Już w najbliższych tygodniach do sklepów powinny trafić Zombiaki Ameryki. Nie mogę się doczekać tej gry. Nie należę może do największych fanów Martina Wallace’a, ale lubię grać w dobre gry, a on takie bez wątpienia tworzy. Poza tym instrukcja do Zombiaków Ameryki jest od kilku tygodni dostępna na naszym portalu (TUTAJ), dlatego też już jakiś czas temu mogłem się „na sucho” zapoznać z mechaniką gry. I przyznam, że to co przeczytałem tylko spotęgowało moje zainteresowanie.
Oczywiście pod wskazanym linkiem możecie sami zapoznać się z zasadami rozgrywki, dla tych jednak, którzy nie mają ochoty przedzierać się przez punkty i rozdziały instrukcji (która nota bene jest jednak bardzo dobrze napisana i opatrzona licznymi przykładami), przygotowałem jej krótkie streszczenie.
Road Trip with Zombies
Zacznę od podstawowych informacji. Zombiaki Ameryki to gra przeznaczona dla od 1 do 4 graczy, z przewidywanym czasem rozgrywki od 30 do 60 minut. Sugerowany wiek graczy według producenta, a także wg użytkowników BGG to 12 lat, choć to pewnie nie ze względu na skomplikowanie zasad (bo te wydają się dość proste), a z uwagi na tematykę gry.
Celem graczy jest przeprawa z Chicago do Los Angeles, poprzez ogarnięte przez apokalipsę zombie drogi Stanów Zjednoczonych. Grę wygra ta osoba, która na końcu przeprawy będzie miała najwięcej zgromadzonych punktów za przeżyte przygody, albo ten gracz, który jako jedyny przetrwa apokalipsę.
Podczas przygotowania do partii każdy z graczy dobiera po jednym liderze i czterech ocalałych oraz początkowy zestaw zasobów, czyli 4 żetony amunicji, 4 paliwa i 4 adrenaliny. Każdy rodzaj żetonów będzie miał w grze swoje określone zastosowanie, każdy też będzie jednak pełnił rolę waluty, którą płacimy za wybór odpowiedniej dla nas trasy (wartość wszystkich żetonów jest identyczna). Na koniec przygotowujemy talię przygód (podzieloną na 3 etapy) i jesteśmy gotowi do gry. Warto w tym miejscu nadmienić, że do rozgrywki nigdy nie wchodzą wszystkie karty z danego etapu, a dodatkowo ułożone są one losowo, więc gra nie powinna stać się powtarzalna.
Sama rozgrywka składa się z 8 rund (aż zejdą wszystkie karty przygód), a każda runda to 3 fazy: planowanie, licytacja i spotkania.
Podczas fazy planowania układamy 3 lub 4 dostępne trasy (w zależności od liczby graczy). Każda trasa składa się z 2 losowo dobranych kart przygód. W trakcie fazy licytacji gracze licytują się o znaczniki inicjatywy, które dadzą nam pierwszeństwo w wyborze trasy i rozpatrywaniu spotkań. Wylicytowaną kwotę gracze opłacają swoimi zasobami, oddając ich dowolną kombinację. Obie te fazy przypominają mi z grubsza mechanikę zastosowaną swego czasu przez Michaela Schachta w Złotym Mieście, z pewnymi drobnymi różnicami – gracz nie musi przebijać najwyższej oferty, wystarczy, że zaproponuje więcej niż oferował poprzednio (żeby np. być drugim na etapie wyboru spotkań) oraz gracz może wrócić do licytacji nawet, mimo że wcześniej spasował, o ile ta jeszcze się nie zakończyła do jego następnej kolejki.
Po zakończeniu licytacji przechodzimy do fazy spotkań. Gracze zgodnie ze zdobytymi znacznikami inicjatywy wybierają swoją trasę i rozpatrują (od lewej do prawej) karty przygód. Podczas rozpatrywania karty rozpoczynamy od pobrania wskazanych na niej zasobów, następnie przechodzimy do rozpatrzenia opisanego wydarzenia, a na koniec podejmujemy walkę z zombie. I właśnie na tym etapie przekonujemy się jak przydatne okazać się mogą zbierane przez nas zasoby.
Po pierwsze, jeżeli czujemy się za słabi, żeby pokonać napotkaną grupę zombie (ilość żywych trupów wskazuje karta), możemy wydać dwa żetony paliwa, żeby uciec. Minusem takiego rozwiązania jest to, że nie otrzymamy punktów zwycięstwa stanowiących nagrodę za pokonanie mózgożerców.
Przed ucieczką możemy jednak spróbować osłabić grupę zombich przeprowadzając atak dystansowy, do którego wykorzystamy amunicję. Każdy żeton amunicji daje nam możliwość rzutu 2 kostkami. Jeżeli na ścianka kostki wypadnie celownik, zabijamy 1 zombie.
W końcu przychodzi czas na walkę wręcz, w trakcie której będziemy mogli wykorzystywać żetony adrenaliny. Podczas starcia w zwarciu bierzemy tyle kości ilu mamy ocalałych turlamy nimi i rozpatrujemy otrzymane efekty. Na ściankach czarnych kostek znajdują się symbole oznaczające: trafienie (ginie 1 zombie), potencjalne trafienie (ginie 1 zombie, jeżeli odrzucisz 1 żeton adrenaliny), tryb Rambo (ginie 1 zombie plus 1 zombie, jeżeli wydasz 1 żeton adrenaliny), zranienie (1 ocalały ginie, chyba że wydasz 1 znacznik adrenaliny na jego ratunek), pusta ścianka (brak efektu). W talii zdarzyć się mogą również spotkania z hordą truposzy (zakładam, że gdzieś w ostatnim etapie), w trakcie których część czarnych kości zastępowana jest kośćmi czerwonymi, na których mamy dodatkową ściankę makabrycznej śmierci (gracz nie może uratować ocalałego znacznikiem adrenaliny).
Walka toczy się do śmierci wszystkich zombie lub wszystkich ocalałych. Pokonanie tych pierwszych oznacza zdobycie punktów zwycięstwa wskazanych na karcie, porażka tych drugich oznacza niestety eliminację gracza z rozgrywki.
Po odpadnięciu któregoś z graczy rozgrywka przyśpiesza, bo kolejne trasy zaczynają kosztować więcej zasobów, a ich wydanie oznacza trudniejszą walkę.
Przypomnijmy, że gra kończy się jeżeli na koniec rundy ocalali jedynie jednego gracza zostaną przy życiu, lub jeżeli skończy się talia kart przygód – wówczas podliczamy punkty z kart przygód i dodajemy bonusy za największą liczbę pozostałych żetonów (dla każdego rodzaju oddzielnie) i ocalałych. Oczywiście gra kończy się także kiedy wszyscy ocaleni wszystkich graczy ulegną przemianie, ale wówczas wygrywają mózgożercy, a my jesteśmy skazani na apokalipsę zombie ;)
Brzmi ciekawie, prawda? Ja już nie mogę się doczekać. Co prawda obawiam się trochę o tą przedwczesną eliminację graczy, bo nie lubię jak ktoś siedzi przy stole i patrzy jak grają inny, ale może nie będzie z tym tak źle jak myślałem. No cóż, poczekamy do października to się przekonamy :)
Pierwsze opinie są takie, że trzeba się naprawdę postarać, żeby odpaść przed końcem – a nawet jeśli się to zdarza, to raczej w ostatnich turach, więc przedwczesna śmierć nie powinna być wielkim problemem.
To bardzo dobrze, nie będzie nikt się nudził przy stole :)
fajna zapowiedz sprawdzimy