciwnicy), otrzyma punkty za wszystkie karty w tym kolorze, które pozostały jej na ręce. Jeżeli w jakiejś strefie nie mam przewagi, ale mam choć jedną kartę z tej strefy wyłożoną na stole, otrzymam punkty tylko za najniższą kartę w tym kolorze pozostałą na ręce. Jeśli nie zagrałam ani jednej karty danej strefy, nie otrzymam za to żadnych punktów. A więc ważne jest to, że podczas gry musimy nie tylko zagrywać wysokie karty na stół w celu zdobycia przewagi, ale zostawić też kilka dobrych kąsków na ręce, żeby zdobyć punkty.
Swoje wrażenia zacznę od strony wizualnej. Szeregowy Pingwin cieszy oko :). Grafiki są trochę kreskówkowe, ale zabawne i urocze. Dla osób lubiących motyw pingwinów na pewno obcowanie z grą będzie dużą frajdą. Przede wszystkim urzekły mnie rewersy kart – słodkie, prostokątne pingwiny wyglądają przepięknie. Na awersach też znajdziemy świetne, pełne humoru rysunki. Mam nawet swoje ulubione karty – pingwin-jaskiniowiec, pingwin-zombie, pingwin-pirat i pingwin-Napoleon. Graficznie jest bomba! Trochę dziecinnie, ale uroczo. Gra zapakowana jest w świetną, wytłoczoną puszkę – wygląda to ładnie, elegancko i na pewno jest bardzo wytrzymałe. Wypraska jest co prawda trochę nie od tej gry (niepotrzebna dodatkowa przegródka), ale nie czepiajmy się szczegółów.
Jeśli chodzi natomiast o samą rozgrywkę, to dla mnie osobiście ta gra jest średnia. Co przez to rozumiem? Właściwie nie jest zła. Szybka, dynamiczna (około 20 minut), lekka… Ale mnie zwyczajnie nie urzekła. Początek gry jest bardzo losowy – mam na ręce tylko 4 karty. Coś muszę dać sąsiadom i coś wyłożyć na stół. Nie mam pojęcia, co dostanę od innych graczy ani co dobiorę ze swojej talii. Ot, loteryjka. Z czasem decyzji przybywa – na ręce mam coraz więcej kart, więc i wybór coraz większy. Strategia jest prosta – staram się zdobyć przewagę na 2, 3, może 4 obszarach, a innym graczom próbuję przekazywać to, co nie będzie im bardzo przydatne, czyli najlepiej karty o niskich wartościach i w kolorach, których nie zbierają. Czasem mogę przewidzieć, czego raczej nie dostanę od sąsiadów, ale generalnie nie jestem w stanie nad wszystkim zapanować.
Na pudełku do gry umieszczono szybki, punktowy opis rozgrywki. Wygląda on tak:
- zbieranie zestawów,
- przewaga liczebna,
- blefowanie
I o ile z pierwszymi dwoma punktami się zgodzę, to naprawdę nie wiem, gdzie w tej grze jest miejsce na blef… Oczywiście widzimy tylko to, co ktoś wykłada na stole, nie wiemy natomiast, co ma na ręce, ale czy to jest narzędzie blefu? Wątpię, czy osiąganie przewagi tylko w celu zmylenia przeciwników byłoby dobrą taktyką. A poza tym nawet jeżeli przez pół gry nie mam np. żadnej karty dżungli na ręce, a walczę o przewagę w tej strefie, to być może pod koniec jeszcze te karty do mnie trafią. Lubię gry blefu, ale w moim odczuciu – tutaj go nie ma.
Nie podoba mi się również wariant dwuosobowy. Wprowadzamy do niego dwóch wirtualnych graczy. I tutaj już robi się całkowita loteria. Nie mam możliwości przewidzieć, co dostanę od sąsiadów, bo po prostu dobieram kartę z wierzchu ich talii. Podobnie, jeśli chodzi o zagrywanie na stół. Wirtualnym graczom wykładamy górną kartę z talii. Nie jesteśmy w stanie przewidzieć, co to może być. Nie, ten wariant kompletnie mnie nie przekonuje. Jest zbyt losowy i chaotyczny.
No cóż, niestety gra Szeregowy Pingwin nie do końca trafiła w moje gusta. Tym razem piękna okładka nie zwiastowała dla mnie dobrej gry. Spodziewałam się sympatycznego, zgrabnego fillerka o zabawnej tematyce i z pięknymi grafikami. Owszem, gra jest ładna, ale dla mnie mało wciągająca. Natomiast muszę zaznaczyć, że ja generalnie nie jestem wielką fanką gier karcianych. Podobają mi się tylko wtedy, gdy jest w nich zachowana jakaś przyzwoita równowaga między losowością a decyzyjnością. Tutaj w moim odczuciu ta równowaga jest zachwiana – za bardzo przechyla się na stronę losowości, co mnie zniechęca. Jeśli natomiast generalnie lubicie gry karciane, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że Wam Szeregowy Pingwin spodoba się bardziej. Niektóre osoby, z którymi grałam, stwierdziły, że dla nich to całkiem dobry tytuł i oceniliby go na jakieś 6–7/10. Ja, w stu procentach subiektywnie, daję 5 – gra dla mnie jest zwyczajnie średnia, ani zła, ani dobra. Niby nie ma jakiś znaczących wad, ale ten typ gry jakoś nie trafił w moje gusta.
Czy w takim razie Szeregowy Pingwin to gra godna polecenia? Powiem tak – jeśli generalnie lubicie karcianki i podoba Wam się ta tematyka, to na pewno warto spróbować! Może niekoniecznie kupować w ciemno, ale przetestować jak najbardziej. Natomiast niech Was nie zmylą bajkowe grafiki – trochę sugerują one grę dla dzieci. Nie sądzę jednak, żeby kupowanie jej maluchom było dobrym pomysłem. Jest zbyt abstrakcyjna i mało przejrzysta dla dzieciaków. Na pudełku mamy 10+ i to chyba właściwy wiek, młodsi raczej nie znajdą w niej nic satysfakcjonującego.
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(8/10):
Ogólna ocena
(5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Ot, nie mogę powiedzieć, że gra jest zła, ale też nie znajduje w niej niczego takiego, co skłoniłoby mnie, żeby ją polecać, czyli totalny przeciętniak. Sporo istotnych wad wpływających na grywalność. Odczuwalne zalety powodują jednak, że osoby będące fanami gatunku – mogą znaleźć w niej coś dla siebie.