Dnia 15 listopada 2014 r. gra Potwory w Tokio zdobyła prestiżową nagrodę Gra Roku 2014. Od tamtego momentu minęło niemal równo półtorej roku do czasu, kiedy swojej polskiej premiery doczekała się kontynuacja tego kultowego dzieła Richarda Garfielda – Potwory w Nowym Jorku. Czy seaquel okazał się równie dobry jak pierwowzór, czy zaszły w nim jakieś znaczące różnice, które zachęcą do kupna właścicieli pierwszej części serii, no i czy warto kupić Potwory w Nowym Jorku w prezencie swoim pociechom na zbliżający się Dzień Dziecka? Zobaczcie.
Jak wspomniałem, Potwory w Nowym Jorku są kontynuacją wydanych przez Egmont kilka lat temu Potworów w Tokio. Jeżeli więc masz lub chociażby grałeś w ten drugi tytuł możesz pominąć kolejny akapit dotyczący ogólnych i zasad i przejść do zmian, jakie zaszły w stosunku do pierwowzoru.
W grze wcielamy się w tytułowe potwory, które postanowiły odwiedzić kolejną światową metropolię i stoczyć w niej bitwę o miano najpotężniejszego ze wszystkich monstrów. Zwycięstwo w tej rywalizacji mogą one osiągnąć na dwa sposoby – albo poprzez eliminację wszystkich przeciwników albo na skutek osiągnięcia 20 punktów prestiżu. Cała mechanika opiera się na kostkach, bo to głównie dzięki nim atakujemy wrogie monstra, leczymy się, zdobywamy punkty chwały oraz energię potrzebną do zakupu przydatnych nam kart. Punkty chwały uzyskujemy też zajmując najbardziej prestiżową dzielnicę Nowego Jorku, czyli Manhattan, ale będąc tam jesteśmy narażeniu na ataki wszystkich pozostałych potworów, a na dodatek nie możemy się leczyć za pomocą kostek. My jednak również nie jesteśmy dłużni przeciwnikom i wykonując ataki z tej dzielnicy ranimy wszystkich pozostałych graczy jednocześnie.
Do gry używamy sześciu przepięknie wykonanych kostek wskazujących możliwe do przeprowadzenia akcje. Wyturlane wyniki możemy dwa razy przerzucać w dowolnej kombinacji. Po wykonaniu akcji, możemy przemieścić potwora pomiędzy dzielnicami, a następnie zakupić za posiadaną energię jedną lub kilka z dostępnych kart akcji.
W stosunku do pierwowzoru w Potworach w Nowym Jorku zaszło kilka (bynajmniej nie kosmetycznych) zmian. Związane są one m.in. z pojawieniem się planszy i nowych symboli na kostkach. Jak wspomniałem mamy teraz planszę przedstawiającą Nowy Jork podzielony na dzielnice. W każdej dzielnicy, poza Manhattanem, może przebywać do dwóch potworów na raz. Kolejną nowością są budynki, które możemy niszczyć zdobywając za to określone profity, jak punkty zwycięstwa lub energii albo leczenie ran (nowy symbol budynku na kostce). Jankesi nie są jednak tak bezbronni jak byli Japończycy i po każdym zniszczeniu budynku do danej dzielnicy przyjeżdża armia, która może zaatakować nas (symbol auć na jednej kostce), wszystkie potwory w danej dzielnicy (2 aucie) lub wszystkie monstra na całej planszy (3 lub więcej auci). Zmienił się również sposób zdobywania pezetów z kostek. Nie mamy już trzech ścianek z cyferkami, a tylko jedną ściankę z gwiazdkami, za które zdobywamy po punkcie zwycięstwa. Żeby tak się jednak stało musimy zostać Supergwiazdą wśród potworów (a ściślej zdobyć kartę Supergwiazdy). Dzieje się tak w momencie, kiedy wyrzucimy w jednej turze gwiazdki na trzech kostkach. Dopiero wówczas każda następna wyturlana gwiazdka zapewni nam punkt zwycięstwa. Niestety karta jest przechodnia i kiedy inny gracz wyrzuci odpowiednią ilość gwiazdek wówczas to on staje się następnym celebrytą i to on będzie zdobywał punkty zwycięstwa.
Odpowiedź na pytanie czy Potwory w Nowym Jorku Wam się spodobają i czy warto je kupić nie jest łatwa. Wszystko zależy od tego, dlaczego czytacie tą recenzję.
Jeżeli weszliście tu, bo sugerując się tytułem szukacie prezentu na Dzień Dziecka, to powiem tak. Warto kupić Potwory, o ile Wasze dziecko ma już minimum 9-10 lat i będzie w stanie znaleźć grupkę 3-4 przyjaciół do grania. Gra jest bardzo ładnie wykonana, ma proste zasady, a przemoc polegająca na niszczeniu budynków czy ranieniu innych potworów jest tu raczej symboliczna, bo całość gry skomponowana jest w sposób zdecydowanie humorystyczny i kreskówkowy. Dodatkową zaletą jest fakt, że spokojnie można zagrać w gronie rodzinnym – gra jest ciekawa i emocjonująca również dla dorosłych. Problemem jest natomiast słaba skalowność – rozgrywka na 2 osoby jest po prostu nudna, a i we trójkę tytuł nie pokaże Wam wszystkich swoich możliwości. Od 4 do 6 osób natomiast gra działa świetnie – jest szybka, płynna, pełna adrenaliny i endorfin.
