Wydane w 2000 roku Carcassonne otrzymało całą furę nagród, w tym tą najważniejszą w świecie planszówkowym – Spiel des Jahres 2001. W organizowanym swego czasu przez gazetę Świat Gier Planszowych plebiscycie zostało uznane za jedną z trzech najlepszych gier wejścia (obok Osadników z Catanu i Wsiąść do Pociągu). Sukces gry przełożył się oczywiście na masę mniejszych lub większych rozszerzeń dodatków czy implementacji. Jednym z takich pochodnych jest właśnie opisywane dzisiaj Carcassonne: Gorączka złota, które rozpoczyna nową serię gier z tym francuskim miastem w tytule, pod nazwą Around the World.
Carcassonne: Gorączka złota jest całkowicie samodzielną, niezależną od podstawki produkcją, wykorzystującą w znacznej mierze założenia pierwowzoru, ale też wprowadzającą kilka nowych, ciekawych rozwiązań.
Na początku kilka słów o tym, czym jest samo Carcassonne. Otóż Carcassonne jest to gra kafelkowa przeznaczona dla 2–5 osób. Gracze na zmianę ciągną po jednym kafelku, dokładają go do wspólnie tworzonej planszy, a następnie decydują, czy postawić na tym kafelku swojego meepla, czy nie. Dokładając kafelki, gracze muszą przestrzegać prostej zasadny, polegającej na dopasowaniu określonych rodzajów terenów (zamki obok zamków, łąki do łąk, a drogi do dróg). Po zamknięciu miasta lub drogi, albo otoczeniu klasztoru kaflami gracz posiadający tam swojego meepla (lub mający na danym terenie przewagę) punktuje za dany obszar, a pionek wraca do jego zasobów (łąki punktują dopiero na koniec rozgrywki). Partię kończymy po dołożeniu ostatniego kafelka ze stosu. Wówczas punktujemy właśnie posiadanych na polach chłopów oraz nieukończone obszary, na których stoją nasze meeple i wyłaniamy zwycięzcę.
Rozgrywka w Carcassonne: Gorączka złota wygląda z grubsza tak samo, z tą różnicą, że wszystko jest utrzymane w klimatach Dzikiego Zachodu i zamiast klasztorów mamy tutaj miasta, zamiast dróg – tory kolejowe, a zamiast zamków – góry. W górach natomiast możemy znaleźć złoto. I to ono implikuje najważniejszą zmianę w regułach prowadzenia samej rozgrywki. O ile bowiem w podstawowym Carcassonne po wyłożeniu kafelka mogliśmy zdecydować jedynie, czy dokładamy na niego meepla, czy nie, o tyle tutaj mamy do wyboru aż trzy opcje. Poza standardowym postawieniem kowboja na nowy kafelek możemy jeszcze zdecydować się na dołożenie namiotu na jakikolwiek obszar nieukończonych jeszcze gór albo wydobycie złota z góry, na której mamy już swój namiot (żetony złota dobieramy losowo – czasami możemy wykopać nic nie warty gruz, a czasami może nam się trafić aż 5 samorodków, wartych 5 punktów na zakończenie partii). Tutaj również rozgrywkę kończymy po wyczerpaniu się stosu kafli do dobierania.
Oczywiście nie są to jedyne zmiany. Gorączka złota od pierwowzoru różni się także mniejszą ilością meepli będących w posiadaniu gracza oraz delikatną, choć bardzo znaczącą zmianą sposobu punktowania. I trzeba przyznać, że wszystkie te nowości są, jak dla mnie, zmianami na lepsze.
Trudno mi, co prawda, porównywać w zakresie wykonania Gorączkę złota z oryginałem, który niedawno ukazał się w drugiej, znacznie odświeżonej graficznie edycji, bo jej po prostu nie widziałem. Jest natomiast oczywiste, że różnice w tym elemencie, w porównaniu do edycji pierwszej, przemawiają zdecydowanie na korzyść recenzowanej tu gry. Można, co prawda, zarzucić, że C: Gz już zupełnie zerwało i tak dość lekką więź łączącą mechanikę z tematyką, ale z drugiej strony, gdyby pominąć fakt, że akcja gry rozgrywa się kilka tysięcy kilometrów od tytułowego miasteczka we Francji, to resztki klimatu możemy tutaj uratować. Tak czy inaczej, wykonanie C: Gz może i z nóg nie powala, ale jest całkiem ładne i porządne.
