Gry autorstwa Reinera Knizii stają się powoli konikiem Egmontu. Poza pojedynczymi tytułami, jak Hobbit, Tytus, Romek i A’tomek czy Asteriks i spółka, mamy też serie Pędzących oraz Pan tu nie stał. I właśnie najnowszy tytuł z tej ostatnie serii – Cinkciarz, będzie bohaterem dzisiejszej recenzji.
Pan tu nie stał: Cinkciarz jest grą przeznaczoną dla od 3 do 5 graczy w wieku od 10 lat, w którą jedna rozgrywka zajmuje około 20-30 minut.
W pudełku do gry Cinkciarz znajdziemy kwadratowy kafel NBP przypominający nieco podstawkę pod kufel oraz talię kart składającą się z 7 zestawów walut po 9 kart każdy, 12 kart monet (po 6 o nominale 10 i 20) oraz 5 kart gazety.
Przygotowanie do gry polega na dostosowaniu liczby walut do ilości grających, rozdaniu każdemu z graczy po 1 karcie gazety i po 6 losowych kart walut / monet oraz wyłożeniu dwóch ofert banku po 4 karty waluty / monet.
W każdej turze gry, gracze w tajemnicy przed innymi wybierają swoją ofertę składającą się z dowolnej liczby kart walut / monet. Po dokonaniu wyborów wszystkie osoby odkrywają swoje oferty i następuje wymiana, którą rozpoczyna gracz proponujący największą łączną sumę kart. Rodzaj waluty nie ma znaczenia, a remisy rozstrzygane są przez porównanie numerów seryjnych pieniążków (gracz z najniższym nr seryjnym ma pierwszeństwo). Podczas tej fazy rundy aktywny gracz może albo wycofać swoją ofertę i zabrać ją z powrotem na rękę, albo dokonać wymiany z dowolną ofertą innego gracza lub banku. Po tym jak wszyscy grający będą mieli szanse na dokonanie wymiany następuje uzupełnianie oferty banku i rozpoczyna się następna runda.
Ostatnia kolejka w grze następuje, kiedy w trakcie uzupełniania skończą się karty w talii banku. Po tej rundzie następuje podliczanie punktów według następujących reguł: jeżeli w danej walucie uzbieraliśmy 200 lub więcej, dostajemy punkty w liczbie równej wartości uzbieranej waluty. Każdy wynik niższy niż 200 w jednej walucie powoduje konieczność zapłaty prowizji w wysokości 100, przy czym w momencie kiedy nie uzbieraliśmy nawet setki nie dostajemy punktów ujemnych. Wartość zgromadzonych monet nie podlega prowizji. Dodatkowo gracze otrzymują bonusy (po 100) za zgromadzone setu 3 kart o wartości 20 lub 30 w jednej walucie lub 3 identycznych nominałów monet. Po podliczeniu wyników zwycięża gracz, który uzbierał najwięcej punktów.
Cinkciarz jest to lekki, szybki fillerek o gromadzeniu zastawów. Dlatego moja ocena będzie miarodajna dla ludzi, którzy szukają właśnie takiego fillerka – krótkiej, prostej, niezobowiązującej gierki do pogrania w wolnych chwilach czy w przerwach między cięższymi tytułami.
Wykonanie gry jest niezłe – klimatyczne grafiki, fajna wypraska, dobra jakość kart. Tylko kafel NBP jest cienki i brzydki, a do tego całkowicie zbędny. Podobnie zresztą jak karty gazet. Miały one w zamyśle służyć do blefowania, ale praktycznie w naszych rozgrywkach nigdy nie spełniały swojej roli.
Harmonijkowa instrukcja jest krótka, opatrzona przykładami i dość jasna, chociaż nie ustrzegła się błędu (przy punktowaniu wynik 200 lub wyższy, a nie wynik wyższy niż 200 daje komplet punktów).
Mechanika gry jest banalnie prosta, choć ciekawa – trzeba trochę pomyśleć, zablefować i oszacować co należy zebrać, trzeba wyczuć kiedy powinno się dać więcej, żeby otrzymać pierwszeństwo w wyborze, a kiedy odpuścić i zalicytować mało. Dobrze jest tez obserwować, co zbierają przeciwnicy, żeby uchronić się przed kolizją interesów, bo wtedy nikt z was porządnie nie zarobi. Najlepiej nie ograniczać się do jednej waluty, ale też nie warto zbytnio się rozdrabniać, gdyż wówczas również nie wyjdziemy na swoje. W mechanice i ogólnym odbiorze gry widać na pewne podobieństwa do takich tytułów jak Na sprzedaż lub Grę ze śliwką, dlatego tez sądzę, że Cinkciarz powinien przypaść do gustów fanom tych pozycji.
Na losowość i skalowność w grze nie mogę narzekać. Gra się dobrze w zasadzie w każdym składzie, bo liczba walut jest dostosowana do liczby graczy. Oczywiście pewna losowość w grze występuje, ale nie mogę stwierdzić, żeby przypadek w pełni rządził rozgrywką, bo dobrą taktyką można mu się skutecznie przeciwstawić. Interakcja w grze na pewno występuje, ale nie jest ona negatywna, bo najzwyczajniej w świecie nie opłaca się zebrać oferty tylko po to, żeby zaszkodzić innemu graczowi, pomijając całkowicie własny interes.
Gra Cinkciarz zdecydowanie zostaje w mojej kolekcji. Z pewnością nie będzie to nigdy główna atrakcja wieczoru, ale wraz z innymi dobrymi fillerkami będzie miała za zadanie umilić czas między kolejnymi partiami w poważniejsze tytuły lub na zakończenie planszówkowego spotkania.
Złożoność gry
(3/10):
Oprawa wizualna
(7/10):
Ogólna ocena
(7,5/10):
Co znaczy ta ocena według Games Fanatic?
Dobry, solidny produkt. Gra może nie wybitnie oryginalna, ale wciąż zapewnia satysfakcjonującą rozgrywkę. Na pewno warto ją przynajmniej wypróbować. Do ulubionych gier jednak nie będzie należała.