Banga! zapewne nikomu nie trzeba przedstawiać. To znana gra imprezowa z ukrytymi tożsamościami. Jak to imprezówka – działa najlepiej na większą liczbę graczy. Ale co zrobić, jeśli chcemy postrzelać się na Dzikim Zachodzie tylko we dwójkę? Wtedy sięgamy po nowość od Barda – Bang! Pojedynek.
Kiedy tylko dowiedziałam się, że wyjdzie dwuosobowa wersja Banga! od razu zrodziła się we mnie ogromna ciekawość. Takie przekładanie gier wieloosobowych na wersje dla dwojga jest dość ryzykowne. Bardzo łatwo taka gra może stracić swój urok. A jak jest w tym wypadku? Zapraszam do recenzji.
Zacznę od przybliżenia zasad. Oczywiście na dwie osoby nie mamy motywu ukrytych tożsamości, ale już na początku decydujemy, kto kim jest. Jedna osoba wciela się w bandytów, druga natomiast w stróżów prawa. Każdy z graczy ma swoją talię kart do zagrywania oraz talię postaci. Najpierw losujemy po 4 postacie – dwie będą od razu brały udział w grze, a dwie czekają w rezerwie. Dobieramy też karty na rękę – stróżowie prawa 4, a bandyci 5 i zaczynamy nasz pojedynek.
Każdy z graczy ustawia dwie swoje postaci – jedna będzie na przodzie i będziemy nazywać ją AP, a druga osłania tyły – jest to PO (postać w odwodzie). Do oznaczania postaci służy żeton AP, choć ja osobiście wolałam po prostu jedną trzymać z przodu, a drugą z tyłu (choć ewentualne zamienianie ich miejscami wymagało troszkę więcej trudu). Tura gracza składa się z trzech elementów. Najpierw dobieramy dwie karty z talii na rękę, potem używamy dowolnej liczby kart z ręki, a na końcu sprawdzamy, ile punktów życia ma nasza AP. Jeżeli pozostało nam na ręce więcej kart niż punktów jej życia, należy nadmiarowe odrzucić. W każdej turze jeden raz możemy też zdecydować się zamienić miejscami naszą AP i PO. A po co mielibyśmy to robić? Otóż każda postać ma swoje specjalne zdolności, czasem naprawdę niezłe, ale tylko postać z przodu może z nich korzystać. PO nie może ich użyć. Ponadto w grze używamy trzech rodzajów kart. Jednym z nich są karty ekwipunku (w niebieskiej ramce), które zagrywamy tylko na swoją PO lub AP przeciwnika, ale tylko AP może ich używać. A zatem musimy dobrze się zastanowić, kiedy która postać ma być z tyłu, a kiedy z przodu. Pozostałe rodzaje kart to karty akcji (w brązowej ramce) oraz karty bang (w czerwonej). Karty ekwipunku zagrywamy do konkretnych postaci, pozostają one w grze i możemy ich używać zawsze, do czasu kiedy z jakiegoś powodu zostaniemy ich pozbawieni (np. na skutek zagrania odpowiedniej akcji przez przeciwnika). Karty akcji są jednorazowe – używamy ich natychmiast. Są one przeróżne – dobieramy dodatkowe karty z talii, zabieramy jakieś karty przeciwnikowi, leczymy rany itd. Możemy ich użyć na swoją AP lub PO albo na AP przeciwnika. Karty bang natomiast zadają rany przeciwnikowi, ale możemy zagrać tylko jedną taką kartę w turze – no chyba że mamy postać, która pozwala nam zagrywać ich więcej lub kartę ekwipunku Pas na broń. Przeciwnik oczywiście może uniknąć strzału, np. zagrywając kartę Pudło.
Wróćmy jeszcze do podziału na AP i PO. Uważam, że jest to bardzo ciekawe rozwiązanie. Jak już wspomniałam, to która postać jest AP, a która PO ma duże znaczenie, bo tylko AP może używać swojej umiejętności oraz swojego ekwipunku. Ale karty ekwipunku możemy zagrać na swoją PO, a więc najpierw trzeba przemyśleć, kiedy je zamienić. Z kolei, gdy używamy kart bang, strzelać możemy tylko w AP przeciwnika (chyba że użyjemy jakiś innych kart/specjalnych zdolności, które pozwolą celować a PO przeciwnika). Podobnie brązowe karty akcji – zagrywamy je tylko na AP przeciwnika lub swoje postacie. A zatem w każdej turze należy przemyśleć, jak ustawić postacie, żeby jak najoptymalniej wykorzystać wszystkie możliwości. Druga fajna rzecz w tej grze to sprawa talii graczy. Początkowo każdy ma własną – talie stróżów prawa i bandytów trochę się różnią. I jedni, i drudzy mają ciekawe, indywidualne akcje. Natomiast zużyte karty odkładamy na wspólny stos – jeżeli skończą nam się własne talie, tasujemy discard i korzystamy z tej wspólnej. A zatem bandytom trafią się karty stróżów prawa i odwrotnie. Takie rozwiązanie fajnie urozmaica grę – sprawia, że za każdym razem partia będzie inna.
Jeżeli przeciwnikowi uda się zabić jedną moją postać (tzn. straci ona wszystkie swoje punkty życia), odrzucam jej kartę wraz z całym jej ekwipunkiem, a na jej miejsce dobieram nową z rezerwy oraz dociągam dwie karty z talii. Gra kończy się w momencie, gdy jednemu z graczy uda się wyeliminować wszystkie cztery postaci przeciwnika.