Zmniejszenie ilości meepli i zrekompensowanie tego wprowadzeniem namiotów było natomiast ukłonem w kierunku graczy, którzy oczekują od planszówek nieco większego wyzwania. Żeby było jasne – to dalej pozostaje lekka i prosta gra rodzinna, z tym, że nie ogranicza się już ona jedynie do wyboru „postawić ludzika czy nie postawić”, który i tak wobec dużej liczby posiadanych meepli w zasadzie kończył się decyzją o dołożeniu pionka na kafel. Teraz meepli mamy o połowę mniej (jedynie czterech), więc musimy zdecydowanie rozsądniej nimi zarządzać i nie możemy sobie pozwolić, żeby któryś nasz kowboj zbyt długo stał bezużytecznie na planszy. To ograniczenie zrekompensowała nam gra możliwością rozstawiania w górach namiotu, który może nam wydobywać złoto, a tym samym zapewnić sporą liczbę punktów na zakończenie partii.
Podsumowując, rozgrywka wygląda zdecydowanie ciekawiej. W oryginale gra szła niemal z automatu, a nasz proces decyzyjny wyglądał mniej więcej tak: gdzie dostawić kafelek –> czy położyć na niego swojego meepla (zazwyczaj odpowiedź była twierdząca) –> na jakim terenie nowo odkrytego kafelka położyć swojego meepla. Natomiast w C: Gz dylematów jest znacznie więcej, bo po etapie „gdzie dostawić kafelek”, przychodzi do rozważenia kwestia, czy położyć na niego swojego meepla (przy czym odpowiedź nie jest tutaj już tak oczywista), czy może lepiej wystawić lub przestawić namiot, a jeżeli tak, to gdzie, a tym samym, komu podkradać żetony ze złotem i czy lepiej się skoncentrować na rozbudowie jednej złotodajnej góry i tylko z niej czerpać korzyści, czy może skakać po różnych pomniejszych górkach podbierając skarby kilku graczom. W praktyce proces decyzyjny jest w Gorączce złota dużo głębszy i ciekawszy niż w oryginale.
Ostatnia kwestia to różnice w sposobie punktowania. O dodatkowych punktach za wydobywane złoto już pisałem, ale drobne zmiany zaszły też w systemie zdobywania punktów za zamknięte obszary i za pola. Ukończone tory, podobnie jak drogi (traki) w Carcassone, dają 1 punkt za każdy kafelek, z których się składają, z tą jednak różnicą, że jeżeli po torach jedzie lokomotywa (dokładnie jedna), to zdobycz punktowa się podwaja. Góry, inaczej niż zamki, nie dają 2 punktów za każdy element plus 2 punktów za każdy herb, a po 1 punkcie za każdy symbol samorodka. Dodatkowo gracz, który w momencie zamknięcia góry jest na niej obecny lub ma przewagę, dostaje wszystkie niewydobyte jeszcze znacznika złota, które pozostały na całej górze. Z kolei miasta, jako zamiennik klasztorów z oryginału, przynoszą po 3 punkty za każde ukończone tory, które z niego wychodzą. Na koniec pola. W podstawowym Carcassonne sposób liczenia za nie punktów był dla mnie wyjątkowo mało wygodny, nieintuicyjny i łatwy do pomylenia. Tutaj jest znacznie lepiej, bo obecnie prerie przynoszą punkty niezależnie od liczby zamków czy gór, z którymi sąsiadują, a od liczby znaczników tipi (2 punkty) lub dzikich koni (4 punkty), które znajdziemy na kafelkach. W mojej opinii to znacznie prostsze i zarazem ciekawsze rozwiązanie.
Ocena C: Gz zależy od tego, jak oceniasz samo Carcassonne. W mojej opinii nowa wersja z cyklu Around the World jest sporo ciekawsza od samego pierwowzoru. Przyznam, że oryginał zbytnio mi się nie podobał, wydawał mi się automatyczny, pozbawiony decyzji i na dłuższą metę dość nudny (grałem bez żadnych dodatków). Oceniałem go tak na 5/10. W Gorączce złota doszły nowe możliwości związane z namiotami, doszła umiarkowana negatywna interakcja polegająca na podbieraniu sobie samorodków, a jednocześnie poprzez zmniejszenie liczby meepli nałożono pewne ograniczenia zmuszające do bardziej przemyślanych decyzji. Gra przez to stała się trochę bardziej wymagająca, ale co za tym idzie także ciekawsza.
Dlatego też, gdybym miał polecić wybór któregoś z tych dwóch tytułów, to osobie nie posiadającej jeszcze żadnej wersji gry zdecydowanie sugerowałbym Gorączkę złota. Jednak w sytuacji, kiedy gracz posiadający już w swojej kolekcji pierwowzór zapytałaby mnie, czy warto inwestować w tę edycję, to już bym się poważnie zastanawiał, bowiem rozgrywka nie jest na tyle inna, żeby zapewnić kilkanaście godzin dobrej zabawy i mnóstwo nowych wrażeń ludziom, którzy ograli już porządnie swój egzemplarz podstawowy. Bo mimo, że lifting okazał się bardzo udany, to jednak wciąż to ta sama gra. No ale z drugiej strony, który prawdziwy fan serii Carcassonne by mnie posłuchał? ;)
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.