Jeżeli szukacie gry rodzinnej – lekkiej, niezobowiązującej i niemęczącej, to w zasadzie jest podobnie. Warto sprawdzić ten tytuł. Muszę jednak zaznaczyć pewien defekt – gra ma mechanikę player elimination, czyli eliminacji z zabawy gracza, którego potwór został zabity. Początkowo mi to nie przeszkadzało – jak ktoś ginął to zazwyczaj działo się to tuż przed końcem partii, ale ostatnio jeden z graczy przeszarżował i jego potwór padł gdzieś w okolicach połowy rozgrywki. Spowodowało to, że gracz ginący musiał siedzieć około pół godziny w oczekiwaniu na kolejną partię, a to już fajne nie było. Pod tym względem Potwory w Tokio były nieco lepsze, bo było mniej strategicznych decyzji, mniej wyborów i partia przez to przebiegała sprawniej oraz kończyła się szybciej. A poza tym trudniej było zabić gracza, bo nie mogły tego dokonać za Ciebie zgromadzone w dzielnicy armie.
I na koniec doszliśmy do pytania, co zrobić, jeżeli już masz Potwory w Tokio? Warto dokupić Potwory w Nowym Jorku czy nie warto? Tu również wiele zależy od tego, jaką rozgrywkę preferujesz. Potwory w Tokio są lżejsze, mniej strategiczne, a bardziej losowe. W zasadzie można pokusić się o stwierdzenie, że w Grze Roku 2014 masz mniejszy wpływ na wygraną. Punkty z kostek to w zasadzie sam fart, zarówno ich ilość, jak i to czy je w ogóle dostaniesz. Tutaj (w Potworach w NY) zdobywanie punktów z kostek musi być zaplanowaną strategią. Wystarczy się raz sfokusować na wyrzucenie 3 gwiazdek, żeby zdobyć kartę Superstara, a później już punkty same lecą. No chyba że ktoś wymyślił podobny plan i ma zamiar ci tego Superstara szybko sprzątnąć do swojej kolekcji. Ale punkty można też zdobywać w inny sposób, niekoniecznie szukając konfrontacji – można niszczyć budynki. Nie jest to może bystre źródełko, ale głębokie i przy odrobinie cierpliwości da się swój punktowy bukłak w ten sposób napełnić (zwłaszcza jak zadbaliśmy też o kupno odpowiednich kart akcji, np. przepędzających armie z dzielnicy, do której właśnie weszliśmy). Również ataki na innych graczy mogą być bardziej przemyślane, bo zamiast bezpośredniego ataku, możemy spróbować wyręczyć się armią, kiedy widzimy, że przeciwnicy za bardzo pohulali i sprowadzili zbyt dużo wojsk do swoich rejonów, a my jako jedyni przebywamy w dzielnicy wolnej od jednostek militarnych Amerykanów.
Grafiki i poziom wykonania, podobnie jak w pierwowzorze są obłędne. Wygląd planszy może nie powala (choć jej wykonanie jest bardzo solidne), ale już piony potworów jak najbardziej. Są wielkie, fajne i mocne (trwałe), a co najważniejsze – zrobione z jajem. Jedynym mankamentem, który może nieco przeszkadzać jest to, że w obecnej wersji – kiedy mamy planszę z budynkami i armią – figurki mogą przesłonić graczowi jakiś żeton jednostki, przez co może on zostać niemile zaskoczony podczas ataku wojska.
Suma sumarum na prezent dla dziecka w wieku 10+ Potwory w Nowym Jorku powinny być bardzo dobrym pomysłem. Gra ma sporą szansę się spodobać, a nawet stać się jedną z ulubionych planszówek Twojego dziecka. Jedynym poważnym mankamentem może być tu system eliminacji graczy, który może czasem popsuć zabawę któremuś z dzieciaków, ale nie powinno się to zdarzać na tyle często, żeby gra szybko została odrzucona w kąt.
Jeżeli natomiast jesteś już szczęśliwym posiadaczem Potworów w Tokio to musisz się poważnie zastanowić czy warto kupować kolejną, bardzo podobną mechanicznie (chociaż nieco rozbudowaną) grę za około 120 złotych, czy może lepiej zainteresować się o ponad połowę tańszym dodatkiem do PwT – Doładowanie.
Z kolei, jeżeli nie masz ani jednego ani drugiego tytułu, a szukasz szybkiej i ładnie wykonanej trurlanki, to Potwory z pewnością polecam. Musisz sobie jednak wcześniej odpowiedzieć na pytanie czy wolisz wersję lżejszą, w której więcej zależy od losu, a Twoje plany ograniczają się do wyborów z ruchu na ruch, czy wersję nieco cięższą (choć dalej to raczej lekki kaliber), w której musisz bardziej planować swoje działania, a możliwości taktycznych i strategicznych decyzji jest sporo więcej.
Jeżeli chodzi o ocenę to ja, jako nieco już doświadczony planszówkowicz, ocenił bym Potworom w Nowym Jorku (podobnie jak Potwory w Tokio) na 7/10 w skali GF, ale że grę postanowiłem dodać do serii „Kup planszówkę na Dzień Dziecka” to jako prezent oceniam ją na osiem na dziesięć, gdyż uważam, że jest to bardzo dobry przedstawiciel gatunku gier rodzinnych, z ciekawą mechaniką i pięknym komiksowym wykonaniem, które powinny przyciągnąć do stołu dzieci, a jednocześnie dać im sporo frajdy podczas rozgrywki. Minus w postaci eliminowania graczy, nie powinien natomiast przesłonić pozytywnego odbioru całości.
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(9/10):
Ogólna ocena
(8/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Bardzo dobry przedstawiciel swojego gatunku, godny polecania. Wady mało znaczące, nie przesłaniające mocno pozytywnego odbioru całości. Gra daje dużo satysfakcji.