Opis wrażeń rozpocznę od instrukcji. Bowiem instrukcja do gry Bang! Pojedynek to idealny przykład tego, jak można skomplikować prostą grę. Same zasady są dość proste i intuicyjne. Zapewne nie przysporzą trudności tym, którzy często grywali w klasycznego Banga! Ci, którzy nie znają poprzedniej wersji, będą musieli poświęcić nieco czasu na zapoznanie się z symbolami, rodzajami kart, itd. Ale generalnie, gdy już zaczynamy grać, wszystko staje się jasne i idzie bardzo płynnie. Natomiast instrukcja, która powinna przedstawić nam zasady gry w sposób jak najbardziej jasny, prosty i klarowny, robi coś zupełnie odwrotnego. Ta prosta mechanika została opisana w sposób złożony i niepotrzebnie skomplikowany. W ogóle tego nie rozumiem. Ja uważam, że przydałaby się tej instrukcji porządna obróbka redakcyjna. Opisy działania kart wielokrotnie są niejasne i zawikłane. Po co? Wygląda to tak, jakby w każdym punkcie instrukcji jej autor chciał wyjaśnić wszystkie możliwe niuanse, na które możemy trafić. Ale w efekcie nic nie wyjaśnia, a tylko jeszcze bardziej utrudnia zrozumienie. Przykład? Karta o nazwie Riposta. Działa ona jak Pudło, czyli anuluje trafienie, ale przy okazji zadaje obrażenie przeciwnikowi. Po prostu – riposta. Unikam strzału i strzelam w odwecie. Oczywiście przeciwnik może zagrać też kartę Pudło na Ripostę. A jak działanie tej karty zostało wyjaśnione w instrukcji? „Jeżeli trafienie zostanie anulowane, (nie dzieje się tak, jeżeli trafienie pochodzi od Texa Killera. W takim przypadku gracz musi zagrać dodatkową kartę, aby uzyskać ten efekt) AP przeciwnika jest celem strzału. Aby uniknąć strzału Riposty zagranej przez Texa Killera, potrzeba tylko jednego Pudła”. Serio? To ma być najprostszy sposób wyjaśnienia działania tej karty? To niczego nie wyjaśnia, poza tym, co zrobić, jak akurat w grze bierze udział Tex Killer. A gdzie działanie tej karty w każdym innym przypadku? Oczywiście takich przykładów jest więcej – niedokładne informacje na kartach, zawikłana i niejasna instrukcja – niestety nie ułatwia to poznania gry, która (jeszcze raz to powtórzę) sama w sobie jest bardzo prosta i intuicyjna. Nie mogę nie wspomnieć też o błędach edytorskich – nieprzetłumaczone na polski nazwy kart, błędy interpunkcyjne… Ech, gdybym miała dać ocenę za instrukcję, to tu byłoby pewnie jakieś 3/10.
Co do samych wrażeń z rozgrywki to są one raczej pozytywne. Gra jest przyjemna, a gdy już ją poznamy, to działa sprawnie, nie zacina się, nie ma przestojów. Jest dynamiczna i ja naprawdę potrafię się wczuć w klimat pojedynku na Dzikim Zachodzie. Spodoba się miłośnikom negatywnej interakcji, bo sednem tej gry jest przeszkadzać przeciwnikowi na wszelkie możliwe sposoby i wystrzelać mu wszystkie postaci. Myślę, że jest też dobrze zbalansowana – żadna strona nie ma przewagi nad drugą. Natomiast minusem jest duża losowość. To trzeba sobie powiedzieć – gra jest bardzo losowa. Wszystko zależy od tego, co akurat przyjdzie mi na rękę. Choć oczywiście jest miejsce na decyzje – czego użyć, a co zostawić na potem, jak ustawić postacie – to losowość gra tutaj pierwsze skrzypce. Niektórym osobom, z którymi grałam, bardzo to przeszkadzało i z tego powodu gra nie przypadła im do gustu. Ja generalnie też nie przepadam za karciankami, zwłaszcza tymi bardzo losowymi, ale tutaj aż tak mnie to nie uwierało. Gra na szczęście niczego nie udaje – nie nastawiałam się na jakiś mózgożerny, taktyczny pojedynek. Bang! na dwóch graczy daje to, czego możemy się spodziewać – lekką, klimatyczną rozgrywkę, nastawioną na dobrą zabawę. Natomiast to, co mi troszkę przeszkadza, to długość rozgrywki. Na pudełku mamy 30 minut, ale w rzeczywistości gra potrafi się rozciągnąć do 40–50. To zdecydowanie za długo na lekką, losową grę. Wolałabym, żeby to był taki przerywnik na 20–25 minut. Jeśli mam poświęcić około godziny na granie, to wolę już wziąć coś bardziej ambitnego.
Dorzucę jeszcze trzy grosze o wrażeniach wizualnych – pod tym względem gra mi się podoba. Ładne, klimatyczne trochę komiksowe grafiki pozwalają poczuć nieco Dziki Zachód. Na pochwałę zasługują karty bang – tym razem są one zróżnicowane. Mamy kilka rodzajów broni, dzięki czemu nie tylko możemy cieszyć oko świetnymi ilustracjami, ale karty te mają też dodatkowe akcje, co sprawia, że gra się jeszcze ciekawiej.
A więc podsumowując, Bang! Pojedynek to gra lekka i przyjemna. Implementację wieloosobowego Banga! na wersję dwuosobową można uznać za raczej udaną. Klimat pojedynku na Dzikim Zachodzie został utrzymany. Natomiast ja chyba jednak wolę zwykłego Banga, w którym losowość jest rekompensowana przez motyw ukrytych tożsamości, blef i zgadywanie, kto kim jest. Ale jeśli tylko lubicie karcianki, odpowiada Wam taka tematyka i nie przeszkadza losowość, to Pojedynek warto wypróbować.
Złożoność gry
(4/10):
Oprawa wizualna
(8/10):
Ogólna ocena
(7/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.